Ocena wątku:
  • 3 głosów - średnia: 2.67
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Moje małe piekło
#1
Deszcz leje nieustannie już od paru godzin. Wszystkie brudy portowego miasta spływają wydrążonymi kanałami do ścieków. Każdy człowiek o zdrowym rozsądku ogrzewa się teraz w domowym zaciszu, kładzie do snu, lub pije na umór roztrwaniając bezmyślnie pieniądze, lecz nie ja. Unoszę głowę i pozwalam by deszcz siekał przez chwilę w moją twarz. Ta piekielnie brzydka pogoda sprawia, iż bolesne wspomnienia odżywają na nowo i powracają z podwojoną siłą. Otrząsam się więc i kuśtykam w pośpiechu, naciągając kaptur jeszcze mocniej na głowę. W oknach niektórych domostw połyskują migotliwie świece, a nad nimi wiszą niewyraźne twarze ciekawskich. Gdy tylko skieruje swój wzrok w ich stronę, niemalże natychmiast płomyk gaśnie i twarze znikają w ciemnościach. Jestem dla nich nocnym widmem. Człowiekiem, nie… potworem, którym straszą dzieci gdy są niegrzeczne i którego sami się boją.
Chmury rozrzedzają się powoli, deszcz słabnie, a w oddali wznosi się jutrzenka - to źle dla mnie wróży. Niedługo wyjdą ze swoich ciepłych nor rozwydrzone bachory i zaczną taplać się w błocie, a zaraz po nich wyczołgają się ze swoich zakamarków żebracy i bezdomni. Obracam się więc na drewnianym kołku, który wystaje z kikuta lewej nogi i kieruje się w stronę karczmy. Nic nie widzę w tych gęstych jak smoła ciemnościach, lecz tą drogę znam już nazbyt dobrze i nawet gdyby pozbawiono mnie zmysłu słuchu, węchu i wzroku wciąż trafiłbym do tej cuchnącej speluny. Już z daleka dochodzi do mych uszu zgiełk i wrzawa, które panują w środku o każdej porze dnia i nocy. Nie zaskakuje mnie również widok gruchających ze sobą ptaszków na ganku. Zbliżam się do drzwi gospody. Mężczyzna, który przygwoździł do ściany dziewkę, jest w zasięgu mojej ręki. Światło chwiejącej się nad wejściem lampy pada na ich oboje. Tak jak myślałem, wzdychająca świszcząco niewiasta to Lisica, dziwka portowa. Każdy miejscowy ją zna i wie, żeby trzymać przy niej swoje żądze w spodniach. Biedak, który wpadł w jej sidła jest najwyraźniej nie tutejszy, zapewne sztorm zmusił jego załogę do przybicia do portu. Nie będzie mu tak wesoło gdy wino przestanie szumieć w głowie i zorientuje się, że został ograbiony ze wszelkich kosztowności. Wzrok Lisicy nagle pada na mnie, a ona sama blednie i milknie. Wzdycham więc ciężko, otwieram drzwi gospody i wchodzę do środka. Fala ciepła uderza we mnie gdy tylko przekraczam próg karczmy. Fetor uryny, wymiocin i potu wypełnia prędko moje nozdrza, lecz z biegiem lat przyzwyczaiłem się do tego smrodu. Wiele ust ucichło wraz z moim przybyciem, zaś ci, którzy wciąż mielili ozorami jak najęci byli zbyt pijani by zauważyć moją obecność. Zsuwam kaptur i rozpinam bez pośpiechu płaszcz mierząc jednocześnie wzrokiem wszystkich obecnych. Każdy, na którego spoglądam, unika mojego wzroku. Czuje jednak bijąca od nich nienawiść i złość. Zapewne mieli nadzieję, iż już dzisiaj nie przyjdę. Wierzcie lub nie, ongiś każdy okazywał mi szacunek. Wtedy byłem jeszcze silny, młody i nieustraszony. Każdy czuł respekt przede mną jak i resztą załogi, której byłem członkiem. Byliśmy królami życia, władcami mórz, mieliśmy wszystko, a jak chcieliśmy więcej wystarczyło po to sięgnąć. Nikt nie wchodził nam w drogę, każdy starał się o nasze względy i przyjaźń. Dlaczego więc jestem teraz samotnym, przeklętym i niedołężnym starcem? To wszystko zasługa mojej zuchwałości i pyszałkowatości. Obie te cechy zaprowadziły mnie kilkanaście lat temu do zguby.
