(06-05-2019, 21:03)Gunnar napisał(a): [ -> ]Mocne. Fajny motyw, realistyczne wyjaśnienie i kolejny rządowy udano-nieudany eksperyment.
Tylko jedna uwaga do czasu.
Akcja dzieje się ok 2300 roku.
Wcześniej pisałaś że budynek w którym ukryli się Adrian i Federica (gdzie były karaluchy) został eksterminowany 120 lat wcześniej - czyli ok 2180 roku. Tymczasem tutaj mamy, że gatunek został stworzony w latach 2090/2091 i już wtedy kondygnacja zero nie była zamieszkiwana.
Pozdrawiam
Dziękuję za tę uwagę, często przegapiam takie rzeczy. We wspomnianym fragmencie zastosowałam mocno asekuracyjny zabieg, napisałam, że osiedle zostało eksterminowane przed dwa tysiące setnym rokiem. Karaluchy faktycznie nie mogłyby przetrwać tyle czasu, więc usunęłam ten motyw.
Zależało mi na tym, żeby obecność stworków miała jakieś logiczne wyjaśnienie, cieszę się, że jest wiarygodnie. Naniosłam wszystkie proponowane poprawki, przemodelowałam zdanie z pojazdem
Dzięki z wizytę, pozdrawiam
Choć nie czytam tej powieści, ale co do niespójności dat, to chcę zauważyć, że takie czasem zdarza się nawet w bardzo znanych dziełach literackich, pozostając nigdy nie poprawione, i wielu czytelników nie zwraca na to uwagi. Jeden z najdziwniejszych takich przykładów można znaleźć w opowiadaniu o Holmesie "Związek rudowłosych". Niespójności są też np. w powieści Verna "Tajemnicza wyspa"; m.in. daty zdarzeń z powiązanej z nią powieści "Dzieci kapitana Granta" są przedstawianie różnie w tych powieściach i różnica wynosi 10 lat.
(09-05-2019, 10:54)D.M. napisał(a): [ -> ]Niespójności są też np. w powieści Verna "Tajemnicza wyspa"; m.in. daty zdarzeń z powiązanej z nią powieści "Dzieci kapitana Granta" są przedstawianie różnie w tych powieściach i różnica wynosi 10 lat.
To już konkretne rozbieżności
Zawsze mam problem z czasowym dookreśleniem wydarzeń w powieści, dlatego posiłkuję się liniami czasu - rozpisuję ile mniej więcej potrzebuję na dane wydarzenie, jak bardzo mogę rozwinąć w tym czasie relacje, jak szybkich reakcji mogę oczekiwać od pozostałych postaci. Trochę ułatwia
(08-05-2019, 14:40)Eiszeit napisał(a): [ -> ]Cichy klekot dotykowych paneli klawiatury wypełniał pomieszczenie.
"Pomieszczenie wypełniał" dałbym tu na początek zdania.
(08-05-2019, 14:40)Eiszeit napisał(a): [ -> ]Mimo to następne pytania naciekały między nimi jak świeże nowotwory.
Oryginalne i niepokojące porównanie.
(08-05-2019, 14:40)Eiszeit napisał(a): [ -> ] Nadal czuła się słaba i wymięta (przecinek) jakby ktoś wypchał jej ciało watoliną, ale myślała przejrzyściej niż kilka godzin temu.
(08-05-2019, 14:40)Eiszeit napisał(a): [ -> ] Gdzieś głębiej, w środku niej gnieździła się obawa, że Schindler mógł być zbyt twardym przeciwnikiem. Kłamał równie dobrze jak ona. Nie miała pewności, czy nie lepiej.
(08-05-2019, 14:40)Eiszeit napisał(a): [ -> ]Frederica wciąż nie umiała wykreować, zderzając się ze znakami zapytania. – Dlaczego mi pomagasz?
nadliczbowa spacja po kropce
Fajny fragment. Oparty tylko na rozmowie ale niezbędny fabularnie i posuwający sprawy do przodu. Jak zwykle czyta się bardzo dobrze.
Na początku miałem przeczytać tylko pierwszy akapit, a całość zostawić sobie na jutro, ale po kilku zdaniach musiałem doczytać do końca
Pozdrawiam
(09-05-2019, 20:37)Eiszeit napisał(a): [ -> ] (09-05-2019, 10:54)D.M. napisał(a): [ -> ]Niespójności są też np. w powieści Verna "Tajemnicza wyspa"; m.in. daty zdarzeń z powiązanej z nią powieści "Dzieci kapitana Granta" są przedstawianie różnie w tych powieściach i różnica wynosi 10 lat.
To już konkretne rozbieżności Zawsze mam problem z czasowym dookreśleniem wydarzeń w powieści, dlatego posiłkuję się liniami czasu - rozpisuję ile mniej więcej potrzebuję na dane wydarzenie, jak bardzo mogę rozwinąć w tym czasie relacje, jak szybkich reakcji mogę oczekiwać od pozostałych postaci. Trochę ułatwia
No na tym punkcie mam....
A świadczą o tym choćby konkretne daty przed każdym akapitem w mojej książce.
Gdy postacie gdzieś się wybierają, na podstawie mapy obliczam odległości i dzielę przez dystans jaki mogli pokonać jednego dnia (pieszo lub konno) itp. Metodę z liniami czasu też stosowałem. Przy wielu wątkach równoległych rzecz niezbędna
Rody szlacheckie tez mam rozpisane na kartkach (pokrewieństwa, daty narodzi) - wiek postaci jest istotny przy różnych relacjach między nimi, które mogą sięgać daleko w przeszłość a rzutować na teraźniejszość.
(09-05-2019, 20:43)Gunnar napisał(a): [ -> ]Fajny fragment. Oparty tylko na rozmowie ale niezbędny fabularnie i posuwający sprawy do przodu. Jak zwykle czyta się bardzo dobrze.
