Via Appia - Forum

Pełna wersja: Numer [+18] (CAŁOŚĆ)
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22
Telefon kobiety po raz kolejny zawibrował, na ekranie wyświetliła się miniatura Maud. To było dwudzieste czwarte połączenie. Roxana nie oderwała wzroku od laptopa stojącego na ławie. Troian spojrzał w stronę salonu, ale się nie odezwał. Rozpuścił tabletkę w wysokiej szklance i wrócił do kobiety. Podał jej medykament uspokajający. Nie był świadom, że musiałby splądrować trzy czwarte punktów aptecznych piątej kondygnacji, żeby uzyskać stężenie leku, zdolne wywołać w jej organizmie jakikolwiek efekt. Roxana nie zareagowała, więc postawił szklankę na ławie i wsparł się dłońmi na oparciu kanapy. Lustrował wzrokiem treści, które przeglądała. Nie wiedział, o co powinien zapytać w pierwszej kolejności.
Raport medyczny, zawierający wszystkie szczegóły jej stanu zdrowia, trafił do opinii publicznej półtorej godziny wcześniej. Roxana pamiętała ten raport. Zgodziła się na sporządzenie go, przymuszona prośbami Olka. Zawierał pełną informację o skutkach gwałtu, wyłączając tożsamość sprawcy; nie zezwoliła na badanie próbki nasienia. Przesunęła wzrok po kolejnej linijce tekstu. Wszystkie bilbordy w Enklawie miały jej twarz. Każdy z podrzędnych magazynów donosił o wydarzeniach sprzed kilku miesięcy, rzucając jej prywatność jak ochłap pomiędzy chory z ciekawości tłum. Przeczytała już wiele na swój temat. Niektórzy chcieliby zobaczyć nagranie, na którym ją gwałcono. Inni wyrażali chęć bycia na miejscu sprawcy. Osobna grupa uznawała, że kobieta zasłużyła na to, co ją spotkało. Skończyła czytać kolejny z komentarzy, w którym ktoś nazywał ją kurwą i powoli zamknęła laptop. Milczenie między nią i Troianem było ciężkie jak nigdy przedtem.
- Roxana – zaczął, nie oczekując odpowiedzi. Widział, jak puste były jej oczy. Nabierały tej pustki z każdą linijką czytanego tekstu. Nie był świadom skali nienawiści, o której mu mówiła. Po zderzeniu z rzeczywistością nadal jej nie rozumiał. W obliczu ujawnionego raportu, Enklawę obiegła kolejna teoria spiskowa. Była na tyle zajmująca, że otrzymał cztery telefony od funkcjonariuszy prowadzących sprawę. Pytali, czy wie, gdzie przebywa kobieta. Powiedział, że nie ma pojęcia.
Według jednego z magazynów, atak na Schindlera był szczegółowo zaplanowany, a zamachowiec działał w porozumieniu i na zlecenie kobiety, co potwierdzał fakt, że nie ucierpiała w wyniku strzelaniny. Motywacją zlecenia miał być odwet za gwałt, którego ofiarą padła kilka miesięcy wcześniej. Donoszono, że gwałtu dokonał Klemens Schindler. Jedynym argumentem przemawiającym za takim rozumowaniem było powszechnie znane podejście biznesmena do kobiet. Teoria spiskowa wyrosła w oparciu o raport, który wyciekł do mediów i momentalnie została przechwycona przez inne brukowce. Poważne tytuły dotychczas wstrzymywały się od udzielania komentarza. Roxana zdawała sobie sprawę, że nie może milczeć. Zignorowała kolejne połączenie.
- Chcę wiedzieć, czy cokolwiek z tego bełkotu jest prawdą. – Troian nadal nie mógł odebrać ani jednej emocji, ale nie było to konieczne. Jej twarz mówiła wszystko. Zauważył jak drżą zaciskane wargi, a palce kurczą się w bezradną pięść.
- Nie sądziłam, że mnie o to zapytasz. – Nie podejrzewała, że Troian podda niewinność Klemensa pod jakąkolwiek wątpliwość. Wiedziała, że nie mają ciepłych stosunków, ale to jeszcze o niczym nie świadczyło. Nie miała pojęcia, jak bardzo się myli.
- Dlaczego? Fakt, że jest moim ojcem nie przysłania logicznych argumentów – skontrował i dotknął jej dłoni. Nie uciekła, ale nadal na niego nie spojrzała. – Więc?
- Klemens nigdy nie zrobił mi nic złego. – Zamknęła oczy i odchyliła głowę, wypuszczając powietrze przez usta. Poruszyła wargami i mocniej zacisnęła powieki, nie pozwalając sobie na utratę kontroli. – Gdybyś śledził wcześniejsze plotki na temat naszej relacji, rozumiałbyś, że ta teoria nie ma żadnego sensu. Posądzali nas o romans, od kiedy nawiązaliśmy współpracę. Już dwa lata temu ukazał się obszerny artykuł z naszym zdjęciem. Nazwali mnie tam ekskluzywną kurwą i spekulowali, ile Klemens Schindler zapłacił za usługi. Jeszcze w okresie, kiedy Enklawa była przekonana, że jestem dziwką we własnym przedsiębiorstwie. – Przez jej twarz przebiegł gorzki uśmiech. Przez lata znosiła natarcia z każdej strony, odpierając lub ignorując coraz głupsze nagonki medialne. Starała się strzec swojej prywatności, głównie ze względu na badania, które nie miały prawa trafić do opinii publicznej. Zbudowała sztuczny wizerunek i metodycznie zakładała twarz bogatej celebrytki, żeby ochronić prawdziwy obraz siebie. Tej nocy poczuła, że roztrzaskano sztuczne lustro, za którym się schowała i poszarpano jej autentyczną część. Zmuszono, by cierpiała naprawdę. – Dysponowałabym argumentacją, majątkiem i medialną siłą przebicia, żeby skutecznie pozwać Klemensa, gdyby rzeczywiście mnie skrzywdził. W tej sytuacji odmowa badań DNA jest całkowicie bezsensowna. – Pokręciła głową i uśmiechnęła się jeszcze bardziej nieprzyjemnie. – Wiele razy próbował nadać naszej znajomości bardziej intymny charakter, ale zawsze mu odmawiałam. Nigdy nie zachował się niestosownie, chociaż, z tego co wiem, frustrowała go moja niedostępność. – Odwróciła głowę w stronę okien, nadal uparcie nie patrząc na Troiana. Nie powiedziała mu, co działo się chwilę przed zamachem. Uznała, że to bez znaczenia.
- Kto to był? Dlaczego nie zgodziłaś się na identyfikację? – Mężczyzna poczuł jak jej ciało sztywnieje. Miał wrażenie, że dotyka obszaru, o którym, gdyby nie została zmuszona, nigdy by mu nie powiedziała. Po raz pierwszy pomyślał, że był ślepy. To określenie mocno godziło w jego samoocenę. Zawsze był przekonany, że potrafi bezbłędnie interpretować ludzi. Wydawali się przewidywalni, naiwni w swoich emocjach i posunięciach. Żenująco prości. Tymczasem zderzył się z potwornym epizodem, o którym nie miał pojęcia, ponieważ został ukryty skrzętnie i głęboko. Roxana odwróciła głowę w jego stronę.
- Tożsamość tego człowieka nie ma znaczenia. – Jej oczy błyszczały, ale wydawała się tak samo dumna i silna jak zawsze. – Pozwę jednostkę, do której zaraportowała ta kobieta. Jest moją lekarką od lat i coś takiego nigdy się nie zdarzyło. Jeżeli ktoś wykupił raport, to nie bezpośrednio od niej. Poszukam jej zrzeszenia i wyciągnę odpowiednie konsekwencje. – Zacisnęła mocniej palce na jego dłoni, potem sięgnęła po szklankę, którą przyniósł. Przez chwilę wpatrywała się w telefon, układając w głowie wszystko, co chciała mu przekazać. – Ta sytuacja wymaga ode mnie reakcji. Nie mogę zignorować tej teorii. Im dłużej milczę, tym większe pole manewru stwarzam kolejnym absurdalnym doniesieniom. Za chwilę sprawa zacznie dotyczyć też ciebie. Jesteś moim bezpośrednim przełożonym, będą żądali komentarza. Możliwe, że będziesz musiał zawiesić mnie w wykonywaniu obowiązków. Z tego co wiem, Xernagenowi nie byłoby to na rękę. – Spojrzała na niego. Nie mógł się z nią nie zgodzić. Prace nad projektem posuwały się do przodu, chociaż to nie one stanowiły istotę rzeczy. Przeglądał jej raporty kilkukrotnie, starając się dowiedzieć czegokolwiek na temat jej prywatnych badań. Zaczynał widzieć, jak bardzo bezsensowne było uruchomienie nowej komórki firmy. Czuł, że innymi metodami mógłby dotrzeć do sedna znacznie efektywniej, zwłaszcza w obecnej sytuacji. Mimo wszystko kobieta wierzyła, że jest realnie przydatna, a on nie chciał rozbijać w pył tej mrzonki. Niedługo miał się przekonać, że Roxana nie jest jedyną osobą, która nie wie wszystkiego.
Osobną sprawą była ochrona wizerunku firmy. Afera medialna na taką skalę mogła zaszkodzić przedsiębiorstwu.
- Co proponujesz? – zapytał. Widział, że się zawahała.
- Nie masz w tym doświadczenia, ale ja mam. Jutro pokażemy się razem i wspólnie skomentujemy sprawę. Jako narzeczeństwo. Będziemy bazować na tym, że ta ohydna spekulacja jest niemoralna i godzi nie tylko w oficjalny wizerunek Xernagenu, ale także w prywatne aspekty rodziny Schindlerów. Po tej informacji się rozdzielimy, żeby mogli zadawać nam pytania osobno. Będziemy musieli ustalić jedną wersję. Przygotuj się na polowanie, Troian. – Wiedziała, jak przebiega taka łapanka. Dziennikarze próbowali zaszczuć i zaskoczyć cel w najmniej spodziewanych okolicznościach i miejscach. W domu, na tarasie, w miejscu pracy, albo w porze lunchu, podszywając się za dostawcę. Wiedziała, że to będzie spore wyzwanie dla mężczyzny. – Zgodzę się na wywiad dla Clock’a. Opowiem o naszej relacji i o tym, że w dniu zamachu mieliśmy  spotkać się we trójkę. Potwierdzisz, że zatrzymały cię sprawy biznesowe i nie dotarłeś na czas. Nikt nie wie, o której godzinie weszłam do Klemensa. Powiem, że spędziłam tam dopiero czterdzieści minut. W teorii miało to być spotkanie, na którym powiemy mu o tym, co dzieje się między nami. To zasadne działanie, biorąc pod uwagę fakt, że jesteś moim przełożonym. Chcieliśmy przedyskutować, jak ta sytuacja może wpłynąć na politykę firmy. Następnie wydasz oświadczenie mówiące o tym, do jakiego stopnia ta obrzydliwa teoria cię obraża i wspomnisz o pozwie sądowym przeciwko magazynowi, który wystosował ją jako pierwszy. Ja wydam podobne oświadczenie. Odwrócimy sytuację, Troian. Zobaczysz jak szybko zaczną komentować kulisy naszego związku i robić nagonkę na magazyn, który wystosował ten absurd o zemście i zamachu. – Mówiła spokojnie i rzeczowo, a jemu z każdym słowem ten pomysł wydawał się coraz bardziej szalony.
- Roxana, to zbyt poważna sprawa, żeby…
- Nie – przerwała i spojrzała mu w oczy. – To jest tylko gra, Troian. Chcą sensacji, która przyćmi inną sensację i tak w kółko. Zamkniemy im usta rewelacją, której się nie spodziewają. Damy im kawał sztucznej prywatności na tacy, a wtedy się odczepią. Będą nas żarli żywcem, ale musimy to wytrzymać. Zaufaj mi, przeszłam to kilkukrotnie. – Jej głos brzmiał poważnie. Mężczyzna nie był pewien, czy mistyfikacja podobnego rozmiaru nie pociągnie za sobą poważnych konsekwencji. Milczał, więc znów się odezwała. – Myślę, że dasz radę udawać miłość. To wcale nie jest trudne – zapewniła i ponownie sięgnęła po wodę. Przez chwilę oboje milczeli.
- Co z ojcem? W końcu się obudzi i zdementuje tę rewelację – zauważył, ale zanim skończył mówić już wiedział, że miała kontrargument. Nie rozczarował się.
- Odwiedzimy go wspólnie w szpitalu, dwa dni po tym, jak ujawnimy się w mediach. Biorąc pod uwagę fakt, że jesteś jego synem, wpuszczą nas bez ochrony. Podam mu antagonistyczną formułę do tej, którą będę podawała tobie. Zablokuję część wspomnień obejmującą obszar w okolicy tamtego wieczoru. Krótkie zaniki pamięci są częstym efektem ubocznym wstrząsu po wypadkach. Nie zaprzeczy naszej teorii, bo nie będzie miał podstaw. Pamiętaj, że dopiero zamierzaliśmy mu o nas powiedzieć – przypomniała. Troian analizował tę propozycję w milczeniu. Wiedział, że wyparcie ze świadomości Klemensa jednego wieczoru to za mało. Ojciec miał bardzo skonkretyzowane oczekiwania w stosunku do jego relacji z Roxaną. Mógł uznać podobną rewelację za mistrzostwo, albo porażkę w przebiegu sprawy. Pomijając fakt, że nie było pewności, kiedy i czy w ogóle się wybudzi. Troian poczuł, że wmieszał się w coś nieoczekiwanego. Wyrażając zgodę na próby odblokowania pamięci, którą uważał za niezablokowaną, i biorąc udział w tej grze medialnej, oddalał się od głównych założeń planu Klemensa. Z drugiej strony nie był pewien, czy współpraca z ojcem przedstawia jeszcze jakiekolwiek korzyści. Pokręcił głową.
- Potrzebuję chwili, żeby to sobie poukładać – stwierdził i zostawił ją samą. Nie zaprotestowała.
 