Pogoda była wyjątkowo paskudna tego dnia. Niebo grzmiało potężnie, a pioruny trzaskały bezlitośnie w spiętrzone morskie bałwany. My zaś piliśmy i bawiliśmy się beztrosko w przytulnej karczmie. Pamiętam nawet dobrze słowa sprośnej piosenki, którą wyśpiewywał bard brzdękając jednocześnie na lutni, choć ledwo utrzymywał się na nogach. Młoda i krągła gospodyni przynosiła bez przerwy kolejne kufle piwa, które były podarkiem od innych. Chcieli się wkupić w ten sposób w nasze łaski. Co prawda nie robiło to na nas żadnego wrażenia, lecz kto o zdrowym rozsądku odmówiłby darmowego trunku. Moją uwagę przykuł w pewnym momencie zarośnięty pijaczyna, który wykłócał się z towarzyszami, że on jako jedyny w tym porcie dałby radę takiemu sztormowi. Był to prosty rybak, zwykły nieudacznik, z którego nawet żona robiła pośmiewisko przy ludziach. Dla mnie to jednak nie miało znaczenia. Nie mogłem puścić takiego wyzwania mimo uszu. Byłem wtedy tak dumny i pyszny, że rzuciłbym się nawet w sam morski wir, gdyby tylko ktoś zwątpił w moją odwagę. Wskoczyłem więc na stół i ruszyłem powoli w stronę owego moczymordy, rozkopując po drodze kufle i talerze. Założyłem się z nim o parę marnych sztuk złota, że wypłyniemy dalej niż on na otwarte morze. Twarze jego towarzyszów zalały się strachem, lecz on był zbyt pijany i głupi by wycofać się teraz, gdy skierowany jest na niego wzrok wszystkich obecnych. W powietrzu zrobiło się aż gęsto od napięcia Po chwili wpatrywania się we mnie spod krzaczastych brwi zgodził się i nie minęło parę minut, a już staliśmy na swoich łajbach i szykowaliśmy się do wypłynięcia. Oni mieli starą, próchniejącą pinkę, my zaś ogromny i bogato wyposażony galeon, który ukradliśmy hiszpańskim handlarzom. Większość towarzyszy pijaczyny zrezygnowało, więc jego załoga składała się tylko z trzech osób. Tamci woleli bowiem stracić twarz niż własne życie. Gdybym tylko ja miał wtedy ich rozum...
Moi towarzysze z kolei uśmiechali się dziarsko i zawadiacko, żartując między sobą, iż taka mżawka działa na nich odświeżająco. To były jednak tylko pozory. W sercu każdego z nich zagościła niepewność i strach. Doskonale zdawali sobie sprawę z niebezpieczeństwa, na które się porywają tylko dlatego, by nie okazać się mniej odważnymi ode mnie. Dziś jednak wiem, iż to czym się odznaczałem nie było odwagą, lecz jedynie zwykłą głupotą. Tylko ja byłem na tyle upojony własną zuchwałością i pewnością siebie by nie myśleć trzeźwo i nie zdawać sobie sprawy z tego zagrożenia.
W końcu wypłynęliśmy. Pioruny rozdzierały niebo z wściekłością nad naszymi głowami, a piętrzące się wysoko fale kołysały z dziecinną łatwością obiema łajbami. To było czyste szaleństwo. Nie zdawałem sobie wówczas sprawy z tego, że doprowadzę nas wszystkich do zguby. Stałem więc nad dziobem statku chwytając się pod boki i śmiejąc szyderczo w twarz wszystkim morskim i niebiańskim bogom, a fale wzbierały tymczasem na sile. Pieniste grzywy uderzały z coraz większym impetem o statek. Musiałem się czegoś przytrzymać. Gdy obróciłem się i skierowałem sprężysty krok ku sterowi zauważyłem monstrualną falę sunącą w stronę pinki. Ta śmieszna łajba nie miała szans. Roztrzaskała się niczym zapałka w starciu z poruszającą się morską ścianą. Dopiero wtedy moje serce przejął paniczny strach. Chwyciłem za ster i próbowałem ze wszystkich sił obrócić statek. Był to zwykły akt desperacji, gdyż wiedziałem, iż prąd jest zbyt silny. Rozejrzałem się