Na początku miałem przeczytać tylko pierwszy akapit, a całość zostawić sobie na jutro, ale po kilku zdaniach musiałem doczytać do końca
To super budujące, dziękuję za te słowa
W tej części powieści będzie dość dużo rozmów, które nakreślają konteksty fabularne, jestem ciekawa, czy będą dla Ciebie równie interesujące. Naniosłam wszystkie proponowane poprawki.
(09-05-2019, 20:43)Gunnar napisał(a): [ -> ]No na tym punkcie mam....
A świadczą o tym choćby konkretne daty przed każdym akapitem w mojej książce.
Gdy postacie gdzieś się wybierają, na podstawie mapy obliczam odległości i dzielę przez dystans jaki mogli pokonać jednego dnia (pieszo lub konno) itp. Metodę z liniami czasu też stosowałem. Przy wielu wątkach równoległych rzecz niezbędna
Rody szlacheckie tez mam rozpisane na kartkach (pokrewieństwa, daty narodzi) - wiek postaci jest istotny przy różnych relacjach między nimi, które mogą sięgać daleko w przeszłość a rzutować na teraźniejszość.
Maksymalnie podziwiam
Uważam, że jest to jedna z rzeczy, które nadają Szeptowi niesamowitą jakość. Rzetelność czasowa w fantastyce wydaje mi się ogromnie istotna i wymagająca uwagi.
Dziękuję za wizytę
Pozdrawiam
Gunnar napisał(a):Gdy postacie gdzieś się wybierają, na podstawie mapy obliczam odległości i dzielę przez dystans jaki mogli pokonać jednego dnia (pieszo lub konno) itp. Metodę z liniami czasu też stosowałem. Przy wielu wątkach równoległych rzecz niezbędna Smile
Rody szlacheckie tez mam rozpisane na kartkach (pokrewieństwa, daty narodzi) - wiek postaci jest istotny przy różnych relacjach między nimi, które mogą sięgać daleko w przeszłość a rzutować na teraźniejszość.
Świetnie! Ja u siebie też rzetelnie sprawdzam podobne rzeczy, tylko to nie wymaga tylu wysiłków, bo nie mam tak wielu wątków i bohaterów.
Ale warto zauważyć, że, jeżeli piszę o dniach tygodnia lub fazach Księżyca, zawsze je sprawdzam, nawet dwoma metodami.
Stały na środku gabinetu, w którym prawie nie było mebli. Surowy wystrój wnętrza obrazował poziom empatii jego gospodyni. Maud gdyby mogła, wieszałaby ubrania na gwoździach wbitych w ściany. Roxana kontrolnie zerknęła na mrugające światła. Czuła frustrację Fredericy.
Dziewczyna zaciskała palce na uchwycie sportowej torby, w którą spakowała cały swój majątek przed przyjazdem na górę. Umyła się, przebrała i pozwoliła Roxanie zatuszować siniaki na twarzy. Pomyślała, że wygląda jak lalka ze szklanymi oczyma i pociętymi wargami. Lalka, którą poddawano ocenie. Po raz pierwszy doświadczała precyzyjnego upokarzania. Próbowała nie spłonąć pod spojrzeniem przyszpilającym ją jak wyjątkowo brzydkiego motyla. Pomyślała, że jeżeli baba spróbuje zdjąć jej kaptur z głowy, to odgryzie jej rękę. Maud chodziła wokół niej jak wielokolorowa ćma, cykając językiem w taki sposób, jakby oglądała wykoślawiony manekin. Sunąca za nią smuga perfum i apodyktyczny stukot obcasów generował we Frederice myśli podobne do tych, które wywoływały ślepe kreatury na kondygnacji zero.
- Nikt jej nie dotknie. – Maud wydała wyrok tonem kończącym potencjalną dyskusję. Odwróciła się w kierunku Roxany. – Czy obce jest ci pojęcie ekonomii? – kontynuowała, podchodząc do biurka przypominającego surową ławę szkolną. – Przychód, zysk, koszty obsługi, ekwiwalent? – wypluwając słowa, coraz wyżej podnosiła namalowane brwi. – To kaczątko na siebie nie zarobi, moja droga – zawibrowała prawie protekcjonalnie. Roxana obserwowała ją matowymi oczyma, obawiając się o system oświetleniowy. Migotał przez cały wywód, mniej lub bardziej, w zależności od stopnia zdenerwowania Fredericy. Powinnyśmy stąd wyjść.
- Prosiłam cię o identyfikator do apartamentu i panel obsługi oświetlenia. To wszystko. Nie wyraziłam chęci zapoznania się z twoją opinią. – Roxana wyciągnęła dłoń. Z satysfakcją dostrzegła, że platynowe stelaże mimiczne na twarzy kobiety nie zdają egzaminu. Luźne policzki zapracowały nerwowo, kiedy jej macocha wydęła małe usta, międląc jadowitą odpowiedź. Nie pozwoliła jej na to.
- Identyfikator – powtórzyła. Przez chwilę mierzyły się spojrzeniem, a potem Maud wcisnęła jej w dłoń metalową kartę i rzuciła na biurko obły nadajnik, furkocząc zwiewnymi rękawami. Wywaliła jedną z szuflad i cisnęła w kierunku pasierbicy opasłą teczkę.
- Wpisz ją do rejestru.
- Ty to zrób. Przekazałam ci dokumenty. Jako pełnomocnik tego przedsiębiorstwa masz taki obowiązek. Nadałam ci go cztery lata temu. – Roxana sięgnęła po nadajnik i podała go dziewczynie, nadal stojącej nieruchomo z torbą w rękach. – Chodź, pokażę ci twoje miejsce – poprosiła i skierowały się do drzwi. Wyszły z gabinetu, śrubowane na wylot spojrzeniem gospodyni.
