Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 3.5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
"Poza życiem"
#16
Wersja poprawiona. Dodany Rozdział II. Zapraszam Wink

Rozdział I

Siedziałem przed telewizorem, patrząc na logo mojej ulubionej stacji - księżyc w pełni na niebieskim tle. Przyszedłem trochę za wcześnie, gdyż mój najukochańszy film „Śmierć nadejdzie jutro” rozpoczynał się dopiero za dwie godziny, ale byłem zbyt podekscytowany i nie mogłem się doczekać. Saltop rozpoczął akurat nadawać „Samą śmierć” - serial, który kiedyś bardzo lubiłem. Niestety, twórcy - chcąc podążać za aktualnymi trendami - tchnęli w bohaterów życie, robiąc z nich dziwne, nienaturalne twory. Skąd oni wzięli pomysł na oddychanie? Zmienili serial o zwykłej conocności w jakieś durne science-fiction... Ech, szkoda gadać. [/p]
Za oknem dostrzegłem pierwsze promyki słońca, więc podbiegłem opuścić żaluzję, cobym nie był rozpraszany podczas oglądania. Nienawidzę tej żółtej, gorącej kuli. Wróciłem na fotel, by przez te dwie godziny poszydzić sobie z głównych bohaterów serialu - niestety chwilę później usnąłem. Obudziło mnie pukanie do drzwi. Wstając, rzuciłem okiem na zegarek - szósta rano. Pół godziny do mojego filmu - odnotowałem w pamięci.[/p]
„Kto to może być tak późno?” - pomyślałem, przechodząc przez przedpokój.[/p]
Spoglądając przez judasz doznałem takiego szoku, że prawie poczułem bicie serca! Nawet nie wyobrażacie sobie, jak straszliwe obrazy galopem przetoczyły się przez moją głowę. Byłem przecież taki młody! Ledwo wszedłem w dorosłość! Nie, nie, nie to nie może się tak skończyć. Nie otworzyłem. Zamiast tego pobiegłem po telefon, by zawiadomić jedyną osobę, która była w stanie mnie ocalić. Przypomniałem sobie, jak rodzice zostawili mi ten numer, ot tak, na wszelki wypadek, żebym po prostu miał. Jaki wtedy byłem cwany. [/p]
„Przestań mamo, mnie to nie spotka” - mówiłem.[/p]
A teraz? Teraz mało nie narobiłem w gacie.[/p]

- Proszę? - ponury głos odezwał się w słuchawce.

- Dobra noc, znaczy dzień... Dzień dobry. Tutaj Lakim - odpowiedziałem, siląc się na spokój, lecz i tak słyszałem drżenie własnego głosu.

- Dzień dobry. Proszę się uspokoić i powiedzieć w czym mogę pomóc.

- Niedawno wróciłem z pracy, z życiarza, gdzie jestem dozorcą. Włączyłem telewizor, czekając na „Śmierć nadejdzie jutro”, a w międzyczasie narzekałem na twórców „Samej śmierci”, którzy ożywili bohaterów. Według mnie zepsuli tym cały serial. - Nagle dziwnie się rozluźniłem, gadając o takich pierdołach, podczas gdy na wycieraczce ziszczały się najgorsze koszmary.

- Do rzeczy - ponaglił mnie rozmówca.

- Już, już... Nie zdążyłem nawet dobrze przysnąć, gdy usłyszałem pukanie do drzwi.
„Trochę późną porę ktoś sobie wybrał na odwiedziny” - pomyślałem, ale poszedłem otworzyć. Przez judasza zobaczyłem coś potwornego... - Głos załamał mi się na moment. - Zobaczyłem Życie.

- Rozumiem. Proszę powiedzieć tylko, ile zauważył pan proporczyków na Guan Dao.

- Jeden - odpowiedziałem, nie wiedząc po co komu ta informacja.

- Hmmm... Najsłabszy z Żyć, więc... - Usłyszałem tylko tyle, nim połączenie zostało zerwane, ale wiedziałem, że pomoc jest w drodze - to byli profesjonaliści.

Pukanie do drzwi stawało się coraz bardziej natarczywe. W myślach dziękowałem nowym systemom antywłamaniowym, które zamontowałem tydzień wcześniej. [/p]
Wiem, że to trochę chore, zważając na okoliczności, ale poszedłem do pokoju, gdyż właśnie rozpoczynał się mój film. Życie nie zając...[/p]

***

Minęło raptem piętnaście minut, gdy poczułem przenikliwy chłód. [/p]
„Przybył” - pomyślałem, aczkolwiek nie byłem pewny, gdyż tylko z opowieści rodziców znałem te tajemnicze istoty. [/p]
Do drzwi wystartowałem, jak sprinter, słyszący wystrzał pistoletu. Uchyliłem je tylko odrobinkę, tak by mieć podgląd sytuacji, ale też tak bym zdążył się schować, gdyby stan rzeczy przybrał niekorzystny obrót.

- Witaj Życie. - Łagodnym głosem odezwał się przybysz ubrany w czarną, zwiewną pelerynę. Gdy odrzucił kaptur, wybałuszając oczy dostrzegłem, iż osoba oddelegowana do ocalenia mnie to kobieta... Piękna kobieta. - Jestem Maiti, śmierciar drugiego stopnia. Niezmiernie mi miło.

- Witaj. Przyznam szczerze, iż jestem rozczarowany. Śmierć wysłała zwykłego podwładnego...

- Zważ na słowa - odcięła się kobieta. - Jesteś wszakże najsłabszym z Trójcy. Jak mogłeś myśleć, że mój Pan pofatyguje się osobiście?

- Najsłabszym mówisz... - tajemniczo odrzekł Życie, uśmiechając się delikatnie.

- Tak. A teraz wybacz, ale mam rozkaz Cię zgładzić. Śmierć nie toleruje żywych w Khun.

Maiti odrzuciła pelerynę odsłaniając, idealnie wyrzeźbione ciało, skryte pod przylegającym, skórzanym mundurem. Płynnym ruchem wyciągnęła ukryte na łopatkach zakrzywione noże, zatrute sokiem z drzewa Sumu ( to też wiem od rodziców ). Powoli okrążała przeciwnika z prawej strony, badając go spojrzeniem. Jego delikatne potknięcie przy kroku w tył, było dla niej sygnałem startu - momentalnie doskoczyła, jednym ostrzem mierząc w serce, drugim w wątrobę. Przez moment myślałem, że dopnie swego, lecz Życie w ostatniej chwili zgrabnym piruetem uniknął ciosu. Maiti zachwiała się, wytrącona z równowagi tym nagłym zrywem. Niestety, jej rywal dostrzegł tę chwilę słabości - potężna pięść spadła na tył głowy dziewczyny, ścinając ją z nóg.[/p]

- Najsłabszy! - skwitował to jej przeciwnik, uśmiechając się szyderczo.