wokoło, lecz mój wzrok nie napotkał żadnego kompana. Wszyscy zeszli pod pokład. Pojąłem, iż opuściła ich nadzieja. Pogodzili się z losem, który im zgotowałem. Ja jednak nie mogłem się poddać. Z mojej winy znaleźliśmy się w tej tragicznej sytuacji, dlatego ja musiałem nas wyciągnąć z tej sytuacji żywcem. Próbowałem wszystkiego, by odzyskać kontrolę nad statkiem, nieokiełznane morze nie dawało jednak za wygraną. Ostatecznie upadłem rozpaczliwie na kolana, uniżony, skruszony i żałosny. Zacząłem przepraszać wszystkich znanych mi bogów, z których dotychczas kpiłem, błagając ich o litość. Krzyczałem ze wszystkich sił, myśląc, że niedługo wykrztuszę z siebie płuca. Fale przetaczały się przez pokład, o mało co nie wyrzucając mnie za burtę, lecz za każdym razem dźwigałem się ponownie na kolana i błagałem na cały głos o litość. Odpowiedź bogów była jednak jednoznaczna. Niosący zniszczenie piorun roztrzaskał na drobne drzazgi grotmaszt. To jednak nie był kres boskiego gniewu, ogromne pieniste bałwany nadciągały z obu stron z przerażającą prędkością. Czułem się dosłownie jak między młotem, a kowadłem. Wiedziałem, że nie ma już ucieczki przed śmiercią. Ponury żniwiarz wyciągał powoli ku mnie dłoń. Podciągnąłem się więc na nogi i zbliżyłem do burty. Był to los, na który sobie zasłużyłem. Jednak myśl, iż za moją głupotę muszą zapłacić moi bliscy nie dawała mi spokoju. Wiedziałem, że będę za to przeklęty i trafię do najgorszych i najbardziej przerażających czeluści piekieł, o których nawet sam diabeł zapomniał. „Wybaczcie mi przyjaciele” zdołałem powiedzieć drżącym i wątłym głosem, nim fale rozbiły się o statek i wywróciły go do góry nogami.
Po dziś dzień nie mogę odgadnąć jakim sposobem udało mi się przeżyć. Wiem tylko jedno, jest to najgorsza z możliwych kar jaką bogowie mogli na mnie zesłać. Muszę żyć ze świadomością, iż krew najbliższych memu sercu ludzi jest na moich rękach. Nie ma dnia, ani nocy kiedy nie żałuję tego co uczyniłem. Nikt nie ma nawet najmniejszego pojęcia jak bardzo brzydzę się swoją osobą. Każdy kolejny dzień jest dla mnie przekleństwem, lecz zachowuje skruchę i staram się przeżyć jak najdłużej, by choć w niewielkim stopniu spłacić swój cholerny dług.
Rzucam więc przemoczony do ostatniej nitki płaszcz na wystający ze ściany gwóźdź i kuśtykam w stronę lady. Sędziwy i pomarszczony karczmarz, który był mi bliskim przyjacielem za młodu, spogląda na mnie z obojętnością, pod którą kryje się szczera pogarda. Wypełnia bez pośpiechu kufel piwem, a ja w tym czasie wygrzebuje z mieszka poszczerbione monety. Czuję na sobie wzrok innych i wręcz namacalną nienawiść, którą mnie darzą. Jestem dla nich przeklętym człowiekiem, którego obecność nie zwiastuje nic dobrego. Do tego też się przyzwyczaiłem. Kuśtykam więc przed siebie w kierunku pustego, pokrytego grubą warstwą brudu stolika. Siedzący w pobliżu mężczyźni przenoszą się w inne miejsce. To jasne, że nie chcą mieć ze mną do czynienia. Wszyscy traktują mnie jak trędowatego, wokół którego unosi się jedynie odór śmierci. Zasiadam więc przy stoliku skazany na samotność i wpatruje się w mętny trunek. W szklanym odbiciu kufla widzę twarz, która napawa mnie obrzydzeniem. Jednym potężnym haustem opróżniam naczynie. Przede mną noc pełna koszmarów, wspomnienia odżyją i będą nękały mnie bez krzty litości na nowo. Każdy kolejny dzień nie będzie się pod tym względem różnił. Nie ma jednak innego sposobu by odpokutować za swe winy, więc zamykam oczy i czekam spokojnie na moje małe piekło.