Frederica zawahała się przed wejściem na przeszklony trakt komunikacyjny. Przezroczysta podłoga ukazywała serce piątej kondygnacji. Kilkadziesiąt metrów pod nimi wężyki samochodów przemieszczały się neonowymi ulicami. Nieco dalej na prawo wirował czubek głowy roztańczonego hologramu, którego ruchy z bliska wydawały się opasłe i monstrualne. Roxana była już w połowie drogi. Dziewczyna zadarła głowę do góry i zrobiła pierwszy krok naprzód, starając się nie widzieć świata pod sobą. Jednocześnie otaczająca ją rzeczywistość była tak krzykliwa, piękna i wielobarwna, że nie dało się oderwać od niej spojrzenia. Po lewej stronie widziała oficjalną salę gościnną przedsiębiorstwa. Mężczyźni w drogich garniturach pili tak samo drogie trunki, napawając się towarzystwem pięknych kobiet. Każda z nich była dyskretnie pożądana w subtelny, zawoalowany sposób. Konwenanse kończyły się za zamkniętymi drzwiami. Z jakiegoś powodu Frederica pomyślała, że ci wszyscy ludzie mają sztuczne spojrzenia. Może sztuczne twarze. Prawie wpadła na Roxanę czekającą przy szybie komunikacyjnym.
- Kwatery są piętro wyżej – wyjaśniła kobieta – twój pokój jest blisko mojego apartamentu mieszkalnego. To oddzielne skrzydło, oddalone od części oficjalnej – dodała, obserwując tętniące miasto, rozciągające się przed nimi, pod nimi i wokół nich. Pomyślała, że pochłaniało je jak błyszcząca, nadprzyrodzona siła. – To przedsiębiorstwo żyje nocą. W ciągu dnia będziesz mogła korzystać ze wszystkich udogodnień dostępnych dla dziewcząt, na pierwszym piętrze, nad parkingiem. Masz do dyspozycji strefę rozwoju fizycznego, zabiegi relaksacyjne, zadania intelektualne i interaktywne potrzeby towarzyskie. Jeżeli chcesz, możesz korzystać z bufetu, ale twoja kwatera będzie zaopatrzona indywidualnie. Staraj się nie rzucać w oczy – wyjaśniła i chwilę potem mogły wsiąść do windy. Podłoga szybu na szczęście nie była przezroczysta. Jadąc na górę Frederica rozglądała się dookoła, próbując pożreć wzrokiem całe centrum. Gdzieś głębiej w środku niej zakiełkowała myśl, że wie na czym stoi ta prześliczna wydmuszka. Prawdopodobnie była jedyną osobą, która z parteru świata wjechała na jego dach w przeciągu kilkunastu godzin. Wyszły na szeroki korytarz. Dziewczyna spojrzała pod nogi i jej uwagę przykuły rybie grzbiety błyskające wszystkimi kolorami tęczy. Stała na podłogowym akwarium z pancernego szkła. Poczuła, że Roxana wciska jej coś do ręki. Oderwała oczy od dekoracji i pozwoliła zaprowadzić się do pokoju.
- Twój identyfikator. – Kobieta wskazała na metalową kartę. Dziewczyna przytknęła ją do czytnika i pchnęła drzwi. Weszła do pomieszczenia większego od jakichkolwiek pomieszczeń, które miała do tej pory na własność. Od frontu cały czas osaczało ją miasto, zaglądając przez gigantyczne szyby. Okrągłe łóżko stało na podwyższeniu. Zobaczyła podświetlony pulpit biurka i przesuwne drzwi szafy, w której mogłaby swobodnie urządzić drugi pokój. Weszła do środka, czując się jak nieoswojone zwierzę. Wszystko ją rozpraszało, wydawało się za duże i zbyt luksusowe, żeby mogła z tego korzystać. Odłożyła torbę na łóżko i przez chwilę stała w miejscu, nie wiedząc, co ma zrobić. Ostatecznie zdjęła kaptur i zaczęła obracać w dłoniach nadajnik. Usiadła na łóżku, widząc, że kobieta zrobiła to samo.
- Światło zapala się automatycznie, kiedy czytnik jest w czujce przy drzwiach. Przesuwając palec po okręgu możesz zmniejszyć jego natężenie, lub całkiem je wyłączyć – poinstruowała Roxana. Przyglądała się Frederice ze zmęczonym zainteresowaniem. Przez całą drogę na górę nie zmieniły ani słowa. Wydawało jej się, że zna przyczynę.
- To nie jest tak, że niczego sobie nie zawdzięczasz – powiedziała i spróbowała zaczekać na jakąkolwiek reakcję. Nic się nie wydarzyło. – Jedyne co zrobiłam, to zdjęłam blokadę z twojej głowy. Ale to ty wykorzystałaś swoje umiejętności, instynkt i orientację. Znałaś plany budynku, prawda? – zapytała. Dziewczyna skinęła głową.
- Zapamiętałam rzut. Był wyświetlany na ścianie w korytarzu, którym prowadzali mnie na badania. Wiedziałam, że muszę biec do magazynu – przyznała. Roxana skinęła głową.
- To był dzień inwentaryzacji sektora farmaceutycznego. Wtedy na dole otwierają wyjścia ewakuacyjne i trakty dla składów dostawczych. Miałaś jedną szansę na milion, a jednak się udało. Nie jest tak, że niczego nie zrobiłaś – powiedziała i spróbowała dotknąć jej ramienia. Frederica nie zaprotestowała.
- W jaki sposób zdjęłaś blokadę? – zapytała.
- Laboratorium przyjęło moją numerację, próbki miały stosowne oznaczenia. Na podstawie raportów zorientowałam się, kiedy testują substancje blokujące, a kiedy pobudzające układ neurologiczny. Blokowali cię za każdym razem, kiedy szłaś na testy. – Roxana niespokojnie poruszyła wargami, jakby nad czymś myślała. – Potrzebowałam aż dwóch miesięcy, żeby odwzorować działanie tkankowe z obiektowym. W końcu odważyłam się przekazać wadliwą próbkę. Blokada nie zadziałała, a ty spróbowałaś tego, co robiłaś za każdym razem. Spróbowałaś uciec – powiedziała i przez moment obie milczały. Dziewczyna rozpięła torbę, wygrzebała ze środka saszetkę żywieniową i telefon. Jej twarz drgnęła, kiedy na materac wypadł niewielki nośnik. M-0 przekazał jej dostępy do tych serwerów, na których wykonywała pracę, mieszkając u niego. Dodatkowo mogli się swobodnie komunikować, nie martwiąc o bezpieczeństwo połączenia.
