18-11-2009, 16:27
To taka prawie miniatura, ale...
Czarne okręty wyskakiwały z hiperprzestrzeni jeden po drugim. Przed nimi znajdowała się
niewielka, skazana na śmierć planeta. Ostatnia zamieszkana przez żywych planeta w tej
galaktyce. Ostatnia na ich drodze. Na drodze Slak'tar, niszczycieli światów, maszyn
niszczących wszelkie życie na swej drodze. Nikt nie wiedział skąd pochodzili. Oni też tego nie
wiedzieli. Wiedza o ich początkach zatarła się w ich pamięci. Pozostała tylko nienawiść dla
żyjących. W myśl tej nienawiści wymordowali całą galaktykę - planetę po planecie, imperium
po imperium, istotę po istocie. Mimo nieprawdopodobnych technologii i niezliczonych armii
mieli słaby punkt. Wiedza o tym, jak budować kolejnych Slak'tar zaginęła wraz z ich
początkami. Tracili żołnierza po żołnierzu. Podbój każdego imperium kosztował ich
dziesiątki tysięcy żołnierzy i wiele statków. Teraz jednak ich droga była zakończona, a ich
przeznaczenie wypełniło się. Ich potęga chociaż naruszona, wciąż wystarczała. Ostatnia
planeta była zacofana technologicznie. Ich broń nie potrafiłaby nawet naruszyć osłon
pancerników Slak'tar.A dysponowali oni wciąż prawie setką okrętów. Setką statków, z których
każdy wieczność spędził w niekończących się bitwach. Nie mogli przegrać - wiedzieli to
wszyscy żołnierzy - i dowódca armii, a zarazem całej „rasy” Slak'tar - Heshut'var, zwany
Pożeraczem Światów. Mechanicznymi oczami obserwował planetę. Nie wykrywali żadnego
poruszenia. Startu żadnego okrętu. Sensory nie wyczuwały nawet żadnej naziemnej
komunikacji. I tutaj Pożeracz popełnił błąd. Nawet w stanie pokoju pomiędzy oddziałami jest
jakiś kontakt. Ta cisza była nienaturalna. Nie wiedząc o tym, wydał rozkaz ataku. Pierwsza z
wielu eskadr oderwała się od szyku. Powolnym majestatycznym ruchem zbliżyła się do
cichej planety. W tym momencie android obsługujący panel sensor zauważył coś wręcz
przerażającego. Krzyknął do dowódcy. Spojrzał na ekran swojego komputera taktycznego.
Za późno. Dziesiątki rakiet z głowicami nuklearnymi ognistym deszczem uderzyły na
eskadrę. Zasilane w sposób „marszowy” - czyli połową energii - osłony długo nie wytrzymały.
Okręt prowadzący wytrzymał pięć eksplozji o sile ok. 10 megaton. Sekundę później dwie
potężne wybuchy przepaliły się przez kadłub z potężnego i wytrzymałego stopu, znanego tylko
Slak'tar. Przeciążony reaktor nie wytrzymał i okręt rozsadził potężny wybuch. Dwa kolejne
statki spotkał ten sam los. Pozostałe zdążyły wzmocnić pola siłowe. Zaabsorbowały one
wielokrotne eksplozje. Załogi uznały że są bezpieczne.
I wtedy zginęły.
Pocisk ze specjalną neutronową głowicą uderzył w barierę energetyczną. Niewielką eksplozję
zaabsorbowały osłony. Nie powstrzymały jednak ogromnej dawki promieniowania, która
przeniknęła przez pancerz. Roboty były na nią odporne - jednak nie superkomputery
zarządzające okrętem. Były zbudowane z części organicznych - a konkretnie z mózgów
pokonanych ras. Nie istniał superkomputer o większej mocy obliczeniowej niż mózg. Była to
ironia - ten niewielki “żywy” fragment statki doprowadził do zagłady niszczycieli życia.
SI statków zwariowało i zabiwszy własną załogę otwarło ogień do byłych sojuszników.
Pożeracz Światów mógł tylko obserwować zagładę swoich okrętów. Dwadzieścia sekund
później pociski uderzyły w pozostałą część floty - kolejne pięć statków rozstrzelało się w
bratobójczej walce. Heshut'var był wściekły. Wydał rozkaz ataku wszystkimi siłami - i dając się
ponieść elektronicznym odpowiednikom uczuć popełnił kolejny, trzeci już błąd. Drugim było
niedocenienie przeciwnika.
Okręty jeden po drugim wleciały na orbitę geostacjonarną planety. Tutaj napotkały na
kolejną linię obrony. Na SSOP-K - Satelitarny System Obrony Przeciw-Kosmicznej.
Pierwsze dwa okręty wielokrotne trafione pociskami i impulsami laserowymi zmieniły się
w wypalone wraki, które następnie zatonęły w oceanie. Kolejny eksplodował na skutek awarii
reaktora. Następny został przecięty na pół. Dopiero po tym agresorzy zrozumieli, że ktoś ich
atakuje. Łącznie satelity zniszczyło dwanaście okrętów - co uszczupliło siły agresorów o 1/5
jeszcze zanim zdołali dotrzeć na powierzchnię. Takich strat nie zadały im siły obronne jeszcze
żadnej planety. Pożeracz szalał z wściekłości. Wtedy planeta wprowadziła kolejną, trzecią już
procedurę obrony. Z ukrytych pod ziemią schronów wystartowały eskadry myśliwców i okręty
kosmiczne, doskonale wcześniej zamaskowane. Niebo nad planetą rozgorzało ogniem.
Statek Heshut'vara lecąc na czele floty salwą “rozbebeszył” najbliższy krążownik.
Sąsiedni pancernik Pożeraczy starł się z dwoma statkami naraz. Pierwszy rozpadł się na kawałki
trafiony serią pocisków. Drugi salwą burtową osłabił osłony. Jednak też został zniszczony.
Dwa kolejne krążowniki zaatakowały okręt i salwami pozbawiły pancernik osłon. Dwadzieścia
sekund później trafiony kolejnymi pociskami okręt eksplodował. Ten sam los czekał wiele
innych statków. Pociski rakietowe, strzały laserowe przepalały się przez pancerze,
przeładowywały osłony i rozsadzały okręty. Wokół pancerników uwijały się dziesiątki
myśliwców, które w pojedynkę nic by nie zrobiły - ale teraz w powietrzu znajdowały się setki.
Poraz pierwszy w historii Slak'tar zaczęli przegrywać. Zdesperowani ruszyli do samobójczego
ataku. Szpicą przebili się przez szyk wroga i rozpierzchli się, kierując się w kierunku
największych miast tego świata. Tutaj napotkali na ostatnią linię obrony. W stronę
ich okrętów pomknęły setki, jeśli nie tysiące rakiet i pocisków. Ustawione na dachach
wieżowców działa pluły w ich kierunku setkami przyśpieszonymi do prędkości dźwieku
pociskami. Parę pancerników zostało dosłownie rozprutych. Niedobitki floty
inwazyjnej zostały otoczone. Z jednej strony działa naziemne, a z drugiej okręty
przeciwnika. Zdecydowały się na próbę zabicia tak wielu wrogów, ilu tylko się dało.
Eksplozję nuklearne zmiatały całe miasta. Lasery przepalały nadlatujące krążowniki na wylot.
Było ich jednak za mało. Okręty Slak'tar były zestrzeliwane jeden po drugim. Jednak obrońcy
również zostali zdziesiątkowani. W końcu w powietrzu pozostały tylko dwa statki. Flagowy
pancernik Heshut'vara i okręt dowodzenia jego przeciwnika.
Okręt Pożeracza Światów wyglądał żałośnie. Zniszczone osłony, dziury w kadłubie,
zniszczone uzbrojenie. Ostatnią rzeczą jaką zobaczył Wielki Niszczyciel, zanim pociski wroga
nie rozerwały jego okrętu na kawałki, był napis na kadłubie statku przeciwnika.
USS Lincoln.