Odpowiedz
#2
Nie ma to jak opowieść o piratach!
Brakuje mi w tym opowiadaniu zaskakujących zwrotów akcji, toczy się jednostajnie i kończy tak po prostu. Nie jest to jednak wielka wada. Dobrze się czytało, sztorm opisałeś plastycznie, wizytę w oberży również, przypomniał mi się początek płyty "Port Royal" pewnego zespołu gustującego w klimatach spod znaku "Jolly Roger"...
Dobry tekst.

Co mi zgrzytnęło? Najbardziej to zdanie:
Cytat:Z mojej winy znaleźliśmy się w tej tragicznej sytuacji, dlatego ja musiałem nas wyciągnąć z tej sytuacji żywcem.
Może lepiej "z życiem"? Albo "żywych".
Odpowiedz
#3
Tak, co do tej poprawki masz rację. W ogóle z początku miało być to opowiadanie o tym jak piraci polegli w walce z krakenem i jedyny mężczyzna, który przeżył ten atak spróbuje pomścić swych pobratymców z pomocą łowców przygód, ale doszedłem do wniosku, że to mógłby być materiał na całą książkę, a ja mam zamiar tylko poćwiczyć pisanie pisząc krótsze opowiadania i dlatego wyszło jak wyszło ;] Opowiadanie napisane praktycznie jednym ciurkiem i tylko jedna poprawka, więc sam przyznam, iż nie jest to żadne arcydzieło, niemniej jednak chciałem się z nim podzielić i wysłuchać krytyki. Dzięki wielkie Hillwalker za Twoją wypowiedź, z pewnością wyciągnę z niej wnioski.
Odpowiedz
#4
Pokusiłeś się o jedną z trudniejszych sztuk, a mianowicie narrację pierwszoosobową. I udało Ci się. Nie popełniłeś grzechu sztuczności, czy też pompatyczności, która często się w takim wypadku zdarza. Podoba mi się Twój styl - dobrze dobrane zwroty, celne opisy, dobre metafory. Tekst niesie ze sobą informację podaną w duchu realiów opisywanego czasu i miejsca. Nie ma żadnych wynikających z tego sprzeczności. Po prostu dobre.
Pozdrawiam serdecznie.
...Więc kimże w końcu jesteś?
- Jam częścią tej siły,
która wiecznie zła pragnąc,
wiecznie czyni dobro.