– Mówiłaś, że jutro chcesz zacząć badania wstępne. Jak mam się przygotować?
– Odpocząć. – Roxana obserwowała oczy wbite w nośnik. Pomyślała, że nigdy wcześniej nie widziała takiego pożegnania. Dziewczyna i blondyn wyglądali tak, jakby próbowano im wyciąć ważny narząd bez wstępnej konsultacji. Podniosła się i wsunęła dłonie do kieszeni spodni. Zmarszczyła brwi, czując pęk kluczy i coś jeszcze. Breloczek Olka, który podarowała mu na rozpoczęcie pracy. Zapomniał go odpiąć, kiedy oddawał jej samochód. A może po prostu nie chciał go zatrzymać.
– Postaraj się zregenerować. Zaczniemy wieczorem, kiedy wrócę z laboratorium Schindlera. Wybadam jak wygląda sytuacja, nie było mnie trzy dni. Sporo mogło się zmienić – poinstruowała, wycofując się w kierunku drzwi. Znieruchomiała, słysząc uwagę dziewczyny.
– Zrobiłaś się smutniejsza.
Przez chwilę stała z dłonią opartą na futrynie.
– Odpocznij – powtórzyła jeszcze raz, zanim wyszła z pokoju. Frederica została sama.
Wyciągnęła nogi na materacu i zaczęła wyjmować resztę rzeczy z torby. Laptop od Mikaela, komplet bielizny, szlafrok z hotelu, kilka saszetek „na drogę” i portmonetkę z żetonami. Owinęła szyję kolorowym szalikiem i wygrzebała z wewnętrznej kieszeni telefon Łowcy. Przez chwilę obracała go w dłoni, a potem przytrzymała panel wyłączający urządzenie. Zapytało, czy jest tego pewna. Zakończyła operację, nie wiedząc do czego miałoby się jej przydać.
Siedząc w otoczeniu niewielu prywatnych przedmiotów użyła kontrolera. Trzykrotnie przesunęła palcem po tarczy, gasząc światła. Podeszła do okien i usiadła na ziemi, obserwując rozhukane miasto.
(11-05-2019, 17:24)Eiszeit napisał(a): [ -> ] Próbowała nie spłonąć pod spojrzeniem przyszpilającym ją jak wyjątkowo brzydkiego motyla.
W tym zdaniu zabrakło mi "flow". Na tę chwilę nie mam pomysłu, jak można by je doszlifować, ale można nad nim jeszcze popracować.
(11-05-2019, 17:24)Eiszeit napisał(a): [ -> ]Pomyślała, że jeżeli baba spróbuje zdjąć jej kaptur z głowy, to odgryzie jej rękę.
A więc Maud to koleżanka z pracy-burdelu
i macocha - tak chyba wcześniej obstawiałem
(11-05-2019, 17:24)Eiszeit napisał(a): [ -> ] Z satysfakcją dostrzegła, że platynowe stelaże mimiczne na twarzy kobiety nie zdają egzaminu. Luźne policzki zapracowały nerwowo, kiedy jej macocha wydęła małe usta, międląc jadowitą odpowiedź.
Fajny, plastyczny opis.
(11-05-2019, 17:24)Eiszeit napisał(a): [ -> ] Kilkadziesiąt metrów pod nimi wężyki samochodów przemieszczały się nonowymi ulicami.
miało być
neonowymi?
(11-05-2019, 17:24)Eiszeit napisał(a): [ -> ]Masz do dyspozycji strefę rozwoju fizycznego, zabiegi relaksujące,
wariant:
relaksacyjne
(11-05-2019, 17:24)Eiszeit napisał(a): [ -> ]Jadąc na górę Frederica rozglądała się dookoła, próbując pożreć wzrokiem całe centrum
(...)
Weszła do środka, czując się jak nieoswojone zwierzę.
ładne sformułowania
Super, że wyjaśnia się "od kuchni" jak wyglądała ucieczka z laboratorium. No i takie szczegóły jak odbieranie uczuć (smutniejsza Roxana po rozstaniu z Olkiem). Konsekwentnie prowadzisz postacie, które są naprawdę bogate i wielowymiarowe. Czytałem jak zwykle z przyjemnością.
Pozdrawiam
(13-05-2019, 12:02)Gunnar napisał(a): [ -> ]W tym zdaniu zabrakło mi "flow". Na tę chwilę nie mam pomysłu, jak można by je doszlifować, ale można nad nim jeszcze popracować.
Przemyślę jeszcze jego konstrukcję, też odrobinę mi zgrzytało.
(13-05-2019, 12:02)Gunnar napisał(a): [ -> ]Super, że wyjaśnia się "od kuchni" jak wyglądała ucieczka z laboratorium. No i takie szczegóły jak odbieranie uczuć (smutniejsza Roxana po rozstaniu z Olkiem). Konsekwentnie prowadzisz postacie, które są naprawdę bogate i wielowymiarowe. Czytałem jak zwykle z przyjemnością.
Czułam, że to wyjaśnienie jest potrzebne dla zachowania wiarygodności
Odbieranie, "mapowanie" emocji innych ludzi to jedna z umiejętności Fredericy, która zwykle bardzo często przeszkadza osobom postronnym. To trochę tak, jakby ktoś siedział Ci w głowie, a raczej w sercu
Prywatność cierpi.
Dzięki za miłe słowa, poprawiłam błędy i wykorzystałam propozycje.
Pozdrawiam
(15-05-2019, 11:34)Eiszeit napisał(a): [ -> ] Gigantyczne hangary były ogrodzone ścianami sięgającymi szczytu pierwszej kondygnacji. Przy każdej z obwarowanych bram stały tablice informacyjne i tabele strukturalne. Były źródłem danych dla jednostek przemieszczających się pomiędzy Sortami.
