12-12-2012, 14:24
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 12-12-2012, 14:32 przez Piramida88.)
Już wyjaśniam, a przynajmniej postaram się nakreślić w jaki sposób ja to widzę.
Te zdanie miałam na myśli odnieść do całego wiersza, a nie jedynie jednego sformułowania. Możliwe, że źle to ujęłam.
Zazwyczaj jest tak, że postrzegam różne rzeczy na wielu płaszczyznach. Widzę jakby dodatkową mowę podmiotu lirycznego, czyli w rodzaju uzupełnienie - tutaj mam na myśli wymowę wiersza.
Ogólnie rzecz biorąc modlitwa kojarzy mi się z Bogiem, a mam tutaj na myśli, że do niego jest kierowana. Przeważnie ma ona być pewno rodzaju spowiedzią, zrozumieniem, wiarą, nadzieją i chwałą dla Pana. Wielokrotnie zauważyłam jaki wpływ wywiera wiara na ludzi, a przede wszystkim pośrednicy pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Ktoś, kto niesie słowo Boże, może je modyfikować i rozgłaszać na kilka sposobów - już samo to, że Biblia jest tłumaczona automatycznie sugeruje, że pomiędzy tłumaczeniami występują pewne różnice, a ja wiesz odbiór bywa różny.
W modlitwie, którą napisałeś dostrzegam takie spłycenie świata(coś jak pigułka, nie zrozum mnie źle - proszę) zwieńczone nadzieją, że ktoś jest w stanie obronić nas przed "czarną godziną", objawia się to nie tyle wiarą, co np. rozwojem wielu dziedzin takich jak medycyna, biologia, neuropsychologia.
Postrzegam ją również jako ludzką skłonność do tłumaczenia sobie pewnych sytuacji i zaszłości, szczególnie gdy brakuje punktu odniesienia i potrzebnej wiedzy, co determinowane jest przez:
- społeczeństwo w którym żyjemy
- normy
- okres dzieciństwa
- wiarę naszych bliskich
- oczekiwania innych
- osobowość
Boimy się samotności...ale Bóg zawsze jest przy nas.
Chcemy być kochani... Bóg zawsze nas kocha.
Nie chcemy cierpieć... to Bóg nas uświadcza, że cierpiąc umacniamy wiarę.
Wielu z nas lubi tak śnic, a ja myślę, że można to przyrównać do snu(proszę nie mylić z matrixem)
Wiara w Boga to jak fazy snu - głębsze i płytsze. Jest to raczej sen z którego przyjdzie nam się obudzić...no ale to już raczej filozofia, a nie chciałabym Cię przytłoczyć swoimi refleksjami, czy też osobą.
Mimo pewnych przemyśleń, staram się twardo stąpać po ziemi także... no może zostańmy przy wierszu.
Wywołał on pewien ciąg przemyśleń i umocnił pewne spojrzenie i to wszystko.
Co do patosu, to pewne określenia wydały mi się patetyczne, takie oklepane. Nie wiem, bo może faktycznie mylę pojęcia, jeśli tak to przepraszam, bo w żaden sposób nie chciałam umniejszać Twojego wiersza. Uważam, że jest wart przeczytania. Jeśli ktoś widzi, to potrafi nieść ciekawy obraz i przesłanie.
Mam nadzieję, że odniosłam się do wszystkiego, co chciałam i rozwiałam trochę wątpliwości
Generalnie Twoją wypowiedz nie uważam za tłumaczenie utworu, a dyskusję o nim, no bez przesady.
Miło pozdrawiam
Cytat:"wielki skrót ludzkiego postrzegania świata i codzienności"
Te zdanie miałam na myśli odnieść do całego wiersza, a nie jedynie jednego sformułowania. Możliwe, że źle to ujęłam.
Zazwyczaj jest tak, że postrzegam różne rzeczy na wielu płaszczyznach. Widzę jakby dodatkową mowę podmiotu lirycznego, czyli w rodzaju uzupełnienie - tutaj mam na myśli wymowę wiersza.
Ogólnie rzecz biorąc modlitwa kojarzy mi się z Bogiem, a mam tutaj na myśli, że do niego jest kierowana. Przeważnie ma ona być pewno rodzaju spowiedzią, zrozumieniem, wiarą, nadzieją i chwałą dla Pana. Wielokrotnie zauważyłam jaki wpływ wywiera wiara na ludzi, a przede wszystkim pośrednicy pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Ktoś, kto niesie słowo Boże, może je modyfikować i rozgłaszać na kilka sposobów - już samo to, że Biblia jest tłumaczona automatycznie sugeruje, że pomiędzy tłumaczeniami występują pewne różnice, a ja wiesz odbiór bywa różny.
W modlitwie, którą napisałeś dostrzegam takie spłycenie świata(coś jak pigułka, nie zrozum mnie źle - proszę) zwieńczone nadzieją, że ktoś jest w stanie obronić nas przed "czarną godziną", objawia się to nie tyle wiarą, co np. rozwojem wielu dziedzin takich jak medycyna, biologia, neuropsychologia.
Postrzegam ją również jako ludzką skłonność do tłumaczenia sobie pewnych sytuacji i zaszłości, szczególnie gdy brakuje punktu odniesienia i potrzebnej wiedzy, co determinowane jest przez:
- społeczeństwo w którym żyjemy
- normy
- okres dzieciństwa
- wiarę naszych bliskich
- oczekiwania innych
- osobowość
Boimy się samotności...ale Bóg zawsze jest przy nas.
Chcemy być kochani... Bóg zawsze nas kocha.
Nie chcemy cierpieć... to Bóg nas uświadcza, że cierpiąc umacniamy wiarę.
Wielu z nas lubi tak śnic, a ja myślę, że można to przyrównać do snu(proszę nie mylić z matrixem)
Wiara w Boga to jak fazy snu - głębsze i płytsze. Jest to raczej sen z którego przyjdzie nam się obudzić...no ale to już raczej filozofia, a nie chciałabym Cię przytłoczyć swoimi refleksjami, czy też osobą.
Mimo pewnych przemyśleń, staram się twardo stąpać po ziemi także... no może zostańmy przy wierszu.
Wywołał on pewien ciąg przemyśleń i umocnił pewne spojrzenie i to wszystko.
Co do patosu, to pewne określenia wydały mi się patetyczne, takie oklepane. Nie wiem, bo może faktycznie mylę pojęcia, jeśli tak to przepraszam, bo w żaden sposób nie chciałam umniejszać Twojego wiersza. Uważam, że jest wart przeczytania. Jeśli ktoś widzi, to potrafi nieść ciekawy obraz i przesłanie.
Mam nadzieję, że odniosłam się do wszystkiego, co chciałam i rozwiałam trochę wątpliwości
Generalnie Twoją wypowiedz nie uważam za tłumaczenie utworu, a dyskusję o nim, no bez przesady.
Miło pozdrawiam