J. W. Goethe "Faust"
Odpowiedz
#5
Cześć!

Akapity robimy dodając przez słowo [.p] bez kropki

Cytat:Każdy człowiek o zdrowym rozsądku ogrzewa się teraz w domowym zaciszu, kładzie do snu, lub pije na umór roztrwaniając bezmyślnie pieniądze, lecz nie ja.

Fajnie tam mają jeśli ludzie o zdrowym rozsądku bezmyślnie wydają pieniądze strach pomyśleć co robią Ci bez zdrowego rozsądku.

Cytat:W oknach niektórych domostw połyskują migotliwie świece, a nad nimi wiszą niewyraźne twarze ciekawskich. Gdy tylko skieruje swój wzrok w ich stronę, niemalże natychmiast płomyk gaśnie i twarze znikają w ciemnościach.

Co to wiek ciemnoty?

Cytat:Jestem dla nich nocnym widmem. Człowiekiem, nie… potworem, którym straszą dzieci gdy są niegrzeczne i którego sami się boją.

Słowo człowiekiem nie pasuje jeśli wcześniej mowa o widmie. Poza tym w tamtych czasach dzieci straszono krakenami czy innymi piekielnymi bestiami.

Cytat:Niedługo wyjdą ze swoich ciepłych nor rozwydrzone bachory i zaczną taplać się w błocie, a zaraz po nich wyczołgają się ze swoich zakamarków żebracy i bezdomni.

zdanie trochę wycięte z całości bo czytelnik nie wie dlaczego to dla bohatera źle że dzieci będą paplać się w błocie.

Cytat:mnie również widok gruchających ze sobą ptaszków na ganku.

W czasach rozpusty to mnie dziwi zwrócenie na taki fakt uwagi.

Cytat:został ograbiony ze wszelkich kosztowności.

Piraci oraz inne psy morskie karali złodziei i jeśli każdy wie o jej upodobaniu do mieszków to prędzej czy później skończyłaby bez ręki ew życia.

Cytat:Każdy, na którego spoglądam, unika mojego wzroku.

zdanie dziwnie brzmi.

Cytat:Czuje jednak bijąca od nich nienawiść i złość.

Poczynając od tego cały dalszy opis jest taki niewłaściwy. Jeśli nienawiść to i śmierć unikanie wzroku to raczej strach strach przed starym niedołężnym? Szacunek gdzie? Jeśli był piratem to co najwyżej w pirackich miastach ale i tak większość ludzi z tamtych czasów to legendy. Ktoś coś słyszał opowiastkę na morzu ale pewien być nie będzie bo nie widział. Królami? Czego? Miał własne miasto? Port? A statki pod banderami królewskimi?

Cytat:Wskoczyłem więc na stół i ruszyłem powoli w stronę owego moczymordy,

Ruszył na tym stole? Jechał sobie? Jeśli nie to po kiego wskakiwał? by zaraz zeskoczyć...

Cytat:rozkopując po drodze kufle i talerze.

Czyli jednak na stole ale jakoś dziwnie tam mają w tej karczmie że jeden wielki stół dla wszystkich no no.

Cytat:Założyłem się z nim o parę marnych sztuk złota

Skąd u prostego rybaka kilka sztuk złota? Srebrnik to wiele więc pewno zakład musiałby iść w miedziakach.

Cytat:Stałem więc nad dziobem statku chwytając się pod boki i śmiejąc szyderczo w twarz wszystkim morskim i niebiańskim bogom

Wtedy mieli tylko jednego Boga. Poza tym stać na dziobie w takim sztormie? Niezły wyczyn naprawdę!

Cytat:Musiałem się czegoś przytrzymać.

ja myślałem że on się do czegoś przywiązał. Podczas sztormu fale nie uderzają o burtę a wlewają się na pokład.

Cytat:Chwyciłem za ster i próbowałem ze wszystkich sił obrócić statek. Był to zwykły akt desperacji, gdyż wiedziałem, iż prąd jest zbyt silny

Skąd tam ten silny prąd? Gdzie sternik? Przecież przed chwilą opisałeś jakby stał na (statku) wycieczce po jeziorze.

Cytat:Rozejrzałem się wokoło, lecz mój wzrok nie napotkał żadnego kompana. Wszyscy zeszli pod pokład. Pojąłem, iż opuściła ich nadzieja. Pogodzili się z losem, który im zgotowałem

Co to za piraci? Jakieś piz... za przeproszeniem nie wilki morskie.

Cytat:Z mojej winy znaleźliśmy się w tej tragicznej sytuacji, dlatego ja musiałem nas wyciągnąć z tej sytuacji żywcem.

Piwem żywcem? bo zdaje mi się że zdanie nie ma sensu.

Cytat:Próbowałem wszystkiego, by odzyskać kontrolę nad statkiem, nieokiełznane morze nie dawało jednak za wygraną. Ostatecznie upadłem rozpaczliwie na kolana, uniżony, skruszony i żałosny. Zacząłem przepraszać wszystkich znanych mi bogów, z których dotychczas kpiłem, błagając ich o litość.

Prawdziwy kapitan z wieloletnim stażem nie ma co!

Cytat:Wybaczcie mi przyjaciele” zdołałem powiedzieć drżącym i wątłym głosem, nim fale rozbiły się o statek i wywróciły go do góry nogami.

Pomimo mojej wybujałem wyobraźni z trudem przychodzi mi taki obraz do głowy. Wilk morski klął by na psubraty i wszelkie diabły. Prawdziwy wilk morski wolałby potopić każdego szczura lądowego na swym pokładzie niżeli przegrać!

Cytat:iż krew najbliższych memu sercu ludzi jest na moich rękach

No już już nie smutaj się tak :< Panie Piracie wszystko będzie dobrze.

Zakończenie też mierne. Książki filmy komiksy czy choćby przypadkowe opowiastki tak drastycznie różnią się od Twojej historii że tekst powinien trafić do parodii! Jest to na pewno fantastyka bo tekst psychologicznym być nie może.

Zawiodłem się i to bardzo. Lubię pirackie klimaty lubię Karaibską Krucjatę Mortki i wręcz ubóstwiam Czarną Banderę Komudy ale na boga oni piszą o piratach!

Don't get too close
It's dark inside
It's where my demons hide...


