Może to już ostatnia pora dorosnąć do gumowców
obłapywanych przez maź pszenno-buraczanki.
Jesienią trzeba było bez bata, sposobem przeprawiać
przez grzęzawisko załadowany wykopkami wóz,
który wyrównywał tylną osią powierzchnię drogi,
w tak samo umownym prześwicie kół.
A potem stanąć na ostrej górce z czymś w ręce
dla czterolatki i poprosić o wybawienie
- choć Łaska.
Pamiętnego lata spłoszona poniosła mnie na oklep,
uczepionego karmelkowej jak ciągutka grzywy.
Przeleciałem przez jej łeb i rozstąpiła się nade mną,
pierwsza odwzajemniająca miłośnica.
Podeszła z białą gwiazdką na czole
i zarżała pytająco w dłoń.
Wybudziłem się po trzech dniach.
Od września zaczęli ogławiać i w szkole.
Ona teraz chodzi w tym białym wierszu
jakbym spełniał obietnicę buraka.
obłapywanych przez maź pszenno-buraczanki.
Jesienią trzeba było bez bata, sposobem przeprawiać
przez grzęzawisko załadowany wykopkami wóz,
który wyrównywał tylną osią powierzchnię drogi,
w tak samo umownym prześwicie kół.
A potem stanąć na ostrej górce z czymś w ręce
dla czterolatki i poprosić o wybawienie
- choć Łaska.
Pamiętnego lata spłoszona poniosła mnie na oklep,
uczepionego karmelkowej jak ciągutka grzywy.
Przeleciałem przez jej łeb i rozstąpiła się nade mną,
pierwsza odwzajemniająca miłośnica.
Podeszła z białą gwiazdką na czole
i zarżała pytająco w dłoń.
Wybudziłem się po trzech dniach.
Od września zaczęli ogławiać i w szkole.
Ona teraz chodzi w tym białym wierszu
jakbym spełniał obietnicę buraka.