Kobieta poderwała się jak rozjuszona kotka, mierząc go gniewnym wzrokiem. Z kieszeni wyciągnęła małą, szarą kulkę, którą cisnęła w stronę Życia. Dwa metry od celu, kuleczka eksplodowała, wydobywając z siebie oślepiający, czerwony blask. Szybko cofnąłem się do domu, przekręcając po omacku zamki w drzwiach, bym mógł w spokoju odzyskać wzrok. Z podjazdu usłyszałem tylko ciche jęknięcie, a gdy moje oczy odzyskały sprawność, przylgnąłem do judasza - Maiti klęczała niecałe dwa metry od przeciwnika, trzymając się za brzuch. Guan Dao Życia było całe we krwi. Walka skończona.[/p]

- Zostało jeszcze chwilę czasu nim sok Dawa zacznie działać, więc mam małą prośbę. Pozdrów ode mnie Śmierć - z uśmiechem powiedział zwycięzca, pstrykając czerwony proporczyk.

- Życie... Takie triki... To nie w twoim stylu... - z wysiłkiem odpowiedziała kobieta.

- Cóż, nie mogę być uczciwy, walcząc z oszustem - odrzekł, po czym rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając za sobą tylko smużkę dymu.

- Maiti, co.. Co się stało? Miał być najsłabszy... - powiedziałem, podbiegając do dziewczyny. - Mogę Ci jakoś pomóc? - zreflektowałem się, kucając obok.

- Nie. W moim ciele Dawa powoli ożywia tkanki, więc już po mnie. Nie dam rady skontaktować się z moim Panem... Ty... Ty... musisz to zrobić - dokończyła, krztusząc się krwią.

- Ja?! Ze Śmiercią?! - Osłupiałem. - I co miałbym powiedzieć?

- Życie zaczęło stosować sztuczki. Proporczyki na broni Trójcy oznaczają ich siłę. - Westchnęła ciężko i pokiwała głową, widząc moje zdziwienie. - Ten tutaj miał jeden, więc... Więc powinien być najsłabszy. Nie było tak... Śmierć mówił, że te wstążki przytwierdzone są jakąś pradawną magią... Że nie da się ich zdjąć. Życiu ktoś musiał pomóc... Ale kto? Nie mam pojęcia... Nie wiem... - mówiła, gapiąc się w przestrzeń

- Mhm - przytaknąłem, nie wiedząc czy mówi do mnie, czy do siebie.

- Powtórz to mojemu Panu - powiedziała, odwracając głowę w moją stronę - jej oczy były pełne życia, to było straszne, aż ciarki przeszły mi po plecach.

- Dobrze Maiti.

- Wiem! - krzyknęła tak nagle, że wystraszony upadłem na tyłek. - Parę tygodni wcześniej przed pałacem Śmierci stał jakiś żebrak. Mój Pan poszczuł go dwoma sunakami, więc ten odszedł, rzucając w nas wiązanką przekleństw. Jak tak teraz o tym myślę, to przypomina mi się pewna legenda usłyszana od rodziców...

- O Nieśmiertelnym Nieożywialnym Żebraku?! - krzyknąłem nagle w przypływie olśnienia, przerywając jej w pół zdania.

- Tak. Do tej pory w niego nie wierzyłam, ale nawet jak się głębiej zastanowię, to żaden inny konflikt Śmierci nie przychodzi mi do głowy...

- Maiti, ja dobrze znam tę legendę. Kiedyś całe dnie spędzałem przeszukując różne almanachy, by znaleźć choć strzęp informacji o tej tajemniczej istocie - odpowiedziałem, czując, że jednak w czymś mogę pomóc. - W domu mam nawet notatki na jego temat.

Poderwałem się z miejsca, nie czekając na odpowiedź i z entuzjazmem ruszyłem w stronę domu. Wpadłem do piwnicy, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu pudeł z napisem „NNŻ”, ale niestety nigdzie ich nie widziałem. Biegałem jak opętany od jednego kąta do drugiego, przewracając całe pomieszczenie na drugą stronę - niestety, bez widocznego rezultatu. Po kilkunastu minutach przeszukiwania pozostałych zakątków domu dotarło do mnie, że moje notatki zniknęły. [/p]
„Nie ma ich” - pomyślałem zrozpaczony.[/p]
Wracając do Maiti, rozmyślałem, co mogło się z nimi stać, lecz gdy wyszedłem na podjazd, inna myśl pochłonęła moją uwagę - dziewczyna zniknęła. [/p]

Rozdział II

Kilkanaście godzin po ożywieniu śmierciara do moich drzwi zapukał posłaniec Śmierci i oznajmił, że jego pan odwiedzi mnie za dwie doby. Celem tej wizyty byłoby omówienie istotnych faktów, mających miejsce podczas walki Maiti z Życiem. [/p]
Kilka godzin przed przybyciem straszliwego gościa moje zdenerwowanie osiągnęło apogeum. Nie mogłem usiedzieć na miejscu. Chodziłem z jednego pokoju do drugiego ( że miałem ich dwa to inna sprawa ). Co chwila zerkałem przez okno czy to już.[/p]
Ubrałem się w najlepszy garnitur. Odwiedziłem fryzjera i zgoliłem brodę. Chciałem się zaprezentować z jak najlepszej strony. W sumie nie wiedziałem po co, ale chciałem i już. [/p]
Robiłem herbatę, gdy usłyszałem dźwięk dzwonka. Próbowałem odstawić szklankę na blat, niestety napięte do granic możliwości nerwy znacznie mi to utrudniły - kubek zatańczył na krawędzi, po czym runął na podłogę, roztrzaskując się po całej kuchni. Nie zważając na syf, który narobiłem, pognałem do drzwi. Przez wizjer dostrzegłem potworną postać spowitą ciemno-granatowym płaszczem. Długi obciągnięty cienką warstwą popielatej skóry palec ponownie powędrował w stronę dzwonka. Twarz przybysza była straszliwie wychudzona. Nie przedstawiała żadnego wyrazu. Czarne jak smoła oczy spoglądały w judasz. Wiedziałem, że mnie nie widzą, ale i tak na plecach poczułem strużki zimnego potu. Otworzyłem.[/p]

- Witam - powiedziałem, powstrzymując dzwonienie zębów, wywołane chłodem bijącym od przybyłego.

- Witaj - odrzekł Śmierć, po czym wszedł do środka nie czekając na zaproszenie. Ciągnął za sobą aurę mroku.

Władca Khun od razu skierował się do salonu, jakby doskonale wiedział co, gdzie jest. Nie pozostało mi nic innego, tylko pójść w jego ślady, jak grzeczny piesek. Śmierć usadowił się na fotelu przy oknie, po czym spojrzał na mnie tym przenikliwym wzrokiem.[/p]

- Proszę usiądź i opowiedz mi o wydarzeniach z przed dwóch dni - powiedział, pokazując fotel naprzeciwko.

Bez słowa sprzeciwu oklapłem na wskazany mebel. Jakoś nie miałem ochoty na kłótnie, nawet jeśli byłem rozstawiany po kątach we własnym domu. Przez kolejne kilkanaście minut rozwodziłem się na temat niedawnej walki i słów, które usłyszałem od Maiti. Śmierć nawet nie patrzył w moją stronę, słuchając tego wszystkiego. Jedynym momentem, w którym zaszczycił mnie wzrokiem, było wspomnienie o Nieśmiertelnym Nieożywialnym Żebraku. Zobaczyłem wtedy, jak jego oczy rozszerzają się. Nie byłem pewny, ale chyba poczuł strach. [/p]

- Nigdy nie wierzyłem w tego starca. Nic nie wiem na jego temat, ale myślę, że masz coś dla mnie - powiedział bardziej rozkazując, niż prosząc.

- Tak... Tak. Jak pan wie istnieje pewna legenda. Nie będę jej przytaczał w całości, bo... Bo nie jestem pewny kilku... Szczegółów, ale opowiem mniej więcej o co chodzi - odpowiedziałem ze zdenerwowaniem.

- Słucham.

- Nieśmiertelny Nieożywialny Żebrak jest istotą z innego wymiaru. Według pewnych źródeł jest starszy, niż wszystko co znamy. Jest wszędzie i nigdzie. Istnieją nawet teorie, iż jest stwórcą otaczającego nas świata. Może w dowolny sposób operować otaczającą go materią - to tłumaczyłoby, jak zdjął proporczyki. Nie da się go zabić ani ożywić, gdyż nie przebywa w naszym wymiarze - opowiadałem bez najmniejszego zająknięcia, gdyż był to dla mnie bardzo fascynujący temat. - Tym menelem, którego pan pogonił była prawdopodobnie tylko materialna powłoka. Właśnie stąd wziął się jego przydomek, gdyż zawsze przybiera postać żebraka. Przeważnie jest neutralny i nie miesza się do naszych spraw, ale gdy ktoś zalezie mu za skórę, potrafi się zemścić. Pewnie rozzłościły go pańskie krwiożercze psy, mimo że niczego nie były wstanie mu zrobić. Oczywiście są to informacje, które udało mi się zdobyć. Nie gwarantuję ich poprawności, ale z małym przybliżeniem można się nimi śmiało posługiwać.

- Hmm... Interesujące. Nie powiedziałeś tylko, jak można się z nim skontaktować - odrzekł Śmierć, zatykając mnie tym samym.

- Panie... Nie... Nigdzie nie udało mi się wyszperać informacji na ten temat - odpowiedziałem zlękniony.

- Dobrze - powiedział. - Wiesz co to jest Sumu i Dawa?

- Tak. Drzewa, z których pozyskuję się magiczne soki. Sumu potrafi unicestwić Życie i jego żołnierzy, a Dawa pana i pańskich.



- Zgadza się, ale jak dobrze wiesz, rośliny te rosną tylko w okolicach Khun. Nasuwa się tu pewien wniosek. Życie albo ma swojego agenta w moim świecie, albo jest w stanie stworzyć syntetyczny związek, którego właściwości są zbliżone do prawdziwego.



- Mhm - odrzekłem przestraszony czy to, aby nie jakaś aluzja w moją stronę.



- Druga opcja wydaje się bardziej prawdopodobna, gdyż wiem, że moi poddani są lojalni jak nikt inny. Dochodzimy tu do kolejnego wniosku. Jestem w potwornym zagrożeniu. Jeśli Życie jest w stanie wytwarzać Dawę bez ograniczeń, istnieje ryzyko, że wymyśli inny sposób na jego użycie, niż tylko zatrucie ostrza. O ile już tego nie zrobił. Osobiście preferuję staromodne rozwiązania, jakimi są bronie białe. Niestety, skoro Życie stwierdził, że jestem oszustem może się posunąć do użycia karabinów z Dawa-pociskami, że tak powiem. Wtedy będzie miał multum możliwości - przerwał na moment, po czym dodał. - Mam dla ciebie zdanie Lakimie.



Śmierć momentalnie znalazł się przy mnie, zaciskając kościstą rękę na mojej szyi. Uniósł mnie w górę z dziecinną wręcz łatwością i przysunął do ściany. Byłem okropnie przerażony. Widziałem głębie, która zagościła w jego oczach, jakby strach innych sprawiał mu przyjemność.[/p]



- Najpierw dowiesz się, jak Życie skontaktował się z tym starcem. Potem przenikniesz w szeregi jego żołnierzy, aby poznać sekret sposobu pozyskiwania Dawy. Wszczepię w ciebie cząstkę mojej mocy, abyś był w stanie dać sobie radę - powiedział, wyciągając dłoń, która rozbłysła niebieskawym płomieniem. Zesztywniałem ze strachu, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego dźwięku. - Nie bój się.



 Zobaczyłem, jak jego dłoń przenika przez moją klatkę. Czułem tylko przenikliwy chłód. Płomienie nie wyrządziły mi większej szkody. Nagle po moim ciele rozlała się mroźna fala, napełniając mnie niebywała energią. Poczułem się, jakbym w każdej chwili mógł zwolnić uścisk Śmierci, jakbym w każdej chwili mógł wyzwać Pana Khun na pojedynek, jak równy z równym. Jakbym był wszechmocny.[/p]



- Czujesz. Widzę to po twoich oczach. - powiedział, po czym, ku mojemu zdziwieniu, wbił szpiczaste palce w moje serce. O dziwo, poczułem tylko lekkie pieczenie.- Żaden śmierciar nie ma w sobie cząstki mnie. Pamiętaj o tym. Jako jedyny przeniesiesz się do świata żywych, nie tracąc swoich wspomnień - dodał, wyciągając zakrwawioną dłoń.
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#17
Póki co jestem po pierwszym rozdziale (w końcu), bo na drugi jeszcze przyjdzie czas. W każdym razie, ja jako zwykły szary czytelnik mogę powiedzieć: Mi się to po prostu podoba. Także z chęcią przeczytam kolejny rozdział, jak znajdę czas.
-Czuję się mniej więcej tak, jak ktoś, kto bujał w obłokach i nagle spadł.
-Co komu do tego, skoro i tak mniejsza o to?


Kłapouchy

Moje teksty:

Jestem...<klik>
Nadzieja<klik>
Zapał<klik>




Odpowiedz
#18
Rozdział 1 przeczytałam, rozbiorem ewentualnym zajmę się tylko 2, jako że tego jeszcze nikt nie robił.

Cytat:Kilkanaście godzin po ożywieniu śmierciara(,) do moich drzwi zapukał posłaniec Śmierci i oznajmił, że jego pan odwiedzi mnie za dwie doby. Celem tej wizyty byłoby(będzie bez gdybania, więc raczej 'ma być') omówienie istotnych faktów, mających miejsce podczas walki Maiti z Życiem. [/p]
Kilka godzin przed przybyciem straszliwego gościa(,) moje zdenerwowanie osiągnęło apogeum. Nie mogłem usiedzieć na miejscu. Chodziłem z jednego pokoju do drugiego ( (bez spacji)że miałem ich dwa to inna sprawa(tu również) ). Co chwila zerkałem przez okno czy to już.[/p]
Cytat:Robiłem herbatę, gdy usłyszałem dźwięk dzwonka. Próbowałem odstawić szklankę na blat, niestety napięte do granic możliwości nerwy(napięte nerwy? nie mięśnie?) znacznie mi to utrudniły - kubek zatańczył na krawędzi, po czym runął na podłogę, roztrzaskując się po całej kuchni. Nie zważając na syf, który narobiłem, pognałem do drzwi. Przez wizjer dostrzegłem potworną postać spowitą ciemno-granatowym płaszczem. Długi(,) obciągnięty cienką warstwą popielatej skóry palec ponownie powędrował w stronę dzwonka.
Cytat: Władca Khun od razu skierował się do salonu, jakby doskonale wiedział(przecinek tu, nie po 'co') co, gdzie jest. Nie pozostało mi nic innego, tylko pójść w jego ślady, jak grzeczny piesek.
Cytat:- Tak... Tak. Jak pan wie(,) istnieje pewna legenda. Nie będę jej przytaczał w całości, bo... (b)Bo nie jestem pewny kilku... (s)Szczegółów, ale opowiem mniej więcej o co chodzi - odpowiedziałem ze zdenerwowaniem.
Cytat:Tym menelem, którego pan pogonił(,) była prawdopodobnie tylko materialna powłoka(tym menelem była powłoka... a nie menel był powłoką?). Właśnie stąd wziął się jego przydomek, gdyż zawsze przybiera postać żebraka.
Cytat:

- Mhm - odrzekłem przestraszony czy to,(a po co tu ten przecinek?! przed 'czy' winien stać on.) aby nie jakaś aluzja w moją stronę.


Cytat:Niestety, skoro Życie stwierdził, że jestem oszustem(,) może się posunąć do użycia karabinów z Dawa-pociskami, że tak powiem. Wtedy będzie miał multum możliwości(.[?]) - (P [?])przerwał na moment, po czym dodał. - Mam dla ciebie zdanie(,) Lakimie.


Śmierć momentalnie znalazł się przy mnie, zaciskając kościstą rękę na mojej szyi. Uniósł mnie w górę z dziecinną wręcz łatwością i przysunął do ściany. Byłem okropnie przerażony. Widziałem głębie(ę), która zagościła w jego oczach, jakby strach innych sprawiał mu przyjemność.[/p]
Cytat:Zobaczyłem, jak jego dłoń przenika przez moją klatkę (można jednak dodać, że piersiową). Czułem tylko przenikliwy chłód. Płomienie nie wyrządziły mi większej szkody. Nagle po moim ciele rozlała się mroźna fala, napełniając mnie niebywała(ą) energią.
Cytat:- Czujesz. Widzę to po twoich oczach.(kropka się wkradła) - powiedział, po czym, ku mojemu zdziwieniu, wbił szpiczaste palce w moje serce. O dziwo, poczułem tylko lekkie pieczenie.( )- Żaden śmierciar nie ma w sobie cząstki mnie. Pamiętaj o tym. Jako jedyny przeniesiesz się do świata żywych, nie tracąc swoich wspomnień - dodał, wyciągając zakrwawioną dłoń.

Czytając nazwę NNŻ, strzeliłam facepalma... Ale co kto lubi.
Sprawa zapisu - Ty też upierasz się dziwnie przy odstępach nawet mimo tego, że masz wcięcia?
Czytając, czułam się jakbym widziała (choć to za duże słowo bo brakowało mi opisów) sceny kilku połączonych filmów, zwłaszcza kiedy doszłam do fragmentu z Dawa-pociskami - temat oklepany chyba już przez każdego.
Nic porywającego, nijak mnie nie zaciekawiło, może to przez dziwne,, czasem aż nazbyt prosto składane zdania, może przez tematykę, przy której chce mi się ziewać, a może po prostu akurat mnie nie udało Ci się porwać. Zwróć uwagę na błędy następnym razem, zwłaszcza te na różowo, bo się bardzo rzucały w oczy przy czytaniu - rzucało się też 'powiedział' - można użyć wielu innych synonimów.
Il-wieħed li jixtieq li jkun oriġinali u gost
Hypocrisy...
1/2011[/p]2/2011

Odpowiedz
#19
Dzięki za wysiłek Wink Szkoda, że Cię nie porwało. W następnej edycji postaram się poprawić błędy.

Co wcięć i odstępów, wydaje mi się, że tak jest czytelniej. Nie wiem czemu kojarzy Ci się to z filmami jakimiś, bo jak piszę, to wymyślam na bieżąco. Nie sugeruję się niczym (co najwyżej w sprawie zapisu). Jest możliwość, że podobieństwo do jakiś scen wkradło się podświadomie Tongue

Pozdrawiam.
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#20
Mnie osobiście nie za bardzo zainspirowało do dalszej lektury. Początek był całkiem ciekawy i trzymał mnie do pewnego czasu, ale później jakoś tak trochę powiało banalnością. Nie powiem, ogólnie pomysł bardzo ciekawy. Ale popracuj nad nazewnictwem. Bo w kilku momentach nie bardzo łapałam o co chodzi.

Ocena:

3/10
Odpowiedz
#21
Podobało mi się, choć na obecną chwilę trochę gubię się w świecie, który stworzyłeś, głównie przez specyficzne nazewnictwo. Najważniejsze, że masz pomysł i wizję. Główny bohater wydaje się być sympatyczny, co bardzo poprawia odbiór. Z pewnością będę śledzić dalszy rozwój akcji.
Odpowiedz
#22
E tam, nie wiem gdzie się tu nie łapać. Świat całkiem fajny i mam nadzieję że wena cię ie opuści, bo chętnie poznam dalsze losy bohatera.
Co do nazewnictwa to wszystko było by ok gdyby nie NNŻ.
Momentami śmierdzi kiczem, ale dzielnie się bronisz.
P.S. Czy NNŻ to Bóg?
Odpowiedz
#23
Nie lubię jak ktoś zostawia teksty...
Ja tu czekam i czekam a tam N I C!
Odpowiedz
#24
Spokojnie, mam teraz trochę na głowie, ale niedługo postaram się coś dodać. Dziękuję za przeczytanie i komentarz, postaram się również odwdzięczyć Wink
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#25
Cofam, cofam! I zwracam honor. Końcówka roku, poprawy i matury, tak?

Proszę o skończenie offtopu. Porozmawiać można na gg, sb, a nawet przez pw.//InF
Odpowiedz
#26
Dodaję przerobioną na narrację trzecioosobową wersję opowiadania. Proszę o komentarze czy wyszło to na lepsze Wink

Rozdział I

Na środku pokoju, na podartym, starym dywanie stał wysłużony fotel. Siedzący w nim młody mężczyzna, spoglądał w ekran wiekowego telewizora. Akurat skończył się jakiś głupi serial i leciały równie głupie reklamy, zachwalające nikomu niepotrzebne produkty. Lakim nienawidził tego steku bzdur, którym był karmiony przez stacje telewizyjne. Rodzice nauczyli go, by nigdy nie kupował rzeczy tam reklamowanych. Wpoili mu, żeby sam metodą prób i błędów ustalał, co jest warte uwagi, a co nie. Postępuje tak do dziś, mimo że jego mentorzy zostali mu odebrani. Bardzo przeżył ich stratę, ale po trzech latach zdołał się już pozbierać i wrócić do normalności. Jego nowa praca bardzo w tym pomogła, dając ukojenie w ciężkich chwilach. A teraz dzięki sumiennym wysiłkom i staraniom, może nawet zostać najmłodszym w historii miasta Kapłanem Życiarza. Rodzice byliby dumni.[/p]
Niedługo miał się rozpocząć ulubiony film Lakima - „Śmierć nadejdzie jutro”. Mimo, że widział go już kilkanaście razy i tak był bardzo podekscytowany. To arcydzieło nie może się znudzić. Niecierpliwie przebierał rękami, gdy przez okno do pokoju wpadły pierwsze promienie słońca. Szybko podbiegł, by opuścić zasłony. Miał ogromną awersję do tej świecącej kuli. Siadając z powrotem na fotelu, spojrzał niecierpliwie na antyczny zegar stojący w rogu pokoju. Pół godziny do filmu. [/p]
„Chyba tu zdechnę do tej pory” - pomyślał, mając w pamięci te denne reklamy. [/p]
Rozłożył się wygodniej i postanowił uciąć sobie krótką drzemkę. Niestety, po kilku minutach jego plany legły w gruzach, gdy z przedpokoju dało się słyszeć nachalne dzwonienie do drzwi. Podniósł się niespiesznie, przeklinając w myślach osobę, która ma czelność odwiedzać go o tak późnej porze. Już chwytał klamkę, by nazwymyślać niechcianemu gościowi, gdy przypomniał sobie, że przed otworzeniem drzwi zawsze, ale to zawsze lepiej sprawdzić przez wizjer, kto stoi na podjeździe. Odchylił zasłonkę i o mało nie poczuł bicia własnego serca! Wyskoczył z holu, jak poparzony, szukając w salonie komórki, by zadzwonić do jedynej osoby, która mogła go teraz ocalić. Ze stolika szybko porwał kartkę z telefonem, którą kiedyś zapisali mu jego świętej pamięci rodzice i wykręcił numer.[/p]

- Proszę? - ponury głos odezwał się w słuchawce.

- Dobra noc, znaczy dzień... Dzień dobry. Tutaj Lakim. - odpowiedział młodzieniec, siląc się na spokój, lecz i tak dało się słyszeć drżenie jego głosu.

- Dzień dobry. Proszę się uspokoić i powiedzieć w czym mogę pomóc.

- Niedawno wróciłem z pracy, z życiarza. Włączyłem telewizor, czekając na „Śmierć nadejdzie jutro”, a w międzyczasie narzekałem na dzisiejszą telewizję. Te reklamy to po prostu koszmar, nie sądzi pan? Pomyślałem, że lepiej się zdrzemnę przed filmem. - Mężczyzna poczuł się dziwnie rozluźniony, gadając o jakiś głupotach, podczas gdy na wycieraczce ziszczały się najgorsze koszmary.

- Do rzeczy - ponaglił rozmówca.

- Tak, tak... Nie zdążyłem nawet dobrze przysnąć, gdy usłyszałem dzwonienie do drzwi.
Wyobraża pan sobie? Nieproszony gość o tej porze... Czysta kpina. Byłem potwornie zirytowany, ale poszedłem otworzyć. Już.... już by było po mnie, gdybym najpierw nie spojrzał przez wizjer. Przed... przed moim domem stoi... - Głos uwiązł mu w gardle na moment. - Stoi Życie.

- Rozumiem. Proszę powiedzieć tylko, ile zauważył pan proporczyków na Guan Dao.

- Jeden - odpowiedział Lakim, nie widząc sensu tej informacji. - Proszę się pospieszyć - dodał błagalnym tonem.

- Hmmm... Najsłabszy z Żyć, więc... - Dało się słyszeć w słuchawce, nim połączenie zostało zerwane, ale chłopak wiedział, że pomoc jest już w drodze - to byli profesjonaliści.

Dzwonienie do drzwi stało się bardziej natarczywe. Lakim w myślach dziękował nowym systemom antywłamaniowym, które zamontował miesiąc wcześniej. Doszedł do wniosku, że skoro i tak czeka na ratunek, to nic nie stoi na przeszkodzie, by wrócić przed telewizor i rozkoszować się swoim ulubionym filmem. [/p]

***

Minęło jakieś dwadzieścia minut, gdy dzwonienie ustało. Lakim szybko poderwał się z fotela, by zobaczyć co się zaraz stanie przed domem. Przebiegając przez przedpokój, potknął się o fałdę na dywanie i boleśnie runął na twarz. Nie przejmując się cieknącą z nosa krwią, szybko wstał i dopadł do drzwi, lekko je uchylając. [/p]
Na podjeździe ubrany w zwiewną, czarną pelerynę stał jego wybawca. Młodzieniec mimo jasnego słońca, którego przecież nie znosił, nie schował się do środka, za bardzo był ciekaw nadchodzących wydarzeń.[/p]

- Witaj Życie, jestem Maiti, śmierciar drugiego stopnia - odezwała się kobieta, odrzucając kaptur.

- Witaj. Przyznam szczerze, iż jestem rozczarowany... Śmierć wysłał tylko zwykłego podwładnego...

- Zważ na słowa - odrzekła. - Jesteś najsłabszym z Żyć i chciałeś, żeby mój Pan pofatygował się osobiście?

- Najsłabszym mówisz... - tajemniczo odrzekł Życie, uśmiechając się delikatnie.

- Tak, a teraz żegnam. Śmierć nie toleruje żywych w Khun.