"The Edge... there is no honest way to explain it because the only people who really know where it is are the ones who have gone over."
Odpowiedz
#6
Cytat:Fajnie tam mają jeśli ludzie o zdrowym rozsądku bezmyślnie wydają pieniądze strach pomyśleć co robią Ci bez zdrowego rozsądku.
Część z ogrzewaniem się i zasypianiem dotyczyła tych o zdrowym rozsądku, ale mój błąd, że jakoś wyraźniej tego nie odseparowałem, bo wyszła niemała sprzeczność.
Cytat:Co to wiek ciemnoty?
No raczej nie będą odpalali lamp naftowych w środku nocy tylko po to by na kogoś popatrzeć ;p
Cytat:Słowo człowiekiem nie pasuje jeśli wcześniej mowa o widmie. Poza tym w tamtych czasach dzieci straszono krakenami czy innymi piekielnymi bestiami.
Tak, teraz wyraźnie widzę, że to jednak nie pasuje. A co do krakenów i piekielnych bestii to się nie zgodzę, w pomniejszych miejscowościach gdzie każdy zna każdego nie brakuje takich miejskich legend, z którymi nikt nie chce zadzierać itp.
Cytat:W czasach rozpusty to mnie dziwi zwrócenie na taki fakt uwagi.
Chyba nie było aż tak źle ;p
Cytat:Piraci oraz inne psy morskie karali złodziei i jeśli każdy wie o jej upodobaniu do mieszków to prędzej czy później skończyłaby bez ręki ew życia.
Nie wiedziałem o takim stosunku piratów do złodziei, więc mój błąd.
Cytat:Poczynając od tego cały dalszy opis jest taki niewłaściwy. Jeśli nienawiść to i śmierć unikanie wzroku to raczej strach strach przed starym niedołężnym? Szacunek gdzie? Jeśli był piratem to co najwyżej w pirackich miastach ale i tak większość ludzi z tamtych czasów to legendy. Ktoś coś słyszał opowiastkę na morzu ale pewien być nie będzie bo nie widział. Królami? Czego? Miał własne miasto? Port? A statki pod banderami królewskimi?
Ale strasznie to uprościłeś. Jak kogoś nie lubimy to najczęściej unikamy z nim kontaktu, a nie prowokujemy do "zbrojnych działań" patrzeniem prosto w oczy, choć można i tak. Nie było określone jakim był dokładnie piratem, może łupili tylko królewskie łajby, za którymi mało kto przepada, może nawet pomagali najbiedniejszym i stąd ten szacunek, to już kwestia wyobraźni.
Cytat:Byliśmy królami życia, władcami mórz
Mi tam się podoba ta metafora.
Cytat:Ruszył na tym stole? Jechał sobie? Jeśli nie to po kiego wskakiwał? by zaraz zeskoczyć...
Szedł po stole.
Cytat:Czyli jednak na stole ale jakoś dziwnie tam mają w tej karczmie że jeden wielki stół dla wszystkich no no.
Z zawodu powinieneś być krytykiem, bo oni lubią się przyczepiać nawet tych mało ważnych detali ;p Może były połączone stoły, może był jeden długi, może zaraz obok siedział tamten koleś, a może przeskakiwał ze stołu na stołek, paczaj oczyma wyobraźni powiadam Ci.
Cytat:Skąd u prostego rybaka kilka sztuk złota? Srebrnik to wiele więc pewno zakład musiałby iść w miedziakach.
Pewnie masz rację, nie zastanawiałem się w sumie nad tym.
Cytat:Skąd tam ten silny prąd? Gdzie sternik? Przecież przed chwilą opisałeś jakby stał na (statku) wycieczce po jeziorze.
Z tym chwytaniem się pod boki mocno przesadziłem, racja ;p
Cytat:Co to za piraci? Jakieś piz... za przeproszeniem nie wilki morskie.
Teraz jak to sobie wyobrażam to wydaje mi się ta sytuacja komiczna.
Cytat:Piwem żywcem? bo zdaje mi się że zdanie nie ma sensu.
Nie wiem czy to wina okolicznej gwary, czy co, ale dopiero jak zwróciliście na to uwagę to zauważyłem, że to żywcem w ogóle nie pasuje.
Cytat:Prawdziwy kapitan z wieloletnim stażem nie ma co!
To miało zobrazować jak bardzo beznadziejna jest sytuacja i już naprawdę nic innego mu nie pozostało jak się pomodlić, chociaż piraci nie należą do religijnych ludzi
Cytat:Pomimo mojej wybujałem wyobraźni z trudem przychodzi mi taki obraz do głowy. Wilk morski klął by na psubraty i wszelkie diabły. Prawdziwy wilk morski wolałby potopić każdego szczura lądowego na swym pokładzie niżeli przegrać!
Tak jak wyżej, sytuacja była już tak beznadziejna, że nie miał co wskórać, więc miał do wyboru poczekać spokojnie na śmierć albo biegać jak idiota po całej łajbie.
Co do całości, akurat piractwo itp. to był tylko wątek poboczny, to nie miało być opowiadanie fantasy rodem Komudy, bo jak bym zaczął się tak rozpisywać to bym całą książkę już zaplanował, a póki co chcę właśnie poćwiczyć na takich krótszych opowiadaniach styl itp. Myślę, że wiele błędów wynika z tego, że w pewnym momencie doszedłem do wniosku żeby zmienić główny wątek i szkoda mi było całego tekstu usuwać i pisać od nowa, więc poprzekształcałem. Z początku planowałem wrzucić to opowiadanie do działu "Szuflada" jako odrzucone, ale ostatecznie wylądowało tutaj. Ja osobiście nie jestem z tego tekstu zadowolony, ale cieszę się, że niektórym się spodobał i dziękuje Tobie za te poprawki, bo na pewno wiele z nich wyniosę na przyszłość.



Odpowiedz
#7
Nietypowy jak na pirata charakter, o którym mówi Magiczny, może rzeczywiście zaskakiwać i nie pasować do takiego klimatu.
Jednak:
Podoba mi się, jak opisałeś zgnębionego wyrzutami sumienia człowieka - wszystko jest możliwe, wilk morski też może mieć uczucia. Tylko z tym, że załoga to jego najbliżsi, to przesadziłeś, już jacyś "kompani", czy "kamraci" chyba bardziej by pasowało Wink
Komentując dzielę się osobistymi, subiektywnymi odczuciami, nie poczuwam się do znajomości prawdy absolutnej Wink

W cieniu
Nie ma
Czarne płaszcze

[Obrazek: Piecz1.jpg] 

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości