Forma haiku jest tak nadużywana przez poetów i para-poetów, że czasem ma się ochotę stanąć na parapecie i zawyć, by dali se spokój, bo jak potrzeba czegoś co zrobi wiersz, to wołający rzuci się z okna i stanie się materiałem na liryczną opowieść, co da trochę luzu pięknej, japońskiej formie.
Jeden z najoryginalniejszych ludzi pióra, a przy tym człowiek o niebagatelnej wiedzy- Voyteq Hieronimus Borkowsky, na jednym z portali dawał ogromny cykl w systemie 5-7-5 tytułowany
haiq , który numerował kolejno rzymskimi liczbami (zebrało się ponad sto). Momentami bywał znakomity, momentami słabszy, nazbyt hermetyczny, ale zawsze dało się zobaczyć , że nie boi się stąpać na granicy zasad, zachowując jednak główne zarysy formy.
Bo haiku to nie tylko 5-7-5, ale to już jeśli ktoś potrzebuje, polecam sobie pośledzić na odpowiednich stronach z terminami literackimi.
A tu co widzę? Ano niezły wiersz, który do mnie trafił tak, że wziąłem go sobie z przyjemnością. Jest prawdziwy, piękny i ... No właśnie. Tytuł tylko dopełnia. Owszem, mógłby w sumie się obejść wiersz bez tytułu, ale owo imię wiersza (tytuł mam nadal na myśli- to dopisek dla tych nielicznych, którzy może nie załapali, że tytuł to po prostu rodzaj imienia dla wiersza, choć czasem z nim sprzeczny, choć nie akurat w omawianym przypadku.).
W haiku owszem, można stworzyć czasem ciekawe zestawienia niby przypadkiem tylko trzymając się systemu sylab, a już o wiele trudniej trzymać wersy na wodzy, aby wyszła logiczna, niewymagająca uzasadniania (nie zawsze na siłę!) wypowiedź, a przy tym tak zwyczajnie poetycka.
I jeszcze jedno, co muszę zaznaczyć. Mianowicie dla mnie warte wyróżnienia jest tutaj - bez wątpienia celowe- przeskoczenie z sugerującego banał "
oceanicznego spokoju" (ech, ileż to już razy przepoetyzowujący brali na tapetę ten sposób określania spokoju?), w owe
dziesięć oddechów.
No, choćbym chciał dogryźć, to nie mogę, bo bardzo lubię takie sposoby zamykania sceptykom ust. Gdy już się zaczynam szykować na "czepialstwo, a w końcówce dostaję--- rozwiązanie najprostsze z możliwych, które w konsekwencji daje niezły utwór.
No, może się peel nieco przechwala, ale... czasem wolno.
Nawiasem, zawsze zazdrościłem takiej umiejętności jaką przekazano w wierszu. Proszę w następnym haiku (może cykl?) pokazać sposoby osiągania takiego osiągania spokoju;-)
. Oczywiście Autorze, to prośba, która wymaga chyba byś pogadał z peelem dość długo. Może dojdziecie do wniosku, że warto Czytelników wtajemniczyć w niuanse?
Nie, nie żartuję sobie, bo przyszło mi do głowy, że ten utwór może całkiem nieźle otwierać jakiś cykl haiku o medytacji? Taki podręcznik wierszem?
No, oki, ocena.
Z czystym sumieniem daję 5/5. Może nie za samą wymowę tekstu, ale za sposób przeskoczenia z niby banału w całość niebanalną. Nawet jełi to brzmi jak rodzaj przechwałki, to ... po prostu trudno nie zapamiętać całości (i nie tylko dlatego, że do zapamiętania - wraz z tytułem- 21 sylab
)