Wrócił po mniej więcej godzinie i zastał pusty salon. Znalazł Roxanę w pokoju gościnnym, który udostępnił jej na noc. Przez chwilę obserwował jej ciało, poruszane spokojnym oddechem. Spała zwinięta na środku łóżka, wciskając jego koszulę pomiędzy białe uda. Zbliżył się i usiadł obok niej, prowokując natychmiastowe otwarcie oczu. Zesztywniała, zaskoczona jego obecnością i równie szybko się rozluźniła, gdy dotknął dłonią jej twarzy. Odgarnął białe włosy, czując na sobie uważny wzrok kobiety. Skinął głową, nie musząc dodawać niczego więcej, żeby go zrozumiała. Jej uśmiech sprawił mu nieoczekiwaną satysfakcję. Patrzył na nią jeszcze przez moment, czując obustronną niepewność, a potem wyszedł z sypialni. Analizował w głowie nowe założenia, tym razem dotyczące własnego planu. Klemens stał się jednostką tracącą na znaczeniu.
 
*~*~*
(26-06-2019, 15:50)Eiszeit napisał(a): [ -> ]Raport medyczny, zawierający wszystkie szczegóły jej stanu zdrowia, trafił do opinii publicznej półtorej godziny wcześniej. Roxana pamiętała ten raport. Zgodziła się na sporządzenie go, przymuszona prośbami Olka. (...) Skończyła czytać kolejny z komentarzy, 
Nawet lekarzom już nie można ufać.
Podstawowa zasada celebryty: Nie czytaj komentarzy Wink

(26-06-2019, 15:50)Eiszeit napisał(a): [ -> ]- Nie sądziłam, że mnie o to zapytasz. – Nie podejrzewała, że Troian podda niewinność Klemensa pod jakiekolwiek wątpliwości.
Może: jakąkolwiek wątpliwość

(26-06-2019, 15:50)Eiszeit napisał(a): [ -> ] Pozwę jednostkę, do której zaraportowała ta kobieta.
brzmi bardzo technicznie. Może: Pozwę pierwszego szmatławca, któremu ta kobieta udostępniła raport.

Plan medialnej kontrofensywy bardzo błyskotliwy Wink


Sytuacja rozwojowa. Ciekawe, co będzie dalej.
(26-06-2019, 20:49)Gunnar napisał(a): [ -> ]brzmi bardzo technicznie. Może: Pozwę pierwszego szmatławca, któremu ta kobieta udostępniła raport.
Wtedy trochę zgubię sens merytoryczny, bo:

Cytat:Pozwę jednostkę, do której zaraportowała ta kobieta. Jest moją lekarką od lat i coś takiego nigdy się nie zdarzyło. Jeżeli ktoś wykupił raport, to nie bezpośrednio od niej. Poszukam jej zrzeszenia i wyciągnę odpowiednie konsekwencje.
Chodzi o jednostkę medyczną, w której jest zatrudniona lekarka. Roxana podejrzewa, że to nie bezpośrednio od niej ktoś wykupił raport, ponieważ taka sytuacja nigdy wcześniej nie miała miejsca (ma do niej zaufanie), ale od jednostki, która trzyma raporty zatrudnionych lekarzy Smile

Skorzystałam z opcji. Sytuacja faktycznie będzie się rozwijała, mam nadzieję, że cały czas ciekawie.

Dziękuję za wizytę Smile
(27-06-2019, 09:33)Eiszeit napisał(a): [ -> ]
(26-06-2019, 20:49)Gunnar napisał(a): [ -> ]brzmi bardzo technicznie. Może: Pozwę pierwszego szmatławca, któremu ta kobieta udostępniła raport.
Wtedy trochę zgubię sens merytoryczny, bo:

