Cytat:Dlaczego? Moim zdaniem, pasuje tutaj jak ulał, bo modę na książki w dużej mierze dyktuje dzisiaj kino. Fantasy ma się jeszcze o tyle dobrze, że jest bardzo filmowe i nie ulega wielkim przeróbkom, więc fani filmu chętnie sięgają też po książkę, literatura SF, mam wrażenie, gorzej przekłada się na obraz. Trudniejsze pozycje są upraszczane i tym samym kastrowane z tego, co ważne, a jeśli ekranizacja trzyma wysoki poziom książkowego oryginału, automatycznie przestaje być filmem dla wszystkich. Może to właśnie dlatego literatura fantasy jest bardziej popularna.
Dobra, ale to też podpada pod ogólnie rozumiany marketing. Ale masz rację, Lena. To mimo wszystko kluczowy czynnik w całej tej dyspucie, więc jednak od niego nie ucieknę, a raczej rozwinę.
Zastanówmy się. Popatrzmy na zapowiedzi na HBO - co widzimy? Game of Thrones, na podstawie sagi pana Martina. Tak samo jakieś przygody młodego króla Artura, serial o jakiejś opowiastce z mieczem w roli głównej...
A gdzie jest serial na podstawie sagi SF? No Diunę mi wskażcie (wiem, że były filmy, ale czy odniosły jakiś sukces?). Hyperiona wskażcie. Dlaczego jeszcze go nie skończyli?
Gdy o tym mówię otwiera się przede mną wniosek: więcej jest kandydatów do rozreklamowania na świecie, z nurtu fantasy, niż z SF. Podałem dwa przykłady. A fantasy? Dragonlance? Dungeons and Dragons? To już było?
Obawiam się, że w obecnej kinematografii, która tyka się fantastyki, większe wzięcie jest na fantasy. Dlaczego? Bo łatwiej je przedstawić, nie potrzeba tysięcy efektów specjalnych. Ale za to z drugiej strony, jeżeli już film SF powstanie, a tym bardziej jakiś ciąg filmów, to lecą z grubej rury - Matrix'em, choćby nawet.
Wobec tego... No właśnie, jak jest naprawdę? Czy w kinematografii jest jakaś przewaga fantasy nad SF? Tak, ilościowa, ale bardzo dużo chłamu znajdzie się w odmętach niepamięci. I całe szczęście.
Postawiam więc tutaj ostateczny wniosek. Zacznę go od pytania? Jaką powieść SF, bądź fantasy zekranizowano w Polsce w ostatnich latach? Wiedźmina i...? I nic. Jaka powieść doczekała się gry na jej podstawie? Wiedźmin i...?
Obawiam się, że największym przekleństwem i szczęściem Lema, zarazem, był fakt, że tworzył w latach sześćdziesiątych, czy siedemdziesiątych. Przekleństwem był fakt, że choć napisał kilka książek o przygodach Tichego, nikt nie zebrał tego do kupy i nie pokazał ludziom 'Fiaska' choćby nawet. Przekleństwem było to, że marketing, kinematografia szukająca sprawdzonego pomysłu, spóźniły się o kilkadziesiąt lat.
Bo gdyby to jakoś się bardziej skonsolidowało, nie minęło tak diametralnie... Może gdyby film Tarkowskiego był nieco inny, albo film Soderbergha mniej romansidłowy... Może mielibyśmy dziś jakiś wybitny pomnik SF, który przyćmiłby mimo wszystko zapomniane nieco już Solaris. Może Solaris doczekała by się gry kryminalnej na stacji płynącej nad rozumnym oceanem. Wyobrażacie sobie tę akcję? To jest motyw na naprawdę dobrą produkcję. Ale świat spóźnił się o te 20 lat.
Bo tak naprawdę, prawdziwy boom na fantastykę dał nam 'Wiedźmin', wspomagany przez Homo Bimbrownikusa, itp. To dało efekty. Polacy potrafią robić gry, a skoro nie mamy milionów na megaprodukcję, to gra będzie najlepszym propagatorem, najlepszą reklamą na polskim rynku, ale i za granicą.
Korzystajmy z tego co mamy. Módlmy się o to, by powstała taka saga SF, by programiści i specjaliści od wychwytywania dobrych pomysłów, zauważyli to i powiedzieli: to może chwycić.
Inaczej wciąż będziemy tęsknić za Panem Lemem.