10-10-2016, 22:52
Mam taką zaprzyjaźnioną starszą panią. Powiem nawet więcej, jest moim "guru" od spraw prawa i poniekąd polityki, choć w przypadku tej ostatniej nie do końca się zgadzamy. Pani ta, będąc prawnikiem, przepracowała lat wiele w sejmowej kancelarii i zna "od podszewki" proces tworzenia prawa i niuanse związane z jego wprowadzaniem i egzekwowaniem. Przyznam, że bez jej pomocy, będąc jedynie inżynierem z końca świata, poważne miałbym kłopoty, by zrozumieć naszą dzisiejszą polityczną rzeczywistość. No ale ja nie o tym.
Ta przemiła emerytka koi zszargane nerwy, odpoczywając lato całe na wsi, dzięki czemu ja mam możliwość interesujących z nią dyskusji. Niestety na zimę musi wracać do miasta stołecznego. No i tak kończy się odrobina spokoju. Jej małe warszawskie mieszkanko usytuowane jest tak, że wszystkie pikiety odbywają się praktycznie pod jej oknami.
Marsze zaś nam ostatnio jakby obrodziły. Czarne, białe, kolorowe, tęczowe wreszcie. A nie. Tęczowy był w Poznaniu. Gdzie nie spojżeć, te ichniejsze "tęczowe szmatki" na każdej latarni wisiały.
Znów odbiegłem od tematu.
Patrzyłem sobie w TV na relacje z tego, czarnym się mieniącego. Niby kobiety to stworzenia z natury miłe i łagodne, a tam? No cóż, z całym szacunkiem dla tych pań, ale gdybym co niektóre w ciemnej uliczce spotkał, oddalił bym się czym prędzej, mniemając, żem na wampira trafił. Zresztą do tychże im raczej blisko, gdyż bez żadnej żenady krwi niewiniątek żądały. (Zdanie powinno stać się łamigłówką językową, albo łamijęzykówką główkową... mniejsza o to).
Jak sobie popatrzyłem, to i myślenie uruchomiłem. No bo po pierwsze, projekt był obywatelski, a demonstranci miłościwie nam panujących "grilować" na ogniu swej krytyki raczyli. Więc jak to tak? Polak zawinił, a Cygana powiesili? No gdzie tu logika?
Już o tym nie wspomnę nawet, że domagając się prawa swobodnego dostępu do tzw. aborcji w praktyce panie te upominały się o licencję na swobodne zabijanie. A co one jakieś Jamesy Bondy w spódnicach? Oj, nie chciałbym mieć takiej mamusi, albo wziąć sobie spomiędzy tych pań żony.
No i tak patrząc sobie w telewizję, po głowie chodzą mi niewesołe myśli, aż wreszcie mnie oświeciło. Wymyśliłem rozwiązanie genialne tego problemu, tak by wilk był syty i owca, znaczy dziecko całe. Nawet ustawy nie trzeba by zmieniać.
Kompromis aborcyjny przewiduje możliwość zabicia w trzech przypadkach. Pierwszy z nich, czyli zagrożenie życia matki nie budzi u mnie żadnych zastrzeżeń. Tu nikt nie ponosi winy, lekarz zaś na podstawie swej wiedzy i umiejętności ocenia ryzyko i podejmuje decyzję. Oczywiście bywają kobiety tak bohaterskie, że decydują się umrzeć za swoje dziecko. Chwała im wielka i wiekuisty szacunek, bo wartością najwyższą jest złożyć swoje życie za kogoś.
Drugą przesłanką jest tzw. poważne uszkodzenie płodu, czyli w większości przypadków wada genetyczna. No cóż. Wymyślono coś takiego jak eugenika, niestety. Chyba prekursorem jej zastosowania do społeczeństw ludzkich był bodaj Adolf Hitler. Tak się składa, że najwięcej legalnych zabójstw dzieci nienarodzonych w Polsce jest związane z wykryciem u nich zespołu Downa. To właśnie przykład eugeniki w czystej postaci. Osoby tą wadą dotknięte mogą bowiem zazwyczaj żyć samodzielnie w społeczeństwie, a nawet zdobyć uprawnienia do wykonywania prostych zawodów.
No ale jeśli chcemy stworzyć społeczeństwo idealne, bez osób z takimi, czy innymi ułomnościami, to nic nie szkodzi na przeszkodzie. Należało by w tym przypadku wprowadzić obowiązek nie tyle nawet badań prenatalnych, ale przedprokreacyjnych. Jeśli wyjdzie że "klient" ma predyspozycje do przekazania "złych" genów - urżnąć jaje i po sprawie. Z dziewczętami może być nieco kłopotu, ale chyba w razie czego, dałoby się zaszyć katgutem co trzeba.
