Mój ojciec był śniegiem w porzeczkach.
Przenajświętsza Dziewica przed Banderowcami
okryła go osmaloną nałęczką z resztek strzechy
i zadaszyła. Na zawsze.
Odnosił, odrzucał do bunkrów pniaki i żegnał serią na krzyż.
Kiedy już z mamą żęli żyto na nowe poszycia,
zza miedz waliły obuchem głosy siekier.