Ze względu na bliskość "były" można by połączyć dwa ostatnie zdania:
Przy każdej z obwarowanych bram stały tablice informacyjne i tabele strukturalne, będące źródłem danych dla jednostek przemieszczających się pomiędzy Sortami.
(15-05-2019, 11:34)Eiszeit napisał(a): [ -> ] Z powodu braku podstaw, nie możemy kontynuować…(brak spacji)Ta sprawa diametralnie zmienia wizerunek Xernagenu jako rzetelnego zleceniobiorcy…(brak spacji)Fragmenty pozrywanych zdań docierały do niego z opóźnieniem.
(...)
Jedyną rzeczą jaka w minimalnym stopniu poprawiała mu humor(przecinek?) było pozbycie się Grossa. Podczas rozmów z sortowym zarządem nie otrzymał ani jednego pytania o Łowcę. Podejrzewał, że nie mieli pojęcia(przecinek?) co się z nim stało.
Podejrzewam, że mieli więcej "obiektów" (w końcu robiąc takie badania ograniczania się do jednego egzemplarza nie byłoby rozsądne) ale wyniki Federicy były najbardziej obiecujące.
Xeragen - ta nazwa od początku wydawała mi się znajoma. Dziś przypomniałem sobie, że istnieje firma Ceragem (łóżka rehabilitacyjne z nefrytem)
Próbuje się postawić na miejscu Klemensa, co bym zrobił. Co do zakończenia współpracy i zwolnień - badania zapewne pochłaniały sporo pieniędzy, ale kontynuowanie ich na nowych "obiektach" na własną rękę, by jak się uda przedstawić rządowi nowy produkt, byłoby jakimś rozwiązaniem.
(15-05-2019, 11:34)Eiszeit napisał(a): [ -> ]Dwadzieścia sześć lat badań pozostawiało(wariant - zmiana formy na niedokonaną) więcej znaków zapytania niż odpowiedzi, ale etap do którego dotarli dało się jeszcze odwzorować. Szczególnie, że dysponowali wzorcowym rezultatem. Drugi Obiekt był stanowczo bardziej dopracowany od pierwszego. Klemens nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, co będzie, kiedy dotrą do punktu, w którym przerwali. Obiekt Wzorcowy mógł spaść do rangi testowego. Nie miał zamiaru go o tym informować.
Bliskie powtórzenie.
Tu trochę nie ogarnąłem. Federica była obiektem wzorcowym, czy drugim? I kogo miał o tym nie informować? Samego drugiego obiektu, czy syna z którym miał się zaraz spotkać?
(15-05-2019, 11:34)Eiszeit napisał(a): [ -> ]Usiadł, obserwując jak czarna teczka wysuwa się z regału, płynnie przemieszcza po pokoju i układa na blacie, naprzeciwko Troiana. Mężczyzna przesunął ją dwoma palcami w stronę ojca. Klemens nie skomentował. Nauczył się doceniać te drobne prezentacje dopiero w momencie, kiedy zyskał pewność, że młody Schindler całkowicie panuje nad umiejętnościami. Robił to prawie instynktownie. Zaszczepiona natura powoli stawała się tą autentyczną.
No, dowaliłaś
Moce jak Jedi
Niezłe zaskoczenie. Ale eksperymentowanie na własnym dziecku... no ten Klemens naprawdę nie ma litości.
Czyli to Troian jest tym obiektem wzorcowym? Ma wszystkie "bojowe" zdolności - czy był tylko wzorcem zaimplementowania pewnych rozwiązań a pierwszą jednostką bojową miała być Federica?
(15-05-2019, 11:34)Eiszeit napisał(a): [ -> ]- Wolałbym, żebyś nie imponował jej prezentacją swoich umiejętności – powiedział i zmarszczył brwi, słysząc stłumioną odpowiedź rozchodzącą się echem wewnątrz głowy.
Oczywiście. To byłoby nielogiczne i bezzasadne.
Wrócił na swoje miejsce, przyglądając się zamkniętym drzwiom gabinetu.
Telepatia. Mocne.
(15-05-2019, 11:34)Eiszeit napisał(a): [ -> ] Włosy upięte w wysoki kucyk przelały się przez jej prawe ramię.
(...)
Było wysoce prawdopodobnym, że (nadmierna spacja) prowadził go ktoś inny.
(...)
Kiedy ją o to spytał(przecinek) powiedziała o pasji i rozwoju.
Z jakiegoś powodu Enklawa nienawidziła kobiety równie mocno, co pożądliwie.
może: Z jakiegoś powodu Enklawa darzyła kobietę nienawiścią w równie mocnym stopniu co pożądaniem.
- Czy ta kolacja nie zaszkodziłaby pani wizerunkowi, pani Gosslin? Dziennikarze nie byliby na tyle nielogiczni, żeby odpuścić sobie taki temat – zauważył. Nie potrafił rozszyfrować lekkiego uniesienia kącików jej warg.
- Nie zaszkodziłaby. Zapraszam pana do siebie, z dala od dziennikarzy – odpowiedziała, skubiąc mankiet fartucha. Z czasem Troian miał się przekonać, że robiła to w każdej sytuacji stresowej. Uniósł brew zaintrygowany tym, co powiedziała.
- Czy to nie jest niestosowna propozycja? – zapytał dość prowokacyjnie.
- To chyba zależy od pańskich oczekiwań – skontrowała, a on uznał, że w tym wyjaśnieniu jest sporo racji.
Przyjął zaproszenie.
Fajny, błyskotliwy dialog, spodobał mi się
Badania trwają od 26 lat a Troina ma 25. Coś mi się zdaje, że nie został poczęty naturalnie. A może Federica jest jego siostrą?
Teraz też staje się oczywiste dlaczego Troian jest szefem idealnym. Z takimi umiejętnościami...
Cały czas potrafisz zaskakiwać nowymi faktami, co czyni lekturę nieprzerwanie interesującą. Jestem ciekaw, co będzie dalej.
No i ciekawi mnie co z Adrianem. Pewnie zaszył się gdzieś, liżąc rany i obmyślając zemstę.
Pozdrawiam
(15-05-2019, 18:25)Gunnar napisał(a): [ -> ]Próbuje się postawić na miejscu Klemensa, co bym zrobił. Co do zakończenia współpracy i zwolnień - badania zapewne pochłaniały sporo pieniędzy, ale kontynuowanie ich na nowych "obiektach" na własną rękę, by jak się uda przedstawić rządowi nowy produkt, byłoby jakimś rozwiązaniem.
Jedno jest pewne - będzie kombinował
(15-05-2019, 18:25)Gunnar napisał(a): [ -> ]Tu trochę nie ogarnąłem. Federica była obiektem wzorcowym, czy drugim? I kogo miał o tym nie informować? Samego drugiego obiektu, czy syna z którym miał się zaraz spotkać?
Czyli to Troian jest tym obiektem wzorcowym? Ma wszystkie "bojowe" zdolności - czy był tylko wzorcem zaimplementowania pewnych rozwiązań a pierwszą jednostką bojową miała być Federica?
Troian jest idealny
Posiada pełne spektrum umiejętności - telepatia, przenoszenie przedmiotów (nigdy nie widziałam SW, ale oddaję rację, że może się kojarzyć
), modelowanie przepływu prądu w neuronach i w urządzeniach. Jest Wzorcowy. Ale każdy Obiekt Wzorcowy wymaga testowego
Niestety padło na Fredericę.
"Obiekt Wzorcowy mógł spaść do rangi testowego. Nie miał zamiaru go o tym informować." Tworzenie nowego Obiektu wymagałoby nowego materiału testowego, kiedy dojdą do momentu, w którym nowicjusz przerasta poprzednika. To na pewno nie byłaby informacja, którą Troian powinien usłyszeć. A na co się Klemens zdecyduje, to już inna para kaloszy Syna traktuje bardziej jak efekt pracy, niż dziecko.
(15-05-2019, 18:25)Gunnar napisał(a): [ -> ]Fajny, błyskotliwy dialog, spodobał mi się
Dzięki, mam wrażenie, że ich relacja jest zasobna w takie dialogi
(15-05-2019, 18:25)Gunnar napisał(a): [ -> ]Badania trwają od 26 lat a Troina ma 25. Coś mi się zdaje, że nie został poczęty naturalnie. A może Federica jest jego siostrą?
Teraz też staje się oczywiste dlaczego Troian jest szefem idealnym. Z takimi umiejętnościami...
No i ciekawi mnie co z Adrianem. Pewnie zaszył się gdzieś, liżąc rany i obmyślając zemstę.
Ciekawe tropy...
(15-05-2019, 18:25)Gunnar napisał(a): [ -> ]Xeragen - ta nazwa od początku wydawała mi się znajoma. Dziś przypomniałem sobie, że istnieje firma Ceragem (łóżka rehabilitacyjne z nefrytem)
Równie ciekawe skojarzenie
Wprowadziłam większość proponowanych zmian. Nie zmieniałam trybu na niedokonany, bo moim zdaniem wrażenie nieodwracalności lepiej pokazuje stan psychiczny Klemensa. Z kolei inne zdania wiele zyskały na Twoich propozycjach, dziękuję
Pozdrawiam
Frederica głowiła się nad kodem. Otrzymała niecodzienne zlecenie i zatraciła się bez reszty, wykorzystując strzępki czasu pomiędzy badaniami. Powoli zaczynała rozumieć charakterystyczne dla M-0 zawieszenia i spychanie na bok rzeczywistości. Frustrowały ją drobne potknięcia i okrężne drogi, jakimi musiała dochodzić do rozwiązań. Sięgnęła po kubek kawy i upiła łyk, nie odrywając wzroku od poziomego ciągu znaków. Postanowiła oddać projekt do weryfikacji Mikaela najdalej za dwa dni. Pomagał jej rozwiązywać problemy i przekazywał wiedzę, której nie otrzymałaby na żadnym z kursów. Minęło sześć dni od czasu, kiedy zamieszkała w przedsiębiorstwie, przy czym od pięciu pozostawali w ciągłym kontakcie. Łączyli się przez zabezpieczoną Sieć na prywatnym serwerze mężczyzny i rozmawiali, mając przed sobą projekcję drugiej strony. Frederica czuła coś dziwnie przyjemnego, oglądając białe ściany jego pracowni. Przeszperała materiały na temat map emocjonalnych i znalazła termin nostalgia. Uznała, że pasował.
Zamrugała, słysząc dźwięk telefonu. Zerknęła na wyświetlacz i mimowolnie drgnęła. Dzwoniące przypomnienie ściągnęło ją do tu i teraz, oznajmiając, że przyszedł czas na pierwszą próbę. Dziewczyna podskórnie wcale o tym nie zapomniała. Raczej próbowała zepchnąć tę świadomość i zminimalizować związany z nią stres. Odeszła od biurka i przedarła się przez porzuconą stertę drogich ubrań. Cały wczorajszy wieczór spędziły na wybieraniu odpowiedniej kreacji dla Roxany, w której miała zaprezentować się młodemu Schindlerowi. Zaplanowana kolacja wypadała za dwa dni. Frederica czuła coś dziwnego na myśl o tym, że mężczyzna będzie tak blisko, prawie za ścianą. Nie potrafiła pozbyć się wrogiego nastawienia i była zaniepokojona niejasnym uśmiechem Roxany, który pojawiał się za każdym razem, kiedy o nim mówiła.
Stanęła przed dużym lustrem i oceniła, że wygląda całkiem schludnie i estetycznie. Z początkowo nieznanych sobie powodów zaczęła zwracać większą uwagę na prezencję w obecności kobiety. Całkiem analitycznie i obiektywnie zauważyła, że albinoska jest świadomie piękna i zdaje się to wykorzystywać jako atut. W nielicznych sytuacjach, kiedy mogła obserwować ją na tle innych ludzi widziała to subtelne i ulotne wyróżnianie. Delikatnie wibrującą wyższość i wpływ na inne jednostki, zwłaszcza płci męskiej. Przez chwilę miała poczucie, że też chciałaby tak potrafić, ale rezygnacja przyszła dość szybko. Frederica nie potrafiła ocenić, od czego powinna zacząć. Chwilowo próbowała eksperymentować ze strojem, ale we wszystkim co wybrała czuła się śmiesznie i mało autentycznie. Później przyszedł czas na inne aspekty. Pierwsze cztery próby pomalowania paznokci okazały się katastrofą, ale powoli się uczyła. Sprawiało jej to nawet dziwną radość. Korzystając z sugestii Roxany zaczęła testować niektóre kosmetyki na wyposażeniu łazienki. Fascynowało ją to, w jakim stopniu zmieniała się jej skóra. Zrozumiała, że ma pełną kontrolę nad swoją fizycznością, którą do tej pory ignorowała.
Wyszła i zakodowała drzwi do apartamentu, którego nadal nie potrafiła nazwać swoim. Przemknęła korytarzem do windy i zjechała na dół, na piętro poniżej podziemnego parkingu. Zapoznawała się z przedsiębiorstwem powoli i ostrożnie, próbując nie rzucać w oczy dziewczętom, a zwłaszcza Maud. Kobieta wodziła za nią szczurzymi oczyma i unosiła dumnie głowę, wydymając z dezaprobatą wargi. Czując jej nastawienie dziewczyna nie miała ochoty na żadne interakcje. Sektorem, który omijała szerokim łukiem były sale odnowy biologicznej. Po pierwsze dlatego, że zawsze było tam pełno dziewcząt, a po drugie dlatego, że nie wiedziała, czego ma tam szukać. W zamian za to zaczęła intensywnie korzystać ze strefy aktywnego wypoczynku. Zauważyła, że po krótkiej sesji wysiłkowej lepiej jej się myślało. Później odkryła bufet i owocowe koktajle w kilkudziesięciu wersjach smakowych. Codziennie próbowała innego i nie potrafiła się zdecydować, który smakuje jej najbardziej. Piąta kondygnacja miała do zaoferowania zupełnie inny rodzaj pożywienia. Frederica po raz pierwszy spróbowała prawdziwego mięsa i nie umiała zapomnieć jego smaku. Mimo wszystko najczęściej odwiedzanym przez nią miejscem było laboratorium. Nie otrzymała kodu dostępu. Anonsowała się, wpisując identyfikator na panelu, a Roxana rozkodowywała jej drzwi. Za nimi zaczynała się ciężka praca. W ciągu pięciu dni dziewczyna otrzymała przekrojową listę informacji dotyczących stanu zdrowia, kondycji poszczególnych układów i zmian jakim poddano jej organizm. Dowiedziała się, że nie została ulepszona w cybernetyczny sposób. Wszystkie zmiany jakich dokonano zostały przeprowadzone farmakologicznie. Wiedziała także, że nie zastosowano manipulacji genowej i że przyszła na świat metodą in-vitro. Zaczęto na nią wpływać w ciągu kilku pierwszych miesięcy życia płodowego. Nie udało się precyzyjnie ustalić, co konkretnie obejmowały dodatnie zmiany, poza wyraźnie odmiennym układem neurologicznym i naturalnie podwyższoną temperaturą ciała. W zamian za to bardzo klarownie udało się ocenić negatywny wpływ na resztę ustroju. Frederica nie miesiączkowała, jej układ dokrewny działał w wypaczony sposób. Najprawdopodobniej próbowano wywoływać cykle lekami, ale ostatecznie Obiekt stracił możliwość rozmnażania się. Dziewczyna była jałowa. Jej postura czternastolatki, prawie chłopięce biodra i bardzo drobne piersi były efektem farmakologicznego zatrzymania natury. Roxanie wydawało się to przerażające i okrutne. Frederica podchodziła do tematu bardziej pragmatycznie. Nie czuła się zdolna do wychowania dziecka więc pozbawienie jej możliwości macierzyństwa uznała za korzystne. Nieco inaczej wyglądała sprawa z ogólnie pojętą seksualnością, której rozwój też został zaburzony. Kiedy Roxana po raz pierwszy zapytała o charakter relacji z Mikaelem, dziewczyna początkowo nie wiedziała do czego zmierza ta rozmowa. Dopiero po sformułowaniu być ze sobą jak kobieta z mężczyzną, poczuła ukłucie wstydu i protest gnieżdżący się w żołądku. Nigdy nie spojrzała na M-0 w ten sposób i wiedziała, że on również tak na nią nie patrzył. W ich relacji nagość była ignorowana, a jakiekolwiek napięcie nie istniało. Przez kilka tygodni sypiali ze sobą w jednym łóżku, nie przysuwając się do siebie chociażby o milimetr. Kilka godzin później, kiedy w samotności znalazła przestrzeń do przemyślenia tego aspektu dotarła do wniosku, że ten pozornie nieprzystępny obszar ją ciekawi, jednocześnie niejasno przerażając.
Weszła do laboratorium i usłyszała mechaniczny komunikat, że ma kierować się do komórki C7. Poszła na pamięć, omijając rzędy zamkniętych pomieszczeń. Znalazła Roxanę w gabinecie, pochyloną nad podświetlonym blatem. Cielsko Suze kładło się tłustym konturem na spodzie mebla, wijąc w spazmach, kiedy kobieta przeprowadzała procedurę pobierania jadu. Wściekły gad toczył wokół czarnymi paciorkami oczu, próbując bezskutecznie wgryźć się w ściankę próbki. Roxana podniosła wzrok na dziewczynę, powitała ją skinieniem głowy i docisnęła mocniej gadzi łeb. Otrzymała co chciała, odsunęła naczynie od rozchylonego pyska i wsunęła je do mechanicznego sortownika. Urządzenie zawibrowało i rozpoczęło pracę, pakując materiał w zabezpieczony próbnik. Gotowa fiolka z odpowiednim opisem zajęła miejsce obok innych. Wyróżniała się czerwonym kolorem korka zabezpieczającego. Roxana poluzowała ucisk, ignorując wściekły syk i napięty kołnierz, okrążyła blat i podeszła do Fredericy. Dotknęła policzkiem jej policzka, co jak zwykle wtrąciło dziewczynę w konsternację.
- Jesteś gotowa? – Przyglądała się jej twarzy, czekając, aż Suze przepełznie do terrarium. Wiedziała, że każda wizyta w laboratorium była sytuacją potencjalnie stresową. Pierwsze próby zbadania Fredericy zakończyły się wdrożeniem kompleksowej procedury uspokajającej. Kobieta obawiała się co będzie, kiedy powracająca pamięć zacznie generować nieprzyjemne obrazy.
- Nie. Opowiedz mi jeszcze raz jak to przebiegnie – poprosiła dziewczyna, ze standardową obawą obserwując kobrę pnącą się po ramieniu kobiety. Dostała gwarancję, że Suze jej nie ukąsi, ale nie czuła się zbyt pewnie. Zwłaszcza po tym, jak zobaczyła, z jaką zapalczywością potrafiła kąsać Roxanę. Później zorientowała się, że była to część pewnej symbiozy między nimi, coś w rodzaju standardowego rytuału. Odporność na trucizny wykazywana przez kobietę fascynowała ją i niepokoiła w równych proporcjach. Tak samo jak dziwnie matowe błyski w oczach. W tych krótkich momentach jej spojrzenie przypominało zimne, paciorkowate oczy węża.
- Przede wszystkim podam ci środek uspokajający. Procedura wymaga wkłucia. – Roxana zaprosiła ją gestem do kolejnego pomieszczenia. W tym także Frederica już była i podobało jej się najmniej ze wszystkich. Wysoka prycza laboratoryjna wzbudzała przykre skojarzenia. Ostre światło lamp na suficie potęgowało to wrażenie. Kobieta wskazała jej leżankę, a sama zaczęła przygotowywać stanowisko. Dziewczyna jak zwykle analizowała urządzenie stojące w centralnej części pomieszczenia. Przypominało sieć rureczek, kojarzącą się z układem limfatycznym. Od czasu do czasu widziała substancje przepływające w środku, generowane przez dwie stacje zasilające. Każda z nich była podpięta do osobnej tablicy, na której nieustannie zmieniały się dane. Dziewczyna nie rozumiała, co oznaczają symbole i czego dotyczą wartości procentowe, ale bardzo wyraźnie rozumiała różnicę między stacjami. Jedna z nich produkowała i wydzielała surowicę, druga dozowała trucizny. Efektem pracy układu był metabolit. Środek, dzięki któremu mogła odzyskać pamięć. Zastanawiała się, jak wiele czasu Roxana poświęciła na opracowanie tej metody. I dlaczego Rząd nie dał jej pozwolenia na prowadzenie badań. Pewnie by o to zapytała, ale aktualnie większą uwagę poświęcała rozdrapywaniu przedramienia. Kobieta podeszła do niej i kazała położyć pod język płaską tabletkę. Frederica wykonała polecenie, wiedząc, co nastąpi za mniej niż kwadrans. Rozluźni się do tego stopnia, że igła przestanie ją przerażać. Roxana wróciła do przygotowywania próbki.
- Pierwsza blokada neuronalna puści w przeciągu kilku godzin. Mimo to, wspomnienia zaczną się generować dopiero po upływie trzech tygodni. Nie będą zaczytywały się w formie chronologicznej, nie potrafię przewidzieć okresu i źródła ich pochodzenia. Początkowo możesz nie potrafić połączyć ich w całość. Nie chciałabym, żebyś była rozczarowana. Możemy potrzebować od czterech do siedmiu prób, w zależności od tego, jak będzie reagował twój organizm – powiedziała, dezynfekując dół łokciowy dziewczyny. – Możesz odczuwać mdłości, zawroty głowy. Powinnaś przygotować się na mocny atak migrenowy, niekiedy do stopnia utraty przytomności. Mogą wystąpić zaburzenia łaknienia i problemy z koncentracją. Dolegliwości bólowe będziemy likwidować na bieżąco, na inne postaramy się znaleźć metodę wspólnie. Połóż się proszę – dodała, obserwując jak głowa Fredericy przestaje zachowywać pion. Dziewczyna osunęła się na leżankę i posłusznie wyciągnęła ramię. Jej twarz drgnęła, kiedy kobieta wykonała wkłucie, ale paniczna reakcja zniknęła zagrzebana pod działaniem medykamentu. Całość nie trwała pełnych sześciu sekund. Poczuła dziwne ciepło i zamrugała, starając się zlikwidować mroczki przed oczyma. Kiedy odzyskała ostrość widzenia spróbowała zlokalizować Roxanę.
- To już? – zapytała.
- Już. – Kobieta podeszła do leżanki, wycierając mokre ręce. Przysunęła wysoki stołek laboratoryjny i przysiadła na nim, tuż przy głowie dziewczyny. Położyła jej chłodną dłoń na skroni. – Sama próba to tylko kilka sekund, wstęp. Cała reszta procesu dopiero się zaczęła. W zależności od tego jak wiele wspomnień odzyskasz i w oparciu o to, jak będzie reagował ustrój, przygotuję kolejny metabolit. Zamknij oczy, światło może cię drażnić – poleciła i przez moment w milczeniu przyglądała się napiętej twarzy.
Spędziły w laboratorium następne dwie godziny. Kiedy zaczął się atak migrenowy Frederica była już w swoim pokoju, zwinięta na łóżku w pulsującą ogniskową bólu, z kolorowym szalikiem wokół głowy. Otumaniona silnymi lekami próbowała zasnąć. Nie miała pojęcia, że wraz z pierwszą dawką wspomnień rozpocznie się dla niej okres bezsenności.
*~*~*