Cytat:Pozwę jednostkę, do której zaraportowała ta kobieta. Jest moją lekarką od lat i coś takiego nigdy się nie zdarzyło. Jeżeli ktoś wykupił raport, to nie bezpośrednio od niej. Poszukam jej zrzeszenia i wyciągnę odpowiednie konsekwencje.
Chodzi o jednostkę medyczną, w której jest zatrudniona lekarka. Roxana podejrzewa, że to nie bezpośrednio od niej ktoś wykupił raport, ponieważ taka sytuacja nigdy wcześniej nie miała miejsca (ma do niej zaufanie), ale od jednostki, która trzyma raporty zatrudnionych lekarzy Smile
A, rozumiem.
Bo pierwszego szmatławca i tak miała pozwać. Racja.
Dziewczyna skręciła w kolejny zaułek, nerwowo poruszając palcami w kieszeniach. Mocniej wcisnęła głowę w barki i przyspieszyła kroku, chcąc jak najszybciej minąć dzielnicę slumsów, w której się znalazła. Na górze padało. Słyszała, jak brudny ściek lecący z metalowego nieba, dzwoni w prowizorycznych rynnach. Była na pierwszej platformie trzeciej kondygnacji. Z omijanych bilbordów patrzyły na nią twarze Roxany i Troiana Schindlera. Ich wspólne zdjęcia. Zacisnęła zęby i spuściła wzrok, nie chcąc na to patrzeć.
Odwróciła głowę w stronę jednego z okien, słysząc bełkot w języku, którego nie znała. Po salwie gardłowych słów, ktoś zakwilił jak bydło za ścianami rzeźni. Usłyszała ciężki chlupot i przeciągnięty wizg. Spojrzała przed siebie i jeszcze bardziej przyśpieszyła kroku. Za kolejny zakręt odprowadzały ją chytre białka oczu. Czuła smród ludzi, odór brudnych płyt chodnikowych i swąd palonych szmat. Minęła dwa zdezelowane pustostany i wyszła na główną ulicę, czując jak w jej kaptur uderzają pojedyncze krople. Głębiej naciągnęła materiał na twarz i zaczęła iść dalej na słuch. Docierało do niej dudnienie i spiętrzony, ekstatyczny dźwięk setek gardeł. Za kolejnym zakrętem na chodnik zaczęły padać neonowego strumienie stroboskopów. Frederica uniosła wzrok, obserwując monstrualny budynek i szyld z częściowo przepalonymi literami. Nie potrafiła odczytać nazwy klubu. Zlokalizowała oczyma rozwrzeszczane piętro, czując, że głowa zaczyna boleć ją od samego patrzenia. Zaułek tonął w kolorowych światłach, płyty chodnikowe zdawały się drżeć od mruczącego basu. Dziewczyna zdjęła kaptur, policzyła do trzech i poszła w kierunku wejścia.
Na bramce stał niewyobrażalnie wielki mężczyzna, nagi od pasa w górę. Frederica mogła zobaczyć jedynie zdeformowane bigoreksją plecy i pośladki ugniatane kobiecymi dłońmi. Widziała, jak dziwka wbija w skórę kolorowe paznokcie i słyszała, jak trzeszczą jej kolana. Uznała, że ochroniarz jest zbyt zajęty, żeby zwrócić na nią uwagę i przemknęła w ciemny korytarz prowadzący pod ziemię. Naparła na ciężkie, dwuskrzydłowe drzwi i weszła do klubu.
Uderzyła w nią ściana dźwięku. Zmrużyła oczy, nie potrafiąc opanować wzroku w rozmigotanym pomieszczeniu. Białe światło wypaczało ruchy tańczących, wszyscy wydawali się robotyczni. W serii kilku rozbłysków dostrzegła podchodzącego kelnera i odbiła w przeciwną stronę, prosto w tłum. Dudniąca muzyka nie była podobna do niczego. Zadarła głowę i zobaczyła nad sobą kolejną masę ludzi. Lokal był zaprojektowany na szkielecie piętrowym, a ona musiała dostać się na czwarty poziom. Przed jej oczyma mignęły czyjeś genitalia, mokra fala włosów chlasnęła ją w plecy. Naćpana posiadaczka wywijała głową wokół własnej osi, w nienaturalnym zakresie ruchu. W zdeformowanej twarzy błysnęły wywracane na drugą stronę oczy androida.
Frederica usiłowała przedostać się na ruchome platformy podjazdowe. Sunęła pod ścianą, zgniatana kotłowaniną parujących ciał. Światła zmieniły kolor, wijącą masę ludzi chłostała sztuczna tęcza. Wydawali się jednym organizmem, przelewając się i falując w rytm poszarpanych tonów. Z kolejnym basem wyginali plecy w łuk, poruszając ramionami w zwolnionym tempie, żeby po chwili wyprostować się z dynamicznym wrzaskiem, waląc jedno o drugie i nie czując niczego wokół siebie. Dalej było coraz bardziej dziwnie. Dziewczyna nigdy nie widziała takich strojów, ani tyle nagości. Minęła mężczyznę w obroży nabitej kolcami i kobietę, która poza syntetyczną kitą lisa wciśniętą w odbyt nie miała na sobie niczego. Dopadając do platformy podjazdowej czuła, że jej mózg drży, rozmiękczony od środka. Zamknęła oczy, usiłując odzyskać jasność myślenia i zignorować przypadkowe ręce zaczepiające o jej brzuch. Wjeżdżając na górę przypominała Dantego, przemierzającego kolejne kręgi Piekła.
Na trzecim piętrze wpadła do łazienki i zwymiotowała do zlewu. Przeklinała czułość zmysłów, brutalnie gwałconych przez miejsce, w którym się znalazła. Obmyła twarz wodą, obserwując jak za rozchylonymi drzwiami kabiny dwie kobiety wpychają nawzajem pięści w swoje ciała. Wyglądały, jakby chciały żreć jednocześnie jedna drugą, ośliniając policzki wargami sztywnymi od syntetycznej szminki. Frederica jeszcze przez chwilę okupowała kran, a potem wyszła, odprowadzana ekstatycznym jękiem. Przedarła się przez duszny ścisk, mijając wyspę barmańską i podest dla tancerek. Żadnej z nich nie było przy rurze, ale dostrzegła kilka farbowanych głów pomiędzy kolanami mężczyzn i kobiet siedzących na kanapach. Zawirowały neonowe włosy, kolejny dźwięk wstrząsnął tańczącymi piętro wyżej, ktoś krzyknął, ktoś szczytował. Ktoś zginął. Uczepiona palcami barierki, w połowie wjazdu na czwarte piętro, usłyszała, że zrobiło się ciszej. Bas mruczał, ale walenie, które zdawało się rozłupywać jej czaszkę na pół, ustało. Na górze było czerwono i niebiesko. Zauważyła, że tłum jest przerzedzony, a wokół roi się od drzwi. Z pierwszych po lewej wypadła kobieta w masce psa i zdarła paznokcie na podłodze, kiedy ktoś wciągnął ją z powrotem do środka. Huknęły elektryczne zamki. Frederica minęła człowieka przypominającego czarną, lateksową rzeźbę. Gdyby nie obrócił za nią ślepej głowy, myślałaby, że to manekin. Nie potrafiła określić jego płci. W powietrzu śmierdziało ciężkim podnieceniem. Widziała, jak kolorowa para kłębi się w dusznych spazmach na poziomie jej piersi i wciągnęła w nozdrza tłusty, aromatyzowany dym. Poczuła, że jej myśli piętrzą się i wirują, a ona sama przebywa poza ramami ciała. Wszystkie krawędzie i kontury zrobiły się łudząco płynne. Miała wrażenie, że mijane twarze obracają się w nienaturalnie szybkim tempie, zbliżając do niej coraz bardziej. Tłum wciągnął ją w ciasną przestrzeń pomiędzy ciałami. Wokół było już tylko czerwono, muzyka uderzyła w tłum, ryknęły głośniki wbudowane w podłogę, sufit i ściany. Frederica zadrżała tak jak wszyscy. Czuła ręce na swoich plecach, ramionach i na szyi, czuła ciepłe oddechy i mokre usta. Wciągali ją coraz głębiej, składając i prostując ciała w rytm wyjącej muzyki. Ktoś wypchnął ją na obwód ludzkiego okręgu, utworzonego wokół podestu dla tancerek. Dziewczyna zamrugała, mając wrażenie, że wszystko dzieje się w zwolnionym tempie. Spojrzała przed siebie i przez moment nie odwracała wzroku, po raz pierwszy widząc na żywo stosunek seksualny. Nie była pewna, czy to powinno tak wyglądać. Twarz kobiety była brudna od spływającego makijażu, pod otępionymi oczami skawalił się tusz do rzęs. Włosy owinięte wokół pięści trzeszczały z każdym uderzeniem bioder, pośladki falowały, fioletowe i opuchnięte. Z odgiętego gardła wyrywało się niewyraźne rzężenie przerywane łkaniem. Kobieta przeciągle zawyła, zanim inny mężczyzna wcisnął jej penisa do ust i mogła się już tylko dusić. Smród alkoholu zmieszał się z potem wibrujących ciał. Frederica usiłowała się wycofać, mając wrażenie, że przedziera się przez elastyczny las kończyn. Ktoś uderzył ją w plecy, ktoś inny pociągnął głębiej w przestrzeń rozświetloną czerwonymi strumieniami światła. Muzyka zadudniła, zamruczał bas, jakaś kobieta gryzła ją w ucho, w tle zamajaczył Gross. Poderwała głowę, goniąc wzrokiem jego sylwetkę, której nie było. Zaczęła rozglądać się wokół, opleciona z dwóch stron cudzymi ramionami, głucha i otępiała. Starała się spojrzeć ponad tłum, bezskutecznie obracając twarz za majakiem Łowcy. Ktoś gniótł jej piersi, obca dłoń jak ciepły wąż pełzła pomiędzy uda. Zaczęła się dusić od kolejnej porcji słodkiego dymu. Otrzeźwił ją ból wywołany szarpnięciem za włosy. Nieświadoma swojego ciała znalazła się na nogach, przyciśnięta do boku osoby, której nie widziała. Jej wzrok błądził między czerwonymi twarzami, poczuła zapach krwi zmieszany z chlorowaną wodą.
Gross mocniej przycisnął ją do boku, tratując ćpunów pulsujących pod jego nogami w agonalnej ekstazie. Pociągnął dziewczynę kilka stopni niżej, do prywatnego sektora z pokojami. Poczuła, że jest lepiej, luźniej. Nachalne ciała odstępowały od niej, odpychane czymś na kształt niewidzialnej siły. Otworzył przypadkowe drzwi i wszedł do środka, nie przejmując się faktem, że pokój jest zajęty. Rozjęczana tancerka ujeżdżała klienta na fotelu. Wyła i gardłowała jeszcze chwilę po tym, jak głowa mężczyzny odskoczyła do tyłu i opadła na tłustą pierś. Krew z przestrzelonego czoła rozmazała się na piersiach dziewczyny, która zwolniła ruchy i zaczęła macać policzki martwego klienta, próbując utrzymać jego głowę w pionie. Frederica nie widziała, kiedy Łowca wyciągnął broń, ani nie usłyszała wystrzału. Od czasu wizyty na kondygnacji zero zawsze miał ze sobą pistolet bezhukowy. Osunęła się pod ścianą, z ulgą łapiąc powietrze i rozluźniając twarz. W pokoju było cicho, czerwono i klaustrofobicznie.
- Nie lubię, jak udają. – Adrian zepchnął zdezorientowaną dziwkę z kolan klienta. Oglądała zakrwawione przedramiona z dziecięcym zainteresowaniem. Pod nosem miała podrażnienia od wciąganego narkotyku. – Tu nic nie jest naprawdę – podsumował i zwalił z fotela bezwładne ciało klienta. Przelało się przez podłokietnik i gruchnęło o ziemię, metodycznie świniąc puchaty dywan krwią. Adrian rozparł się na siedzeniu, wyprostował nogi, zgiął, poprawił pozycję i umościł się jeszcze raz. Zaczął obserwować dziewczynę, do której powoli wracała rzeczywistość. Frederica podniosła się najpierw na kolana, potem na kucki, żeby w końcu stanąć przy ścianie. Zauważyła, że w pokoju jest pełno luster, mogła zobaczyć swoje ciało z każdej perspektywy. Zobaczyła stopy martwego mężczyzny i prostytutkę, nadal oglądającą swoje ręce oczyma szukającymi rozumu. Oderwała od niej wzrok, wbiła spojrzenie w Grossa i poczuła, jak gniew wraca na swoje miejsce. Łowca wysunął szczękę odrobinę do przodu, kiedy przesłała przez jego ciało pierwszy impuls.
- Wiesz, dlaczego tu jestem – zaczęła. Zacisnęła pięści, kiedy w odpowiedzi odwrócił się w stronę stolika i zaczął szukać czegoś, co mógłby wypić. Znalazł otwartą butelkę piwa i ponownie skupił uwagę na dziewczynie.
- Nie wiem. – Rozejrzał się po pomieszczeniu. – Może się zgubiłaś. Może masz dla mnie jakieś zlecenie. A może chcesz się ze mną pieprzyć. Skoro tu przyszłaś, to raczej po ostatnie – zasugerował, a ona zacisnęła zęby. Poczuł kolejny impuls wędrujący przez ciało i nieznacznie skrzywił kąciki warg.
- Chcę porozmawiać. – Czuła, że jej gorąco. Mokre włosy kleiły się do czaszki. – Schindler. Dlaczego to zrobiłeś? Po co zostawiłeś nadajnik? – zapytała, chcąc jak najszybciej przejść do rzeczy i wyjść z tego pokoju. Rzuciła niespokojne spojrzenie na prostytutkę, która wylizywała resztkę proszku z lusterka. Frederica uznała, że dziewczyna jest zbyt naćpana, żeby stanowić zagrożenie.
- Pewnie dlatego, że próbował mnie zabić. – Adrian upił łyk ciepłego piwa i niezadowolony odstawił je na ławę. – Powinnaś zadawać tylko jedno pytanie na raz. Przesłuchiwany zawsze odpowiada tylko na pierwsze – poinstruował, a w niej ponownie zagotowała się krew.
- Nie wkurwiaj mnie – warknęła i zmrużyła oczy, słysząc jego chrapliwy śmiech. Obnażyła zęby, spomiędzy których wypełzł wściekły syk. Łowca pokręcił głową i wysunął się mocniej do przodu, opierając łokcie na kolanach.
- Chyba dopiero nauczyłaś się tego słowa. Wymawiasz je bez emocji. N-i-e w-k-u-r-w-i-a-j m-n-i-e. Powtórz.
- Nie wkurwiaj mnie – warknęła ponownie, tracąc kontrolę nad siłą impulsu wysyłanego w jego stronę. Poczuł ruch mechanizmu w głowie i nagłe drżenie palców. To trwało tylko chwilę, ale wystarczyło, żeby popsuć mu humor.
- Lepiej. Jak mnie znalazłaś?
- Nawigowałam cię. Odpowiedz na pytanie. Po co był ten nadajnik? – zapytała, próbując wybadać jego nastawienie. Zmysłowa sieczka, którą przeżyła kilka minut wcześniej nie ułatwiała jej zadania. Miała wrażenie, że jej ustrój jest rozedrgany, a żołądek znów wywraca się na drugą stronę. Twarz Grossa pozostała bez wyrazu.
- Nawigowałaś mnie – powtórzył. – Może jednak chcesz, żebym cię zerżnął. Bo chyba się stęskniłaś. – Nie podobało mu się to, że znowu był śledzony. W momencie, kiedy dziewczyna przestała być celem zlecenia stracił zainteresowanie. Zrozumiał, że ten mechanizm działał jednokierunkowo. Poczuł kolejny impuls, drobny układ kontrolny w skroni zaczął wysyłać komunikaty alarmowe. Dopadł Fredericę zbyt szybko, żeby mogła zareagować. Rąbnęła potylicą o ścianę aż zadzwoniły zęby. Zaczęła wierzgać i rozdrapywać dłoń zaciśniętą na swojej szyi. Przysunął twarz bardzo blisko do jej twarzy.
 – Przestań razić mnie prądem. – Puścił ją, pozwalając, żeby zwaliła się na ziemię. Patrzyła na niego z dołu, z wściekłością i odrazą w równych proporcjach. Usiłowała nie poddać się panice, z zacięciem patrząc w jego nieruchomą twarz. – Dałem ci spokój, bo poza pracą nic dla mnie nie znaczysz. Ale spróbuj mnie szukać jeszcze raz, a obiecuję, że coś ci po sobie zostawię – ostrzegł, a jej bardzo nie spodobał się sposób, w jaki pociągnął za zamek jej bluzy. Przez moment wstrzymywała oddech.
- To nie jest twoja zemsta – syknęła bardzo cicho. Czuła, że chciał ją okraść z czegoś, co powinno należeć do niej. Pojawił się jak nieoczekiwana plaga, uderzając z najgorszej strony i prawie zlikwidował człowieka stanowiącego odpowiedź na wszystkie pytania, które nurtowały ją od kilku miesięcy. Napięła się, kiedy przed nią ukucnął.
- Dlaczego nie? Mój powód jest równie dobry jak twój – zauważył. Widział, że jej twarz jest ściągnięta, w czerwonym świetle wydała się starsza.
- Mogłeś zastrzelić też Roxanę – warknęła i poczuła jeszcze większą odrazę, kiedy się uśmiechnął.
- Próbowałem. Swoją drogą, ładnie razem wyglądają. Sześć miesięcy w narzeczeństwie, czytałem. To znaczy mniej więcej tyle, że byli razem, kiedy przyszła uprawiać ze mną seks.
- Zamknij się.
Poczuła ulgę, kiedy wstał. Myślała, że wyjdzie z pomieszczenia, ale on podszedł w stronę prostytutki i klepnął ją w pośladek, próbując wywołać jakąkolwiek reakcję. Dziewczyna otępiale podniosła głowę, a on pogłaskał ją po twarzy. Frederica powoli podniosła się na nogi. Drgnęła, kiedy znów się odezwał.
- Na jakiś czas się wycofuję, Schindler ma zbyt mocną ochronę. System monitorujący na sali wykrywa wszystkie typy broni. Przed wejściem jest czterech ochroniarzy z Ósemki, w pokoju nie ma okien. Mógłbym wejść do środka, ale nie dałbym rady wyjść. Czekam na sprzyjające okoliczności. Masz szansę mnie wyprzedzić. – Rozsiadł się w fotelu i ponaglił półprzytomną dziwkę, sunącą na kolanach w jego stronę. Frederica nie miała pojęcia, po co wtajemniczał ją w swoje plany. Wiedziała, że byłaby gotowa go zabić, gdyby miała okazję. Teraz nie miała. Czuła się idiotycznie słaba.
- Mogłam cię tam zostawić – wycedziła. Nie sądziła, że nienawiść można odczuwać w każdej kończynie ciała.
- Mogłaś – przyznał i krótkim uderzeniem przywołał do porządku dziewczynę przysypiającą między jego udami. Zadowolony z efektu wrócił wzrokiem do Fredericy.  Tu nie chodzi o ciebie. Wydaje ci się, że nie jesteś z tym sama, ale to nie jest prawda. Możesz myśleć, że otaczają cię ludzie, którzy chcą ci pomóc, ale oni chcą pomóc tylko sobie. Każdy z nich ma coś, na co czeka. Jesteś wygodnym elementem, ale tak naprawdę nikt nie skupia się na twojej zemście. Każdy ma własną. – Zauważył, że zesztywniała i zacisnęła zęby. Nie poruszyła się, skamieniała jak posąg, nie mając pojęcia, skąd tak dobrze znał jej sytuację. – Różnica między nami jest taka, że ja zrobiłem coś konkretnego – dokończył i zmarszczył brwi, kiedy dziewczyna w końcu zabrała się do pracy. Frederica czuła w ustach smak krwi z rozgryzionych warg. Chciała powiedzieć, że się mylił, ale nie była w stanie. Co do jednego miał rację. Posuwała się na przód w żółwim tempie, powoli popadając w obłęd. Bez przerwy natykała się na nowe przeszkody i nowe opóźnienia, w subtelnej, intryganckiej grze, której nawet nie prowadziła sama. Bazowała na Mikaelu i Roxanie, zmuszona do ślepego zaufania. Skierowała wściekły wzrok na niego, potem na głowę prostytutki, którą brutalnie docisnął do podbrzusza, ignorując rozpaczliwe rzężenie. Odwróciła się i chciała wyjść z pokoju, ale znów się odezwał.
- Powiedziałem, że nie masz oczu ofiary – stwierdził, cały czas patrząc na dziwkę i na moment uniósł jej twarz ku górze. Zmrużył oczy, zaglądając w nieprzytomne, rozlane źrenice. – No właśnie.
- Przestań pieprzyć – warknęła, nie panując nad głosem.
- Powiedziałem, że każdy ma dwie role – zignorował jej komentarz – Powinnaś wybrać – dokończył i usłyszał huk zatrzaśniętych drzwi. Obserwował je jeszcze dwie minuty. Potem całą uwagę poświęcił prostytutce, duszącej się między jego udami. Klęczała we krwi martwego mężczyzny, coraz bardziej brudząc piszczele i wnętrza dłoni. Szczytował, wyszarpując garść tlenionych włosów z głowy, ale zdawała się zbyt naćpana, żeby cokolwiek poczuć.
Frederica oparła się o drzwi z drugiej strony i osunęła na podłogę. Czuła, jak muzyka momentalnie atakuje jej mózg. Miała w głowie za dużo sprzecznych myśli i niebezpiecznych spekulacji.
Żałowała, że go znalazła.

*~*~*
Słowa wizg i bigoreksja musiałem sobie wygooglować Big Grin
Klub - barwna miejcówka, poczułem tę imprezę. Siedlisko wszelkiej plugawości. Ohydnie dobrze opisana lokacja.

(29-06-2019, 18:15)Eiszeit napisał(a): [ -> ]Światła zmieniły kolor, wijącą masę ludzi chłostała sztuczna tęcza. 
Spodobało mi się to zdanie, a zwłaszcza użycie słowa "chłostać" w tym kontekście.

(29-06-2019, 18:15)Eiszeit napisał(a): [ -> ] nadal oglądającą swoje ręce oczyma szukającymi rozumu.
piękna figura stylistyczna
(29-06-2019, 18:15)Eiszeit napisał(a): [ -> ]- Nie wiem(kropka)Rozejrzał się po pomieszczeniu. –
(...)
- Nawigowałaś mnie – powtórzył(kropka) – Może jednak chcesz, żebym cię zerżnął. Bo chyba się stęskniłaś(kropka) – Nie podobało mu się to, że znowu był śledzony
(...)
- Mogłaś – przyznał i krótkim uderzeniem przywołał do porządku dziewczynę przysypiającą między jego udami. Zadowolony z efektu wrócił wzrokiem do Fredericy.  
- Tu nie chodzi o ciebie. Wydaje ci się, że nie jesteś z tym sama, ale to nie jest prawda(...) (można połączyć z poprzednim wersem - wypowiada się ten sam bohater)


(29-06-2019, 18:15)Eiszeit napisał(a): [ -> ]Żałowała, że go znalazła.
Zasiał wątpliwość w jej "dream team". W zasadzie Roxana ma własne powody (kradzież badań i ambicja), M-0 też pomógł jej tylko dlatego, że sam szukał swojej przeszłości, a Olek tylko pracował dla Roxany i w tym wszystkim znalazł się całkiem przypadkowo.
(01-07-2019, 10:12)Gunnar napisał(a): [ -> ]Słowa wizg i bigoreksja musiałem sobie wygooglować Big Grin
Klub - barwna miejcówka, poczułem tę imprezę. Siedlisko wszelkiej plugawości. Ohydnie dobrze opisana lokacja.
Dziękuję, prywatnie to jeden z moich ulubionych opisów Big Grin

(01-07-2019, 10:12)Gunnar napisał(a): [ -> ]Zasiał wątpliwość w jej "dream team". W zasadzie Roxana ma własne powody (kradzież badań i ambicja), M-0 też pomógł jej tylko dlatego, że sam szukał swojej przeszłości, a Olek tylko pracował dla Roxany i w tym wszystkim znalazł się całkiem przypadkowo.
Warto zacząć się nad tym zastanawiać Wink W każdym razie, Gross jak zawsze miesza, niezależnie, czego się dotknie.

Naniosłam wszystkie poprawki.
Dziękuję za wizytę i pozdrawiam Smile
A i zostaje jeszcze zagadka, kto dał M-0 zlecenie na znalezienie punktu. To zlecenie było zaczątkiem jego zainteresowania i znalezieniem dziewczyny.
(02-07-2019, 16:26)Gunnar napisał(a): [ -> ]A i zostaje jeszcze zagadka, kto dał M-0 zlecenie na znalezienie punktu. To zlecenie było zaczątkiem jego zainteresowania i znalezieniem dziewczyny.
To mógłby być ciekawy kierunek, ale nie zakładam rozwoju powieści w tę stronę. W drugim rozdziale napomknęłam, że M-0 poszukiwał informacji o punkcie na własny rachunek, ponieważ czuł, że "jest tam coś, co należy do niego" Wink . Biorąc pod uwagę, że chipy jego i Fredericy miały taką samą budowę, można sądzić, ze dany punkt znajduje się gdzieś wewnątrz Xernagenu.
(02-07-2019, 17:05)Eiszeit napisał(a): [ -> ]
(02-07-2019, 16:26)Gunnar napisał(a): [ -> ]A i zostaje jeszcze zagadka, kto dał M-0 zlecenie na znalezienie punktu. To zlecenie było zaczątkiem jego zainteresowania i znalezieniem dziewczyny.
To mógłby być ciekawy kierunek, ale nie zakładam rozwoju powieści w tę stronę. W drugim rozdziale napomknęłam, że M-0 poszukiwał informacji o punkcie na własny rachunek, ponieważ czuł, że "jest tam coś, co należy do niego" Wink . Biorąc pod uwagę, że chipy jego i Fredericy miały taką samą budowę, można sądzić, ze dany punkt znajduje się gdzieś wewnątrz Xernagenu.
Rozumiem. Choć to ciekawy pomysł na budowę fabuły - jakieś z pozoru błahe zdarzenia rozrzucone po różnych scenach i dopiero pod koniec objawia się ten, kto przez cały czas pociągał za sznurki. Muszę to sobie gdzieś zapisać Big Grin
(03-07-2019, 16:01)Gunnar napisał(a): [ -> ]Rozumiem. Choć to ciekawy pomysł na budowę fabuły - jakieś z pozoru błahe zdarzenia rozrzucone po różnych scenach i dopiero pod koniec objawia się ten, kto przez cały czas pociągał za sznurki. Muszę to sobie gdzieś zapisać Big Grin
Bardzo i wczoraj dałeś mi pole do rozmyślań Big Grin Niestety, cała powieść jest zbudowana na innym modelu i myślę, że trzeba byłoby pisać od początku pod taki plot twist. Niemniej pomysł bardzo ciekawy Wink
Troian posiadał narzeczoną od niepełnych dwudziestu czterech godzin i mniej więcej pięciokrotnie żałował, że zgodził się na ten pomysł. Nie był w stanie oszacować skali zamieszania, które wybuchło wokół nich, gruchocząc jego ustabilizowane życie. Udzielił sześciu komentarzy, umówił się na jeden obszerniejszy wywiad, kilkadziesiąt razy odmówił wyjaśnień na temat początków ich relacji i dwukrotnie zdementował medialną spekulację w obecności funkcjonariuszy. Roxana także została powtórnie przesłuchana, czego efektem było oddalenie domniemanych powiązań z zamachem na Schindlera. Jedynym przystankiem w medialnej gonitwie była półtoragodzinna kolacja, pierwsza, którą udało im się zjeść w przestrzeni publicznej. Troian docenił czas spędzony z kobietą, mimo przejmującego bólu głowy i wrażenia, że oślepnie od błyskających fleszy. Dziennikarze obstawili frontowe okna restauracji i bombardowali ich ujęciami, dopóki nie zainterweniowała ochrona lokalu. Przez chwilę mężczyzna rozważał spowodowanie awarii oświetlenia na całej długości alei handlowej, ale zrezygnował z tego pomysłu.
Dzisiejszą noc miał spędzić u Roxany, co także stanowiło pewne wzywanie. Przedzierając się przez mur paparazzich wyczerpał zasób zdawkowych komentarzy, a kiedy próbował odetchnąć po wejściu do przedsiębiorstwa, zaatakowała ich chmara zaaferowanych dziewcząt. Mężczyzna obserwował jak jego narzeczona wymienia uściski między pracownicami i gorąco zapewnia, że wszystko z nią w porządku. Nie wiedział jak ma się zachować w otoczeniu szczebioczących, podminowanych prostytutek. Wyczuwał ich napięcie i troskę, i doszedł do wniosku, że stanowiłyby ciekawy materiał badawczy w zakresie tworzenia kultury pracowniczej. Nie spodziewał się, że Roxana ma tak dobry kontakt ze swoimi podwładnymi, zwłaszcza biorąc pod uwagę charakter zatrudnienia. Kiedy wydostali się ze zbiorowiska dziewcząt, pozostała jeszcze jedna przeszkoda. Sztywna, waląca obcasami Maud sunęła w ich stronę, nie spuszczając wzroku z twarzy Roxany. Jej szyja była napięta, a malowane brwi ściągnięte w V. Spojrzała na Troiana z góry i pozwoliła się zapoznać, chociaż sądząc po sile, z jaką uścisnęła mu dłoń, nie była zadowolona z nowej znajomości. Zażądała prywatnej rozmowy z jego narzeczoną, ale kobieta odmówiła, argumentując brak czasu szeregiem obowiązków. Dopóki nie znaleźli się w apartamencie Troian sądził, że zastosowała zgrabną wymówkę. Od progu, po uprzednim rzuceniu płaszcza na ziemię i ciśnięciu butów w kąt korytarza, Roxana sięgnęła po notatnik i utknęła z nim na czterdzieści minut, ślęcząc nad filiżanką kawy przy wyspie kuchennej. Na kolejną godzinę przerzuciła się na służbowy laptop, a potem kluczyła między pomieszczeniami, wykonując telefony i umawiając spotkania. W krótkich seriach pomiędzy rozmowami sprawdzała maile, wydawała bieżące dyspozycje i wypalała kolejne papierosy.
Siedząc z książką w rękach, niezdolny do skupienia się na pojedynczym zdaniu, Troian po raz kolejny poczuł, że zgodził się na coś absurdalnego. Korzystając z tego, że pozwoliła mu się rozgościć, zorganizował sobie trochę przestrzeni, co chwila przekładając jej szmaty z jednego mebla na drugi. Przemocą uzyskał odrobinę miejsca w jednej z trzech łazienek, a kiedy upewnił się, że dedykowany dla niego pokój nie jest w rzeczywistości garderobą, postanowił się rozpakować. Umówili się na umieszczenie kilku prywatnych rzeczy w swoich domach, w razie potencjalnych noclegów. Niepokoiło go, jak bardzo mógł zmienić się wystrój jego mieszkania. O trzeciej nad ranem, nadal ignorowany przez swoją narzeczoną, zniknął w kabinie prysznicowej, gdzie próbował odzyskać stabilność po trudnym dniu. Kiedy wrócił, Roxany nie było w zasięgu wzroku. Poszedł do kuchni i przygotował porcję leków zażywanych co wieczór. Drgnął, czując jak kobieta przywarła do jego pleców. Nie odwrócił głowy, zajęty popijaniem medykamentu.
- Jak ci się podoba nowa rola? – zapytała, a on nie mógł zignorować wrażenia, że była rozbawiona.
- Po prostu mi się nie podoba  – odparł, odstawił szklankę i odwrócił się w jej stronę. Nie słyszał kroków, bo znów chodziła boso po mieszkaniu. Miała na sobie czarno-czerwony szlafrok z orientalnym wzorem i twarz bez makijażu. Widział ją w tym wydaniu po raz pierwszy i z zainteresowaniem zauważył, że jej rzęsy były kompletnie białe, a usta znacznie bledsze, niż przypuszczał.
- To będzie trwało tylko chwilę – zapewniła. – Daj im trochę czasu. Bardziej skomplikowaną sprawą jest jutrzejsze śniadanie. Maud chce zjeść razem z nami. Musi cię lepiej poznać. – Roxana odsunęła się od niego i sięgnęła po papierosy. Mężczyzna uznał, że dość szybko zacznie mu to przeszkadzać, ale póki co bardziej intrygowała go inna kwestia.
- Kim ona jest? To twój manager? – zapytał i poszedł za nią do salonu, zabierając ze sobą szklankę wody. Kobieta usiadła na parapecie, moszcząc się w gigantycznym oknie. Zauważył jej odbicie w szybie i zdezorientował go fakt, że nie zastosowała ściemniaczy.
- Najprościej mówiąc to dyrektorka przedsiębiorstwa. Jak szybko zauważysz, nie mam wystarczająco dużo czasu, żeby skupić się na sprawach firmy. Priorytetem pozostają badania, praca dla Xernagenu, a teraz dodatkowo dbanie o autentyczność naszej mistyfikacji. Jestem twarzą firmy, ale to Maud prowadzi biznes. – Wypuściła dym w stronę otworów wentylacyjnych. – Prywatnie pretendowała do stanowiska matki zastępczej. Była jedyną żoną ojca i próbowała doglądać mojego wychowania krótko po porodzie, zanim pan Gosslin podjął decyzję, że sortowa dawczyni nie zostanie oddelegowana z przedsiębiorstwa. Maud usiłowała wywierać jakiś wpływ, ale raczej nie muszę ci mówić, jak to się skończyło. – Uśmiechnęła się blado. Decyzja ojca i jej następstwa doprowadziły do skrzywienia trzech psychik. Jego żony, jego córki i jego własnej. Biologiczna matka Roxany była przyzwyczajona do powielania swoich genów i chociaż wychowała dziecko, nie czuła do córki więcej, niż do kolejnego owocu swojej pracy.
Troian podszedł bliżej i wziął do ręki pasmo białych włosów. Lubił, gdy były rozpuszczone. Kobieta spojrzała na jego dłoń, ale nic nie powiedziała.
- Jest trudna. Maud.
- Mam już trochę wprawy w trudnych relacjach – stwierdził i sięgnął do kieszeni spodni. Roxana śledziła wzrokiem jego dłoń, a potem podniosła wzrok na twarz. Trzymał w palcach niewielkie pudełeczko, budzące jednoznaczne skojarzenia.
- Będą pytali o pierścionek – zauważył, podniósł wieczko i wyciągnął w jej stronę. – Nie zdążyłem dobrze się zorientować, w jakiej biżuterii gustujesz. Ale wydaje mi się, że może być odpowiedni – wyjaśnił i sięgnął po jej dłoń. Nie protestowała, zbyt zaskoczona, żeby udzielić komentarza. Obserwowała jak wsunął błyskotkę na jej serdeczny palec. Mógł nie mieć pewności w kwestii gustu, ale doskonale znał rozmiar.
- Bardzo ładny – powiedziała ciszej, uważnie oglądając pierścionek. Do wykonania użyto białego złota z domieszką diamentowego pyłu. Kobieta podejrzewała, że wzorował się na zawieszce, którą miała na sobie kilka tygodni wcześniej. Zignorowała ciepło kiełkujące w podbrzuszu, pamiętając, że to wszystko na niby. Odwróciła twarz w stronę okna i zmrużyła oczy, dostrzegając mechaniczny ruch w okolicy tarasu. Dron Clock’a – Niespiesznie zgasiła papierosa. Wyciągnęła ramiona i objęła Troiana za szyję, białymi udami oplatając jego biodra. Zrozumiał, co się dzieje i całkiem naturalnie dotknął ustami jej szyi. Umawiali się na konkretny scenariusz w razie podobnych sytuacji. Roxana dosięgnęła wargami jego ucha. – Zanieś mnie do sypialni. Damy im trzy sekundy, a potem zaciemnimy okna – wyszeptała, przywierając ciasno do jego torsu. Pomyślał, że potrafiła bardzo przekonująco udawać namiętność. Przez całą drogę do pokoju utrzymywali kontakt wzrokowy, a po wylądowaniu na materacu oboje przestali grać. Chwycił jej stopę, kiedy zadarła nogę wyżej, sunąc kolanem wzdłuż jego boku. Mając świadomość, że minęło więcej niż trzy sekundy odpowiedział na pocałunek i na dotyk. Okna zrobiły się ślepe, zakrywając przed chciwymi oczyma kawałek realności. Wiedząc, że przecenili swoje możliwości aktorskie, wsunął dłoń pod rozchylony szlafrok, pod którym była naga. Widział jak silnie reagowała na pieszczotę i czuł, że jego ciało odpowiada tym samym. Przez chwilę oboje odcięli się od rzeczywistości, poddani potędze zmysłów, którą pochopnie usiłowali zignorować. Mężczyzna pierwszy przerwał pocałunek. Patrzyli na siebie w milczeniu, zadając wzrokiem pytania, na które nie znali odpowiedzi. Roxana czuła, że jej serce dudni w klatce piersiowej, a nogi zaplecione na jego plecach drżą, zdradzając więcej, niż chciałaby pokazać. Troian dotknął palcami jej ust.
- Skąd ta niepewność? – zapytał, mając na myśli jej zachowawcze pocałunki. Odwróciła wzrok. Przez chwilę napawał się tą dziwną bezbronnością, przesuwając palcami po ścięgnach na napiętej szyi. Roxana na moment stała się autentyczna, a on lubił smakować ten nieczęsty stan.
- Myślę, że to trochę za szybkie. Zbyt mało wartościowe.  Mogłaby podać mu co najmniej trzy logiczne argumenty, dlaczego nie czuła się gotowa. Jeden z nich miał ponad dwa metry wzrostu i sortowy uniform bez numeru. – Jesteś inteligentny, Troian. Nie pytaj mnie, co to oznacza – zastrzegła. Wbrew pokusie przystał na jej prośbę, chociaż chętnie wyeksploatowałby więcej tego kruchego obszaru. – Muszę się przebrać i zejść do laboratorium – stwierdziła i wydostała się spod jego ciała, dłonią zbierając poły szlafroka w okolicy piersi. Zasugerował, żeby się nie spieszyła i dotknął śliskiego materiału spływającego z jej ramienia. Wycofał się, kiedy wstała trochę zbyt szybko i zaczęła nerwowo przeglądać ubrania laboratoryjne. Żałowała, że przekroczyli tę granicę. Intymność pozbawiała ją klarowności. Wrócę za półtorej godziny, mniej więcej tyle trwa stworzenie dwóch próbek środka blokującego – wyjaśniła i zniknęła w łazience. Czekał na nią ponad kwadrans, doprowadzając swój organizm do stanu względnej równowagi. Zaskoczyła go siła wzajemnego oddziaływania i ilość obszarów, które uruchomiła w jego głowie. Czasami, będąc z nią, miał wrażenie, że budzi się z letargu.
Kiedy wyszła, zdawała się zaskoczona jego obecnością. Uniosła głowę i zmrużyła oczy, słysząc, że chciał jej towarzyszyć. Po chwili wahania skinęła głową, uznając, że warto go oswoić ze środowiskiem, w którym będą odbywały się próby. Zanim zeszli na dół, wysłała dyspozycję o zablokowaniu dostępu do sektora C.
 
Troian nie zawiódł się nowoczesnością sprzętów, ani perfekcyjną organizacją przestrzeni laboratoryjnej. Miał okazję widywać stanowisko Roxany w Xernagenie i wyglądało na to, że we własnym zakładzie badawczym pracowała w podobny sposób. Środowisko pracy w niczym nie przypominało jej zazwyczaj chaotycznego otoczenia domowego. Z zainteresowaniem zapoznał się z treścią wyników na tablicach, mając pewność, że nie patrzy na nic kluczowego. Nie pokazałaby mu naprawdę istotnego spektrum swoich badań. Zdawał sobie sprawę, że udostępniła mu tylko część pomieszczeń laboratoryjnych; jedno ze skrzydeł było niedostępne i pogrążone w mroku. Podejrzewał, że właśnie tam znalazłby najbardziej interesujące badania. Długo skupiał wzrok na substancji, którą przygotowywała. Starał się zapamiętać ilość, rodzaj i proporcje składników. Roxanie najwyraźniej nie przeszkadzało towarzystwo. Czasami odpowiadała na jego pytania, choć nie zadawał ich zbyt dużo. Spytał jak zamierzała organizować pracę pomiędzy laboratoriami, nie decydując się na wspólne zamieszkanie.
- Mam tutaj wszystko. Nie mogę przenieść się do ciebie na stałe i tak prawie nie sypiam. Myślę, że najprostszą strategią będzie pomieszkiwanie u siebie nawzajem. – Spojrzała na niego. Potrzebowała czasu na dokończenie prób Fredericy, a nie chciała, żeby byli od siebie odseparowani tylko przez kilka ścian. Ryzyko było zbyt duże. – Podejrzewam, że uda nam się podtrzymać tę mistyfikację bez podejmowania drastycznych kroków, typu wynajmowanie trzeciego apartamentu  – dodała. Nie mógł się z nią nie zgodzić.
- Masz rację. Nie widzę sensu inwestowania w krótkoterminowe projekty. – Zauważył, że na moment znieruchomiała i wyczuł mocną zadrę, którą spowodowały jego słowa. Przyznała mu rację, wzmacniając przekaz bardzo wymuszonym uśmiechem i odwróciła się w stronę blatu. Po uzyskaniu próbek zakorkowała je żółtym wieczkiem i opisała w znanym sobie systemie. Troian podszedł do jednej z gablot i przyglądał się dziwnym urządzeniom, których do tej pory nie widział.
- Co to jest?
- Wektory. – Kobieta podeszła w jego stronę, trzymając w ręku próbki. Wierzchem urękawiczonej dłoni odsunęła z twarzy kosmyk włosów wymykający się z kucyka. Sięgnęła po jedno z urządzeń; było drobne, przypominało metalowego pajęczaka. – W to miejsce wkłada się próbkę. – Zademonstrowała. Wektor skojarzył się Troianowi z opitym kleszczem. – Są jednorazowego użytku. W momencie kontaktu ze skórą przechodzą w fazę działania, w taki sposób. – Przesunęła paznokciem po spodzie urządzenia, prowokując wysunięcie czegoś w rodzaju ssawki komara. Było cieńsze od jakiejkolwiek igły, którą mężczyzna widział do tej pory. – Skorzystamy z nich jutro. W pokoju Klemensa, w prawym rogu od strony drzwi jest kamera. Stojąc do niej tyłem częściowo go zasłonimy. Wektor zaimplementuje substancję przez szpitalny wenflon – wyjaśniła.
- Skąd wiesz o kamerze? – zapytał.
- Przez chwilę leżałam w tym szpitalu, po pierwszym poronieniu. Wszystkie pomieszczenia z podwyższonym standardem są identyczne. – Wyrzuciła zużyty wektor do kosza na odpady, uprzednio wyjmując z niego próbkę. Troian zmarszczył brwi, zaskoczony tym wyjaśnieniem.
- Dlaczego prawie nic o tobie nie wiem?
- Widocznie zadajesz mało pytań. Nie wszystko da się zauważyć  – odpowiedziała dość bezbarwnie. Dotknął jej ramienia, kiedy odwracała się w stronę sortownika. Spojrzała na niego i szerzej otworzyła oczy, widząc jak zadziera rękaw koszuli, odsłaniając łokieć.
- Chciałbym, żebyś mi to podała. – Patrzył na nią, analizując diametralne zmiany w mimice. Lekko pokręciła głową, nie rozumiejąc, co się właściwie dzieje. – Jutro chcesz podać tę substancję mojemu ojcu. Nie zrozum mnie źle, ale chciałbym mieć pewność, że to bezpieczny środek – kontynuował, prowokując Roxanę do zaciśnięcia ust. Jej oczy zabłysły, uniosła głowę, przełykając komentarz cisnący się na wargi. Bez słowa odeszła na bok, odrobinę zbyt mocno wysunęła szufladę i przez chwilę przewalała zawartość, poszukując strzykawki. Zmieniła rękawice, chwyciła jego ramię i odkaziła miejsce potencjalnego wkłucia. Jej ruchy były szorstkie.
- Dzięki tobie spędzę tu kolejne półtorej godziny. Potrzebuję dwóch pełnych próbek.
- Przykro mi. – Troian starał się brzmieć spolegliwie. Wiedział, że jeżeli w próbce była trucizna, kobieta nie odważy mu się jej podać. Nie bazował tylko na jej emocjach. Zbyt wiele osób widziało ich razem, każdy magazyn w mieście donosił, że spędzali tę noc w jej domu. Kiedy zbliżyła igłę do jego ramienia cofnął rękę. Wystarczy – powiedział i spojrzał w gwałtownie ciemniejące oczy.
- W co ty ze mną grasz? – syknęła. Ten dźwięk nie przypominał odgłosu wydawanego przez człowieka. Troian wytrzymał jej spojrzenie.
- Oszczędzam ci spędzania tu półtorej godziny. To tylko środki ostrożności, tak jak mówiłem – powtórzył i po raz kolejny wsłuchał się w syk, który wydała. Odwróciła się, przymierzając do schowania próbek. Roxana. – Ponownie ją zatrzymał. Odwróciła twarz w jego stronę, wyraźnie nie będąc w nastroju na dalszą polemikę. – Wolałbym dać ci je w szpitalu. – Wskazał ruchem brody na próbki. Zacisnęła dłoń na szkle i wydęła wargi, próbując przefiltrować wściekłość głębokim wdechem i wydechem. Ostentacyjnie wcisnęła mu je w dłoń i równie gwałtownie zapakowała dwa wektory w uchwyty zapobiegające przedwczesnemu uruchomieniu. Zapytała, czy nie życzył sobie szczegółowej receptury do przeanalizowania z laborantem zakładowym i zawrzała, kiedy powiedział, że to dobry pomysł. Zamiast wykazu wcisnęła mu do ręki pierścionek.
- Nie będziesz miała do zdjęcia – zauważył. Wyprosiła go, zakodowała drzwi i w milczeniu wróciła na górę.  
Chwilę później Troian został sam, pożegnany hukiem zatrzaskiwanych drzwi do jej sypialni. Obracał pierścionek w palcach, zastanawiając się, czy kobieta wróci po niego jeszcze dzisiaj, czy odbierze go jutro przy śniadaniu.
(04-07-2019, 09:18)Eiszeit napisał(a): [ -> ] Przez chwilę mężczyzna rozważał spowodowanie awarii oświetlenia na całej długości alei handlowej, ale zrezygnował z tego pomysłu.
Dobre. Rozterka, gdy ma się tę moc Smile

(04-07-2019, 09:18)Eiszeit napisał(a): [ -> ] Wyczuwał ich napięcie i troskę(przecinek) i doszedł do wniosku, że stanowiłyby ciekawy materiał badawczy w zakresie tworzenia kultury pracowniczej. 

(04-07-2019, 09:18)Eiszeit napisał(a): [ -> ]Spojrzała na Troiana z góry i pozwoliła się zapoznać, chociaż sądząc po sile, z jaką uścisnęła mu dłoń, nie była zadowolona z nowej znajomości.
Nie rozumiem jej. Przecież pasierbica wyrwała najlepszą partię w mieście Big Grin
Chyba, że zazdrości Big Grin

(04-07-2019, 09:18)Eiszeit napisał(a): [ -> ]Dopóki nie znaleźli się w apartamencie(przecinek?) Troian sądził, że zastosowała zgrabną wymówkę.
(...)
Siedząc z książką w rękach, niezdolny do skupienia się na pojedynczym zdaniu, Troian po raz kolejny poczuł, że zgodził się na coś absurdalnego. Korzystając z tego, że pozwoliła mu się rozgościć, zorganizował sobie trochę przestrzeni, co chwila przekładając jej szmaty z jednego mebla na drugi. Przemocą uzyskał odrobinę miejsca w jednej z trzech łazienek, a kiedy upewnił się, że dedykowany dla niego pokój nie jest w rzeczywistości garderobą, postanowił się rozpakować. Umówili się na umieszczenie kilku prywatnych rzeczy w swoich domach, w razie potencjalnych noclegów. Niepokoiło go, jak bardzo mógł zmienić się wystrój jego mieszkania. O trzeciej nad ranem, nadal ignorowany przez swoją narzeczoną, zniknął w kabinie prysznicowej, gdzie próbował odzyskać stabilność po trudnym dniu. Kiedy wrócił, Roxany nie było w zasięgu jego wzroku. Poszedł do kuchni i przygotował porcję leków zażywanych co wieczór. Drgnął, czując jak kobieta przywarła do jego pleców. Nie odwrócił głowy, zajęty popijaniem medykamentu.
Usmiałem się czytając jak się zadomawiał Smile
Taki młody i bierze regularnie prochy? Podejrzana sprawa Wink


(04-07-2019, 09:18)Eiszeit napisał(a): [ -> ] - To będzie trwało tylko chwilę – zapewniła(kropka) – Daj im trochę czasu.

(04-07-2019, 09:18)Eiszeit napisał(a): [ -> ]Jestem twarzą firmy, ale to Maud prowadzi biznes. – Wypuściła dym w stronę otworów wentylacyjnych. – Prywatnie predysponowała do stanowiska matki zastępczej. Była jedyną żoną ojca i próbowała doglądać mojego wychowania krótko po porodzie, zanim pan Gosslin podjął decyzję, że sortowa dawczyni nie zostanie oddelegowana z przedsiębiorstwa. 
Pretendowała?

(04-07-2019, 09:18)Eiszeit napisał(a): [ -> ] Troian podszedł bliżej i wziął do ręki pasmo białych włosów. Lubił, gdy były rozpuszczone. Kobieta spojrzała na jego dłoń, ale nic nie powiedziała. 
Typowe u mężczyzn Wink

(04-07-2019, 09:18)Eiszeit napisał(a): [ -> ]Zignorowała ciepło kiełkujące w podbrzuszu, pamiętając, że to wszystko na niby.
To jest bardzo ciekawy temat, o to czy emocje mogą być fałszywe, o emocje odczuwane podczas aktorskiej gry.
Dobrym studium w tym temacie jest film "Koneser" z Goffreyem Rushem. Może widziałaś?

(04-07-2019, 09:18)Eiszeit napisał(a): [ -> ] Czasami, będąc z nią, miał wrażenie, że budzi się z letargu. 
No ciekawe, co siedzi w głowie Troiana. Czy tylko wydaje mu się, że wszystko o sobie wie?

(04-07-2019, 09:18)Eiszeit napisał(a): [ -> ] - Masz rację. Nie widzę sensu inwestowania w krótkoterminowe projekty. – Zauważył, że na moment znieruchomiała i wyczuł mocną zadrę, którą spowodowały jego słowa. Przyznała mu rację, wzmacniając przekaz bardzo wymuszonym uśmiechem i odwróciła się w stronę blatu.
Widać, że odebrała to bardzo osobiście.


Podobał mi się opis urządzeń laboratoryjnych. Czuć s-f Wink
Spięcie na koniec wyśmienite Smile
Od namiętności do braku zaufania jeden krok.

Pozdrawiam Smile
(04-07-2019, 18:50)Gunnar napisał(a): [ -> ]Nie rozumiem jej. Przecież pasierbica wyrwała najlepszą partię w mieście Big Grin
Chyba, że zazdrości Big Grin
Wydaje mi się, że Maud jest kobietą, której nie pasuje po prostu wszystko i niezależnie od okoliczności Big Grin

(04-07-2019, 18:50)Gunnar napisał(a): [ -> ]To jest bardzo ciekawy temat, o to czy emocje mogą być fałszywe, o emocje odczuwane podczas aktorskiej gry.
Dobrym studium w tym temacie jest film "Koneser" z Goffreyem Rushem. Może widziałaś?
Widziałam, bardzo mi się podobał. Granie na emocjach to zawsze bardzo ryzykowne granie. Moim zdaniem nie do końca potrafi się je kontrolować. Może na początku jest takie wrażenie wszechwładzy, ale to raczej szybko mija.

(04-07-2019, 18:50)Gunnar napisał(a): [ -> ]No ciekawe, co siedzi w głowie Troiana. Czy tylko wydaje mu się, że wszystko o sobie wie?
Dobry trop Wink

(04-07-2019, 18:50)Gunnar napisał(a): [ -> ]Widać, że odebrała to bardzo osobiście.
Trafiła na silnego przeciwnika Wink 

(04-07-2019, 18:50)Gunnar napisał(a): [ -> ]Podobał mi się opis urządzeń laboratoryjnych. Czuć s-f [Obrazek: wink.gif]
Spięcie na koniec wyśmienite [Obrazek: smile.gif]
Od namiętności do braku zaufania jeden krok.
Dziękuję. Ich relacja będzie mocno zasobna w różne, bardzo różne stany i namiętności Wink

Skorzystałam z propozycji. Dzięki za słówko pretendowała, tego mi brakowało Big Grin

Pozdrawiam Smile
_012

Minęły cztery dni i pięć nocy od spotkania z Grossem. Frederica nie przespała żadnej z nich. Własna głowa wydawała jej się pułapką, a sytuacja, w której się znalazła, nie pomagała w przywróceniu równowagi. Ze wszystkich stron nadal atakowały ją doniesienia na temat Roxany i młodego Schindlera. Nie miała szansy skonfrontowania własnych obaw w rozmowie z albinoską. Nie w momencie, kiedy ich kontakt nie wykraczał poza wymianę lakonicznych wiadomości. Potrzebowała powiedzieć jej o czymś istotnym. O czymś, co ją niepokoiło.
W ciągu dnia wisiała w marazmie pomiędzy snuciem się po pokojach, a coraz rzadszymi próbami dotarcia do M-0. Razem z Olkiem opracowali system zmianowy – w ciągu dnia mężczyzna intensywnie szukał nowego zatrudnienia, a ona próbowała doprowadzić Mikaela do względnej stabilności. Noce należały do niej. Nie mogąc spać, błądziła po kondygnacji, zadzierając głowę wysoko poza własne przekonania. Nic nie działało. Słowa Adriana wbijały się w nią tak samo jak jego wzrok i docierały głębiej, niż chciałaby je wpuścić, wżerając się pod skórę i w narządy. Gdzieś poza obszarem wątpliwości unosiła się myśl, ulotna i tak szalona, że Frederica starała się jej nie dotykać. Wizja Klemensa Schindlera leżącego w szpitalnym łóżku. Zastanawiała się, czy poczułby, jak umiera.
Siedziała w wannie, wykorzystując nieczęsty moment, w którym byli we troje. Słyszała, jak Olek krząta się po mieszkaniu, rozdzielając nowo zakupione kroplówki i saszetki. Wnętrza nadal były ciemne i ciche, pozbawiając M-0 jakiejkolwiek możliwości wymknięcia się spod ich kontroli. Dziewczyna zgięła nogi i oparła czoło na kościstych kolanach. Nie zdziwił jej fakt, że Livia zamontowała na dnie wanny instalację ledową. W zależności od nastroju, Frederica mogła zmienić oświetlenie na turkusowe, różowe, zielone, lub fioletowe. Z czasem odkryła jeszcze kilka kombinacji. W tym momencie woda wokół niej pozostawała czerwona. Mokrą dłonią dziewczyna odsunęła włosy z czoła. Przez chwilę wpatrywała się w swoje palce, a potem spróbowała unieść szczoteczkę do zębów, leżącą na brzegu umywalki. Przedmiot drgnął, uniósł się i płynnie zajął swoje miejsce w kubku, obok innych szczoteczek. Frederica zastanawiała się, czy naprawdę szczytem jej możliwości było wprawianie w ruch rzeczy, nieprzekraczających wagą pieprzonych dwustu gramów. Została im ostatnia próba, a progresywne mapy umiejętności stały w miejscu. Spojrzała na rozdrapane przedramiona. Ostatnio wciąż ryła paznokciami nowe rany, nie pozwalając skórze się zagoić. Zsunęła się po ścianie wanny, chcąc zanurzyć głowę pod wodą; sprawdzony sposób na ucieczkę od rzeczywistości. Najpierw usłyszała uderzenie drzwi w salonie, przekleństwo i huk. A potem złowrogą, nienaturalną ciszę. Zesztywniała. Sekundę później zerwała się na nogi. Na moment wszystko zdawało się zatrzymać.
Wybiegła z wanny, wcisnęła przez głowę powyciąganą bluzę i wypadła do salonu, zostawiając na płytkach mokre ślady stóp.
 
*~*~*
 
Oświetlenie w gabinecie przeszło w tryb nocny. Wąska łuna światła wymykała się spod panelów podwieszonego sufitu, oświetlając rzędy zakluczonych szaf. Troian siedział przed komputerem, opierając usta na zaciśniętej pięści. Nieustannie dziękował własnej dociekliwości, która uchroniła pozornie nieistotny szczegół przed wpadnięciem na medialną arenę. Kilka godzin wcześniej otrzymał dostęp do wewnętrznej centrali monitorującej apartament Klemensa i znalazł nagranie, którego ten nie miał możliwości skasować. Przeniósł je na mały nośnik i usunął z centrali, jednocześnie zacierając ostatni ze śladów prawdziwego przebiegu spotkania ojca i swojej narzeczonej. Obejrzał relację w samotności, co jakiś czas przewijając, lub zatrzymując klatki filmu. Nie był świadom do jakiego stopnia to, co widział wpływało na jego emocje, dopóki android obsługujący nocną zmianę nie poinformował go o awarii prądu na najniższych poziomach laboratoryjnych i zasugerował przejście na zasilanie awaryjne. Troian wyraził zgodę na uruchomienie systemu zapobiegawczego i przez kilkanaście minut próbował odzyskać stabilność, wpatrzony w czarny ekran komputera. Nie rozumiał, dlaczego Roxana nie powiedziała mu, co tak naprawdę działo się w mieszkaniu. W jednej chwili teoria, którą opisywała jako absurdalną i niemożliwą wróciła ze zdwojoną siłą, wzmocniona niesmakiem i frustracją. Widział, w jaki sposób i z jaką natarczywością Klemens jej dotykał. Jednocześnie był świadom, że czuje coś jeszcze, coś, czego do tej pory nie nazywał. Zrozumiał, że nie chce, żeby kobieta przyjmowała tego typu gesty od kogokolwiek poza nim. Jego rozrośnięte ego kiepsko radziło sobie z odpieraniem ciosów, na które nie wyrobiło wystarczającej odporności.
Inną sprawą była korespondencja. Mniej więcej godzinę po obiedzie, który zjadł wspólnie z narzeczoną, otrzymał pilną pocztę kodowaną. Wiadomość była dostarczana do rąk własnych w formie zewnętrznego nośnika, na którym znajdował się szyfrowany plik dostosowany do parametrów komputera. Dobrym aspektem całej sytuacji był fakt, że podmioty współpracujące z Xernagenem zaczęły kalibrację swoich nośników pod właściwości sprzętu Troiana, jednoznacznie akceptując fakt, że był jedyną osobą decyzyjną w sprawach przedsiębiorstwa.
Wiadomość zawierała kwartalne podsumowanie finansowe. Mężczyzna potrzebował czterdziestu sekund zanim dotarło do niego, że wysokość zadłużenia czterokrotnie przekracza wartość firmy. Ostrożnie odłożył dłonie na blat i przez kwadrans siedział w kompletnym bezruchu, starając się przeanalizować tę informację. Nie rozumiał z czego wynikały podane obroty i jakim cudem jego ojciec doprowadził imperium na skraj bankructwa. Nie dysponował jakąkolwiek twardą informacją, która przybliżyłaby go do przyczyn. Chciał znaleźć odpowiedź w komputerze Klemensa, ale sprzęt nadal pozostawał niedostępny. Po czwartym z kolei researcherze Troian przestał przyjmować petentów z Trójki. Zakładowy dział IT nie potrafił mu wytłumaczyć, w jaki sposób został zakodowany dostęp. Zamiast tego wszyscy zgodnie rozkładali ręce i kręcili głowami. Mężczyzna zażądał szczegółowego kosztorysu kwartalnego z każdej komórki firmy, a sam skupił się na przeliczeniu faktur działu immunologii stosowanej. Wiedział, że płacili Roxanie horrendalne kwoty, ale dopiero podsumowując wszystkie inwestycje z ostatnich miesięcy dotarło do niego, że dwuosobowa komórka generowała wyższe koszty niż szesnastoosobowy dział toksykologiczny. Potarł brwi i zaczął nerwowo obracać pióro w palcach. Jeszcze raz zajrzał do własnych notatek, przypominając sobie nadrzędny cel, który skłonił Klemensa do utworzenia działu. Immunologia stosowana miała być obszarem sztucznego stanowiska Roxany, dzięki któremu spodziewał się uzyskać szerszy dostęp do jej badań, przy założeniu, że zaangażuje się w zadania zbliżone tematyką do własnych projektów. Nie po raz pierwszy Troian pomyślał, że Klemens musiał wiedzieć coś, o czym on sam nie miał pojęcia. Dotarło do niego, że ilość środków przeznaczonych na budowę i rozwój działu w jego ocenie przekracza wartość jakichkolwiek celów. Zrozumiał, że miał przed sobą dwie ewentualności – albo Klemens Schindler zapomniał jak inwestować pieniądze Xernagenu, albo dział immunologii powstał w intencji, o której Troian tak naprawdę nie miał pojęcia. Skłaniał się ku drugiemu założeniu. Po otrzymaniu szczegółowych raportów od dyrektorów każdego z działów, zrobił własne podsumowanie kwartalne i nabrał pewności, że jakaś monstrualna transakcja została zatuszowana. Nie znalazł jakichkolwiek śladów na żadnym z pięciu kont firmowych, w tym na jednym poza Enklawą. Jeżeli przelew miał miejsce, to prawdopodobnie z prywatnego konta Klemensa. Troian jeszcze raz, prawie desperacko usiłował dostać się do jego komputera. Kilka minut później, ponownie pokonany, zaczął rozważać szalony pomysł włamania się do wykazów płacowych wszystkich podmiotów współpracujących z Xernagenem. Ten obłęd wydawał się prostszy, niż uzyskanie dostępu do systemu ojca. Po czterech godzinach analizowania sytuacji musiał jechać na miejsce zamachu, żeby ostatecznie przedyskutować z funkcjonariuszem kwestię pocisków. Okazało się, że niedoszły morderca faktycznie wykonał je ręcznie, jeden po drugim, co mogło zająć mu od trzech, do czterech tygodni. Wykorzystując sytuację, Troian rozwiązał kwestię centrali, a resztę wieczoru w biurze poświęcił na katowanie się nagraniem.
Wyszedł z firmy cztery godziny przed ósmą i pojechał prosto do domu. Wiedział, że będzie sam. Roxana ostatniej nocy została w przedsiębiorstwie i planowała w ten sposób spędzić trzy kolejne. Mówiła, że ma dużo pracy, ale mężczyzna widział, że bawili się w unikanie. Ku jego rozczarowaniu nie wróciła po pierścionek ani bezpośrednio po kłótni, ani nie upomniała się o niego przy śniadaniu. Przy Maud, przed kamerami, nawet przed nim samym utrzymywała fasadę szczęśliwej narzeczonej, a do niego trochę zbyt późno dotarło, że nie jest w stanie przebić się przez ten obraz. Wciąż rozmawiali długo, rzeczowo i z zaangażowaniem, spędzając czas w taki sposób, jaki oboje najbardziej doceniali, jednak pozorna głębia spojrzeń zniknęła bezpowrotnie. Nad partią szachów, przy filiżance kawy, na balkonie o trzeciej nad ranem, uśmiechy Roxany nadal były ze szkła. Przywiozła część rzeczy do jego mieszkania, ulokowała w pokoju gościnnym i nie wyszła przez cały wieczór, uciekając przed świtem, zanim zdążył chociażby wyjść ze swojej sypialni.
Odbił kartę przed drzwiami apartamentu, wszedł do środka i zajął się szeregiem rutynowych czynności. Analiza doniesień branżowych na komunikatorze. Leki, herbata, prysznic, kolacja, którą i tak zostawi na talerzu pochłonięty lekturą nowej książki. Bez przerwy międlił w głowie pytanie, które mu zadała, stojąc nad szpitalnym łóżkiem Klemensa.
Dlaczego jesteś jego marionetką?
Nie odpowiedział. Wżarło się zbyt głęboko w jego trzewia, rozwalając w pył fasadę wszechwiedzy i dumy. Pamiętał, że spojrzał na jej profil, ale ona nadal wpatrywała się w wektor wykonujący swoją pracę. Od tego czasu było między nimi więcej milczenia, niż rozmowy.
Chodził po pustym mieszkaniu, zaglądając w zaślepione okna. Próbował skupić się na czytaniu, ale nie umiał zebrać myśli. Nie w perspektywie wszystkich rzeczy, które spadły na niego w ciągu dnia. Kilkukrotnie mijał okolice pokoju gościnnego, aż w końcu wszedł do środka, racjonalizując sobie, że jego obecność jest skrajnie bezcelowa. Rozejrzał się po pomieszczeniu, zatrzymał wzrok na wieszakach z kreacjami, które poupychała w otwartej szafie. Kilka szmatek leżało przewieszonych przez oparcie krzesła, na biurku stał pełen kufer biżuterii i rząd pękatych flakoników z perfumami. Ominął koronkowy biustonosz porzucony na ziemi i usiadł na krawędzi łóżka. Na szafce nocnej zobaczył książkę, opaskę na oczy i szklankę wody. Patrzył na te przedmioty, nie mogąc zignorować faktu, że pierwsza szuflada jest odrobinę wysunięta. Próbując wytłumaczyć sobie, jak bardzo irracjonalne są tego typu działania, sięgnął do środka. Znalazł niewielki dziennik wypchany osobnymi kartkami. Miał wytłoczone inicjały na okładce i naderwaną tasiemkę do zakładania stron. Otworzył go i przekartkował kilka pierwszych stron, gęsto zapisanych wzorami. Marginesy były powalane niebieskim tuszem i smugami, które Roxana rozmazywała brzegiem dłoni. Otworzył na tej stronie, którą założyła w ostatnim czasie i zmrużył oczy, widząc w prawym górnym rogu – Xernagen. Większość notatek była nie do odczytania. Podejrzewał, że był to swego rodzaju szyfr. Na samym dole znalazł równania, tuż pod odnośnikiem do numeru ostatniego raportu, który mu dostarczyła. Upijając łyk herbaty zapamiętał ciąg symboli chemicznych, odłożył dziennik i wyszedł z pokoju. Zajrzał do środka jeszcze na moment, żeby upewnić się, czy wszystkie przedmioty na pewno są na swoim miejscu.
Poszedł do domowego gabinetu i uruchomił laptop; potrzebował wsparcia w dziedzinie, która nie była jego mocną stroną. Sięgnął po długopis i przepisał z pamięci równania. Przez chwilę próbował zrozumieć ich istotę, a potem, posiłkując się informacjami znalezionymi w Sieci, zaczął je rozwiązywać. Po dziesięciu minutach zapisał ostatni pierwiastek, stanowiący składowy wynik równania i zmrużył oczy, mając wrażenie, że to wszystko nie ma żadnego sensu. Miał przed sobą siedem wierszy, jeden pod drugim, każde z równań zakończone pojedynczym pierwiastkiem. Fluor, uran, węgiel, potas. W następnych bor, rad, ind. Wpatrywał się w ciąg symboli, próbując przyporządkować je do jakichkolwiek logicznych znaczeń. W pewnym momencie znieruchomiał, wyprostował się i odrobinę zacisnął szczęki, kiedy dotarł do niego przekaz podprogowy. Jeszcze raz odczytał ciąg znaków, tym razem w zupełnie nie chemicznej sekwencji i zdziwił się, słysząc jak trzasnęło pióro, dotychczas obracane w palcach. Wyłączył Sieć, podarł kartkę, wstał i wyrzucił ją do kosza, zastanawiając się w jaki sposób przekazać Roxanie, że jej poczucie humoru jest prostackie i jednocześnie nie zdemaskować faktu grzebania w jej papierach. Odwrócił się, kiedy zabrzęczał dźwięk przychodzącej wiadomości. Troian nie był dostępny na żadnym komunikatorze i zerwał połączenie z Internetem. Podszedł do komputera i mocniej odchylił ekran, wpatrując się w kompletnie biały pulpit. Po prawej stronie migotał kursor, zastąpiony po chwili szybko zmieniającymi sekwencję ciągami znaków. Zmarszczył mocne brwi i próbował poruszyć kursorem – bez powodzenia. Nagle wszystko się zatrzymało, pulpit pojaśniał jeszcze bardziej, rysując pod oczyma mężczyzny głębokie cienie. Pochylił się, wpatrzony w komunikat na samym środku strony.
Jest coś, co mógłbym dla ciebie zrobić.
Mężczyzna próbował odblokować system sprawdzonym układem paneli dotykowych, ale wiadomość nadal była widoczna. Przeniósł wzrok w lewo i niżej, gdy pojawiła się kolejna.
Nie miał pojęcia, czym było _M-0.
 
*~*~*
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22