Maiti odrzuciła pelerynę, odsłaniając idealnie wyrzeźbione ciało skryte pod dokładnie przylegającym, skórzanym mundurem. Płynnym ruchem wyjęła zakrzywione ostrza ukryte na łopatkach. Noże były zatrute sokiem Sumu, powodującym obumieranie tkanek - tylko tak można było pokonać Życie.[/p]
Kobieta zaczęła okrążać przeciwnika z prawej strony, dokładnie badając go wzrokiem. Jego delikatne potknięcie przy kroku w tył, było jak sygnał startu - momentalnie doskoczyła, jednym ostrzem mierząc w serce, drugim w wątrobę. Przez moment wydawało się, że dopnie swego, lecz Życie w ostatniej chwili zgrabnym piruetem uniknął ciosu. Maiti zachwiała się, wytrącona z równowagi tym nagłym zrywem. Niestety, jej rywal dostrzegł tę chwilę słabości - potężna pięść spadła na tył głowy dziewczyny, ścinając ją z nóg.[/p]

- Najsłabszy! - skwitował to jej przeciwnik, uśmiechając się szyderczo.

Oglądający walkę Lakim, zaczął się obawiać o jej wynik. Sam nie był w stanie nic zrobić, więc tylko zamknął drzwi, postanawiając dalszą część widowiska obejrzeć przez judasz. [/p]
Kobieta poderwała się jak rozjuszona kotka, mierząc wroga gniewnym wzrokiem. Z kieszeni wyciągnęła małą, szarą kulkę, którą cisnęła w stronę Życia. Dwa metry od celu, kuleczka eksplodowała, wydobywając z siebie oślepiający, czerwony blask. Maiti w ostatniej chwili zasłoniła oczy, unikając utraty wzroku. Niestety, nie zauważyła przez to podstępu Życia. Rzuciła się na niego, myśląc, że przeciwnik jest oślepiony. Już czuła smak zwycięstwa, gdy tuż przed zadaniem ostatecznego ciosu, dostrzegła uśmiech na twarzy rywala. Nie zdążyła nawet zareagować, gdy Guan Dao rozcinało jej brzuch, przebijając się na drugą stronę ze znikomym oporem. Na jej twarzy malowało się niedowierzanie. Dopiero po chwili zrozumiała swój błąd, lecz teraz to i tak bez znaczenia. Opadła na kolana próbując złapać oddech. Życie popatrzył na kobietę bez krzty współczucia, po czym brutalnie wyszarpał włócznię z jej ciała, wyrywając przy tym spory kawał wątroby. [/p]

- Zostało jeszcze chwilę czasu nim sok Dawa zacznie działać, więc mam małą prośbę. Pozdrów
ode mnie Śmierć - powiedział zwycięzca, pstrykając z uśmiechem czerwony proporczyk.

- Życie... Takie triki... To nie w twoim stylu... - z wysiłkiem odpowiedziała kobieta, rozumiejąc, że została nabrana i wysłana na pewny koniec.

- Cóż, nie mogę być uczciwy, walcząc z oszustem - odrzekł, po czym rozpłynął się w powietrzu,
pozostawiając za sobą tylko smużkę dymu.

Gdy Lakim spostrzegł, że zagrożenie minęło, szybko wybiegł z domu, by spróbować pomóc rannej kobiecie. Chusteczką z kieszeni powstrzymywał cieknącą z nosa krew.[/p]

- Maiti! Jak... jak to się stało?! Mówiłaś, że jest najsłabszy!

- Życie nas oszukał... - odrzekła z wysiłkiem, krztusząc się krwią. - Podaj mi dłoń. Potrzebuję... trochę twojej siły... by przekazać to co muszę.

Chłopak wykonał polecenie bez mrugnięcia okiem i natychmiast poczuł się dziwnie osłabiony. Przestraszył się na moment, że Maiti chce go poświęcić, by samej się uratować. Już chciał wyszarpnąć dłoń, gdy kobieta zwolniła uścisk. Odetchnął z ulgą.[/p]

- Proporczyki oznaczają siłę. Śmierć uczył nas, że są one przytwierdzone do broni jakąś pradawną magią, tak samo jak dana broń do jej użytkownika. Ale Życie wprowadził nas w błąd, na swojej broni miał tylko jedną wstążkę. - Maiti odzyskała wigor i opowiadała bez najmniejszego zająknięcia. - W tej walce popełniłam dwa błędy, jednym z nich było zignorowanie siły przeciwnika. Po prostu nie spodziewałam się takiego oszustwa. Nie mam pojęcia, jak Życie odczepił pozostałe dwa proporczyki.

- Mhm.

- Musisz to przekazać mojemu Panu - powiedziała kobieta, powoli tracąc siły.

- Dobrze, Maiti - odrzekł Lakim, lekko zszokowany tą perspektywą.

- Wiem! - krzyknęła tak nagle, że zaskoczony chłopak upadł na tyłek. - Parę tygodni wcześniej przed pałacem Śmierci stał jakiś żebrak. Mój Pan poszczuł go dwoma sunakami, więc ten odszedł, rzucając w nas wiązanką przekleństw. Jak tak teraz o tym myślę, to przypomina mi się pewna legenda...

- O Nieśmiertelnym Nieożywialnym Żebraku?! - chłopak wdarł się jej w pół słowa.

- Tak. Do tej pory w niego nie wierzyłam, ale nic innego nie przychodzi mi do głowy.

- Maiti, ja dobrze znam tę legendę. Kiedyś całe dnie spędzałem przeszukując różne almanachy, by znaleźć choć strzęp informacji o nim. W dzieciństwie byłem zafascynowany tą istotą. - odpowiedział Lakim, czując, że jednak w czymś może pomóc. - W domu mam nawet notatki na jego temat.

Poderwał się z miejsca, nie czekając na odpowiedź i z entuzjazmem ruszył w stronę domu. Wpadł do piwnicy, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu pudeł z napisem „NNŻ”, ale niestety nigdzie nie było ich widać. Młodzieniec biegał, jak opętany od jednego kąta do drugiego, przewracając całe pomieszczenie na drugą stronę - niestety, bez widocznego rezultatu. Po kilkunastu minutach przeszukiwania pozostałych zakątków domu dotarło do niego, że notatki zniknęły. [/p]
„Nie ma ich” - pomyślał zrozpaczony.[/p]
Wracając do Maiti, rozmyślał, co mogło się z nimi stać, lecz gdy wyszedł na podjazd, inna myśl pochłonęła jego uwagę - dziewczyna zniknęła.[/p]
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#27
Jeśli chcesz wstawiać wersje POPRAWIONE to usuwaj błędy. W pierwszym zdaniu powtarzasz "na".
Dowodzenia.

P.S. Nie lubię dwa razy czytać tej samej historii. Wstaw rozdział III.
Odpowiedz
#28
To jest jedyny błąd, który dostrzegłeś? Napisałem tak z rozmysłem, to inna sprawa. Spokojnie, wstawię niedługo.
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#29
Rozdział II


Kilkanaście godzin po przegranej Maiti, posłaniec Śmierci oznajmił Lakimowi, że w ciągu dwóch dni zostanie odwiedzony przez jego Pana. Celem tej wizyty będzie omówienie istotnych faktów z niedawnej walki.[/p]
Kilka godzin przed przybyciem straszliwego gościa zdenerwowanie Lakima sięgnęło apogeum. Nie mógł usiedzieć na miejscu. Chodził z jednego pokoju do drugiego, co chwila zerkając przez okno czy to już. [/p]
Ubrał się w najlepszy garnitur. Odwiedził fryzjera i zgolił brodę. Chciał zaprezentować się z jak najlepszej strony. W sumie nie wiedział po co, ale chciał i już.[/p]
Stał przy wypolerowanym blacie kuchennym, robiąc herbatę, gdy usłyszał dźwięk dzwonka. W pośpiechu chciał odstawić szklankę na szafkę, niestety napięte do granic możliwości mięśnie znacznie to utrudniły - kubek zatańczył na krawędzi, po czym runął na podłogę, roztrzaskując się po całej kuchni. Nie zważając na syf, który narobił, chłopak pognał do drzwi. Przez wizjer dostrzegł potworną postać spowitą ciemno-granatowym płaszczem. Długi, obciągnięty cienką warstwą popielatej skóry palec ponownie powędrował w stronę dzwonka. Twarz przybysza była straszliwie wychudzona. Nie przedstawiała żadnego wyrazu. Czarne jak smoła oczy spoglądały w judasz. Lakim wiedział, że go nie widzą, ale i tak na plecach poczuł strużki zimnego potu. Otworzył.[/p]

- Witam - powiedział, powstrzymując dzwonienie zębów, wywołane chłodem bijącym od przybyłego.

- Witaj - odrzekł Śmierć, po czym wszedł do środka nie czekając na zaproszenie. Ciągnął za sobą mroczną aurę.

Władca Khun od razu skierował się do salonu, jakby doskonale wiedział, co gdzie jest. Lakimowi nie pozostało nic innego, tylko pójść w jego ślady, jak grzeczny piesek. Śmierć usadowił się na fotelu, po czym spojrzał na niego przenikliwym wzrokiem.[/p]

- Proszę usiądź i opowiedz mi o wydarzeniach z przed dwóch dni - powiedział, pokazując fotel, który właśnie wyczarował.

Bez słowa sprzeciwu chłopak oklapł na wskazany mebel. Jakoś nie miał ochoty na kłótnie, nawet jeśli był rozstawiany po kątach we własnym domu. Przez kolejne kilkanaście minut rozwodził się na temat niedawnej walki i słów, które usłyszał od Maiti. Śmierć nawet nie patrzył w jego stronę, słuchając tego wszystkiego. Jedynym momentem, w którym zaszczycił Lakima wzrokiem, było wspomnienie o Nieśmiertelnym Nieożywialnym Żebraku. Wtedy dało się dostrzec, jak jego oczy rozszerzają się. Śmierć poczuł strach.[/p]

- Nigdy nie wierzyłem w tego starca. Nic nie wiem na jego temat, ale myślę, że masz coś dla mnie - powiedział bardziej rozkazując, niż prosząc.

- Tak... Tak. Jak pan wie istnieje pewna legenda. Nie będę jej przytaczał w całości, bo... bo nie jestem pewny kilku... szczegółów, ale opowiem mniej więcej o co chodzi - odpowiedział ze zdenerwowaniem młodzieniec.

- Słucham.

- Nieśmiertelny Nieożywialny Żebrak jest istotą z innego wymiaru. Według pewnych źródeł jest starszy, niż wszystko co znamy. Jest wszędzie i nigdzie. Istnieją nawet teorie, iż jest stwórcą otaczającego nas świata. Może w dowolny sposób operować otaczającą go materią - to tłumaczyłoby, jak zdjął proporczyki. Nie da się go zabić ani ożywić, gdyż nie przebywa w naszym wymiarze - opowiadał bez najmniejszego zająknięcia, gdyż był to dla niego bardzo fascynujący temat. - Ten menelem, którego pan pogonił, był prawdopodobnie tylko materialną powłoką. Co do menela, właśnie stąd wziął się jego przydomek, gdyż zawsze przybiera postać żebraka. Przeważnie jest neutralny i nie miesza się do naszych spraw, ale gdy ktoś zalezie mu za skórę, potrafi się zemścić. Pewnie rozzłościły go pańskie krwiożercze psy, mimo że niczego nie były wstanie mu zrobić. Oczywiście są to informacje, które udało mi się zdobyć. Nie gwarantuję ich poprawności, ale z małym przybliżeniem można się nimi śmiało posługiwać.

- Hmm... Interesujące. Nie powiedziałeś tylko, jak można się z nim skontaktować - odrzekł Śmierć, zamurowując chłopaka.

-Panie... Nie... Nigdzie nie udało mi się wyszperać informacji na ten temat - odpowiedział zlękniony.

-Dobrze - odparł. - Wiesz co to jest Sumu i Dawa?

- Tak. Drzewa, z których pozyskuję się magiczne soki. Sumu potrafi unicestwić Życie i jego żołnierzy, a Dawa pana i pańskich.



- Zgadza się, ale jak dobrze wiesz, rośliny te rosną tylko w okolicach Khun. Nasuwa się tu pewien wniosek. Życie albo ma swojego agenta w moim świecie, albo jest w stanie stworzyć syntetyczny związek, którego właściwości są zbliżone do prawdziwego.

- Mhm - odrzekł przestraszony, czy to aby nie jakaś aluzja w jego stronę.

- Druga opcja wydaje się bardziej prawdopodobna, gdyż wiem, że moi poddani są lojalni jak nikt inny. Dochodzimy tu do kolejnego wniosku. Jestem w potwornym zagrożeniu. Jeśli Życie jest w stanie wytwarzać Dawę bez ograniczeń, istnieje ryzyko, że wymyśli inny sposób na jego użycie, niż tylko zatrucie ostrza. O ile już tego nie zrobił. - przerwał na moment, po czym dodał. - Mam dla ciebie zdanie Lakimie.



Śmierć poderwał się z fotela w ułamku sekundy, stając przed chłopakiem. Koścista ręka oplotła szyję, unosząc Lakima w górę z dziecinną wręcz łatwością. Był okropnie przerażony. W oczach władcy Khun zagościła nieprzenikniona głębia. Strach innych sprawiał mu niesłychaną przyjemność. [/p]

- Najpierw dowiesz się, jak Życie skontaktował się z tym starcem. Potem przenikniesz w szeregi jego żołnierzy, aby poznać sekret sposobu pozyskiwania Dawy. Wszczepię w ciebie cząstkę mojej mocy, abyś dał sobie radę - powiedział, wyciągając dłoń, która rozbłysła niebieskawym płomieniem. Lakim zesztywniał ze strachu, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego dźwięku. - Nie bój się.

Kościste palce powoli wnikały w klatkę piersiową chłopaka. Lakim czuł tylko przenikliwy chłód, rozchodzący się po ciele, ciągnący za sobą niebywałą energią. Poczuł, jakby w każdej chwili mógł zwolnić uścisk Śmierci, jakby w każdej chwili mógł wyzwać Pana Khun na pojedynek, jak równy z równym. Jakby był wszechmocny.[/p]

- Czujesz. Widzę to po twoich oczach - powiedział. - Żaden śmierciar nie ma w sobie cząstki mnie. Pamiętaj o tym. Jako jedyny przeniesiesz się do świata żywych, nie tracąc swoich wspomnień - dodał, wyciągając dłoń wolną od krwi.
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#30
Rozdział III


Kamienistą ścieżką, pnącą się po stromym zboczu wzniesienia, na szczycie którego stał mały domek, ledwie widoczny w nikłym blasku księżyca, szła zakapturzona postać. Owady i małe zwierzęta pierzchły spod nóg straszliwego wędrowca, nie chcąc narazić się na złość Śmierci. Nieopodal, na starym, martwym drzewie ze strasznie powykręcanymi gałęziami siedział kruk, przeszywając cisze nocy donośnym krakaniem. Zimny wiatr smagał twarz przybysza, lecz chłód nie robił na nim wrażenia. W końcu sam za ciepły nie był. [/p]
Powoli, lecz nieustannie zmierzał do celu. Gdy zatrzymał się kilkanaście metrów przed chatką, jej parterowe okna zajaśniały nikłym, dziwnie przyćmionym światłem, które sprawiało wrażenie, niemogącego wyrwać się na wolność. Domek wyglądał na bardzo stary - farba odpadała od ścian, pod dachem roiło się od pajęczyn, a w jednym z okien na piętrze ziała dziura. Dostrzegł te wszystkie smutne szczegóły, tuż przed wejściem do środka. Nie bawił się w pukanie, nie było sensu, czuł się tu jak u siebie.[/p]

- Witaj, Ciemności, mój stary przyjacielu - powiedział, wchodząc do salonu. Jego twarz rozpromieniła się w strasznym grymasie uśmiechu na widok dawnego kompana.

- Witaj - odparł starszy mężczyzna, nawet nie patrząc w stronę przybyłego.

- Widzę, żeś spodziewał się mojej wizyty - zażartował, rozglądając się bo zabałaganionym pokoiku. Mały stolik pod oknem uginał się pod ciężarem stosu papierów, na podłodze walały się różne śmieci, niewiadomego pochodzenia, kanapy i reszta mebli, pokryte były grubą warstwą kurzu. Jedynie fotel zajmowany przez Ciemność, wydawał się być używany.

- Spodziewałem - odrzekł beznamiętnie. - Niestety, nie jestem w stanie ci pomóc. Już w tym nie siedzę.

- Ach, jak zwykle znakomicie doinformowany. Wszystko wiesz, a mówisz, że już się tym nie zajmujesz, tak? Ciekawe.

- Dobra, stary durniu, widzę, że się ciebie nie pozbędę - odrzekł po chwili ciszy, w końcu ukazując uśmiech na starej, pooranej zmarszczkami twarzy. - Mów, co dokładnie mogę zrobić. Cenę znasz.

- Chcę, abyś miał baczenie na pewnego gówniarza, Lakima. Wysłałem go w szeregi Życia, by rozeznał się, co i jak, bo wiesz, trzy dni temu podstępem odebrano mi Maiti. Tylko ty jesteś w stanie tam przeniknąć i w razie potrzeby mu pomóc.

- Tak,tak wiem.

- Nie wymagam od ciebie kontaktowania się z nim czy z żołnierzami Życia - to, by nie przeszło. Po prostu go pilnuj. - Na moment zamknął oczy, po czym dodał. - Proszę.

- Myślę, że zapłata z góry byłaby wskazana - odparł Ciemność. Wskazując swoją aparycję, dodał. - Z oczywistych względów, rzecz jasna.

Śmierć wyciągając prawą dłoń, uśmiechnął się nieznacznie. Niebieski płomień rozświetlił pomieszczenie. Atmosfera dziwnie się naelektryzowała, po czym pod najpaskudniejszą ścianą pojawił się młody chłopiec, spętany kajdanami na nogach i rękach. Miał na sobie tylko przepaskę biodrową, lepiącą się od brudu, zresztą jak i sam dzieciak. Ze strachem spojrzał na obecnych i rzucił się w kąt, zapominając o więzach. Rozcięcie na głowie nie zrobiło jednak na nim wrażenia, podczołgał się tylko jak najdalej od swoich ciemiężycieli i skulił w rogu, niczym zbity szczeniak. [/p]

- Proszę - powiedział Śmierć odwracając się w stronę wyjścia. - Do zobaczenia, przyjacielu.

- Żegnaj - odparł staruszek, dziwnym wzrokiem patrząc, jak gość opuszcza dom. Przez jego twarz przebiegł ledwo dostrzegalny uśmiech, by zaraz ustąpić miejsca zwykłemu zmęczeniu.

Ciemność niespiesznie podniósł się z fotela i skierował swe oblicze na zasmarkanego chłopca w rogu pokoju. Stanął nad nim, jak kat nad bezbronną ofiarą i dokładnie zlustrował wzrokiem. Na oko miał z piętnaście lat, nie więcej. Jak na warunki jakie panują w lochach Śmierci, dzieciak był dość dobrze zbudowany.[/p]
„Idealny” - pomyślał staruszek.[/p]

- Jak się nazywasz, chłopcze?

- Ja... Nie... Panie... proszę.

- Zadałem ci proste pytanie! - zagrzmiał Ciemność. - Zresztą, to bez znaczenia. Wstań.

Chłopiec wstał, dalej kuląc się w sobie. Staruszek mruknął coś pod nosem i szybkim ruchem przeniknął przez ciało dziecka. Pokój rozjarzył się jasnym blaskiem i chłopak znikł, związany przez zaklęcie w ciele Ciemności. Staruszek podszedł do okna i dostrzegłszy niewyraźnie odbicie przystojnego, młodego mężczyzny bez śladu zmarszczek. Uśmiechnął się triumfalnie, tylnym wyjściem wybiegając w mrok. [/p]
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości