Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 3.5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
"Poza życiem"
#61
O fest, myślałem, że chodzi Ci o skąpy dialog. Nie zauważyłem braku tego... Nie wkleiło się z worda ;o
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#62
~~~~~~Rozdział IX~~~~~~

Okrągła arena z mnóstwem osłon terenowych została wybudowana tylko w jednym celu. To właśnie tutaj śmiałkowie mogli zdecydować o swoim przyszłym losie; służba w elitarnych oddziałach czy unicestwienie duszy.
Krwiożercze sunaki rozrywały właśnie ciało nieszczęsnego adepta szkolącego się na śmierciara, który nie dał rady przejść ostatecznych testów. Taki los spotykał wszystkich, podobnych jemu; za dużo wiedzieli, o panujących wewnątrz Instytutu Śmierci zasadach, by mogli tak po prostu odejść.
Władca Khun przyglądał się widowisku ze specjalnie podwieszonego, szklanego tarasu, znajdującego się nad areną. Miał stamtąd doskonały widok. Z brutalną dokładnością mógł przyglądać się rozszarpywaniu ofiar – tylko nieliczni byli w stanie sobie poradzić.
Na plac wyszedł właśnie kolejny kandydat. Śmierć pokładał w nim spore nadzieje, bo odkąd stracił Maiti, nie znalazł osoby, która by rokowała tak dobrze. A teraz, gdy minęło już tyle czasu, był niemal pewien, że nie odzyska swojej najzdolniejszej uczennicy.
Wysoki mężczyzna o blond włosach stanął na środku areny, przybierając wyzywającą pozę. Skórzany kombinezon opinał idealnie wyrzeźbione ciało. Dwa ostre jak brzytwa sztylety na moment błysnęły w dłoniach śmiałka, by po chwili z brzękiem opaść na ziemię. Mężczyzna uniósł głowę i posłał swemu Panu pogardliwy uśmiech. Nie bał się. Już kiedyś pokonał jedną z tych bestii. Oczywiście nikt o tym nie wiedział, inaczej zostałby unicestwiony, ale na szczęście sunak jest nieśmiertelny, jeśli chodzi o zwykłe metody zabijania, więc następnego dnia był cały i zdrów. Paras był z siebie dumny; z tamtego starcia wyszedł bez szwanku. Niestety, tym razem nie mogło być tak łatwo. Dwóch przeciwników jednocześnie. A najgorsza widownia jaką można sobie wyobrazić, to dodatkowy stres, mimo że na „trybunach” zasiadała tylko jedna osoba.
Śmierć zwolnił dźwignię, uwalniając psy. Sunaki, krwiożercze bestie przypominające krzyżówkę rottweilera z tygrysem, rzuciły się na bezbronną ofiarę. Zabójczy sprint. Zakręt. Krzak. Zakręt. Żółte ślepia utkwione w jednym punkcie obserwowały każdy ruch adepta. Skok. Pysk pierwszego psa rozwarł się do ataku. Cienkie igiełki zębów ociekały krwią poprzednich nieszczęśników. Mężczyzna do ostatniej chwili stał bez ruchu; zębiska już miały rozerwać krtań, gdy nagły odskok zdezorientował bestię. Sunak nie zdążył się odwrócić, gdy śmiertelny cios spadł na odsłonięty kark. Zawył tylko przeraźliwie i zwalił się na ziemię pokonany. Zwycięzca niespiesznie obrócił głowę, po czym spojrzał w stronę drugiej bestii. Rzucił się w jej kierunku, lecz wystający z ziemi korzeń wybił go z rytmu. Padając, wystawił przed siebie ręce, by zamortyzować upadek. Niestety, głuchy trzask w nadgarstku nie wróżył nic dobrego. Uniósł głowę, by nie stracić swojego agresora z oczu. Za późno. Śmierdząca paszcza zawisła nad mężczyzną. Cios łapą obrócił ofiarę. Rozpłatana krtań. Krwiste bańki. Drgawki. Kolejny adept poległ.

- Jeszcze jeden pierdolnięty cwaniak – skwitował Śmierć. - Koniec na dziś – dodał i uruchomił wysięgnik tarasu, by ten wrócił na swoje miejsce.

Strażnik stojący przy wyjściu, widząc frustrację malującą się na twarzy swojego Pana, utkwił wzrok, gdzieś w odległym punkcie, licząc na łaskę. Zaciskając szczękę, czekał na reakcję przechodzącego Śmierci, godząc się na wielce prawdopodobny wybuch złości, lecz władca Khun tylko niespiesznie przeszedł obok, skręcając w pierwszy korytarz z lewej strony.
Wchodząc do prywatnej bibliotek, nie dostrzegł niczego dziwnego. Za bardzo był pogrążony w myślach o ostatniej walce. Tak wielkie nadzieje pokładał w tym mężczyźnie, a okazał się on zwykłym bałwanem. Zbyt pewnym siebie dupkiem.