Czarne okręty wyskakiwały z hiperprzestrzeni jeden po drugim. Przed nimi znajdowała się
niewielka, skazana na śmierć planeta. Ostatnia zamieszkana przez żywych planeta w tej
galaktyce. Ostatnia na ich drodze. Na drodze Slak'tar, niszczycieli światów, maszyn
niszczących wszelkie życie na swej drodze. Nikt nie wiedział skąd pochodzili. Oni też tego nie
wiedzieli. Wiedza o ich początkach zatarła się w ich pamięci. Pozostała tylko nienawiść dla
żyjących. W myśl tej nienawiści wymordowali całą galaktykę - planetę po planecie, imperium
po imperium, istotę po istocie. Mimo nieprawdopodobnych technologii i niezliczonych armii
mieli słaby punkt. Wiedza o tym, jak budować kolejnych Slak'tar zaginęła wraz z ich
początkami. Tracili żołnierza po żołnierzu. Podbój każdego imperium kosztował ich
dziesiątki tysięcy żołnierzy i wiele statków. Teraz jednak ich droga była zakończona, a ich
przeznaczenie wypełniło się. Ich potęga chociaż naruszona, wciąż wystarczała. Ostatnia
planeta była zacofana technologicznie. Ich broń nie potrafiłaby nawet naruszyć osłon
pancerników Slak'tar.A dysponowali oni wciąż prawie setką okrętów. Setką statków, z których
każdy wieczność spędził w niekończących się bitwach. Nie mogli przegrać - wiedzieli to
wszyscy żołnierzy - i dowódca armii, a zarazem całej „rasy” Slak'tar - Heshut'var, zwany
Pożeraczem Światów. Mechanicznymi oczami obserwował planetę. Nie wykrywali żadnego
poruszenia. Startu żadnego okrętu. Sensory nie wyczuwały nawet żadnej naziemnej
komunikacji. I tutaj Pożeracz popełnił błąd. Nawet w stanie pokoju pomiędzy oddziałami jest
jakiś kontakt. Ta cisza była nienaturalna. Nie wiedząc o tym, wydał rozkaz ataku. Pierwsza z
wielu eskadr oderwała się od szyku. Powolnym majestatycznym ruchem zbliżyła się do
cichej planety. W tym momencie android obsługujący panel sensor zauważył coś wręcz
przerażającego. Krzyknął do dowódcy. Spojrzał na ekran swojego komputera taktycznego.
Za późno. Dziesiątki rakiet z głowicami nuklearnymi ognistym deszczem uderzyły na
eskadrę. Zasilane w sposób „marszowy” - czyli połową energii - osłony długo nie wytrzymały.
Okręt prowadzący wytrzymał pięć eksplozji o sile ok. 10 megaton. Sekundę później dwie
potężne wybuchy przepaliły się przez kadłub z potężnego i wytrzymałego stopu, znanego tylko
Slak'tar. Przeciążony reaktor nie wytrzymał i okręt rozsadził potężny wybuch. Dwa kolejne
statki spotkał ten sam los. Pozostałe zdążyły wzmocnić pola siłowe. Zaabsorbowały one
wielokrotne eksplozje. Załogi uznały że są bezpieczne.
I wtedy zginęły.
Pocisk ze specjalną neutronową głowicą uderzył w barierę energetyczną. Niewielką eksplozję
zaabsorbowały osłony. Nie powstrzymały jednak ogromnej dawki promieniowania, która
przeniknęła przez pancerz. Roboty były na nią odporne - jednak nie superkomputery
zarządzające okrętem. Były zbudowane z części organicznych - a konkretnie z mózgów
pokonanych ras. Nie istniał superkomputer o większej mocy obliczeniowej niż mózg. Była to
ironia - ten niewielki “żywy” fragment statki doprowadził do zagłady niszczycieli życia.
SI statków zwariowało i zabiwszy własną załogę otwarło ogień do byłych sojuszników.
Pożeracz Światów mógł tylko obserwować zagładę swoich okrętów. Dwadzieścia sekund
później pociski uderzyły w pozostałą część floty - kolejne pięć statków rozstrzelało się w
bratobójczej walce. Heshut'var był wściekły. Wydał rozkaz ataku wszystkimi siłami - i dając się
ponieść elektronicznym odpowiednikom uczuć popełnił kolejny, trzeci już błąd. Drugim było
niedocenienie przeciwnika.
Okręty jeden po drugim wleciały na orbitę geostacjonarną planety. Tutaj napotkały na
kolejną linię obrony. Na SSOP-K - Satelitarny System Obrony Przeciw-Kosmicznej.
Pierwsze dwa okręty wielokrotne trafione pociskami i impulsami laserowymi zmieniły się
w wypalone wraki, które następnie zatonęły w oceanie. Kolejny eksplodował na skutek awarii
reaktora. Następny został przecięty na pół. Dopiero po tym agresorzy zrozumieli, że ktoś ich
atakuje. Łącznie satelity zniszczyło dwanaście okrętów - co uszczupliło siły agresorów o 1/5
jeszcze zanim zdołali dotrzeć na powierzchnię. Takich strat nie zadały im siły obronne jeszcze
żadnej planety. Pożeracz szalał z wściekłości. Wtedy planeta wprowadziła kolejną, trzecią już
procedurę obrony. Z ukrytych pod ziemią schronów wystartowały eskadry myśliwców i okręty
kosmiczne, doskonale wcześniej zamaskowane. Niebo nad planetą rozgorzało ogniem.
Statek Heshut'vara lecąc na czele floty salwą “rozbebeszył” najbliższy krążownik.
Sąsiedni pancernik Pożeraczy starł się z dwoma statkami naraz. Pierwszy rozpadł się na kawałki
trafiony serią pocisków. Drugi salwą burtową osłabił osłony. Jednak też został zniszczony.
Dwa kolejne krążowniki zaatakowały okręt i salwami pozbawiły pancernik osłon. Dwadzieścia
sekund później trafiony kolejnymi pociskami okręt eksplodował. Ten sam los czekał wiele
innych statków. Pociski rakietowe, strzały laserowe przepalały się przez pancerze,
przeładowywały osłony i rozsadzały okręty. Wokół pancerników uwijały się dziesiątki
myśliwców, które w pojedynkę nic by nie zrobiły - ale teraz w powietrzu znajdowały się setki.
Poraz pierwszy w historii Slak'tar zaczęli przegrywać. Zdesperowani ruszyli do samobójczego
ataku. Szpicą przebili się przez szyk wroga i rozpierzchli się, kierując się w kierunku
największych miast tego świata. Tutaj napotkali na ostatnią linię obrony. W stronę
ich okrętów pomknęły setki, jeśli nie tysiące rakiet i pocisków. Ustawione na dachach
wieżowców działa pluły w ich kierunku setkami przyśpieszonymi do prędkości dźwieku
pociskami. Parę pancerników zostało dosłownie rozprutych. Niedobitki floty
inwazyjnej zostały otoczone. Z jednej strony działa naziemne, a z drugiej okręty
przeciwnika. Zdecydowały się na próbę zabicia tak wielu wrogów, ilu tylko się dało.
Eksplozję nuklearne zmiatały całe miasta. Lasery przepalały nadlatujące krążowniki na wylot.
Było ich jednak za mało. Okręty Slak'tar były zestrzeliwane jeden po drugim. Jednak obrońcy
również zostali zdziesiątkowani. W końcu w powietrzu pozostały tylko dwa statki. Flagowy
pancernik Heshut'vara i okręt dowodzenia jego przeciwnika.
Okręt Pożeracza Światów wyglądał żałośnie. Zniszczone osłony, dziury w kadłubie,
zniszczone uzbrojenie. Ostatnią rzeczą jaką zobaczył Wielki Niszczyciel, zanim pociski wroga
nie rozerwały jego okrętu na kawałki, był napis na kadłubie statku przeciwnika.
USS Lincoln.
Cała moja twórczość, z której jestem zadowolony:
Na zwłokach Imperium[fantasy]
I to jest dokładnie tak smutne jak wygląda.
Komentuję fantastykę, miniatury i ewentualnie publicystykę, ale jeśli pragniesz mego komentarza, daj mi znać na SB/PW. Z góry dziękuję za kooperacje
Na zwłokach Imperium[fantasy]
I to jest dokładnie tak smutne jak wygląda.
Komentuję fantastykę, miniatury i ewentualnie publicystykę, ale jeśli pragniesz mego komentarza, daj mi znać na SB/PW. Z góry dziękuję za kooperacje