Via Appia - Forum

Pełna wersja: Ulubione wiersze
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9
(31-01-2011, 19:25)FantaSmaGoria napisał(a): [ -> ]A ja zakochana w Gałczyńskim (zawsze miałam słabość do ekscentrycznych mężczyzn) i zauroczona poezją Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej.

Tak, chyba najbardziej lubię, gdy poezję się śpiewa.
Dlatego chętnie słucham Grechuty, Starego dobrego małżeństwa mimo, że to nie moje klimaty Smile

A oto coś od Tuwima, sam wiersz nie jest może czymś wspaniałym,
ale bardzo mi się spodobał kiedy usłyszałam piosenkę zespołu AKURAT.


Gdy znów do murów klajstrem świeżym
Przylepiać zaczną obwieszczenia,
Gdy "do ludności", "do żołnierzy"
Na alarm czarny druk uderzy
I byle drab, i byle szczeniak
W odwieczne kłamstwo ich uwierzy,
Że trzeba iść i z armat walić,
Mordować, grabić, truć i palić;
Gdy zaczną na tysięczną modłę
Ojczyznę szarpać deklinacją
I łudzić kolorowym godłem,
I judzić "historyczną racją",
O piędzi, chwale i rubieży,
O ojcach, dziadach i sztandarach,
O bohaterach i ofiarach;
Gdy wyjdzie biskup, pastor, rabin
Pobłogosławić twój karabin,
Bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,
Że za ojczyznę - bić się trzeba;
Kiedy rozścierwi się, rozchami
Wrzask liter pierwszych stron dzienników,
A stado dzikich bab - kwiatami
Obrzucać zacznie "żołnierzyków". -
- O, przyjacielu nieuczony,
Mój bliźni z tej czy innej ziemi!
Wiedz, że na trwogę biją w dzwony
Króle z pannami brzuchatemi;
Wiedz, że to bujda, granda zwykła,
Gdy ci wołają: "Broń na ramię!",
Że im gdzieś nafta z ziemi sikła
I obrodziła dolarami;
Że coś im w bankach nie sztymuje,
Że gdzieś zwęszyli kasy pełne
Lub upatrzyły tłuste szuje
Cło jakieś grubsze na bawełnę.
Rżnij karabinem w bruk ulicy!
Twoja jest krew, a ich jest nafta!
I od stolicy do stolicy
Zawołaj broniąc swej krwawicy:
"Bujać - to my, panowie szlachta!"

Fanta, fajnie, że przypomniałaś ten wiersz. Pamiętam, że wiele lat minęło, zanim dowiedziałam się, że piosenka zespołu AKURAT (świetna, moim skromnym zdaniem), to nic innego jak poezja śpiewana.

P.S. Aż sobie zaraz puszczę ten kawałek Smile. Do Grechuty też mam sentyment.
W "Malinowym chruśniaku", który kiedyś musiałem się nauczyć za karę, bo nauczycielka to zła kobieta była...
"Meksykańska samotność" - Jack Kerouac

Jestem nieszczęśliwym nieznajomym
Bazgrzącym na ulicach Meksyku-
Moi przyjaciele mnie opumarli, moje
kochanki zniknęły, moje dziwki zakazane,
moje łóżko kołysane i drgane trzęsieniem ziemi- i nie ma świętej trawy
by odlecieć przy świetle świecy
i śnić- tylko opary autobusów
burze kurzu i panny podglądające mnie
przez dziurkę w drzwiach
sekretnie wywierconą aby podglądać
masturbatorów pieprzących poduszki
Jestem Gargulcem
Naszej pani
Śniącym w przestrzeni
Szaro mglistych snów
Moja twarz skierowana ku Napoleonowi
-Nie mam formy-
Mój zeszyt z adresami jest pełen ŚP
Nie mam wartości w pustce,
W domu bez honoru,-
Moim jedynym przyjacielem stary pedał
Bez maszyny do pisania
Który, jeśli jest mym przyjacielem
Niech będę przeklęty.
Zostało mi trochę majonezu,
Cała niechciana butelka oleju,
Wieśniak myjący moje niebiańskie światło
Świr czyszczący swe gardło
W łazience koło mojej
Sto razy dziennie
Dzieląc wspólny sufit-
Jeśli się upije będę spragnionym
-jeśli pójdę moja stopa się złamie
-jeśli się uśmiechnę moja maska farsą
-jeśli zapłaczę jestem tylko dzieckiem-
-jeśli zapamiętam jestem kłamcą
-jeśli napiszę zapisy dokończone-
-jeśli umrę umieranie skończone-
-jeśli będę żył umieranie się zacznie-
-jeśli zaczekam oczekiwanie dłuższym
-jeśli odejdę odejście odeszło-
jeśli zasnę błogostan ciężkim na mych powiekach-
-jeśli pójdę na tani film
dorwą mnie koszmary-
na drogie filmy mnie nie stać
-Jeśli nie zrobię nic
nic się nie stanie
"Ballada o prawdziwej krwi" WOJACZKA.
Tadeusz Miciński - ANANKE

Gwiazdy wydały nade mną sąd:
- wieczną jest ciemność, wiecznym jest błąd.
- Ty budowniku nadgwiezdnych wież
- będziesz się tułał, jak dziki zwierz.
- zapadnie każdy pod tobą ląd -
- wśród ognia zmarzniesz - stlisz się jak lont.

A gwiazdom odparł królewski duch:
wam przeznaczono okrężny ruch,
mojej wolności dowodem błąd,
serce me dźwiga w głębinach ląd.
Poszumy płaczą mogilnych drzew,
lecz w barce życia płynie mój śpiew.
Ja budowniczy nadgwiezdnych miast
szydzę z rozpaczy gasnących gwiazd.
Lewis Carroll

"Mówiono mi"

Mówiono mi, żeś u niej wczoraj
Wymieniał dwakroć mnie.
Podobno były sądzić skore,
Że pływam bardzo źle.

On miał stos listów na ten temat
(To jasne jest jak dzień),
Lecz jeśli mówił właśnie z trzema,
Cóż z wami stanie się?

Dałem jej jedno, oni dali,
Jak sądzę, raczej dwa,
Lecz jeśli rzecz tak pójdzie dalej,
Ucierpi sprawa twa.

Zapewne, jeśli zamieszały
W tę sprawę mnie lub ją,
To mogą do was w rok niecały
Powrócić, jeśli chcą.

Wydaje się, że wyście sami
Nie znając roli swej
Byli przeszkodą między nami
I ciotką szwagra jej.

Więc mimo stanowiska obu
Przedstawmy sprawę im
W formie sekretu między tobą,
Mną, wami oraz nim.

tłumaczenie: Antoni Marianowicz i Andrzej Nowicki
Poezji raczej nie czytuję, bo nie lubię. Jest jednak jeden poeta, który potrafił mnie zachwycić i zawsze czytam go z chęcią. To Baczyński, a w szczególności wiersz, który poznałem przypadkowo. Jest on już w tym temacie, bo podała go Hayley (" ***(Niebo złote...)"), więc podam inny, który równie zapadł mi w pamięć.

K.K.Baczyński
Których nam nikt nie wynagrodzi...

Których nam nikt nie wynagrodzi
i których nic nam nie zastąpi,
lata wy straszne, lata wąskie
jak dłonie śmierci w dniu narodzin.
Powiedziałyście więcej nawet
niż rudych burz ogromne wstęgi,
jak ludzkie ręce złych demonów
siejące w gruzach gorzką sławę.
Wzięłyście nam, co najpiękniejsze,
a zostawiły to, co z gromu,
aby tym dziksze i smutniejsze
serca - jak krzyż na pustym domu.
Lata, o moje straszne lata,
nauczyłyście wy nas wierzyć,
i to był kostur nam na drogę,
i z nim się resztę burz przemierzy.
Których nam nikt nie wynagrodzi
i których nic nam nie zastąpi,
lata - ojczyzno złej młodości,
trudnej starości dniu narodzin.
Bogu podamy w końcu dłonie
spalone skrzydłem antychrysta,
i on zrozumie, że ta młodość
w tej grozie jedna była czysta.

Usta proszą
Zbigniew Herbert

A może dojdę Ciebie szeptem
bolesnym ruchem małych warg

może wypiję Ciebie z ciszą
nocnych ogrójców i czuwania

może przywołam jasny promień
aby otworzył twarde czoło -

którego nie znam i nie umiem
którego przeto trudno kochać

a może dojdę Ciebie szeptem
którego dotknąć nie potrafię
który wypełniasz mnie do dna

Konto usunięte

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
Miłość

Nie widziałam cię już od miesiąca.
I nic. Jestem może bledsza,
trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
lecz można żyć bez powietrza!
*wygrzebuje z dysku plik z poezją* Wrzucam jeden, ten absolutnie ukochany Wink

Zbigniew Herbert - Tren Fortynbrasa

Teraz kiedy zostaliśmy sami możemy porozmawiać książę jak
mężczyzna z mężczyzną
chociaż leżysz na schodach i widzisz tyle co martwa mrówka
to znaczy czarne słońce o złamanych promieniach
Nigdy nie mogłem myśleć o twoich dłoniach bez uśmiechu
i teraz kiedy leżą na kamieniu jak strącone gniazda
są tak samo bezbronne jak przedtem To jest właśnie koniec
Ręce leżą osobno Szpada leży osobno Osobno głowa
i nogi rycerza w miękkich pantoflach

Pogrzeb mieć będziesz żołnierski chociaż nie byłeś żołnierzem
jest to jedyny rytuał na jakim trochę się znam
Nie będzie gromnic i śpiewu będą lonty i huk
kir wleczony po bruku hełmy podkute buty konie artyleryjskie
werbel werbel wiem nic pięknego
to będą moje manewry przed objęciem władzy
trzeba wziąć miasto za gardło i wstrząsnąć nim trochę

Tak czy owak musiałeś zginąć Hamlecie nie byłeś do życia
wierzyłeś w kryształowe pojęcia a nie glinę ludzką
żyłeś ciągłymi skurczami jak we śnie łowiłeś chimery
łapczywie gryzłeś powietrze i natychmiast wymiotowałeś
nie umiałeś żadnej ludzkiej rzeczy nawet oddychać nie umiałeś

Teraz masz spokój Hamlecie zrobiłeś co do ciebie należało
i masz spokój Reszta nie jest milczeniem ale należy do mnie
wybrałeś część łatwiejszą efektowny sztych
lecz czymże jest śmierć bohaterska wobec wiecznego czuwania
z zimnym jabłkiem w dłoni na wysokim krześle
z widokiem na mrowisko i tarczę zegara

Żegnaj książę czeka mnie jeszcze projekt kanalizacji
i dekret w sprawie prostytutek i żebraków
muszę także obmyślić lepszy system więzień
gdyż jak zauważyłeś słusznie Dania jest więzieniem
Odchodzę do moich spraw Dziś w nocy urodzi się
gwiazda Hamlet Nigdy się nie spotkamy
to co po mnie zostanie nie będzie przedmiotem tragedii

Ani nam witać się ani żegnać żyjemy na archipelagach
a ta woda te słowa cóż mogą cóż mogą książę
Bardzo, bardzo lubię wiersz Twardowskiego "Głodny". Poezję księdza Jana poznałem właśnie dzięki temu utworowi, a stało się to za sprawą punkowego zespołu Włochaty, który z piękną energią wykrzyczał ten manifest.





GŁODNY

Mój Bóg jest głodny
ma chude ciało i żebra
nie ma pieniędzy
wysokich katedr ze srebra

Nie pomagają mu
długie pieśni i świece
na pierś zapadłą
nie chce lekarstwa w aptece

Bezradni
rząd ministrowie żandarmi
tylko miłością
mój Bóg się daje nakarmić

R. Wojaczek
NIGDY NIE OTWIERAĆ OKNA

Pamiętaj
nigdy
nie otwieraj okna
w czterech ścianach
wiatr nie wieje
dbaj o głowę
i o różę
i zaczerpuj wciąż na nowo
wprost ze źródła mieszczańskiego
nie myśl o tym
że ci się odnawia stygmat
ty…

Nie pisz listów do siebie
kto to widział
pisać listy do zmarłych
Wpiszę wiersz poety "którego życiorys właściwie przepadł" - Christiana Belwita


***
Urodziłem się (co dla niektórych może być nieistotne)
18 marca 1956 roku we Wrocławiu.
Prawdopodobnie żyłem sztuką i myślę, że jestem artystą.
I jeszcze nie wiem, kiedy zmarłem.
Właściwie życiorys mój (Życiorys) - przepadł

Zajrzyjcie. http://www.poema.art.pl/site/sub_575_belwit_christian.html

Życie

stoi w kolejce
przesuwa się jakby
na ruchomych schodach
przyzwyczajone do zniecierpliwienia
gubi wiersze

znajduje

smak

popiołu

_______________

Czasami poeta jest dziwakiem z Parku Południowego we Wrocławiu.
(w radio wtedy podobno podano, że utopił się jakiś menel)
(...)
Wieść o jego śmierci się rozeszła w kilka godzin.
Wiecie, że na jego pogrzebie nie zauważono, że go pochowano? To opowieść niesamowita.
Umarł menel, schizofrenik, utopił się w stawie w Parku, bo podobno, chciał złapać dzieciom kaczkę. Albo złotą rybkę. Albo promień słońca.
Więc przyjechali ci, którzy go znali. Pewnie trzysta(?) osób. Poeci, profesorowie uniwersytetu, bieszczadzcy majstrowie Biedy, biznesmeni, aktorzy... Kwiaciarki wpadły w popłoch, że prezydenta chowają. Gdy po latach rozpoznawano się (Ty, Natasza, chyba ścięłaś włosy Smile), obok szumiącego tłumu przeszło dwóch panów w drelichach. Mieli drabinę i metalową puszką. Po kilkunastu minutach ktoś zaczął: "Jezu, Christiana już pochowano!"
A potem do wieczora śpiewał "SDM", 'Raz dwa trzy" i wiele innych zespołów. I my wszyscy jego piosenkę, która była o nim, że jest "bardziej znikąd, niż skądkolwiek".

tu śpiewa (nie umiał grać ani śpiewać, a wszyscy go słuchali)

http://w853.wrzuta.pl/audio/9nNALZZM4Q4/christian_belwit_-_bardziej_znikad....




* * * (Porozmawiaj ze mną)

Porozmawiaj ze mną
nie podrzucaj mi
recept na życie
gdzie milczenie
zakryte słowami
plącze się w domysłach

Porozmawiaj ze mną
bym nie mógł
skończyć tego wiersza


http://www.poema.art.pl/site/itm_11139_slowo_wstepne.html

_________________

Po latach, wtedy kiedy umarł, przypominaliśmy sobie, że On został tam gdzieś... Pewnie my nigdy tam naprawdę nie byliśmy, tamto było przygodą dla nas, barwą życia, jedną z wielu...
Gdy odeszła pod chmurami

Jak bez rąk byłem z rękami
Jak bez nóg byłem z nogami
Jak bez ust byłem z ustami

Jak bez rąk byłem z rękami
Wszystko z nich mi wypadało
Rękę złóż do ręki - brawo
Dziesięć palców czy to mało
Dziesięć palców nie istniało

Jak bez rąk byłem z rękami
Jak bez nóg byłem z nogami
Jak bez ust byłem z ustami

Jak bez nóg byłem z nogami
Podpierałem się o ścianę
Dźwigać mnie nie chciały wcale
Niby lilie wiotkie były
Dawną siłę, biedne, śniły

Jak bez rąk byłem z rękami
Jak bez nóg byłem z nogami
Jak bez ust byłem z ustami

Jak bez ust byłem z ustami
Jakby plastrem zalepione
Jakby w wapnie unurzone
Było, że w powietrzu tonę
Było, że już po mnie, po mnie

Jak bez rąk byłem z rękami
Jak bez nóg byłem z nogami
Jak bez ust byłem z ustami
Jak ten trup byłem przed wami

Gdy odeszła pod chmurami

Edward Stachura
Ameryko

Ameryko, oddałem ci wszystko i jestem teraz nikim.
Ameryko, dwa dolary dwadzieścia siedem centów 17 stycznia 1956.
Nie mogę znieść samego siebie.
Ameryko, kiedy skończymy wojnę ludzi ?
Pieprz się sama swoją bombą atomową.
Nędznie się czuję, daj mi spokój.
Nie zacznę mego poematu dopóki nie będę przy zdrowych zmysłach.
Ameryko, kiedy staniesz się anielska?
Kiedy się rozbierzesz?
Kiedy spojrzysz na siebie poprzez grób?
Kiedy staniesz się warta miliona twych trockistów?
Ameryko, czemu twe biblioteki są pełne łez?
Ameryko, kiedy wyślesz swe jajka do Indii ?
Niedobrze mi od twych obłąkanych potrzeb.
Kiedy będę mógł dostać w supermarkecie to co potrzebuję tylko za
piękne oczy ?
Ameryko, w końcu to tv i ja jesteśmy doskonali a nie przyszły świat.
Twa maszyneria to dla mnie zbyt wiele.
Sprawiłaś, że chcę zostać świętym.
Musi być jakiś inny sposób zakończenia tego sporu.
Burroughs jest w Tangerze nie sądzę by wrócił to złowrogie.
Czy to ty jesteś złowroga czy to głupi kawał?
Próbuję dojść do sedna.
Nie porzucę swych obsesji.
Ameryko, nie nalegaj wiem co robię.
Ameryko opadają kwiatu śliw.
Nie czytam gazet od miesięcy, codziennie kogoś sądzą za morderstwo.
Ameryko, czuję sentyment do Wobblies.
Ameryko, jako dziecko byłem komunistą nie żałuję.

Marihuanę palę przy każdej okazji.
Siedzę w domu od wielu dni i gapię się na róże w pokoju.
Kiedy jadę do chińskiej dzielnicy upijam się ale nie śpię z nikim.
Zdecydowałem się będą kłopoty.
Powinnaś mnie zobaczyć, jak czytam Marksa.
Mój psychoanalityk uważa, że jestem zupełnie zdrów.
Nie będę odmawiał Ojcze Nasz.
Miewam mistyczne wizje i kosmiczne wibracje.
Ameryko, wciąż jeszcze ci nie powiedziałem, co zrobiłaś Wujkowi Maksowi,
gdy przybył z Rosji.

Mówię do ciebie.
Czy pozwolisz, by twoim życiem emocjonalnym rządził Time Magazine?
Mam obsesję na punkcie Time Magazine.
Czytam go co tydzień.
Jego okładka gapi się we mnie gdy przemykam się obok narożnego
sklepiku.
Czytam go w suterenie biblioteki publicznej w Berkeley.
Poucza mnie stale o odpowiedzialności. Ludzie interesu są bardzo serio.
Producenci filmowi są bardzo serio. Oprócz mnie każdy jest bardzo
serio.
Wydaje mi się, że jestem Ameryką.
Znów mówię do siebie.

Azja powstaje przeciwko mnie.
Nie mam szansy Chińczyka.
Lepiej rozważę me narodowe zasoby.
Me narodowe zasoby składają się z dwóch petów z marihuaną, milionów
genitalii, nie nadającej się do druku prywatnej literatury, która pędzi 1900
mil na godzino oraz dwudziestu pięciu tysięcy szpitali wariatów.
Pomijam moje więzienia i miliony pokrzywdzonych, co żyją w moich
doniczkach oświetlonych pięcioma setkami słońc.
Zniosłem domy publiczne we Francji, teraz trzeba wziąć się za Tanger.
Moją ambicją jest zostać prezydentem, choć jestem katolikiem.

Ameryko, jak mogę pisać świętą litanię wobec twego głupiego nastroju?
Będę mówił jak Henry Ford moje strofy są tak indywidualne jak jego samo-
chody a nawet każda z nich jest innej płci,
Ameryko, sprzedam ci moje strofy za 2500 $ daję 500 $ za twoją starą
strofę.
Ameryko, uwolnij Toma Mooneya.
Ameryko, uratuj hiszpańskich lojalistów
Ameryko, Sacco i Vanzetti nie mogą umrzeć
Ameryko, jestem chłopcami ze Scottsboro.
Ameryko, gdy miałem siedem lat mamusia zabrała mnie na spotkanie
komu-nistycznej komórki do biletu dawali garść soczewicy bilet kosztował
piątkę przemówienia były darmowe każdy był anielski i współczuł
robotnikom wszystko było takie szczere nie masz pojęcia jaka to była
dobra rzecz partia w roku 1935 Scott Nearing był wielkim starym
człowiekiem prawdziwy Mensch Matka Bloor rozczuliła mnie do łez kiedyś
zoba-czyłem Izraela Amtera. Każdy tam chyba był szpiegiem.


Ameryko, tak naprawdę to nie chcesz iść na wojnę.
Ameryko, to ci źli Rosjanie.
Ci Rosjanie ci Rosjanie i ci Chińczycy. I ci Rosjanie.
Rosja chce nas pożreć żywcem. Rosja szaleje za władzą. Chce nam za-
brać auta z garaży.
Chce pogrzebać Chicago. Potrzeba jej Red Readers Digest. Ona chce
naszych fabryk aut na Syberii. Jej wielka biurokracja prowadzi na-sze
stacje benzynowe.
To źle. Uf. Nauczy Indian czytać. Potrzebne jej wielkie czarne murzyny.
Ha. Każe nam pracować szesnaście godzin na dobę. Ratunku.
Ameryko, to całkiem poważne.
Ameryko, takie mam wrażenie patrząc w telewizor.
Ameryko, czy to w porządku ?
Lepiej zabiorę się do pracy.
To prawda nie chcę służyć w armii ani pracować przy tokarce fabryki części
precyzyjnych. I tak jestem krótkowidzem oraz psychopatą.
Ameryko, zakasuję me pedalskie rękawy.

Allen Ginsberg
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9