pani zimnych dłoni
i milczących warg
dziewczynie
o spojrzeniu łzie
przejrzystym jak szkło
przyczynie
wszystich moich trosk
lecz ekstazy też
marzenie
i każdego z nich
i każdego z nas
westchnienie
niewidzialnych płuc
boskich zimnych ust
pragnienie
czuję kiedy ją
trzymam w rękach mych
lecz w mgnienie
zamyka się w głaz
oczy niby szkło
szalenie
całuję jej pierś
zimną niczym śmierć
kruszenie
czuje w serca krwi
zamrożonej w lód
krzywdzeniem
nie roztopię go
nie mam dosyć sił
słabnienie
czuję w linii ust
niespokojnych jak
trzęsienie
nie mam dosyć sił
by wytrzymać jej
spojrzenie
nie potrafię już
więcej kochać się
szalenie
nie wytrzymam już
zaduszania mnie
milczeniem
lód zabrakłych słów
wbija mnie co noc
pod ziemię
w jej ramionach wciąż
staczam się pod piach
tęsknieniem
proszę ją o słów
chociaż okruch lecz
nie zmienię
prośbą ludzkich ust
gdy to boskich płuc
westchnienie
gdy z podestu mych
kolan ona jest
wcieleniem
dawnych bogiń co
były swoich warg
milczeniem
i milczących warg
dziewczynie
o spojrzeniu łzie
przejrzystym jak szkło
przyczynie
wszystich moich trosk
lecz ekstazy też
marzenie
i każdego z nich
i każdego z nas
westchnienie
niewidzialnych płuc
boskich zimnych ust
pragnienie
czuję kiedy ją
trzymam w rękach mych
lecz w mgnienie
zamyka się w głaz
oczy niby szkło
szalenie
całuję jej pierś
zimną niczym śmierć
kruszenie
czuje w serca krwi
zamrożonej w lód
krzywdzeniem
nie roztopię go
nie mam dosyć sił
słabnienie
czuję w linii ust
niespokojnych jak
trzęsienie
nie mam dosyć sił
by wytrzymać jej
spojrzenie
nie potrafię już
więcej kochać się
szalenie
nie wytrzymam już
zaduszania mnie
milczeniem
lód zabrakłych słów
wbija mnie co noc
pod ziemię
w jej ramionach wciąż
staczam się pod piach
tęsknieniem
proszę ją o słów
chociaż okruch lecz
nie zmienię
prośbą ludzkich ust
gdy to boskich płuc
westchnienie
gdy z podestu mych
kolan ona jest
wcieleniem
dawnych bogiń co
były swoich warg
milczeniem