odpryski miasta pod lodem
pojedyncze światła
kawałki nieba jak po wielkim wybuchu
niewyraźne pogłosy
ryby nie biorą
plan bierze w łeb i zimno jak to w lutym
jak wtedy gdy śni się zmierzch
w mieście bez nazwy
z historią bezdomnego której nie chcesz poznać
każdy ma swoją dumę i bramę
do obłażenia z człowieczeństwa
aż po przejrzystość
przez którą nie masz jak się schować
chyba że w leju po wielkim wybuchu
pojedynczym świetle
pogłosie
za paragonem na którym odpust
bez konieczności rachunku sumienia
pojedyncze światła
kawałki nieba jak po wielkim wybuchu
niewyraźne pogłosy
ryby nie biorą
plan bierze w łeb i zimno jak to w lutym
jak wtedy gdy śni się zmierzch
w mieście bez nazwy
z historią bezdomnego której nie chcesz poznać
każdy ma swoją dumę i bramę
do obłażenia z człowieczeństwa
aż po przejrzystość
przez którą nie masz jak się schować
chyba że w leju po wielkim wybuchu
pojedynczym świetle
pogłosie
za paragonem na którym odpust
bez konieczności rachunku sumienia