Zacznę trochę od końca w stosunku do wywodu Archanioła, no ale może nie narobię zbytniego burdelu.
Zniewieścienie fantastyki wydaje mi się całkiem naturalne: mali chłopcy chcą być pilotami statków kosmicznych i superaut, a dziewczynki celują w księżniczki i księcia na białym rumaku. Który gatunek do którego modelu bardziej pasuje?
Ale te podziały na szczęście dotyczą tylko tej młodzieżowej literatury. Normalna fantastyka ma się pod tym względem nieźle - piszą zarówno mężczyźni jak i kobiety, a większość tych powieści mogą czytać bezboleśnie obie płcie. Mówię tu na przykładzie rodzimych autorów: Sapkowski (choć osobiście go nie trawię), Kossakowska (choć jej też nie lubię^^), Kres, Piekara, Ćwiek, Białołęcka, Komuda, Pawlak i mnóstwo innych. No dobra, u Komudy to trudno to podciągnąć pod fantasy, ale mniejsza o większość w tej chwili już.
I nie zgodzę się, żeby prowadzić jakieś zabiegi nad popularyzacją sci-fi. Wręcz przeciwnie! Zostawmy sci-fi taką, jaka jest, a zniechęćmy lud do fantasy! Niech widzą, że ten gatunek też wymaga myślenia, że to też może być
dobra literatura, a nie kolejne popłuczyny po popłuczynach po jakichś eragonopodobnych wypocinach. Ja na przykład bardzo boleję nie tyle nad tym, że wokół sci-fi wyrósł mit, jakoby to był trudny gatunek, ale że wokół fantasy wyrósł mit, jakoby ten gatunek nie wymagał niczego oprócz smoków i latających fireballi.
Archaniele, polecę Ci powieść... powiastkę właściwie, bo to krótkie, Słonimskiego -
Torpeda czasu. Pomijając to, że książka jest świetna, to w wydaniu Czytelnika z 1967 roku jest wstęp Lema. Naprawdę świetny wstęp, gdzie Lem obszernie pisze - między innymi - właśnie o rozwoju sci-fi. I o tym, że jak ludzie zobaczyli, że sci-fi jest atrakcyjne, to momentalnie poziom tej literatury spadł na łeb na szyję. Takiej przyszłości fantastyki naukowej chcesz?
Wiesz, jak trudno teraz znaleźć
dobre, sensowne, klasyczne fantasy? Popularność nie zawsze jest fajna.
(gdybyś chciał zerknąć do tego wstępu Lemowskiego, a np. w bibliotece czy gdzieś nie ma, to mogę zeskanować - właściwie zależy mi nawet, żeby ludzie to czytali, bo mądrze facet napisał)
Aha, jeszcze tak na boku, bo piszecie, że Lema wywalili z kanonu itepe - coś fantasy jest w kanonie lektur? Ja tam nie wiem, ten kanon to się osiem razy już zmieniał, odkąd skończyłam liceum, a z pięć razy, jak jeszcze do liceum chodziłam, że o czasach podstawówki nie wspomnę, więc naprawdę jestem już zagubiona. ^^ "Za moich czasów" (
) ani sci-fi, ani fantasy nie było w lekturach, nawet realizm magiczny miałam tylko dlatego, że na fakultet chodziłam.
A zarzut głupoty i że "nudne" słyszałam zarówno w odniesieniu do sci-fi, jak i fantasy. Zapytałam koleżankę o Tolkiena, to tylko machnęła ręką i mówi "Jakieś krasnoludki, jakieś coś, głupoty jakieś, nie interesuje mnie to" - jak ktoś nie zna gatunku, to tak będzie gadał i już, nie ma nad czym załamywać rąk.
Teraz Chrisiok.
Cytat:Moja żona jest po fizyce nauczycielskiej, obserwuje trendy w dydaktyce, i zgadnijcie których przedmiotów ubywa najbardziej? Fizyka, informatyka i matematyka.
Języka polskiego i historii co prawda nie ubywa, ale to co się tam dzieje z programem, to jest paranoja. Połowa materiału jest wywalona w kosmos, bo było za dużo i za trudne. Druga połowa jest we fragmentach, żeby dzieci się nie przemęczały. Nie ma miejsca na myślenie, interpretacje, własne wnioski, bo jest klucz. O Zeusie może i ktoś Ci odpowie. Pewnie większość tych osób odpowie też, dlaczego ludzie w Australii nie spadają z kuli ziemskiej. Ale... zresztą, co ja będę gadać:
http://www.youtube.com/watch?v=5WUdOm7LHCg
Myślisz, że z historii mają większe pojęcie?
(btw., na Twoje pytania z fizyki znam odpowiedzi bez googlania, a jestem raczej historyczno-literaturowa )
Cóż - prawda jest taka, że ludzie o średniowieczu, za przeproszeniem, ale g***o wiedzą. Pi razy oko kto kiedy był królem, parę powtarzanych stereotypów i tyle. A w fantasy najczęściej akurat wybierają najmniej istotne elementy średniowiecza, czyli samą estetykę, zupełnie nie zważając na to, że ona jest nierozerwalnie związana z obyczajowością, poziomem edukacji i cała kulturą, że o warunkach naturalnych nie wspomnę.
Również wątpię, żeby ludzie wiedzieli, co to elfy i krasnoludy. Co to
naprawdę elfy i krasnoludy, a nie co to było w ekranizacji
Władcy Pierścieni.
A jeśli idzie o mitologię słowiańską, to - wyjątkowo xD - nie czepiałabym się systemu edukacji, bo tu wchodzi w grę też to, że z grecko-rzymskiej mitologii mamy źródła pisane, a ze słowiańskiej raczej nie. Trudniej cokolwiek odtworzyć, więc nie ma sensu robić dzieciakom wody z mózgu.