11-02-2011, 00:26
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11-02-2011, 08:49 przez Kristoforus.)
Wraz z lirą
opuściłem dobrze znane brzegi…
Drzwi niedomknięte, skrzypiące
- domykam.
Za nimi tysiące posklejanych słów,
pospinanych w równe pięcioszeregi.
I te ostatnie – butne, brudne i zatrute.
Sam przecież kreśliłem tej budowli zręby.
Pamiętam nawet dzień jej narodzenia.
A teraz szczerzą na mnie literalne zęby
i prorokując warczą - do widzenia…
Więc – żegnaj...
11022011
opuściłem dobrze znane brzegi…
Drzwi niedomknięte, skrzypiące
- domykam.
Za nimi tysiące posklejanych słów,
pospinanych w równe pięcioszeregi.
I te ostatnie – butne, brudne i zatrute.
Sam przecież kreśliłem tej budowli zręby.
Pamiętam nawet dzień jej narodzenia.
A teraz szczerzą na mnie literalne zęby
i prorokując warczą - do widzenia…
Więc – żegnaj...
11022011
Każda droga jest prosta, gdy wiedzie do celu.
A cel jest jasny, jeśli w mroku jak pochodnia świeci.
Znajdziesz ścieżkę tajemną wśród zarosłych wielu
i skrzydło drugie niechybnie odszukasz
- rycerzu błędny, zdradzony rumieńcem
A cel jest jasny, jeśli w mroku jak pochodnia świeci.
Znajdziesz ścieżkę tajemną wśród zarosłych wielu
i skrzydło drugie niechybnie odszukasz
- rycerzu błędny, zdradzony rumieńcem