Do rozrodu należałoby przeznaczyć tylko osobniki silne i w stu procentach zdrowe. Ażeby jednak każda ciąża była starannie przemyślana, proponuję wprowadzić obowiązek zażywania "Przykranu". Substancję ową wymyślił wielki wizjoner Stanisław Lem. Po jej podaniu, wszelkie czynności seksualne wydają się niewymownie wręcz przykrymi. Tak więc "do alkowy" z okrzykiem "Za Ojczyznę", szli by jedynie ludzie zdeterminowani i pragnący potomka tak bardzo, że byłoby to w stanie zrekompensować straszliwe nieprzyjemności prokreacji. A i to, być może, potrzebna byłaby pomoc odpowiednio krzepkich osób trzecich, by małżonków podczas aktu płodzenia przytrzymać, żeby nazbyt wcześnie z łożnicy nie uciekli. Tym sposobem również gwałtów i innych czynów zakazanych dało by się uniknąć, bo wobec przykrych dolegliwości, każdy o seksie myślałby jedynie ze wstrętem jak największym.
Przykran ów można by dodawać np. do wody w wodociągach, albo rozpylać w powietrzu. W ten sposób uniknęło by się powstania "Seksownego podziemia". To zaś mogłaby zwalczać policja obyczajowa, dokonując prewencyjnej kastracji na miejscu. Zapewne wówczas najpopularniejszym zajęciem partnerów w sypialni stała by się .... namiętna gra w arcaby.
Zważywszy, że w wieku późniejszym łatwiej dochodzi do przekazania wad genetycznych, seks po czterdziestce powinien zostać ustawowo zakazany. Tu również opcjonalnie można się posłużyć urżnięciem czego trzeba. Zresztą i tak wielkiej straty by nie było, bowiem miłość erotyczna w starszym wieku jest, jak to moja młodsza koleżanka stwierdziła, "Taka... nieestetyczna".
Ktoś zapewne zakrzyknie, że koszmarna ta moja wizja. No tak, ale ja przynajmniej nikogo nie chcę zażynać u zarania żywota w przeciwieństwie do onych wampirowatych pań w czerni. No i kto tu jest bardziej humanitarny?
A moja sąsiadka emerytka? Popatrzyła w telewizor i skwitowała: "Taka demokracja dobra rzecz, tylko dlaczego moim kosztem".
Ta przemiła emerytka koi zszargane nerwy, odpoczywając lato całe na wsi, dzięki czemu ja mam możliwość interesujących z nią dyskusji. Niestety na zimę musi wracać do miasta stołecznego. No i tak kończy się odrobina spokoju. Jej małe warszawskie mieszkanko usytuowane jest tak, że wszystkie pikiety odbywają się praktycznie pod jej oknami.
Marsze zaś nam ostatnio jakby obrodziły. Czarne, białe, kolorowe, tęczowe wreszcie. A nie. Tęczowy był w Poznaniu. Gdzie nie spojżeć, te ichniejsze "tęczowe szmatki" na każdej latarni wisiały.
Znów odbiegłem od tematu.
Patrzyłem sobie w TV na relacje z tego, czarnym się mieniącego. Niby kobiety to stworzenia z natury miłe i łagodne, a tam? No cóż, z całym szacunkiem dla tych pań, ale gdybym co niektóre w ciemnej uliczce spotkał, oddalił bym się czym prędzej, mniemając, żem na wampira trafił. Zresztą do tychże im raczej blisko, gdyż bez żadnej żenady krwi niewiniątek żądały. (Zdanie powinno stać się łamigłówką językową, albo łamijęzykówką główkową... mniejsza o to).
Jak sobie popatrzyłem, to i myślenie uruchomiłem. No bo po pierwsze, projekt był obywatelski, a demonstranci miłościwie nam panujących "grilować" na ogniu swej krytyki raczyli. Więc jak to tak? Polak zawinił, a Cygana powiesili? No gdzie tu logika?
Już o tym nie wspomnę nawet, że domagając się prawa swobodnego dostępu do tzw. aborcji w praktyce panie te upominały się o licencję na swobodne zabijanie. A co one jakieś Jamesy Bondy w spódnicach? Oj, nie chciałbym mieć takiej mamusi, albo wziąć sobie spomiędzy tych pań żony.
No i tak patrząc sobie w telewizję, po głowie chodzą mi niewesołe myśli, aż wreszcie mnie oświeciło. Wymyśliłem rozwiązanie genialne tego problemu, tak by wilk był syty i owca, znaczy dziecko całe. Nawet ustawy nie trzeba by zmieniać.
Kompromis aborcyjny przewiduje możliwość zabicia w trzech przypadkach. Pierwszy z nich, czyli zagrożenie życia matki nie budzi u mnie żadnych zastrzeżeń. Tu nikt nie ponosi winy, lekarz zaś na podstawie swej wiedzy i umiejętności ocenia ryzyko i podejmuje decyzję. Oczywiście bywają kobiety tak bohaterskie, że decydują się umrzeć za swoje dziecko. Chwała im wielka i wiekuisty szacunek, bo wartością najwyższą jest złożyć swoje życie za kogoś.
Drugą przesłanką jest tzw. poważne uszkodzenie płodu, czyli w większości przypadków wada genetyczna. No cóż. Wymyślono coś takiego jak eugenika, niestety. Chyba prekursorem jej zastosowania do społeczeństw ludzkich był bodaj Adolf Hitler. Tak się składa, że najwięcej legalnych zabójstw dzieci nienarodzonych w Polsce jest związane z wykryciem u nich zespołu Downa. To właśnie przykład eugeniki w czystej postaci. Osoby tą wadą dotknięte mogą bowiem zazwyczaj żyć samodzielnie w społeczeństwie, a nawet zdobyć uprawnienia do wykonywania prostych zawodów.
No ale jeśli chcemy stworzyć społeczeństwo idealne, bez osób z takimi, czy innymi ułomnościami, to nic nie szkodzi na przeszkodzie. Należało by w tym przypadku wprowadzić obowiązek nie tyle nawet badań prenatalnych, ale przedprokreacyjnych. Jeśli wyjdzie że "klient" ma predyspozycje do przekazania "złych" genów - urżnąć jaje i po sprawie. Z dziewczętami może być nieco kłopotu, ale chyba w razie czego, dałoby się zaszyć katgutem co trzeba.
Do rozrodu należałoby przeznaczyć tylko osobniki silne i w stu procentach zdrowe. Ażeby jednak każda ciąża była starannie przemyślana, proponuję wprowadzić obowiązek zażywania "Przykranu". Substancję ową wymyślił wielki wizjoner Stanisław Lem. Po jej podaniu, wszelkie czynności seksualne wydają się niewymownie wręcz przykrymi. Tak więc "do alkowy" z okrzykiem "Za Ojczyznę", szli by jedynie ludzie zdeterminowani i pragnący potomka tak bardzo, że byłoby to w stanie zrekompensować straszliwe nieprzyjemności prokreacji. A i to, być może, potrzebna byłaby pomoc odpowiednio krzepkich osób trzecich, by małżonków podczas aktu płodzenia przytrzymać, żeby nazbyt wcześnie z łożnicy nie uciekli. Tym sposobem również gwałtów i innych czynów zakazanych dało by się uniknąć, bo wobec przykrych dolegliwości, każdy o seksie myślałby jedynie ze wstrętem jak największym.
Przykran ów można by dodawać np. do wody w wodociągach, albo rozpylać w powietrzu. W ten sposób uniknęło by się powstania "Seksownego podziemia". To zaś mogłaby zwalczać policja obyczajowa, dokonując prewencyjnej kastracji na miejscu. Zapewne wówczas najpopularniejszym zajęciem partnerów w sypialni stała by się .... namiętna gra w arcaby.
Zważywszy, że w wieku późniejszym łatwiej dochodzi do przekazania wad genetycznych, seks po czterdziestce powinien zostać ustawowo zakazany. Tu również opcjonalnie można się posłużyć urżnięciem czego trzeba. Zresztą i tak wielkiej straty by nie było, bowiem miłość erotyczna w starszym wieku jest, jak to moja młodsza koleżanka stwierdziła, "Taka... nieestetyczna".
Ktoś zapewne zakrzyknie, że koszmarna ta moja wizja. No tak, ale ja przynajmniej nikogo nie chcę zażynać u zarania żywota w przeciwieństwie do onych wampirowatych pań w czerni. No i kto tu jest bardziej humanitarny?
A moja sąsiadka emerytka? Popatrzyła w telewizor i skwitowała: "Taka demokracja dobra rzecz, tylko dlaczego moim kosztem".