Usiadł wygodnie w fotelu, biorąc ze stolika romansidło, które ostatnio zaczął czytać. Uwielbiał ten typ książek. Wiedział, że jemu, Śmierci, nie za bardzo wypada czytywać takie coś, ale nic nie mógł na to poradzić. Nieszczęśliwe historie miłosne strasznie go interesowały. Może podświadomie czuł ból osób opisanych w książce, które przeżywały kolejne zawody, a może po prostu lubił się katować tego typu literaturą; w końcu to też jakaś forma dręczenia. Tak, to było dobre wytłumaczenie. Przynajmniej tak sobie wmawiał, że czyta te chłamy tylko dla delektowania się cierpieniem. Nieważne, że nawet teraz, po zaledwie kilku minutach czytania, maleńka łezka spływała po licu przerażającego władcy Khun. Nieważne, po co babrać się w szczegółach.
Czas mijał, a Śmierć co raz głębiej zapadał w świat wykreowany przez autora. Słowo za słowem, kartka za kratką., złość po stracie Parasa odeszły w zapomnienie. Teraz liczył się tylko los nienarodzonego dziecka bohaterki książki. Dobrze, że miał w kieszeni chusteczkę na otarcie łez; nie lubił, gdy zachlapywał strony.
Godzinowa wskazówka antycznego zegara stojącego w kącie już kila razy zmieniła swoją pozycję, a Ciemność dalej nie ujawniał swojej obecności. Zawisł nad Śmiercią w swojej zdematerializowanej formie i od czasu do czasu zerkał na to denne dziełko, które tak wzruszało jego przyjaciela. Nigdy by nie przypuszczał, że może zobaczyć coś takiego w dłoniach tego chłodnego i brutalnego tyrana. Przecież dobrze pamiętał czasy, gdy Śmierć jeszcze interesował się seksualnymi podbojami. Bez skrupułów mordował mężczyzn, którzy śmieli przeszkodzić mu w zdobyciu wymarzonej kobiety. Ba, nawet zgładzenie kilku kochanek miało miejsce. A z bliższego okresu? Słyszał przecież z jakim okrucieństwem Śmierć traktował swoich więźniów. A szpiegów? Tego nawet on, Ciemność, nie chciał by widzieć. Sam daleko miał do pluszowego misia, ale to, co słyszał na temat losu jaki spotykał szpicli, przyprawiało go o gęsią skórkę. A teraz? Ten brutalny zwyrodnialec siedzi w bibliotece i czyta romansidło. Tak, zdecydowanie trzeba było coś z tym zrobić.

- Witaj, Edwardzie – rzekł Ciemność, akcentując ostatnie słowo i szczerząc swoje przed chwilą zmaterializowane zęby.
- Ja... E... Kurwa. - Śmierć pogodził się z losem. - Tak, witaj. Długo tu jesteś?
- Dość, by widzieć nawet pierwszą łezkę.
- To niedobrze. Dla ciebie, oczywiście – powiedział po chwili milczenia, piorunując wzrokiem Ciemność.
- Nikomu nie uronię nawet łzy... y, słowa. - Śmierć zmierzył go lodowatym wzrokiem, lecz po chwili wybuchnął rubasznym śmiechem.
- Co cię sprowadza? Jakieś informacje od Lakima?
- Tak. Niestety, nie zbyt dobre – powiedział, próbując przybrać smutny wyraz twarzy.
- Kontynuuj.
- Pilnowałem go, tak jak poleciłeś, ale w miejscu, w którym go pojmali, nie mogłem nic zrobić. Cała trójka tam była. Wrzucili go do lochu; dopiero tam się z nim rozmówiłem i obiecałem, że w drodze na egzekucję go odbiję. Niestety, eskortował go Pierwszy. Ja... Nic nie mogłem zrobić. - Starał się, by ton jego głosu był jak najbardziej wiarygodny. - Pomyślałem, że chociaż przeszukam jego komnatę i korzystając z ogólnego zmieszania, tak też zrobiłem. Znalazłem ten list – wręczył kopertę przyjacielowi – a gdy wróciłem na plac... chłopak był już bez duszy.

Śmierć dokładnie przyjrzał się koślawym literom, prawdopodobnie stawianym w pośpiechu. Kilka razy przebiegł wzrokiem po kartce, by mieć pewność, że niczego nie ominął. Odłożył ją na stolik, przyjrzał się badawczo przyjacielowi, po czym podszedł do wielkiego regału stojącego pod jedną ze ścian. Setki książek stało i czekało na wybranie, lecz on szukał tej jednej, właściwej. Znalazł. Chwycił drabinę i z ostatniej półki zdjął „Kondrata Wallenrota”.

