Czarny dym,
w oczach ból.
Słyszę krzyk.
Płomień, syk,
żółty strój,
z ogniem bój.
Ludzie w mig
hyc hyc hyc!
w trampoliny
miękki pas
z pięter ośmiu
skaczą w dół.
W gardle ściś-
niętej śliny
jeden łyk.
fik fik fik!
Skaczą w dół!
Domu pół
poszło już.
Drugie pół
spada w dół,
poprzez okna
i balkony,
dzieci i matrony!
hyc hyc hyc!
Jeśli tylko
chcecie żyć!
A
na zastanawianie
nie ma czasu,
szanowni panowie
i panie.
hyc hyc hyc!
Bo z was nie zostanie nic!
w oczach ból.
Słyszę krzyk.
Płomień, syk,
żółty strój,
z ogniem bój.
Ludzie w mig
hyc hyc hyc!
w trampoliny
miękki pas
z pięter ośmiu
skaczą w dół.
W gardle ściś-
niętej śliny
jeden łyk.
fik fik fik!
Skaczą w dół!
Domu pół
poszło już.
Drugie pół
spada w dół,
poprzez okna
i balkony,
dzieci i matrony!
hyc hyc hyc!
Jeśli tylko
chcecie żyć!
A
na zastanawianie
nie ma czasu,
szanowni panowie
i panie.
hyc hyc hyc!
Bo z was nie zostanie nic!