Via Appia - Forum

Pełna wersja: Numer [+18] (CAŁOŚĆ)
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22
(07-07-2019, 16:07)Eiszeit napisał(a): [ -> ]
 Wnętrza nadal były ciemne i ciche, pozbawiające(pozbawiając?) M-0 jakiejkolwiek możliwości wymknięcia się spod ich kontroli. 
(...)
Frederica zastanawiała się, czy naprawdę szczytem jej możliwości naprawdę było wprawianie w ruch rzeczy, nieprzekraczających wagi (wagą?) pieprzonych dwustu gramów. 
(...)
 Oświetlenie w gabinecie przeszło w tryb nocny. Wąska łuna światła wymykała się spod podwieszonego sufitu, oświetlając rzędy zakluczonych szaf. (poprawnie, ale trochę dziwnie brzmi)
(...)
Jednocześnie był świadom, że czuje coś jeszcze, coś, czego do tej pory nie nazywał. Zrozumiał, że nie chce, żeby kobieta przyjmowała tego typu gesty od kogokolwiek poza nim. Jego rozrośnięte ego kiepsko radziło sobie z odpieraniem ciosów, na które nie wyrobiło wystarczającej odporności. 
Zazdrość Big Grin
Pisząc teraz drugi tom opisuje coś podobnego w relacji głównych bohaterów Wink

(07-07-2019, 16:07)Eiszeit napisał(a): [ -> ]
Wiadomość zawierała kwartalne podsumowanie finansowe. Mężczyzna potrzebował czterdziestu sekund zanim dotarło do niego, że wysokość zadłużenia czterokrotnie przekracza wartość firmy. (...) Nie rozumiał z czego wynikały podane obroty i jakim cudem jego ojciec doprowadził imperium na skraj bankructwa. 
Biorąc pod uwagę zapadalność wierzytelności to już dawno jest bankructwo. Chyba, że firma posiada ogromne ilości gotówki, którą obraca (czyli olbrzymie dochody mniej więcej równoważą olbrzymie wydatki, w porównaniu do wartości środków trwałych w aktywach). Coś na zasadzie budżetów państw - Polska ma budżet rzędu 300 mld, ale zadłużenie ponad 1000 mld i jest jeszcze w stanie funkcjonować, na okrągło spłacając stare długi nowymi pożyczkami. 
W przypadku firm to już długi jednokrotnie przekraczające wartość przedsiębiorstwa oznaczają koniec działalności.


(07-07-2019, 16:07)Eiszeit napisał(a): [ -> ]
 Zakładowy dział IT nie potrafił mu wytłumaczyć(przecinek) w jaki sposób został zakodowany dostęp,(kropka) zamiast tego wszyscy zgodnie rozkładali ręce i kręcili głowami.
(...)
Wiedział, że płacili Roxanie horrendalne kwoty, ale dopiero podsumowując wszystkie inwestycje z ostatnich miesięcy dotarło do niego, że dwuosobowa komórka generowała wyższe faktury(koszty?) niż szesnastoosobowy dział toksykologiczny.
(...)
Jeżeli transza(transza to część większej wypłaty/przelewu) miała miejsce, to prawdopodobnie z prywatnego konta Klemensa.
(...)
 Fluoruranwęgielpotas. W następnych borradind. Wpatrywał się w ciąg symboli, próbując przyporządkować je do jakichkolwiek logicznych znaczeń. W pewnym momencie znieruchomiał, wyprostował się i odrobinę zacisnął szczęki, kiedy dotarł do niego przekaz podprogowy. Jeszcze raz odczytał ciąg znaków, tym razem w zupełnie nie chemicznej sekwencji i zdziwił się, słysząc jak trzasnęło pióro, dotychczas obracane w palcach. Wyłączył Sieć, podarł kartkę, wstał i wyrzucił ją do kosza, zastanawiając się w jaki sposób przekazać Roxanie, że jej poczucie humoru jest prostackie i jednocześnie nie zdemaskować faktu grzebania w jej papierach. 
 Big Grin
Byłem dobry z chemii, ale musiałem sobie przypomnieć symbole. No to ładnie go zrobiła Big Grin

Intrygujące zakończenie. Ciekawe jak M-0 udało się nawiązać kontakt.

Czekam na więcej.

Pozdrawiam Smile
(07-07-2019, 17:38)Gunnar napisał(a): [ -> ]Biorąc pod uwagę zapadalność wierzytelności to już dawno jest bankructwo. Chyba, że firma posiada ogromne ilości gotówki, którą obraca (czyli olbrzymie dochody mniej więcej równoważą olbrzymie wydatki, w porównaniu do wartości środków trwałych w aktywach). Coś na zasadzie budżetów państw - Polska ma budżet rzędu 300 mld, ale zadłużenie ponad 1000 mld i jest jeszcze w stanie funkcjonować, na okrągło spłacając stare długi nowymi pożyczkami. 
W przypadku firm to już długi jednokrotnie przekraczające wartość przedsiębiorstwa oznaczają koniec działalności.
No to tu mam zagwostkę... przyznaję, że nie znam się na tego typu kwestiach i to co piszesz jest dla mnie bardzo cenne. Z drugiej strony, nie chcę zdradzać fabuły, ale Xernagen ma trochę inną specyfikę niż zwyczajna firma, o czym Troian jeszcze nie wie.
Może zrobimy tak, że po wyjaśnieniu tej kwestii w powieści, jeszcze przedyskutujemy na ile taki stan rzeczy był wiarygodny? Smile

(07-07-2019, 17:38)Gunnar napisał(a): [ -> ]Byłem dobry z chemii, ale musiałem sobie przypomnieć symbole. No to ładnie go zrobiła [Obrazek: biggrin.gif]

Intrygujące zakończenie. Ciekawe jak M-0 udało się nawiązać kontakt.
Rozpoczęła się zimna wojna Big Grin

To wyjaśni się już bardzo niedługo Wink

Dziękuję za wizytę, skorzystałam ze wszystkich sugestii.
Pozdrawiam Smile
(08-07-2019, 09:55)Eiszeit napisał(a): [ -> ]
(07-07-2019, 17:38)Gunnar napisał(a): [ -> ]Biorąc pod uwagę zapadalność wierzytelności to już dawno jest bankructwo. Chyba, że firma posiada ogromne ilości gotówki, którą obraca (czyli olbrzymie dochody mniej więcej równoważą olbrzymie wydatki, w porównaniu do wartości środków trwałych w aktywach). Coś na zasadzie budżetów państw - Polska ma budżet rzędu 300 mld, ale zadłużenie ponad 1000 mld i jest jeszcze w stanie funkcjonować, na okrągło spłacając stare długi nowymi pożyczkami. 
W przypadku firm to już długi jednokrotnie przekraczające wartość przedsiębiorstwa oznaczają koniec działalności.
No to tu mam zagwostkę... przyznaję, że nie znam się na tego typu kwestiach i to co piszesz jest dla mnie bardzo cenne. Z drugiej strony, nie chcę zdradzać fabuły, ale Xernagen ma trochę inną specyfikę niż zwyczajna firma, o czym Troian jeszcze nie wie.
Może zrobimy tak, że po wyjaśnieniu tej kwestii w powieści, jeszcze przedyskutujemy na ile taki stan rzeczy był wiarygodny? Smile
Jasne, być może dalszy rozwój fabularny będzie uzasadniał takie dysproporcje. Zawsze służę ekonomiczną wiedzą Smile
(08-07-2019, 20:22)Gunnar napisał(a): [ -> ]Jasne, być może dalszy rozwój fabularny będzie uzasadniał takie dysproporcje. Zawsze służę ekonomiczną wiedzą Smile

Dziękuję Wink


Spojrzał spode łba na kukłę siedzącą naprzeciwko. Byli sami od siedemnastu godzin. Frederica wyjechała na piątą kondygnację, mając do dyspozycji tylko milczący telefon i tysiąc spekulacji, co działo się w mieszkaniu. Olek wsunął do ust łyżkę z kolejną porcją płatków pszenicznych i proszku jajecznego, nie odrywając wzroku od pustych, błękitnych kul. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że M-0 był rozbawiony. W takich chwilach ogromny siniec na jego policzku przestawał wzbudzać wyrzuty sumienia.
Dopiero po dwudziestu sześciu godzinach Frederice udało się ustalić, że młody Schindler nie zdążył odpowiedzieć na próbę nawiązania kontaktu. To był bardzo nerwowy czas, zwłaszcza dla dziewczyny, która szarpała się gdzieś pomiędzy wściekłością, a współczuciem. Kilkukrotnie powtórzyła, że Mikael ocenił uzyskanie dostępu do wewnętrznej sieci Xernaganu jako niemożliwe. Komputer Troiana był jednym z głównych elementów tej sieci. Wyglądało na to, że każda z osób zaangażowanych w sprawę znała inną, najwygodniejszą dla siebie prawdę.
Pamiętał, że był ogłupiony, uwikłany w sam środek zamieszania, na które zareagował zbyt impulsywnie. Widząc oczy blondyna wywrócone do wnętrza czaszki miał stuprocentową pewność, że go zabił. Sam cios przypominał rozdeptanie ciężkim buciorem kruchej skorupki jajka. Zastanawiał się, jak mógł być tak głupi, żeby nie wyłączyć telefonu przed wejściem do mieszkania. Zapomniał, desperacko czekając na odpowiedź któregokolwiek zakładu, w którym starał się o pracę. Słysząc gorączkowe dyspozycje Fredericy był zdezorientowany i przerażony do tego stopnia, że dopiero po kwadransie zwrócił uwagę na to, że biegała wokół Mikaela w bluzie, nie zakrywającej do końca pośladków. Zdawała się to kompletnie ignorować, więc mężczyzna, mimo zażenowania usiłował zrobić to samo. Dziewczyna warowała przy łóżku M-0 następne dwie godziny, dopóki nie nadszedł czas wyjazdu na piątą kondygnację. W ostatniej chwili chciała przełożyć spotkanie, ale Olek ją powstrzymał. Widział, że było dla niej ważne. Zbyt wiele znaków zapytania doprowadzało ich wszystkich do obłędu. M-0 doszedł do siebie po czterech godzinach i rozpoczął najbardziej podłą, partyzancką wojnę, w jakiej Rudzielec kiedykolwiek brał udział.
Przysunął miskę bliżej siebie i przewrócił kolejną stronę czasopisma. Nie spodziewał się, że ktokolwiek dysponował ich papierową formą, ale Livia najwyraźniej gromadziła egzemplarze redakcyjne, w których ukazały się jej artykuły. Znalazł magazyny w kartonie i od kilku godzin usiłował zająć czymś głowę, zmuszony do wytrzymywania bezbarwnego spojrzenia M-0. Nie rozumiał, dlaczego blondyn ciągle się na niego gapił, ale podejrzewał, że to kolejna złośliwość z szerokiego asortymentu. Tą, która prawie zmusiła Olka do przyładowania mu po raz kolejny, było oddanie moczu w spodnie, w które siłą przebrał go trzy minuty wcześniej. W takich sytuacjach wychodził, żeby pobyć przez moment sam ze sobą i opanować chęć roztrzaskania mu czaszki o futrynę. Ze wszystkich sił starał się uczepić myśli, że gdzieś w tym podłym pojemniku był facet, który wyciągnął go z eksterminowanej dzielnicy. Ten sam, który podjął nadludzki wysiłek, próbując ratować Fredericę. Biorąc pod uwagę, że od kilku dni nie poświęcił jej choćby pojedynczego spojrzenia, sytuacja zdawała się tragiczna. Olek prawie przez skórę czuł rozgoryczenie dziewczyny.
- Chciałeś kawę. – Nie wytrzymał i podniósł głowę znad gazety. Przed M-0 stała miska owsianki, pokrojony pomarańcz i kubek parującej kawy. Blondyn przechylił głowę na bok, zmieniając pozycję pierwszy raz od czterdziestu minut. Nie tknął ani posiłku, ani kubka. – Skoro ją chciałeś, to ją wypij. – W skroni Olka coraz szybciej łomotał puls. Zamknął gazetę i zaplótł ramiona na piersi, uparcie wpatrując się w blondyna. Obserwował jak chude palce chwytają za ucho i unoszą naczynie do ust. Nie odrywając wzroku od mężczyzny, M-0 wielkimi haustami wypił wrzątek, zalewając gorącym płynem brodę i przód koszuli. Wyglądało na to, że niczego nie poczuł, chociaż skóra zaczerwieniła się i ściągnęła w alarmowej reakcji organizmu. Ostawił naczynie na stolik, wysuwając do przodu mokrą żuchwę.  
- Wypiłem – zakomunikował, obserwując jak mężczyzna obejmuje głowę dłońmi. Olek czuł, jak rezygnacja dociska go do ziemi.

Po kolejnych trzech godzinach M-0 zaczynał być znudzony. Zrozumiał, że Rudzielec przestał zwracać na niego uwagę i zamiast wciąż być podatnym na prowokacje, siedział na podłodze w salonie, przewracając w dłoniach dziwne przedmioty. Blondyn nigdy wcześniej nie widział kart do gry i nie rozumiał, dlaczego poświęcał im tyle uwagi. Olek zdawał sobie sprawę, że M-0 wciąż się na niego gapi, ale chciał jak najdłużej przeciągnąć moment interakcji. Zależało mu na efekcie. Znalazł karty w szufladzie biurka, wciśnięte pod stertę zapomnianych bibelotów. Niektóre były naderwane i brudne, ale dało się rozpoznać figury. Poświęcił chwilę na przypomnienie sobie metod tasowania, potem metodycznie układał domki z kart, żeby na koniec przerzucić się na pasjansa. Przetrzymał M-0 kolejne pół godziny, zanim w końcu odwrócił głowę.
- Chcesz zagrać?
- Nie chcę.
- Bo nie potrafisz. – Olek wzruszył ramionami i znowu poświęcił całą uwagę kartom, które rozłożył na dywanie. Usłyszał jak blondyn przysuwa się w jego stronę i zwiesza przez oparcie kanapy. Po chwili wyczuł, że zajrzał mu przez ramię.
- Co to jest?
- Pasjans. Ale chciałem z tobą zagrać w pokera. To całkiem proste. Znasz tę grę?
- Tak. – Odpowiedź padła bez zastanowienia. M-0 spróbował przeszukać samouczek w płacie skroniowym, ale zorientował się, że nie ma dostępu do Sieci. – Nie – skorygował swoją odpowiedź. Olek usiłował się nie uśmiechnąć.
- Siadaj, wytłumaczę ci. – Wskazał mu miejsce od strony okien, naprzeciwko siebie. Blondyn zdawał się zbyt zaciekawiony, żeby stwarzać problemy. Usiadł i od razu zaczął macać jedną kartę po drugiej, obracając kartoniki w palcach. Przybliżał je do twarzy i oddalał, zapamiętując ułożenie oczek. Olek wytłumaczył mu zasady działania figur i ilość punktów każdej z kart. Potem przeszedł do bardziej złożonych informacji, które, jak się okazało, M-0 przyswajał po jednokrotnym powtórzeniu. Kiedy Rudzielec zapytał o układy, wyrecytował je jeden po drugim. Chwilę zajęło im płynne rozegranie partii próbnej, a potem rozpoczęli właściwą rozgrywkę. Grali na saszetki żywieniowe, nie mając pod ręką nic innego. Olek zażartował, że jeśli blondyn przegra, będzie musiał przyjąć każdą z nich. M-0 nie zrozumiał żartu i zajął się obliczaniem prawdopodobieństwa. Zbierał i zapamiętywał wszystkie dane, kompletnie ignorując prawdziwą istotę pokera. Olek wykorzystywał to przy każdej okazji, wprawiając blondyna w konsternację – blefował, przecząc swoim zachowaniem temu, co przeciwnik spodziewał się znaleźć w jego kartach. Czasami był z siebie bardzo zadowolony, chociaż szczytem jego możliwości była jedna para. Innym razem, trzymając w ręku straight’a pocierał wargi i mrużył oczy, cykając z niezadowoleniem.
- Clyton, przebijasz, czy czekasz? – zapytał i wbił wzrok w twarz M-0. Mężczyzna początkowo nie zareagował, zajęty oglądaniem swoich kart i zestawianiem scenariusza wykreowanego w głowie z zachowaniem Olka.
- Czekam – odpowiedział i puknął w parkiet, kopiując gest, który Rudzielec wykonywał w każdej rundzie. Mężczyzna przebił, sprawdził i ku zszokowaniu przeciwnika tryumfował w rozgrywce. – To niemożliwe. – M-0 zaprotestował i usiadł odrobinę luźniej, całkowicie skupiając się na grze.
- Możliwe, musisz po prostu mniej liczyć i więcej obserwować. Dawaj. – Karty na dywan. Co chwilę, nie spuszczając wzroku z twarzy M-0, Olek zadawał mu kolejne pytania. – Clyton? Jaki jest twój ulubiony kolor?
- 00ff00. – Blondyn uraczył go nazewnictwem kodu szesnastkowego. Przez chwilę migotał, przetwarzając sens swojej odpowiedzi. Zielony – poprawił się. Oczy błądziły po kartach, które miał przed sobą. Dobrał kolejną, w tym samym czasie Rudzielec dotknął jego ręki, ale ten dotyk nie wywołał żadnego wrażenia. M-0 zmrużył oczy i nieoczekiwanie podniósł głowę. – Ty mnie podglądasz – stwierdził mniej bezbarwnie niż zwykle. – Podglądasz w szybie moje karty. – Odwrócił się w stronę okna i znieruchomiał, widząc szeroko uśmiechniętą twarz Olka. – To nie jest sprawiedliwe. – W jego głosie dało się usłyszeć urazę i coś na kształt zdenerwowania. Mechaniczne brzęczenie ustąpiło miejsca typowo ludzkiemu poczuciu niesprawiedliwości.
- Przepraszam Clay, to faktycznie było nie w porządku. – Olek pokornie rozłożył ręce i zaproponował, że mogą zmienić miejsca. Umyślnie zagrał na jednej z podstawowych ludzkich wartości, chcąc przebić się przez wyśrubowaną, maszynową fasadę. Uznał, że odniósł mały sukces i pozwolił sobie na krzywy uśmiech, patrząc jak blondyn wybiera dogodne miejsce po drugiej stronie dywanu. – Który symbol najbardziej ci się podoba? – Kolejne pytanie. Przez jedną rundę M-0 nie odpowiadał, a potem, przy tasowaniu, wskazał kierowe serce. Rozłożył trzy karty naprzeciwko siebie i szybko zajrzał do tych, które trzymał w dłoni. Zaczekał, dobrał, przebił. Wyciągnął rękę żeby dotknąć palcami stosu kart w tym samym momencie, kiedy Olek wyciągnął swoją i chwycił wychudzony nadgarstek. Dotknął jego przegubu, palców. Spojrzał mu prosto w oczy. – Clyton. – Nie odwracał wzroku, przyszpilając oczy M-0 w jednym miejscu. Poczuł, jak chude palce poruszają się w dużej dłoni, nareszcie odnajdując i rozpoznając ciepło drugiego człowieka. Błękitne kule zamigotały w wychudzonej czaszce, usta poruszyły się prawie niedostrzegalnie. Olek mocniej chwycił jego dłoń, tak jakby chwytał rękę tonącej osoby. Powtórzył jego imię, to prawdziwe, głośno i wyraźnie, szukając ludzkiej obecności w pustych oczach. Zgasły i chociaż wciąż przesłaniała je matowa błona, blondyn w końcu zamrugał. Spojrzenie odzyskało głębię, dłoń zwiotczała, żeby sekundę później desperacko wbić paznokcie w nadgarstek Olka. Potoczył oczyma po pokoju, jakby wrócił z jakiegoś bardzo odległego miejsca. Zachwiał się, Rudzielec chwycił go za bark z uczuciem niemożliwej ulgi i wrażeniem, że jego własne ciało stało się lżejsze o sześć ton.
- Kurwa, facet. Jesteś. – Clyton nadal półprzytomnie wpatrywał się w jego twarz, w otoczenie i własne dłonie.
- Jestem – odpowiedział, zanim stracił świadomość.
Przespał siedemnaście godzin. To był zdrowy, naturalny sen.
 
*~*~*
(11-07-2019, 10:56)Eiszeit napisał(a): [ -> ]Spojrzał spode łba na kukłę siedzącą naprzeciwko niego.
(...)
Nie rozumiał(przecinek?) dlaczego blondyn ciągle się na niego gapił, ale podejrzewał, że to kolejna złośliwość z szerokiego asortymentu. Tą, która prawie zmusiła Olka do przyładowania mu po raz kolejny, było oddanie moczu w spodnie, w które siłą przebrał go trzy minuty wcześniej. 
Jak z chorym na Alzheimera.

(11-07-2019, 10:56)Eiszeit napisał(a): [ -> ]Nie tknął ani posiłku, ani kubka. – (nadliczbowa spacja) Skoro ją chciałeś, to ją wypij. 
(...)
Mężczyzna przebił, sprawdził i ku zszokowaniu przeciwnika tryumfował w rozgrywce. (nadliczbowa spacja) – To niemożliwe. – M-0 zaprotestował i usiadł odrobinę luźniej, całkowicie skupiając się na grze. 

- Możliwe, musisz po prostu mniej liczyć i więcej obserwować. Dawaj. – Karty na dywan. Co chwilę, nie spuszczając wzroku z twarzy M-0, Olek zadawał mu kolejne pytania. (nadliczbowa spacja) – Clyton? Jaki jest twój ulubiony kolor? 
- 00ff00. – Blondyn uraczył go nazewnictwem kodu szesnastkowego. Przez chwilę migotał, przetwarzając sens swojej odpowiedzi. (nadliczbowa spacja) – (nadliczbowa spacja) Zielony – poprawił się. Oczy błądziły po kartach, które miał przed sobą. Dobrał kolejną, w tym samym czasie Rudzielec dotknął jego ręki, ale ten dotyk nie wywołał żadnego wrażenia. M-0 zmrużył oczy i nieoczekiwanie podniósł głowę. – Ty mnie podglądasz – stwierdził mniej bezbarwnie niż zwykle. – Podglądasz w szybie moje karty. – Odwrócił się w stronę okna i znieruchomiał, widząc szeroko uśmiechniętą twarz Olka. – To nie jest sprawiedliwe. – W jego głosie dało się usłyszeć urazę i coś na kształt zdenerwowania. Mechaniczne brzęczenie ustąpiło miejsca typowo ludzkiemu poczuciu niesprawiedliwości. 
Dobre Big Grin


Dobry pomysł z kartami, coś swojskiego w świecie przyszłości, no i niezły pomysł na rozbudzenie ludzkich emocji.
Bardzo podoba mi się ten fragment. Szczerze to czekałem na poprawę sytuacji M-0 Wink
(11-07-2019, 20:27)Gunnar napisał(a): [ -> ]Bardzo podoba mi się ten fragment. Szczerze to czekałem na poprawę sytuacji M-0 Wink
Dziękuję Wink Sytuacja jest rozwojowa, ale na ten moment najgorsze już za nimi.

Dzięki za wszystkie korekty, skorzystałam z każdej.

Pozdrawiam Smile
Roxana pochyliła głowę jeszcze niżej i mocniej zacisnęła dłonie na krawędziach zlewu. Wciąż lekko trzęsły jej się nogi, usłyszała trzask łamanych paznokci. Reakcja organizmu na ostatnią truciznę egzogenną przerosła jej oczekiwania. Badanie krwi wykazało szereg nieprawidłowości, a degeneracja skóry postępowała szybciej niż zwykle. Spojrzała na swoje odbicie i po raz kolejny zastanowiła się nad tym, czy gdyby jakikolwiek mężczyzna mógł zobaczyć jej aktualne oblicze, nadal byłaby jedną z najbardziej pożądanych kobiet w Enklawie. Trucizny obnażały prawdę. Białą cerę znaczyła siateczka popękanych naczyń krwionośnych, przebijających przez skórę jak różowe blizny. Przez zasinienia pod oczyma i odrapane usta wyglądała piętnaście lat starzej, a matowe oczy przywodziły na myśl rozwodnione, mętne studnie. Odchyliła dolną wargę opuszkami palców, odsłaniając zapalone dziąsła. Miała jeszcze dwanaście godzin. Jeżeli do tej pory nie przywróci ciała do normy, Troian Schidler nie pozna swojej narzeczonej. Kobieta domyślała się, że obniżona tolerancja na trucizny wynikała nie tylko ze zwiększonej siły substancji; podejrzewała, że szwankował układ immunologiczny. Jej ustrój w ostatnim czasie został wystawiony na działanie potężnych zawirowań. Nigdy nie prowadziła regularnego trybu życia, ale dbała o przyjmowanie środków osłonowych i wzmożoną pielęgnację w okresie poprzedzającym iniekcje. W obecnej sytuacji znacząco zaniedbała oba procesy. Bała się przetransportować standardowy zestaw substancji do lodówki Troiana. Dopóki nie zadawał pytań, mogła czepiać się myśli, że był kompletnie nieświadomy. Inną sprawą były wielogodzinne próby doprowadzenia powłok skórnych do normalnego stanu, których nie miała możliwości wykonywać w ostatnim czasie.
Wyprostowała się, przemyła twarz zimną wodą i zmieniła fartuch na dłuższy. Musiała poświęcić jeszcze co najmniej dwie godziny Frederice, zasypującej ją gradem trudnych pytań. Roxana starała się zbywać każde z nich, tłumacząc, że potrzebują więcej czasu i muszą działać ze wzmożoną ostrożnością. Zdawała sobie sprawę, że takie odpowiedzi nie przynosiły rezultatu. Dziewczyna przestawała być spolegliwa i chociaż z jednej strony było to całkiem naturalne, w obecnej sytuacji komplikowało sprawę. Roxana miała płochą nadzieję, że organizm dziewczyny szybciej zareaguje na proces odblokowania pamięci standardowym atakiem migreny. Niestety wyglądało na to, że z każdą próbą tolerancja ustroju rosła, odsuwając w czasie negatywne skutki.
Kobieta wyszła z łazienki i zajrzała do gabinetu. Rozkodowała ostatnią szufladę i wyjęła cienką, laminowaną teczkę. Suze wijąca się na blacie biurka zwiesiła najszerszy splot w jej stronę i wsunęła łeb pod wysuszone włosy. Roxana przesunęła palce po rozgrzanych łuskach i po raz kolejny zastanowiła się nad tym, w jaki sposób wąż zareagował na Troiana. Zeszłej nocy, zanim podała mężczyźnie pierwszą próbę, tuż po pobraniu krwi do analizy, kobra ułożyła się przy jego stopach. Potem, ku zaskoczeniu ich obojga, wspięła się wyżej, żeby ostatecznie opleść jego klatkę piersiową, układając płaski łeb na boku ciepłej szyi. Roxana nigdy nie widziała, żeby zwierzę reagowało w taki sposób. Mężczyzna stwierdził, że są do siebie podobne, z tym, że Suze reprezentuje bardziej przyjazny zestaw cech. Roxana nie skomentowała, ale nie mogła przestać analizować tego zjawiska.
Odsunęła od siebie białe cielsko i mocniej naciągnęła mankiety fartucha. Miała pogryzione nadgarstki. Sine okręgi bezsprzecznie wskazywały na ludzkie zęby. Zdawała sobie sprawę, że musi zapanować nad reakcjami, zanim całkowicie straci kontrolę nad nawykową, instynktowną częścią swojego mózgu. Gryzła się, kiedy ból był zbyt duży. Odpowiednia toksyna przynosiła chwilową ulgę.
Kiedy weszła do pomieszczenia, Frederica siedziała w tym samym miejscu, co poprzednio. Uniosła głowę i zmrużyła oczy, widząc jak kobieta kładzie przed nią teczkę. Roxana usiadła po drugiej stronie biurka, otworzyła zakładkę i trzymając dokumenty drukiem do dziewczyny, zaczęła wyjmować pojedyncze kartki.
- Zrobiłam wstępne zestawienia. Na ten moment mam tylko wyniki badań jego krwi, za mniej więcej dwa tygodnie będę mogła załączyć mapę obszarów odblokowanych po pierwszej próbie. Jest świadom, że muszę zbierać dokumentację.
- Bo myśli, że nic z niej nie wyczytasz. Mówiłam ci, że on nie jest zablokowany. – Dziewczyna uważnie przyglądała się zapiskom. Dużej części nie rozumiała. Wskazała palcem na tabelę porównawczą i podniosła wzrok na Roxanę. Znowu miała wrażenie, że patrzy na kogoś innego. – Co to za informacje?
- Badania behawioralne. Porównywałam zestaw wybranych nawyków i typów zachowania Troiana, z tym, co udało mi się zaobserwować u ciebie….Frederica, nie patrz na mnie w ten sposób.
- Przepraszam.
- Widzę kilka znaczących różnic, ale nie wiem, czy wynikają z czynnika środowiskowego, kalibracji behawioralnej, farmakologicznej, czy są naturalnymi cechami charakteru. – Kobieta zmarszczyła brwi i powiodła palcem w dół tekstu. – Tutaj. Zachowania społeczne i znajomość nieformalnych zasad współżycia w społeczeństwie są u niego rozwinięte na takim samym poziomie, jak u zwykłego człowieka. Z kolei mapy emocjonalne i obszary, szczególnie podatne na działanie oksytocyny są wyciszone, prawie w tak samo dużym stopniu jak u ciebie. Cechy fizyczne cechujące mężczyznę w jego wieku; nie zauważyłam zaburzeń rozwojowych. Popęd seksualny utrzymuje się na normalnym poziomie, to też różnica między wami. – Roxana zmieniła kartki. Frederica lekko wydęła usta, ale powstrzymała się przed pytaniem, w jakich okolicznościach kobieta zasięgnęła ostatnich obserwacji. – Faktycznie wykazywał zdolność odczytu mojego profilu emocjonalnego. Od kiedy nie ma możliwości korzystania z tej funkcji, popełnia błędy poznawcze i jest zmuszony zadawać więcej pytań. – Dla Roxany to była dobra informacja. Silne aktywowanie gadziej części mózgu w szerokiej perspektywie źle wpływało na jej organizm, ale w obecnych okolicznościach cena nie grała roli. Nie mogła dawać mu przewagi.
- Nie jestem w stanie nic odebrać – przyznała Frederica, kiwając głową. W pierwszym odruchu poczuła nową, dziwną emocję, napotykając w głowie kobiety twardą ścianę. Z jednej strony nie powinna mieć obiekcji, a z drugiej czuła, że odebrano jej istotne narzędzie.
- To chyba nie jest problem?
- Nie jest. – Dziewczyna wróciła wzrokiem do notatek. – Co wiesz na temat jego umiejętności? – To był obszar, który najbardziej ją interesował. Chciała mieć porównanie, w jak dużym stopniu różniła się od brata i jaka była tego przyczyna. Miała pewność, że różnice były znaczące. Ku jej rozczarowaniu Roxana pokręciła głową.
- Niewiele. Mam wrażenie, że spektrum umiejętności będzie odblokowywane podobnie jak u ciebie, etapami. Nie zauważyłam niczego, co mogłoby wskazywać na poziom jego zaawansowania.
- Mówiłam ci, że on się kontroluje. – Frederica zmarszczyła brwi. Widziała, że Roxana otwiera usta, ale natychmiast odebrała jej szansę na odpowiedź. – Ja go pamiętam. Pamiętam, że testowali na mnie jego możliwości. – Opuściła wzrok. Czuła, że zaciska palce u stóp, a ręka mimochodem wędruje w kierunku przedramienia. Zacisnęła pięści. Kobieta milczała, z jednej strony dając jej przestrzeń, a z drugiej walcząc z zaintrygowaniem nakazującym popędzenie dziewczyny. – Nie wiem, co oceniali. Jakie parametry usiłowali zbadać. Pamiętam, że sprawiał mi ogromny ból, chociaż stał cztery metry dalej. To było… – Zmarszczyła brwi. – Niewyobrażalne – dokończyła. – Nie mogłam na to odpowiedzieć. Próbowałam, ale to było niemożliwe. Chciałam zrobić coś, co jest naturalne, ale okazywało się, że nie mogę. To tak jakby ktoś odciął ci kciuk, a ty przypominasz sobie o tym zawsze, kiedy chcesz coś chwycić. – Opuściła głowę jeszcze mocniej. – Byłam jego obiektem testowym. Zajrzyj mu za ucho, a zobaczysz _0047. Jestem tego pewna. – Zacisnęła zęby i usłyszała zgrzyt. Kobieta powoli wychyliła się do przodu i odwróciła kartki w swoją stronę. Jej twarz odrobinę zesztywniała; nie spodziewała się informacji tego typu.
- Pamiętaj, że specyfika przywracania pamięci neuronalnej czasami zaciera, albo miesza impulsy. Wspomnienia mogą wydawać się odrobinę zniekształcone…
- Wiem, że to był on. – Frederica ucięła jej spekulację, czując, jak narasta w niej gniew. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że kobieta powoli zmienia sojusznika. A może po prostu bardzo się tego bała? Nie potrafiła ocenić, co wtedy się z nią stanie.
- W porządku. – Roxana wróciła wzrokiem do notatek i pokazała jej kolejną kartkę. – Istnieje prawdopodobieństwo, moim zdaniem stu procentowe, że Troian tego nie pamięta. Próbowałam naprowadzać go na tematykę projektu i Obiektów. Jedyne, o co zapytał, to skąd wiem o sprawie. Wyłgałam się półroczną analizą raportów i niedopatrzeniem Dougherty’ego. Z oczywistych przyczyn nie skonfrontuje Naczelnika z tą informacją. Frederica, on nie ma pojęcia, kto brał w tym udział i jakie pełnił funkcje.
- Równie dobrze może mówić ci to, co chcesz usłyszeć.  – Frederica gwałtownie podniosła głowę. Poczuła, że coś się w niej urwało, puściło i nie umie już tego zatrzymać. – Nic o nim nie wiesz.
- Ty, zdaje się, wiesz jeszcze mniej. – Roxana przestawała brzmieć spokojnie. Złożyła kartki raportu, chociaż nie pokazała jej najważniejszej rzeczy.
- Ale ja próbuję myśleć logicznie. Nie dalej jak trzy miesiące temu mówiłaś, że otrujesz go w momencie, kiedy coś wymknie się nam spod kontroli. – Wbiła w nią wzrok i poczuła ucisk, kiedy kobieta uciekła oczyma. – Jak jest teraz? – W napięciu oczekiwała na odpowiedź. Po dwóch minutach milczenia wstała i zaczęła krążyć po pomieszczeniu. Laboratorium wydało jej się ciaśniejsze niż zwykle. Objęła się ramionami – Wydaje ci się, że masz przewagę, ale to nie jest prawda. – Cały czas wracały do niej ich wspólne zdjęcia. Spojrzenia, których nikt nie potrafiłby tak dobrze zagrać. Usłyszała, że albinoska wstała i okrążyła biurko.
- Ten cały syf, w którym się znalazłam i przez który już przeszłam, jest dla ciebie. Szukamy tych samych odpowiedzi.
- O nic cię nie prosiłam. – Frederica gwałtownie się zatrzymała i szarpnęła głowę w bok, jakby ktoś ją uderzył. – Nie ja kazałam ci iść do tego hotelu – dodała i w tej samej chwili pożałowała tego zdania. Po zapoznaniu się ze szczegółowym raportem i po zobaczeniu, co Gross zrobił z dziewczyną w klubie, nałożyła na siebie irracjonalne poczucie winy. Nienawidziła tego uczucia i wiedziała, że na nie nie zasługuje, a jednak nie potrafiła się od niego odciąć. Czuła silną potrzebę zrzucenia go na kogoś innego. Przez chwilę milczała, a potem, wiedząc, że nie ma drogi powrotnej, odezwała się znowu. – Ty szukasz odpowiedzi na temat swojej roli. Tego gdzie i w jakim procencie jesteś w tym cholernym projekcie, a ja jestem podmiotem badawczym. Każesz mi czekać, bo zdecydowane kroki nie są ci na rękę. Co będzie, jak już znajdziesz, co cię interesuje? Do czego będę ci potrzebna ja i moja pamięć? – zapytała. Wiedziała, że jej słowa były mocne. Zdawała sobie sprawę, że ktoś poszczuł jej własne myśli w stronę podstaw, których się do tej pory trzymała, a teraz zaczynała widzieć w nich dziury. Nadal nie potrafiła wyrzucić z głowy natręctw, które niszczyły ją od kilku dni. Zastanawiała się, czy gdyby Roxana od początku wiedziała o charakterze projektu i czynnie w nim uczestniczyła, to ich kontakt nie ograniczyłby się do podawania farmaceutyków w celi Xernagenu. Jeżeli chodziło tylko o własną dumę, czym tak naprawdę była Frederica, jeżeli nie narzędziem na drodze udowodnienia własnej racji?
- Co się z tobą stało? – Kobieta mówiła bardzo cicho. Powoli pokręciła głową, nie zbliżając się do dziewczyny chociażby o pół kroku. Widziała coś w jej roziskrzonych oczach. Coś, co obudziło się całkiem niedawno, ale było wystarczająco potężne, żeby zachwiać wszystkim, co budowały. Zastanawiała się, jaki wyraz przybrałaby twarz Fredericy, gdyby mogła odczytać jej emocje. Co by jej powiedziała. Gdzieś głęboko, w obszarze spychanym przez ego chcące myśleć o sobie w dobry sposób, Roxana wiedziała, że w tych zarzutach było sporo prawdy. Zacisnęła wargi.
- Może po prostu przestaję być ślepa. Wszyscy są zaangażowani, ale od pół roku to ja nie mogę spać, a reszta jest bliska osiągnięcia swoich celów. Nie wiem o sobie więcej niż to, co masz w tej tabeli. To według ciebie jest tożsamość? Schindler niedługo da ci wszystko, o co go poprosisz. A co się wtedy stanie ze mną? Co, jeżeli przypomni sobie o mnie i zapyta? Jeśli zapyta o mnie w momencie, kiedy jesteś gotowa iść za nim? – Wydawało jej się, że zna odpowiedź. Roxana nadal się nie odzywała, patrząc na Fredericę w taki sposób, jakby była obcą osobą. – Odpowiedz mi. – Dziewczyna była zaskoczona własną stanowczością. I ogromnym ładunkiem emocji, jaki wzbierał w jej piersiach i przyprawiał o mrowienie rąk. Kobieta nie spuściła wzroku.
- Uczucia są prawdziwe. Ale to nie znaczy, że zmieniły się priorytety – zaczęła, po raz pierwszy przyznając się do prawdy sama przed sobą. – Pomogę i tobie i jemu, na ile będę w stanie. Nie zapominaj, że jesteś w tym miejscu dzięki mnie. – Czuła, że powinna darować sobie ostatnie zdanie ze względu na stan dziewczyny, ale nie była wystarczająco silna, żeby go nie powiedzieć. Frederica powoli pokiwała głową.
- Dziękuję za wszystko, co spieprzyły we mnie twoje próbki. Niedługo może się okazać, że jestem twoim największym osiągnięciem – syknęła i początkowo wycofała się do drzwi, ale stanęła w miejscu. Odwróciła głowę w stronę kobiety. – Wiem, że jesteś w stanie bardzo dużo poświęcić, kiedy chodzi o twoje interesy – zauważyła. Ilość działań jakie Roxana podjęła, żeby pociągnąć sprawę do tego miejsca, była zatrważająca. Podporządkowała temu całe swoje życie, lawirując pomiędzy siecią coraz bardziej wysmakowanych łgarstw. Frederica poczuła, że sama się w nich gubi. – Ile jeszcze możesz poświęcić? – zapytała. Oczy albinoski pozostały matowe, jej wargi drgnęły, rozlało się naczynko w prawym kąciku ust. Jeżeli istniał sposób, żeby ta rozmowa nigdy nie miała miejsca, Roxana dałaby wiele, by go poznać. Odrobinę uniosła głowę, czując, jak pęka wysuszona skóra na krtani.
- A ty, Frederica? Jak wiele jesteś w stanie s a m a zrobić? – Odbiła pytanie, celowo akcentując przedostatnie słowo. Chciała jej przypomnieć, do jakiego stopnia była zależna od niej i od innych, jak niewiele znaczyła sama. Może miało to coś udowodnić, a może tylko stanowić ostrzeżenie. Odpowiedź sprawiła, że Roxana przestała dobrze sypiać.
- Wszystko. Uczyłam się od ciebie.
Żadna z nich nie miała wątpliwości, że to był tylko prolog.
 
*~*~*
(14-07-2019, 14:29)Eiszeit napisał(a): [ -> ]Roxana miała płochą nadzieję, że organizm dziewczyny szybciej zareaguje na proces odblokowania pamięci standardowym atakiem migreny. 
dobra koleżanka Big Grin

(14-07-2019, 14:29)Eiszeit napisał(a): [ -> ] Mężczyzna stwierdził, że są do siebie podobne, z tym, że Suze reprezentuje bardziej przyjazny zestaw cech.
 Big Grin

W zasadzie zdając sobie sprawę z zawirowań, Roxana mogła zawiesić próby z truciznami na własnym ciele, bo i tak miała dużo do roboty z Federicą i Troianem.

(14-07-2019, 14:29)Eiszeit napisał(a): [ -> ] Cechy fizyczne cechujące mężczyznę w jego wieku, nie zauważyłam zaburzeń rozwojowych. 
Jeśli pierwsza część zdania to cytat z tekstu raportu, to można wziąć w cudzysłów.
Jeśli to stwierdzenie Roxany, to można by rozważyć użycie ; zamiast przecinka.

(14-07-2019, 14:29)Eiszeit napisał(a): [ -> ]Popęd seksualny utrzymuje się na normalnym poziomie, to też różnica między wami. – Roxana zmieniła kartki. Frederica lekko wydęła usta, ale powstrzymała się przed pytaniem, w jakich okolicznościach kobieta zasięgnęła ostatnich obserwacji. (nadmierna spacja) – Faktycznie wykazywał zdolność odczytu mojego profilu emocjonalnego.
 Big Grin

(14-07-2019, 14:29)Eiszeit napisał(a): [ -> ]Widziała, że Roxana otwiera usta, ale natychmiast odebrała jej szansę na odpowiedź.
Podoba mi się to zdanie.

(14-07-2019, 14:29)Eiszeit napisał(a): [ -> ]Kobieta milczała, z jednej strony dając jej przestrzeń, a z drugiej walcząc z zaintrygowaniem nakazującym popędzenie dziewczyny. (nadmierna spacja) – Nie wiem, co oceniali.
(...)
 Ilość działań jakie Roxana podjęła, żeby pociągnąć sprawę do tego miejsca, była zatrważająca. Podporządkowała sprawie całe swoje życie, lawirując pomiędzy siecią coraz bardziej wysmakowanych łgarstw. (bliskie powtórzenie)


(14-07-2019, 14:29)Eiszeit napisał(a): [ -> ]– Nie ja kazałam ci iść do tego hotelu – dodała i w tej samej chwili pożałowała tego zdania. 
(...)
 Zastanawiała się, czy gdyby Roxana od początku wiedziała o charakterze projektu i czynnie w nim uczestniczyła, to ich kontakt nie ograniczyłby się do podawania farmaceutyków w celi Xernagenu.

(...)
Pomogę i tobie i jemu, na ile będę w stanie. Nie zapominaj, że jesteś w tym miejscu dzięki mnie. – Czuła, że powinna darować sobie ostatnie zdanie ze względu na stan dziewczyny, ale nie była wystarczająco silna, żeby go nie powiedzieć.
(...)
Frederica poczuła, że sama się w nich gubi. – Ile jeszcze możesz poświęcić? – zapytała. Oczy albinoski pozostały matowe, jej wargi drgnęły, rozlało się naczynko w prawym kąciku ust. Jeżeli istniał sposób, żeby ta rozmowa nigdy nie miała miejsca, Roxana dałaby wiele, by go poznać. Odrobinę uniosła głowę, czując, jak pęka wysuszona skóra na krtani. 
- A ty, Frederica? Jak wiele jesteś w stanie s a m a zrobić? – Odbiła pytanie, celowo akcentując przedostatnie słowo. Chciała jej przypomnieć, do jakiego stopnia była zależna od niej i od innych, jak niewiele znaczyła sama. Może miało to coś udowodnić, a może tylko stanowić ostrzeżenie. Odpowiedź sprawiła, że Roxana przestała dobrze sypiać. 
- Wszystko. Uczyłam się od ciebie. 
Żadna z nich nie miała wątpliwości, że to był tylko prolog. 
Mistrzowska rozmowa naładowana emocjami. Tak powinny wyglądać dialogi. W tej materii mogę się jeszcze wiele od Ciebie nauczyć.

Dziękuję za ten fragment. przeczytanie go było czystą przyjemnością.

Pozdrawiam i czekam na więcej.
(16-07-2019, 10:27)Gunnar napisał(a): [ -> ]W zasadzie zdając sobie sprawę z zawirowań, Roxana mogła zawiesić próby z truciznami na własnym ciele, bo i tak miała dużo do roboty z Federicą i Troianem.
Wydaje mi się, że nie jest do tego zdolna. Ta ambicja ją zżera, a na powiedzenie sobie "stop" Roxana nigdy sobie nie pozwalała. Taki typ.

(16-07-2019, 10:27)Gunnar napisał(a): [ -> ]Mistrzowska rozmowa naładowana emocjami. Tak powinny wyglądać dialogi. W tej materii mogę się jeszcze wiele od Ciebie nauczyć.
Bardzo dziękuję za takie uznanie Smile Ta kłótnia dziewczyn będzie miała znaczący wpływ na dalszy rozwój fabuły. Cieszę się, że dobrze wybrzmiała.

Skorzystałam ze wszystkich uwag.

Dziękuję za wizytę i pozdrawiam Wink
- Para dwójek.
- Full.
- Idź w cholerę, Clyton. – Rudzielec zebrał karty i łypnął na blondyna spode łba. Mężczyzna wydawał się nie zauważać tych spojrzeń, albo po prostu zręcznie je ignorował. Nawet jeżeli był rozbawiony, nie okazywał tego najdrobniejszym skrzywieniem warg. Obserwował, jak przeciwnik tasuje z właściwą sobie wprawą. Starał się zapamiętać jego ruchy, żeby w późniejszym czasie praktykować stuprocentowe odwzorowanie. Sięgnął po szklankę soku, stojącą na stoliku. Nieco dalej leżał telefon Olka, milczący, ale uruchomiony. Mężczyzna czekał na jakiekolwiek połączenie od potencjalnego pracodawcy. Nieoczekiwanie przestał tasować karty. Właściwie dlaczego do mnie zadzwoniłeś? Podczas eksterminacji – zapytał. Clyton potrzebował chwili na zastanowienie, zanim na niego spojrzał. Jego oczy wciąż przypominały błękitne kule, bez tęczówek, bez źrenic, ale miały zupełnie inny wyraz; ludzką głębię.  
- Podejrzewam, że zadziałał ten sam mechanizm, co w przypadku zniknięcia Fredericy. Tamten się chwilowo odsunął. Albo poddał zepchnięciu, nie jestem pewien. – Na moment przerwał wypowiedź i poruszył wargami, jakby się nad czymś zastanawiał. Od czasu przywiezienia jej z dołu, organizowałem informacje w twoim folderze personalnym. Dlatego wiedziałem gdzie jesteś i co się dzieje – wyjaśnił i pochylił głowę, widząc jak Olek marszczy brwi. Poczucie winy.
- Po co? Ile wiesz na mój temat? – Głos mężczyzny nie brzmiał przyjaźnie. Blondyn przez chwilę próbował wybrać komunikat o odpowiedniej treści. Zorientował się, że takiego nie ma.
- To, co udało mi się znaleźć. Najprawdopodobniej wszystko – przyznał, odwracając wzrok. Wstyd. Usłyszał jak Olek głośno wypuszcza powietrze przez nos.
- To mi się nie podoba. Wolałbym, żebyś usunął te foldery. Chujowo się czuję z myślą, że ktoś ma takie rzeczy. – Mężczyzna nie był pewien, w którą strunę uderzyło wyznanie Clytona, ale miał wrażenie, że to coś ściśle związanego z poczuciem prywatności i autonomii. Przez chwilę patrzył na rozmówcę, który coraz bardziej kurczył się w sobie, a potem machnął ręką. – Dobra. Wróćmy do tematu, jaki mechanizm? – zapytał i sięgnął do miski z przekąskami, którą podstępem postawił obok, zanim zaczęli grać. Sam opróżnił najprawdopodobniej trzy czwarte naczynia, ale to nie zmieniało faktu, że Clyton też sięgał po jedzenie, zupełnie instynktownie. Od czasu przebudzenia przyjął kilka saszetek, a po wzięciu prysznica poprosił o dodatkową kroplówkę. Zaczynał dostrzegać, jakie znaczenie będzie miała stabilizacja organizmu.  
- Linkowanie emocjonalne, powiązane z neuronami w pamięci długotrwałej. Podczas zaginięcia Fredericy okazałeś się pomocny. Potem, gdy wspólnie ją znaleźliśmy, zadbałeś o to, żeby bezpiecznie wróciła ze mną do hotelu. To była replikacja czynów – wyjaśnił, tłumacząc bardzo pokrętnie coś, co Olek znał i rozumiał bardzo dobrze. Wdzięczność. Powoli skinął głową i odłożył karty.
- Ona bardzo się o ciebie martwi. Widziałem, w jakim była stanie, kiedy cię transportowaliśmy – zauważył i przez chwilę z zafascynowaniem obserwował, jak oczy blondyna migoczą i gwałtownie przestają, a on sam zaciska powieki. Powiedział, że o tym wie. Powiedział, że chciałby ją zobaczyć. Tęsknota.
- Przechodzi przez coś, czego nie potrafię zrozumieć. Wydaje mi się, że to przegapiłem, a może po prostu nie mogłem reagować. Chciałbym jej pomóc, jeżeli jestem w stanie. Znajdę, co będzie trzeba. – Współczucie. Podniósł głowę i spojrzał w stronę okien. Niedługo będą mogli zapalić światło. Jeżeli Frederica zdąży wrócić, może nawet uda mu się przedstawić jej hipotezę możliwego wejścia do systemów Xernagenu na laptopie, który zabrała. M-0 przestał się wymykać. Przez chwilę to on stracił kontrolę, a Clyton nie miał zamiaru zbyt szybko mu jej oddać. Odezwał się po krótkiej chwili milczenia. – Podejrzewam, że Livia musiała wyprowadzić się z dnia na dzień. Nie wiem, czy coś znalazła. Tutaj nie jest łatwo z mieszkaniem. Można było zrobić to w inny sposób. – Empatia.
- Nie było wyjścia. Musieliśmy cię stamtąd zabrać, prawie…po prostu to było konieczne. – Olek wolał nie wracać myślami do stanu, w jakim znalazł blondyna. – Nie chciałbyś zabrać jakichś rzeczy? Został tam cały sprz… urwał, widząc jak Clyton kręci głową.
- Nie. Nie chcę tam wracać. Mogę się zaopatrzyć na nowo, wolałbym tam nie schodzić. Dla mnie to jak więzienie – przyznał i zamilkł na bardzo długą chwilę. Lęk.
Olek starał się znaleźć w głowie jakiś lekki temat do rozmowy, ale wszystkie myśli wydawały się płoche i naiwne. Drgnęli, słysząc komunikat o odczycie karty i krótki dźwięk wpisywanego kodu. Podnieśli się oboje, ale Rudzielec został w miejscu. Obserwował jak blondyn powoli zbliża się do Fredericy. Chociaż dziewczyna wyglądała na wyczerpaną, a jej ramię boleśnie napięło się od dźwigania torby z rzeczami, momentalnie cisnęła ją na ziemię i podeszła w stronę Mikaela. Jeszcze nie potrafiła nazywać go inaczej.
Przez chwilę stali naprzeciwko siebie, on z pochyloną głową, ona z zadartą, nie mówiąc ani słowa. Dziewczyna pierwsza wspięła się na palce i niezgrabnie objęła wątłe ciało. Clyton niezdarnie uniósł ramiona i odwzajemnił jej uścisk, próbując zapanować nad tym, co szalało pod jego skórą, w mięśniach i wewnątrz głowy.
Miłość?
 
Siedzieli przy stole, jedno obok drugiego. Ich twarze były niebieskie w świetle padającym z monitora. Mężczyzna przeskakiwał po dokumentach z tą samą nienaturalną prędkością, jaką zapamiętała. Co jakiś czas zerkała na niego, jakby chcąc się upewnić, że naprawdę tu był. Olek siedział niedaleko nich, na kanapie i wertował kolejne ogłoszenia.
- Dostanie się do sieci Xernagenu nie było możliwe bez całkowitego odblokowania mózgu. Do przełamania takich barier potrzebuję wszystkich obszarów. Nie miałem pojęcia, że dysponuję niektórymi z nich. On dysponuje. – Clyton zwiesił palce nad klawiaturą. – Myślę, że wypieramy się nawzajem. Po całkowitym zepchnięciu i wyciszeniu komunikatów z tożsamego poziomu, był w stanie dotrzeć do rzeczy, które przekraczają możliwości poznawcze i obliczeniowe ludzkiego mózgu. Podejrzewam, że potrafiłby więcej. Ograniczamy się wzajemnie, a z drugiej strony wygląda to tak, jakby…. – urwał i zmarszczył brwi. Zorientował się, że ma większy zasób słownictwa, ale to nie pomagało mu w formułowaniu wypowiedzi. Gubił się we własnych emocjach i stanach, które na długo pozostawały uśpione. Spojrzał na Fredericę, szukając asekuracji.
- Musimy zrozumieć to od podstaw. Ten folder. W nim są twojej notatki, które pogrupowałam. Sortowe dokumenty. – Dziewczyna wskazała palcem miejsce na pasku, które podświadomie omijał. – Mi…Clyton? To tego szukałeś? Z tego powodu się tak…zatraciłeś? Te informacje zostały zablokowane – zauważyła, nie rozumiejąc jeszcze sytuacji. Mężczyzna pokręcił głową.
- Szukałem tych dokumentów jeszcze w momencie, gdy byliśmy na dole. Później zajmowałem się zleceniami Roxany, ale to były krótkie sprawy. Równocześnie on zaczął szukać informacji, o których wiem niewiele. Myślę, że w trakcie poszukiwań włamał się do sieci Xernagenu. Myśli, że je tam znajdzie. A ja wiem, że ma rację. Jakby na to nie spojrzeć, mamy wspólny mózg – zauważył, nie bez odrobiny goryczy w głosie. Otworzył folder, o którym mówiła i wskazał na pierwsze zdjęcie. – Ten chłopak to ja. Clyton Damon zniknął z Sortu Trzeciego w 2281 roku, był z czwartego naboru. – Przez chwilę pędził palcami po klawiaturze, szukając czegoś, co pogrupowała inaczej, niż zapamiętał. – Sięgnąłem dalej. Miałem przeciętnych dawców i urodziłem się z niedotlenieniem mózgowym na granicy normy dopuszczającej. Znalazłem swoje nazwisko w protokole utylizacyjnym, ale nie uruchomiono procedury. Sprawa miała miejsce, kiedy w Sorcie panował czas ulepszeń cybernetycznych, dofinansowywanych przez Rząd. Zdecydowali się przeprowadzić badania i sprawdzić, czy są w stanie technicznie odwrócić naturalne uszkodzenia. Byli. Rozwijałem się szybciej niż reszta rówieśników, a po ukończeniu siódmego roku życia wdrożyli mnie do Sortu Trzeciego, sześć lat wcześniej niż resztę grupy. Nie byłem genialny, ale inny od innych. – Wyświetlił na monitorze coś, co przypominało Frederice model sztucznego mózgu. – Fragmenty obu półkul wyglądają podobnie, ale lewa ma wymieniony większy obszar. Prawie osiemdziesiąt procent stanowi maszyna. Prawa zachowała więcej sprawnych funkcji. – Zamknął grafikę i otworzył kolejny dokument. Frederica miała wrażenie, że powoli zaczyna składać tę układankę w całość i poczuła ucisk w żołądku. Spojrzała na Clytona i mimowolnie wzięła go za rękę. Nie zareagował, zajęty szukaniem konkretnego wpisu. Przewertował dziesiątki czarno-białych zdjęć. Z każdego patrzył na nich chłopiec, którym mężczyzna kiedyś był i przestał, z woli siły znacznie potężniejszej od woli człowieka. – Tutaj. – Odsunął się od monitora. Dziewczyna przeanalizowała wykres, który jej pokazał i zrozumiała. Wirus?
- To było tego dnia, w którym zniknąłeś – oceniła. – Wszystkie sortowe komputery uległy automatycznej kalibracji i zmianie ustawień. – Przeczytała, co widzi. Clyton skinął głową.
- Coś mocno przeciążyło Sieć. Połamało zapory, dostało się do baz, ale je ominęło. A potem znikło. – Mężczyzna urwał. Olek przysłuchujący się całej rozmowie poczuł, jak jeżą mu się włoski na karku. To o czym rozmawiali może nie było dla niego całkiem zrozumiałe, ale wydawało mu się, że nadążał za głównym problemem.
- Sukinsyn cię przejął. – Zaskoczył go jego własny głos. Kiedy na niego spojrzeli poczuł się trochę głupio, odchrząknął i potarł kark. – Chodzi mi o to, że wygląda na to, że coś cię…zhakowało? – zapytał. Nie umiał znaleźć lepszego określenia. Clyton odwrócił wzrok.
- Okradł mnie z głowy. Przez czternaście lat użytkował moje ciało, doprowadzając je do takiego stanu, w jakim mnie znalazłaś. – Spojrzał na Fredericę. Doskonale pamiętała, jak zachowywał się na początku i jak bardzo się zmienił. Wydawało jej się niezwykłym, że ludzka strona umysłu Clytona przebudziła się przy pierwszym impulsie, który wołało ich współegzystowanie. Przez chwilę rozważała, czy okradanie człowieka z tożsamości ma jakikolwiek sens. Potem pomyślała o swojej desperacji i znalazła odpowiedź.
- Dlaczego w tym zestawieniu są informacje o Grossie? – zapytała. Mężczyzna, nie widząc jej niechęci, wyświetlił kartę Łowcy. Wskazał zlecenie oznaczone czerwonym kolorem.
- To ma coś wspólnego z M-0. Ze mną. Wszystko się przenika i miesza, ale myślę, że wtedy coś się stało. Coś, co zmusiło go do przejęcia mojego ciała. Data tego zlecenia wypada czternaście lat temu.
- Powiedziałeś mi kiedyś, że cię zabił. Że wydaje ci się, że Gross cię zabił. – Frederica zmarszczyła brwi. Clyton pokiwał głową, nie spuszczając wzroku z fotografii Adriana.
- M-0 zablokował te informacje, bo moje poszukiwania były drogą do tyłu. On chce iść naprzód. Powiedzieliśmy ci, że jesteśmy niekompletni. Że odpowiedź jest w Xernagenie. Frederica, ja wiem, że on ją znajdzie. – Spojrzał na dziewczynę. – M-0 to nasze wspólne imię. Nie próbuje uciekać, bo wie, że nie ma dokąd. Myślę, że jest uszkodzony, słaby, dlatego kiedyś wybrał dziecko. Mój mózg może być podzielony, ale wiele się od niego nauczył. Nadal mogę ci pomóc. Tobie, sobie i jemu. Bez tego nie pójdziemy dalej.
Frederica przez dłuższą chwilę obserwowała jego twarz. Poszukała wsparcia w oczach Olka, ale mężczyzna patrzył na swoje dłonie. Skinęła głową, mając przeczucie, że to będzie bardzo ryzykowna rozgrywka.
 
*~*~*
(18-07-2019, 09:53)Eiszeit napisał(a): [ -> ]Starał się zapamiętać jego ruchy, żeby w późniejszym czasie praktykować stu procentowe odwzorowanie. 
To się chyba pisze razem.

(18-07-2019, 09:53)Eiszeit napisał(a): [ -> ] – Właściwie dlaczego do mnie zadzwoniłeś? Podczas eksterminacji – zapytał. Clyton potrzebował chwili na zastanowienie, zanim na niego spojrzał. Jego oczy wciąż przypominały błękitne kule, bez tęczówek, bez źrenic, ale miały zupełnie inny wyraz; ludzką głębię.  
(tu powinna być ta wolna linijka?)

- Podejrzewam, że zadziałał ten sam mechanizm, co w przypadku zniknięcia Fredericy. Tamten się chwilowo odsunął. Albo poddał zepchnięciu, nie jestem pewien. – Na moment przerwał wypowiedź i poruszył wargami, jakby się nad czymś zastanawiał. – Od czasu przywiezienia jej z dołu, organizowałem informacje w twoim folderze personalnym. Dlatego wiedziałem gdzie jesteś i co się dzieje – wyjaśnił i pochylił głowę, widząc jak Olek marszczy brwi. Poczucie winy. 

(18-07-2019, 09:53)Eiszeit napisał(a): [ -> ]- Po co? Ile wiesz na mój temat? – Głos mężczyzny nie brzmiał przyjaźnie. Blondyn przez chwilę próbował wybrać komunikat o odpowiedniej treści. Zorientował się, że takiego nie ma. 
Big Grin

(18-07-2019, 09:53)Eiszeit napisał(a): [ -> ]Przez chwilę patrzył na rozmówcę, który coraz bardziej kurczył się w sobie, a potem machnął ręką. (nadliczbowa spacja) – Dobra. 

(...)
Zaczynał dostrzegać(przecinek?) jakie znaczenie będzie miała stabilizacja organizmu. 

(18-07-2019, 09:53)Eiszeit napisał(a): [ -> ]- Linkowanie emocjonalne, powiązane z neuronami w pamięci długotrwałej. Podczas zaginięcia Fredericy okazałeś się pomocny. Potem, gdy wspólnie ją znaleźliśmy, zadbałeś o to, żeby bezpiecznie wróciła ze mną do hotelu. To była replikacja czynów – wyjaśnił, tłumacząc bardzo pokrętnie coś, co Olek znał i rozumiał bardzo dobrze. Wdzięczność. Powoli skinął głową i odłożył karty. 
Bardzo podoba mi się jak "robotycznie" opisałaś wdzięczność. Fajne i oryginalne.

(18-07-2019, 09:53)Eiszeit napisał(a): [ -> ] Clyton niezdarnie uniósł ramiona i odwzajemnił jej uścisk, próbując zapanować nad tym, co szalało pod jego skórą, w mięśniach i wewnątrz głowy. 
Miłość? 
Mocny znak zapytania.

(18-07-2019, 09:53)Eiszeit napisał(a): [ -> ] Wyświetlił na monitorze coś, co przypominało Frederice model sztucznego mózgu. – Fragmenty obu półkul wyglądają podobnie, ale lewa ma wymieniony większy obszar. Prawie osiemdziesiąt procent stanowi maszyna. Prawa zachowała więcej sprawnych funkcji. – Zamknął grafikę i otworzył kolejny dokument. Frederica miała wrażenie, że powoli zaczyna składać tę układankę w całość i poczuła ucisk w żołądku. Spojrzała na Clytona i mimowolnie wzięła go za rękę. Nie zareagował, zajęty szukaniem konkretnego wpisu. Przewertował dziesiątki czarno-białych zdjęć. Z każdego patrzył na nich chłopiec, którym mężczyzna kiedyś był i przestał, z woli siły znacznie potężniejszej od woli człowieka. – Tutaj. – Odsunął się od monitora. Dziewczyna przeanalizowała wykres, który jej pokazał i zrozumiała. Wirus?
- To było tego dnia, w którym zniknąłeś – oceniła. – Wszystkie sortowe komputery uległy automatycznej kalibracji i zmianie ustawień. – Przeczytała, co widzi. Clyton skinął głową. 
- Coś mocno przeciążyło Sieć. Połamało zapory, dostało się do baz, ale je ominęło. A potem znikło. – Mężczyzna urwał. Olek przysłuchujący się całej rozmowie poczuł, jak jeżą mu się włoski na karku. To o czym rozmawiali może nie było dla niego całkiem zrozumiałe, ale wydawało mu się, że nadążał za głównym problemem. 
- Sukinsyn cię przejął. – Zaskoczył go jego własny głos. Kiedy na niego spojrzeli poczuł się trochę głupio, odchrząknął i potarł kark. – Chodzi mi o to, że wygląda na to, że coś cię…zhakowało? – zapytał. Nie umiał znaleźć lepszego określenia. Clyton odwrócił wzrok. 
- Okradł mnie z głowy. Przez czternaście lat użytkował moje ciało, doprowadzając je do takiego stanu, w jakim mnie znalazłaś. – Spojrzał na Fredericę. 
No tego się nie spodziewałem. Mocny motyw. Wirus przejął kontrolę nad cybernetycznymi ulepszeniami. Podoba mi się.
Kojarzy mi się z mniej znanym filmem "Wirus" z Joanną Pacułą i Donaldem Sutherlandem.
Czyli jak dobrze obliczyłem, mamy rok 2295 Wink

Motyw z budzeniem się różnych emocji przedni. Jak zrozumiałem, Federica po kłótni z Roxaną się od niej wyprowadziła. No w zasadzie logiczna konsekwencja po takim spięciu. 
Myślę, że jeszcze dowiemy się więcej o awarii sprzed 14 lat i pewnie będzie to miało spore znaczenie fabularne. Jakiś obcy? Wink
Cały czas potrafisz zaskoczyć, dlatego lektura "Numeru" jest nieodmiennie satysfakcjonująca.

Pozdrawiam i wypatruję kolejnej części.
(18-07-2019, 21:06)Gunnar napisał(a): [ -> ](tu powinna być ta wolna linijka?)
Ja nie widzę tego odstępu na swoim komputerze Undecided

(18-07-2019, 21:06)Gunnar napisał(a): [ -> ]Bardzo podoba mi się jak "robotycznie" opisałaś wdzięczność. Fajne i oryginalne.
Dziękuję Big Grin 

(18-07-2019, 21:06)Gunnar napisał(a): [ -> ]Mocny znak zapytania.
Mocny Wink

(18-07-2019, 21:06)Gunnar napisał(a): [ -> ]Kojarzy mi się z mniej znanym filmem "Wirus" z Joanną Pacułą i Donaldem Sutherlandem.

Czyli jak dobrze obliczyłem, mamy rok 2295 [Obrazek: wink.gif]
Filmu niestety nie kojarzę, ale myślę, że warto nadrobić.
Dokładnie 2295 Smile 

Wątek M-0 będzie się jeszcze wyjaśniał, ale nie zdradzę w jakim kierunku Wink Dziękuję za dobre słowa i wyłapanie błędów, skorzystałam ze wszystkich propozycji.

Pozdrawiam Smile
(19-07-2019, 16:32)Eiszeit napisał(a): [ -> ]
(18-07-2019, 21:06)Gunnar napisał(a): [ -> ](tu powinna być ta wolna linijka?)
Ja nie widzę tego odstępu na swoim komputerze Undecided

Luz, czasami różnie się wyświetla na różnych kompach. Ale teraz u mnie też jest ok Smile
Przez pierwsze dwie doby od zabiegu w laboratorium Roxany, Troian chciał skupić myśli na dłużej, niż dziesięć minut. Następnie zapragnął przespać się odrobinę ponad kwadrans, w czasie którego nie rzucałby się po łóżku, wijąc wokół głowy kokon z pościeli. Potem marzył już tylko o tym, żeby odgryźć sobie język, w razie gdyby wpadł na kolejną, błyskotliwą deklarację. To było bardzo długie czterdzieści osiem godzin.
Odwołał wszystkie umówione spotkania i poprzestawiał grafik na najbliższy tydzień. Próbował trzymać się na nogach, ale większą część dnia przesiedział za biurkiem, bezcelowo przesuwając kursor po monitorze. Ostatecznie wezwał do siebie przedstawicielkę działu farmakologii stosowanej i poprosił o mocne leki przeciwbólowe i na rozkurcz naczyń. Po dwóch godzinach przyjął następną dawkę. Po dwóch kolejnych miał wrażenie, że zacznie chodzić po ścianach, rwąc sobie włosy z głowy. Ukrył twarz w dłoniach i mocno pochylił się nad biurkiem. Migrena była czymś, co go irytowało, ale prawdziwy niepokój wywoływała jej przyczyna. Obawiał się, że w mózgu przełamano jakąś zaporę. Blokadę, której się nie spodziewał. Nie potrafił przewidzieć, co zrobi, jeżeli zaczną wracać do niego wspomnienia. Był pewien, że wiedział wszystko. Znał procesy i procedury. Że był jedynym egzemplarzem, stworzonym w ścisłym oparciu o nowoczesne metody i obwarowanym etyką. Wszystkie te mrzonki i jeszcze kilka innych zostały rozbite w pył, godzinę przed zakończeniem jego pracy.
Od niechcenia pobrał zaległy raport z najniższych struktur firmy, przeznaczonej na magazyny i hale zakładowe. Nie interesował się tym sektorem w takim samym stopniu jak innymi, ponieważ nie generował istotnych przychodów. Odłożył temat na bok, jak się okazało, lekkomyślnie. Szerzej otworzył oczy i na chwilę zapomniał o pulsującej obręczy wokół głowy, widząc spóźnione podsumowanie finansowe z ostatniego kwartału. W centralnym punkcie tabeli zanotowano urządzenie o skomplikowanej nazwie, z dopiskiem skaner kory przedczołowej. Troianowi zrobiło się cieplej, kiedy zobaczył rachunek wystawiony za sprzęt. Zamknął komputer, wstał i wyszedł z gabinetu. Nie odpowiadał na pozdrowienia pracowników, zdezorientowany mroczkami przed oczyma. Odchylił kołnierzyk koszuli i poluzował krawat, wypraszając z windy praktykujących laborantów. Wyszli bez słowa, widząc, że szef najwyraźniej nie życzył sobie towarzystwa przy zjeździe na dół.
Stojąc pod drzwiami sektora magazynowego napotkał problem z identyfikacją. Soczewka nie rozpoznała jego twarzy. Zdawał sobie sprawę, że wyglądał potwornie, ale bezpośrednią weryfikację przez pracownika obiektu, uznał za lekkie nadużycie. Młody magazynier, który po niego przyszedł, miał na sobie roboczy uniform i plakietkę z numerem. Otworzył oczy szerzej, widząc przełożonego i pokrętnie zaczął tłumaczyć niedawne problemy z działaniem systemu identyfikacyjnego. Mężczyzna ominął pracownika bez słowa i poszedł w stronę przeszklonej hali laboratoryjnej. Od wejścia zażądał rozmowy z dyrektorką działu, przygotowując szereg bardzo konkretnych pytań. Pierwsze z nich dotyczyło przeznaczenia sprzętu, drugie dyspozycji, po której został zakupiony i trzecie, udokumentowanego użycia. Drobna kobieta potakiwała głową i zwięźle odpowiadała na każde z pytań, na koniec prowadząc go do archiwum działu. Przez chwilę kluczyła między migoczącymi panelami, a potem odbiła pusty nośnik na jednym z nich i pobrała niezbyt obszerny dokument.
–  To ostatni zapis z historii skanera. Wyczyściliśmy maszynę przed oddaniem, ale nie zdążyliśmy przekazać raportu panu Schindlerowi. Ten zamach…  – urwała, widząc, że przełożony czeka na inne informacje. Przełknęła ślinę i kilkukrotnie zacisnęła dłonie na brzegach fartucha.  – My już nie mamy tego sprzętu, panie dyrektorze. – Uciekła wzrokiem, widząc przeszywające spojrzenie piwnych oczu. – Nie jest tu potrzebny, po jednorazowym użyciu odsprzedaliśmy go fabryce, z której pochodził. – Troianowi coś takiego wydawało się absurdalne. Kiedy dowiedział się, że cena sprzętu spadła o trzydzieści procent względem ceny początkowej, potrzebował chwili, żeby nad sobą zapanować. Po jego sugestii, że lepiej było wypożyczyć maszynę, usłyszał, że firma nie prowadzi takiej polityki. Nie po raz pierwszy pomyślał, że ojcu musiało zależeć na czymś bardzo mocno, skoro podejmował tak idiotyczne decyzje.
Podziękował kobiecie za nośnik i wrócił do gabinetu, całą drogę zastanawiając się, czy nie lepiej dać sobie na dziś spokój. W domu najprawdopodobniej była Roxana, ale znając ich aktualne stosunki nie powinien jej nawet zobaczyć. Chyba, że przemykającą między kuchnią a swoim pokojem, nieuchwytną jak biały duch.
Usiadł za biurkiem i otworzył dokument. Dwie minuty później jego postrzeganie rzeczywistości uległo zmianie.
Patrzył na raport obdukcji, w którym opisano badanie wykonane przy użyciu skanera. Jego uwagę przykuły poszczególne fragmenty tekstu. Funkcje życiowe możliwe do przywrócenia. Zewnętrzna ingerencja, prawdopodobnie wywołana silnym wyładowaniem elektrycznym spowodowanym działaniem nadajnika numer 046. Obszar C niezdolny do przywrócenia funkcji podstawowych. Nieodwracalna degradacja Obiektu. Trwałe uszkodzenie obszaru C. Sugerowany protokół utylizacyjny.
Przesunął wzrok na dół strony i przez chwilę studiował mapy i wykresy, które załączono do dokumentu. Nie rozumiał, co oceniały wskaźniki procentowe, ale były na bardzo niskim poziomie. Przewinął jedną stronę niżej i znieruchomiał. Dotarł do tabeli personalnej opatrzonej nagłówkiem _0046. Przeczytał informacje związane z płcią, niejasne oznaczenia dotyczące parametru C i wiek osoby, którą poddawano obdukcji. Dwadzieścia sześć lat. Poczuł coś niejasnego, a kiedy spojrzał odrobinę niżej, to uczucie się pogłębiło.
Data urodzenia Obiektu była tożsama z jego datą urodzenia.
 
Wracał do domu prawie pustymi ulicami, całkowicie oddając automatowi panowanie nad samochodem. Co jakiś czas mrużył oczy i odwracał twarz od błyskających fleszy. Wiedział, że dron nad jego autem nie przestanie nawigować trasy, aż do wjazdu na teren zamkniętego osiedla. Uznał, że dzisiaj go to nie interesuje. Po przeczytaniu raportu nie zrobił niczego, co mógłby określić jako produktywne. Obracał pióro w palcach i zastanawiał się, co oznaczają informacje z dokumentu. Miał wrażenie, że znowu ma sześć lat, a ojciec objaśnia mu porządek świata, przybierając mentorski ton. Problem polegał na tym, że autentyczny porządek świata Klemensa stał w znacznym oddaleniu od tego, co przekazywał synowi. Nagle Troian zaczął poddawać w wątpliwość wszystkie treści i ustalenia, które miały miejsce przed zamachem. Nie mogąc zwalczyć pokusy zadzwonił do szpitala, ale nie powiedzieli mu niczego nowego. Klemens Schindler pozostawał nieprzytomny i pomocny w równym stopniu, co rozgotowane warzywo. Do świadomości mężczyzny coraz natrętniej powracała niedawna wiadomość. Nie zdążył odpowiedzieć zanim zniknęła, ale dobrze zapamiętał nadawcę. M-0. Niezwłocznie rozpoczął poszukiwanie informacji na jego temat.
Wszedł do mieszkania, tak cichego i pustego, jak się spodziewał. Zobaczył światło w pokoju Roxany, ale nawet nie pomyślał, żeby iść w tamtą stronę. Wziął gorący prysznic, znowu mając wrażenie, że coś rozsadzi jego głowę od środka. Walczył z pokusą, czy samemu nie rozbić czaszki o przeszklone ściany kabiny. Naciągnął szlafrok byle jak na ramiona i posnuł się do pokoju, po drodze łykając tabletki. Ułożył się w łóżku, mając pewność, że czeka go kolejna, bezsenna noc.
Przyszła do niego dwadzieścia minut później. Otworzył oczy, kiedy usiadła na materacu, a potem wsunęła się pod kołdrę i delikatnie zdjęła poduszkę z jego twarzy. Zwinęła się przy głowie mężczyzny, obejmując ją ramionami i tuląc do swoich piersi. Przez chwilę obawiał się, że poczuje mieszankę jej kąpielowych kosmetyków, ale dotarł do niego jedynie naturalny zapach włosów i białej skóry. Nic nie powiedział. Czuł jej ciepło i to, jak masowała palcami jego skroń. Nieoczekiwanie udało mu się zasnąć.
 
*~*~*
 
Przez następne trzy noce przychodziła do niego i zasypiała razem z nim. Ostatniego wieczoru przez chwilę rozmawiali. To była dziwna, intymna rozmowa. Leżał z głową na jej kolanach, a ona gładziła palcami jego czaszkę, przez chwilę pieszcząc opuszkami miejsce za prawym uchem. Pytał, czy miała w życiu kogoś takiego jak on, a odpowiedź go zaskoczyła. Powiedział jej o tym, a ona przyznała, że taki stan rzeczy zaskakiwał też ją. Nie rozumiał, dlaczego tak późno zauważył, jak bardzo jest wyczerpana.
Kolejnego dnia był spóźniony. Porwał filiżankę kawy ze stolika i upił kilka pospiesznych łyków, podchodząc do Roxany stojącej w kuchni. Miała na sobie lśniący top przypominający skórę węża i eleganckie, czarne spodnie z wysokim stanem. W obcasach była prawie równa z mężczyzną. Widząc mocno umalowane usta zrozumiał, że czekały ją dzisiaj długie, prawdopodobnie trudne negocjacje. Pocałował ją w kącik ust i odwrócił się, unosząc kawę w kierunku warg. Kobieta pociągnęła go za krawat, nieustępliwie zwracając w swoją stronę. Przez kilka cennych sekund Troian skupiał się na pocałunku, uznając, że nie spieszy się aż tak bardzo. Odsunęła się, sięgnęła po jego filiżankę i upiła łyk kawy.
- Najprawdopodobniej skończę tę maskaradę przed jedenastą. Gdyby udało ci się wyjść z pracy jak normalnemu człowiekowi, moglibyśmy zjeść razem kolację – zaproponowała, zaskakując go po raz kolejny na przestrzeni tych kilku dni. Skinął głową, próbując nasycić się efektownym widokiem, który miał przed oczyma.
- Chciałabyś wyjść, czy….
- W domu. Kupiłam lawendowe świece, mogą ci się przydać – stwierdziła, dopijając po chwili jego kawę. Pożegnał ją dłużej i czulej, niż początkowo zamierzał.
Jadąc do firmy wydawało mu się, że przynajmniej jeden obszar jego życia zaczyna się układać. Zastanawiał się, co mógłby zamówić na kolację, jakie pijała wino, czy chciałaby, żeby poza posiłkiem przygotował coś jeszcze. Złapał kilka z tych myśli i uznał je za niecodzienne. Nie przypominał sobie, żeby odczuwał wcześniej coś, co chociażby przypominało jego obecny stan. Wchodząc do biura uwierzył, że mogą stworzyć z tej relacji coś więcej, niż medialną wydmuszkę, na którą się skazali. Uwierzył, że to możliwe i zasadne.
A potem znalazł na biurku jej wypowiedzenie.
(21-07-2019, 07:16)Eiszeit napisał(a): [ -> ] Nie jest tu potrzebny, po jednorazowym użytku (użyciu?) odsprzedaliśmy go fabryce, z której pochodził.

 
*~*~*
 
Przez następne trzy noce przychodziła do niego i zasypiała razem z nim. Ostatniego wieczoru przez chwilę rozmawiali. To była dziwna, intymna rozmowa. Leżał z głową na jej kolanach, a ona gładziła palcami jego czaszkę, przez chwilę pieszcząc opuszkami miejsce za prawym uchem. Pytał, czy miała w życiu kogoś takiego jak on, a odpowiedź go zaskoczyła. Powiedział jej o tym, a ona przyznała, że taki stan rzeczy zaskakiwał też ją. Nie rozumiał, dlaczego tak późno zauważył, jak bardzo jest wyczerpana.
Tutaj musiałem się mocno zastanowić o czym rozmawiali i jaka mogła być odpowiedź Roxany i dlaczego zaskoczyła Troiana. Opis jest bardzo ogólny a to co nie zostało powiedziane wprost, nie takie oczywiste.


Pierwszy fragment z perspektywy Troina dający wgląd w jego sposób myślenia i oglądu sytuacji. Tak jak przeczuwałem, tylko myślał, że wie wszystko. Bardzo dopracowany tekst. Czekam na ciąg dalszy Smile

Pozdrawiam Smile
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22