- Niestety, tak bywa – bez smutku powiedział Śmierć, odwracając się w stronę swojego rozmówcy. - Najważniejsze, że znalazłeś ten list. Zaraz wyślę śmierciarów na poszukiwania. A tymczasem, wiem, że nie czytasz książek, ale muszę się jakoś zrehabilitować za nakrycie z romansem w dłoni i pokazać inne, warte uwagi tytuły. A ten – wręczył towarzyszowi ściągnięty z regału wolumin – jest jednym z moich ulubionych.
- Dziękuję, na pewno przeczytam – skłamał Ciemność. - Coś jeszcze mam zrobić?
- Nie. Póki co, masz wolne. Żegnam.

***


Miarowe stukanie do drzwi wyrwało Hlaka ze snu. Dowódca śmierciarów podniósł się ociężale, złorzecząc w myślach osobie za drzwiami. Wstał, narzucił na siebie ciepłą, skórzaną kurtkę - ziąb panujący w koszarach był potworny, a jego przydatność w hartowaniu żołnierzy była kwestią dyskusyjną, lecz takie było przykazanie władcy – i podszedł do wejścia. Ciężko oparty o framugę, otworzył drzwi i już miał zrugać krnąbrnego podwładnego, gdy przed oczami ujrzał Śmierć. W porę zdążył ugryźć się w język.

- Panie, witaj. Co cię sprowadza tak wcześnie? - zapytał, gestem zapraszając do środka.
- Tutaj masz najnowsze rozkazy. - Władca Khun podał Hlakowi kopertę, ignorując jego gościnność. - Zapoznaj się z nimi. Dokładnie! A potem je spal. Nikt nie może o tym wiedzieć. Sam wykonasz to zadanie. Wiem, że dasz radę – dłonią wskazał miejsce po lewej stronie. Dowódca wychylił się delikatnie za próg, podążając wzrokiem we wskazanym kierunku. Dwa sunaki czekały grzecznie na powrót swojego Pana przywiązane do jednego z filarów na korytarzu.
- Tak jest. - Zasalutował. - To wszystko?
- Tak. Masz cztery dni. Żegnam. - Śmierć odwrócił się na pięcie i odszedł.
- Do widzenia – odpowiedział pod nosem Hlak. - Mam nadzieję.

Na łóżku szybko odpieczętował kopertę, by czym prędzej przyjrzeć się rozkazom. Powtarzał w myślach te kilka zdań, starając się wyryć ich treść w pamięci. Wstał, zrobił parę kółek po pokoju, by w końcu podejść do kominka i wrzuć pomięte papiery w ogień. Stał tam jeszcze chwilę, próbując się ogrzać, niestety, ze znikomym skutkiem, toteż postanowił zrobić herbatę. Chwycił wiszący na murku żeliwny imbryk – miał do niego sentyment, a zwykłe elektryczne czajniki uważał za zbędny szczegół – i napełnił go wodą, wrzucając od razu liście Gyokuro. To zawsze stawia go na nogi.
Rozbudzony i rozgrzany zaczął szykować rzeczy niezbędne do wykonania zadania; maskujący kombinezon, lornetkę, noktowizor, dwie odziedziczone dżambie, tabletki odżywcze, zastępujące na czas misji jedzenie oraz śpiwór.
[/align]Zgodnie z zapisanym rozkazem, przed wyruszeniem, nakazał swojemu zastępcy stworzenie specjalnej jednostki patrolującej, która przez całą dobę miałaby na oku każdy krzak Sumu i Dawy. Reszty poleceń nie zdradził nikomu. Zamknął drzwi i wyruszył.

Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#63
Jest lepiej niż ostatnio! Głównie za sprawą Śmierci przeżywającego głupawe romanseBig Grin Pomysł by zastosować taką skrajność - brutalny i bezlitosny tyran płaczący nad papierowymi uniesieniami - był genialny. I dobry był też pomysł z tą mała aluzją, co do tytułu książki - smaczki mile widziane, gdyż zaprawdę, zaprawdę powiadam Wam, są one, jako te oliwki, co w knyszy pogrzebane, choć drobne, jej walory smakowe znacznie zwiększają.
Co mie tu razi..no..tego... trochę mi tu nie pasują te przekleństwa jakoś, szczególnie gdy Śmierć został przyłapany na czytaniu harlequina. No i jest ZA KRÓTKO. TO najpoważniejszy zarzut.
Wg mnie stać Cię, hanielu, by rozwinąć ten fragment dwukrotnie.
hmm... 4-/5, bo na 3 to za dobre, ale na czystą czwórkę też niezbyt.
Jgbart, proud to be a member of Forum Literackie Inkaustus since Nov 2009.
http://www.youtube.com/watch?v=4LY-n9nx5...re=related

Necronomicon " Possesed Again" \m/
Necrophobic "Hrimthursum" \m/

EVERYONE AGAINST EVERYONE - CHAOS!
Odpowiedz
#64
Cytat:Tak. Niestety, nie zbyt dobre

Niezbyt pisze się łącznie Big Grin.

Cytat:Sam wykonasz to zadanie. Wiem, że dasz radę – dłonią wskazał miejsce po lewej stronie.

IMO zły zapis dialogu.

Cytat:by w końcu podejść do kominka i wrzuć pomięte papiery w ogień.

Chyba wrzucić.

To tyle z łapanki.


PODSUMOWANIE

Tak jak Jgbart sądzę, że ten rozdział jest lepszy niż poprzedni. Trochę szokuje mnie, że Lakim zginął, czego się zupełnie nie spodziewałem i nieco żałuję, że go uśmierciłeś. Jednak w kontekście tego już rozumiem poprzedni rozdział, chyba że to też była jakaś zmyłka.

Za sam ten rozdział 8/10.

Czekam na ciąg dalszy.

i wybacz, że dopiero teraz komentuję.
Odpowiedz
#65
Cieszę się, że lepiej.

Przemek, albo się zgubiłeś, albo ja namieszałem, ale się potem wyjaśni Wink
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#66
Rozdział I

Cytat:„Chyba tu zdechnę do tej pory” – pomyślał, mając w pamięci te denne reklamy.
Moim zdaniem niepotrzebne. Jakbyś miał ochotę możesz w Wordzie zaznaczyć wszystkie "te""ta" "tej" "już" i pomyśleć, które z nich są naprawdę uzasadnione, a które można pominąć. Wczytawszy się dalej w tekst dodam: "by", "gdy". Wink

Cytat:gdy z przedpokoju dało się słyszeć nachalne dzwonienie do drzwi
Niby nie błąd, ale dałbym: usłyszeć.

Cytat:Już chwytał klamkę, by nazwymyślać niechcianemu gościowi
Dziwnie brzmi.

Cytat:Mężczyzna poczuł się dziwnie rozluźniony, gadając o jakiś głupotach,
Jakichś. A tak w ogóle to wyrzuciłbym. Smile [Piszę jak ja bym napisał dane zdanie, bo w moim odczuciu "tak było by lepiej", dla Ciebie najczęściej to nakłonienie do rozmyślań nad zasadnością danego słowa/zwrotu, a nie nakaz.]

Cytat:Przed... przed moim domem stoi... – Głos uwiązł mu w gardle na moment. – Stoi Życie.
A to Ci dobre, masz wyobraźnię, przede wszystkim jednak umiesz zaskakiwać.Big Grin

Cytat:Doszedł do wniosku, że skoro i tak czeka na ratunek, to nic nie stoi na przeszkodzie, by wrócić przed telewizor i rozkoszować się swoim ulubionym filmem.
Kolejny zaskok, niezłe z niego ziółko. Smile

Cytat:– Cóż, nie mogę być uczciwy, walcząc z oszustem – odrzekł
Good idea, podoba mi się. Smile


Warsztatowo jest OK.
Najbardziej spodobała mi się scena walki, wartka i wciągająca. Zaintrygował mnie Nieśmiertelny Nieożywialny Żebrak, więc czytam dalej! Big Grin

Rozdział II

Cytat:powstrzymując dzwonienie zębów, wywołane chłodem bijącym od przybyłego.
Takie smaczki są wskazane w tekstach fantasy, nie suchy opis, ale poprowadzony właśnie w taki sposób jak robisz to ty, wpleciony w akcję, że tak powiem. Duży plus.

Cytat:Jakoś nie miał ochoty na kłótnie,
No chyba nikt by nie miał. Big Grin
"Jakoś" - słuszne, niesłuszne? Przemyśl.

Opowiadana przez Lakima legenda o NNŻ - duży plus! Bóg żebrakiem? Taką przewrotność lubię!

Rozdział III

Cytat:W końcu sam za ciepły nie był.
Lekko. Smile I trafnie!

Cytat:– Hmm, dobra, masz mnie – odrzekł po chwili ciszy
Tak szybko zmienił zdanie? Nie kupuję tego momentu.

Wprowadzasz w tym rozdziale nowego bohatera - Ciemność. Oryginalnie, nie powiem. Smile Cholera, wciągnęło mnie więc czytam dalej.



Rozdział IV

Niezłe opisy, ale brak akcji i dlatego ten rozdział spodobał mi się nieco mniej niż poprzednie. No, ale w każdej dłuższej opowieści trzeba czasami spuścić z tempa i czuję, że kilka szczegółów zapewne będzie istotne w dalszej fabule. Błędów nie wyłapałem. 1;15, a ja czytam dalej. Big Grin

Rozdział V

Znowu zaskakujesz, tym razem tożsamością tajemniczego rycerza. Nie spodziewałem się tego.

O proszę, dalej mamy genetykę (przychodzą mi na myśl faszyści), a poza tym dowiadujemy się o dziwnej orientacji karła. Trzymasz poziom. Smile

Cytat:– Nie moja wina, żeś jak cymbał trzymał tarczę nie w tej ręce – zdenerwował się Ciemność
Co tu gadać: Big GrinBig GrinBig Grin!

Rozdział VI

Cytat:Zaszlachtowany we własnej łazience z pałą na wierzchu...
Się należało. Big Grin I dobrze, że w ten sposób poprowadziłeś fabułę.

Nieźle opisujesz walki! Ciemność chyba zaskarbia sobie w moim umyśle miano ulubionego bohatera.Smile

Rozdział VII

Cytat:Amnezja kobiety na to nie pozwalałą
Niepotrzebny ogonek.

Zakończenie rozdziału - epickie! Big Grin
Co by nie było samego słodzenia - nie zrozumiałem rozmowy Życia z Lakimem...
No i brakuje mi opisu samego Życia.

Dwa ostatnie rozdziały zostawię sobie na jutro, pomimo, że mnie wciągnęła Twoja historia to jest już późno.Big Grin

Podsumowując:
Niemal same plusy, wartka akcja, czasami niezłe zaskoczenia, bohaterów idzie polubić - szczególnie Ciemność. Fajne jest to, że opisujesz świat tak jakby to ci po stronie Śmierci byli dobrymi, a ci od Życia złymi. Chociażby karzeł...

Jedna sprawa jest jednak niezwykle zastanawiająca.
Twój Śmierć jest facetem. Podejrzewam, że wiem skąd się to wzięło, ale mogę się mylić, więc może sam najpierw odpiszesz jak to się zrodziło?
Zauważ, że gdyby Śmierć była kobietą, tak jak w archetypach, miałbyś przeciwieństwo Życie, facet vs. Śmierć, kobietka.
To jest do przemyślenia.

Czytało się miło i płynnie, jutro dokończę, a tymczasem pozdrawiam!
Odpowiedz
#67
Zastanowię się na tym, co sugerowałeś. Cieszę się, że się podoba Wink Chodzi Ci, że Śmierć-facet zrodził się z czytania Pracheta? No niestety nie, bo go nie czytałem Wink Po prostu nie pasuje mi kobieta do tej roli, Pracheta czyta mój współlokator i tylko od niego wiem, że Śmierć to facet i że jest takim żartownisiem trochę, ale TO TYLE Wink
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#68
A ja Pratchetta bardzo lubię. Big Grin No, ale skoro wolisz faceta jako Śmierć to musi tak być, to Twój świat. Smile Wracamy do analizy.

Rozdział VIII

Cytat:Ptaki, siedzące na nielicznych drzewach, znajdujących się przy gościńcu, wygrywały melancholijną melodię, znakomicie pasującą do nastroju Lakima.
Taki tasiemiec, rozbiłbym to na co najmniej dwa zdania. Trochę zaburzył płynność.

Stwór z jeziora to nawiązanie do Cthulhu? Podoba mi się jego opis!

Cytat:Pocieszający fakt, bo wątpił, że dałby radę konfrontacji.
W tym zdaniu czegoś mi brakuje.

Cytat:Zjemy ziemniaczki wyhodowane przez gganta, a potem porozmawiamy.
Ciekawa idea, lubię takie niezwykłe smaczki w tekstach!
Literówka się wkradła.

Cytat:A ten olbrzym, ggant, hoduje ziemniaki?
Tu także.

Rozdział trzyma poziom. Najbardziej przypadła mi do gustu końcówka i sam stwór!
Nieco znużył mnie opis początkowej sceny wędrówki, przemyśl czy ten moment jest warty, by był tak długi, jeśli to istotne dla dalszej fabuły to niewątpliwie tak jest, jeśli nie bardzo to przemyśl czy by go nie skrócić trochę.

Rozdział IX

Cytat:Instytutu Śmierci
Ot, i kolejny Twój dobry pomysł.

Dalej wyczuwam inspirację rzymskimi igrzyskami w Koloseum. Fajne, bo oryginalne. Czego jak czego, ale tego się nie spodziewałem.Big Grin
Narracja podczas sceny walki adepta jest dynamiczna. Plus.

Cytat:- Jeszcze jeden pierdolnięty cwaniak – skwitował Śmierć.
Jakoś nie pasuje, z tego co sobie przypominam on wcześniej wyrażał się zupełnie innym językiem. Postawiłbym na konsekwencję.

Cytat:a może po prostu lubił się katować tego typu literaturą; w końcu to też jakaś forma dręczenia.
Big GrinBig Grin

Cytat:Dobrze, że miał w kieszeni chusteczkę na otarcie łez; nie lubił, gdy zachlapywał strony.
Myślę, że lepiej pasowałoby:
A) nie lubił, gdy zachlapywały strony.
B) nie lubił zachlapywać stron.

Cytat:gdy wróciłem na plac... chłopak był już bez duszy.
Wrócisz jeszcze do Lakima? Jakaś retrospekcja co działo się po spotkaniu z gigantem i jak umarł? Mam nadzieję, że tak, bo to ciekawe!
Zaskoczenie, ale nieduże. (Podejrzewałem, że ktoś zginie, nie myślałem jednak, że akurat on.)

Cytat: Chwycił drabinę i z ostatniej półki zdjął „Kondrata Wallenrota”
A) Nie ma błędu w nazwisku Konrada?
B) Co to za aluzja, symbol? [Nie czytałem tej powieściBig Grin]


Reasumując:
Co mi się podoba, a co nie w sumie już dość dokładnie opisałem wcześniej. Warsztat porządny, pomysły niebanalne, zaskoczenia są. O to chodzi w fantasy! Nie chodzi o setną bijatykę elfów z orkami, ale właśnie o wyżej wymienione rzeczy. Przynajmniej dla mnie.

Całości daję 9/10 [jeden rozdział podobał mi się nieco mniej, nie pamiętam już liczby - ten w Pałacu Życia]

Będę zaglądał i czekał na kolejne rozdziały.
[ Wróciłbyś do NNŻ i wyjaśnił coś nie coś z Lakimem Tongue ]

Ode mnie tyle,
Pozdrawiam!
Odpowiedz
#69
Lakim nie zginął! W ggancie nie ma literówki ani nie ma błędu w Konracie Wallenrocie, specjalnie nie dałem prawdziwego tytułu. Widzę, że już druga osoba myśli, że Lakim zginął, nie wiem czemu :< ale spoko, wyjaśni się Wink

Fajnie, że się podoba Wink

Pozdrawiam

Nad resztą wytkniętych rzeczy się zastanowię, oczywiście.
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#70
Niestety, tekst jest kompletną porażką. Jest tak beznadziejny, że na samą myśl o nim powieki mi puchnął a oczy łzawią. Mark my words - będziesz się go wstydził do końca życia. Aż smutno się robi, gdy pomyślę, że zmarnowałeś na to swój czas. Walenie głową w ścianę miałoby więcej sensu niż tworzenie tego gniota. Język polski hańbisz, cień kładziesz na całą literaturę. Spal i zapomnij. Zacznij malować, rzeźbić, rowy kopać, cokolwiek.

Ok, teraz bardziej poważnie.

Cytat:Za punkt orientacyjny wyznaczył sobie wysoką górę, z dziwnym kamiennym monumentem na szczycie, która znajdowała się daleko z prawej strony.
- Ale z prawej strony czego?

Cytat:Stworzenie było gigantyczne. Przerosło to najśmielsze wyobrażenia chłopaka. Stwór brnął przez wodę, jakby w ogóle nie czuł jej oporu. Gdy wyszedł na brzeg, Lakim dostrzegł, że potwór, jak na swoje rozmiary, porusza się z wielką gracją i jakby z przestrachem. Chłopak rzucił się za skałę, zobaczywszy, że gigant skierował się w jego stronę. Dopiero gdy stwór minął kryjówkę, Lakim dostrzegł, że gruba jak beka noga porośnięta jest znaczną ilością wodorostów, których korzenie przytwierdzone były do mułu, pokrywającego szarawą skórę. Ręce wyglądały, jakby dwoma palcami mogły zmiażdżyć kamień, za którym skrywał się chłopak. Włosy monstrum, nabrawszy zielonkawego koloru od częstego przebywania w wodzie, kołysały się w rytm kroków, a małże w nie zaplątane postukiwały o siebie. Stwór powoli zmierzał przed siebie, nie rozglądając się na boki, toteż chłopak odetchnął z ulgą.
- Może się czepiam ale takie zagęszczenie jednakowych (lub podobnych) określeń nieładne jest.
W samym tylko rozdziale ósmym (a długi on nie jest) słowo "chłopak" użyte została jedenaście razy.
"Stworzenie" - 6 razy.
Cytat:Młodzian stał, przyglądając się obu stworzeniom, gdy z lasu za nimi wyszedł jakiś mężczyzna.
- Dotąd wyobrażałem sobie pustkowie - step. Trawa, trawa, krzaczek, trawa. A tu nagle dowiaduję się, że tam też las był...

Cytat:za kratką., złość
Cytat:Niestety, nie zbyt dobre
- Łącznie.

Rozdział ósmy był, imho, słaby. Dziewiąty wyszedł ci dużo lepiej.
Ogólnie - jest nieźle, całkiem poprawnie językowo, sposób prowadzenia i opisywania akcji nie zawsze mi się podoba. Pomysł masz, realizacja też o pomstę do nieba nie woła. Trzym tak dalej.

Ps. Ocenę zamierzam obniżyć gdy tylko umieścisz kolejne rozdziały, więc się staraj.

7/10

I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out.
Odpowiedz
#71
Jea, Sith dał radęBig Grin Wiem, ósmy jest do sporej poprawki, nie bój się, pomęczę się z nim Wink Okok, postaram się, żebyś dał wyższą.
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#72
Hmmm.... fabuła, eee, poryta i to solidnie, tyle mogę na ten temat powiedzieć xd Strażnik z mieczem i laboratoria genetyczne... życie i śmierć... Porąbane, ale czyta się nawet nieźle. Dialogi są niezgorsze, błędy nie są dostatecznie widoczne by utrudnić czytanie.... No, może poza jednym - Kondrat Wallenrod? Eee?
No i śmierciar... Nie wiem jak Tobie, ale mi wydaje się to być zanadto podobne do śmieciarza, ale to może tylko mi się wydaję....

Kontynuuj, to jest całkiem niezłe. Jeśli miałbyć dać ocenę, to w skali 1-10 byłoby... hmm... mocne 7.
Cała moja twórczość, z której jestem zadowolony:
Na zwłokach Imperium[fantasy]
I to jest dokładnie tak smutne jak wygląda.

Komentuję fantastykę, miniatury i ewentualnie publicystykę, ale jeśli pragniesz mego komentarza, daj mi znać na SB/PW. Z góry dziękuję za kooperacje Tongue
Odpowiedz
#73
1. Wciąż są błędy w poprawionej wersji (;. Zarówno gramatyczne, jak i interpunkcyjne (chyba, że straciłam już wszelkie pojęcie o interpunkcji). Typu „idąc do szkoły padał deszczyk”
Cytat: Pot kapał ze zmarszczonego czoła, a chwytanie się polerowanych, drewnianych poręczy było coraz trudniejsze, mając tak mokre i śliskie dłonie.
(to tylko przykładowo, resztę sam znajdziesz (; )
2. Język postaci jest potoczny, trochę za bardzo, jak dla mnie. Może takie zamierzenie, w takim wypadku poprzedniego zdania nie ma, ale tekst "Życie coś tam chce od ciebie" jakoś za bardzo mi nie wygląda.
3. Sprawa wysłania Lakima jako szpiega w otoczenie Życia: Śmierć naprawdę by tak ryzykował? Gość nie był jakoś wyszkolony, nie należał do ścisłego grona najbliższych współpracowników Śmierci, więc dlaczego powierzono mu takie zadanie? Z powodu znajomości legendy? I mam uwierzyć, że nie było nikogo lepszego, kto te znałby tę legendę? Tak, pamiętam o przenikaniu żołnierzy „martwą esencją”, chociaż nieznalezienie metod maskowania się przed odwiecznym wrogiem (o ile dobrze zrozumiałam, Życie i Śmierć są wrogami, tak?) nie za dobrze świadczy.
4. Skoro chłopiec podarowany Ciemności był związany, to jak wstał?
5. Albo nie, patosu nie będę się może czepiać.
6. Zbędne informacje, np.:
Cytat: Niestety, to był błąd. Strażnik myśląc, że już opanował sytuację, za bardzo się rozluźnił – ostrze Ciemności wbiło się w szyję rywala, zrywając tym samym rdzeń kręgowy, na miejscu unieszkodliwiając przeciwnika.
wiadomo, że zerwanie rdzenia kręgowego unieszkodliwia przeciwnika, to jest oczywiste. Nie byłoby, gdybyś gdziekolwiek napisał, że w przypadku tych postaci jest inaczej, ale nie napisałeś.
7.
Cytat: Był wyzuty. Wyzuty ze wszystkiego.
jednak się uczepię patosu.
8.
Cytat: Tak, wiem – odpowiedział Pierwszy, po czym zszedł ze sceny, najwyraźniej nie przejmując się zaistniałą sytuacją.
jakiej, $%^&$%^&, sceny? Podest, podwyższenie ostatecznie, ale egzekucji na pewno nie wykonuje się na scenie. A jeśli chodziło o wyróżnione miejsce „na widowni” dla wysoko postawionych, to jeszcze gorzej dobrałeś słowo.
Niezłe poczucie humoru, chociaż moment, kiedy robisz z Lakima totalnego idiotę, każąc mu najpierw nie zauważyć jeziora, a potem potulnie iść za gościem częstującym go ziemniaczkami i znającym nie wiadomo skąd jego imię, nie bardzo mi przypadł go gustu.
Językowo jeszcze do dopracowania, i to solidnie, bo chociaż czyta się w miarę gładko i przyjemnie, to wciąż roi się od szkolnych zdanek i wspomnianych w pkt-cie pierwszym błędów.
Mam mieszane odczucia. Można to zrobić znacznie lepiej, jednak pomysł, postacie, dobra akcja, to mi się podoba. Tylko w niektórych z wymienionych szczegółów jakby niedopracowane (albo po prostu tak ma być).
Jeszcze sporo pracy przed tobą, na moje oko.
Powodzenia (;
Odpowiedz
#74
Postaram się poszukać tych błędów, które wymieniłaś na początku.

2. Takie było zamierzenie.
3. To się wyjaśni później, choć już małe przesłanki były, chociaż może tylko ja je widzę, jako autor Smile
4. No tak, napisałem więzy, przed oczami miałem kajdany, a w kajdanach da radę wstać i nawet powoli iść (na nogach i rękach kajdany, co nie Big Grin), iście wyjaśniam na zaś, upadł, bo się zerwał do biegu
5. Oj tam, oj tam, można czasem :>
6. U innych potrafię znaleźć zbędne info, u siebie nie zawsze, ale poszukam Smile
7. w piątce
8. Napisałem, że plac podobny do amfiteatru, to użyłem potem scena, no jej :>

Czemu zrobiłem idiotę, że nie zauważył jeziora? Szedł, wpatrując się w ziemię, by nie zgubić tropu, no to chyba mógł nie zauważyć. Pieszy czasem auta nie zobaczy, na ulicy, gdzie powinien się go spodziewać! Tongue A potem się wyjaśni, skąd znał imię itd.

Dziękuję za komentarz Wink


Pozdrawiam
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#75
Cytat:Usiadł wygodnie w fotelu, biorąc ze stolika romansidło, które ostatnio zaczął czytać. Uwielbiał ten typ książek. Wiedział, że jemu, Śmierci, nie za bardzo wypada czytywać takie coś, ale nic nie mógł na to poradzić. Nieszczęśliwe historie miłosne strasznie go interesowały. Może podświadomie czuł ból osób opisanych w książce, które przeżywały kolejne zawody, a może po prostu lubił się katować tego typu literaturą; w końcu to też jakaś forma dręczenia. Tak, to było dobre wytłumaczenie. Przynajmniej tak sobie wmawiał, że czyta te chłamy tylko dla delektowania się cierpieniem. Nieważne, że nawet teraz, po zaledwie kilku minutach czytania, maleńka łezka spływała po licu przerażającego władcy Khun. Nieważne, po co babrać się w szczegółach.
Czas mijał, a Śmierć co raz głębiej zapadał w świat wykreowany przez autora. Słowo za słowem, kartka za kratką., złość po stracie Parasa odeszły w zapomnienie. Teraz liczył się tylko los nienarodzonego dziecka bohaterki książki. Dobrze, że miał w kieszeni chusteczkę na otarcie łez; nie lubił, gdy zachlapywał strony.
Godzinowa wskazówka antycznego zegara stojącego w kącie już kila razy zmieniła swoją pozycję, a Ciemność dalej nie ujawniał swojej obecności. Zawisł nad Śmiercią w swojej zdematerializowanej formie i od czasu do czasu zerkał na to denne dziełko, które tak wzruszało jego przyjaciela. Nigdy by nie przypuszczał, że może zobaczyć coś takiego w dłoniach tego chłodnego i brutalnego tyrana. Przecież dobrze pamiętał czasy, gdy Śmierć jeszcze interesował się seksualnymi podbojami. Bez skrupułów mordował mężczyzn, którzy śmieli przeszkodzić mu w zdobyciu wymarzonej kobiety. Ba, nawet zgładzenie kilku kochanek miało miejsce. A z bliższego okresu? Słyszał przecież z jakim okrucieństwem Śmierć traktował swoich więźniów. A szpiegów? Tego nawet on, Ciemność, nie chciał by widzieć. Sam daleko miał do pluszowego misia, ale to, co słyszał na temat losu jaki spotykał szpicli, przyprawiało go o gęsią skórkę. A teraz? Ten brutalny zwyrodnialec siedzi w bibliotece i czyta romansidło. Tak, zdecydowanie trzeba było coś z tym zrobić.
xD Ten fragment mnie rozwalił. Śmierć, a kocha romansidła... Świetne!
Cytat: Cytat:Młodzian stał, przyglądając się obu stworzeniom, gdy z lasu za nimi wyszedł jakiś mężczyzna.

Cytat:- Dotąd wyobrażałem sobie pustkowie - step. Trawa, trawa, krzaczek, trawa. A tu nagle dowiaduję się, że tam też las był...
Też wyobraziłam sobie pustkowie...

Całość jest spoko. Ciekawa, czyta się szybko i przyjemnie. Tylko ten rozdział ósmy jakoś tak nie bardzo... Blush
Pozdrawiam
The Earth without art is just eh.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości