11-11-2014, 09:08
Tak mi się kotłuje,kiedy słucham utworu Pink Floyd, pod tym samym tytułem.
--------------------------
SHINE ON, YOU CRAZY DIAMOND.
(Lśnij, szalony diamencie)
W mlecznych mgławicach wielokaratowych diamentów,
przeciskam się cicho. Niezauważenie.
Wyobrażając sobie przezroczystą krew,
i czerwone łzy.
I nieśnione sny.
I niewypowiedziane „kocham” tej,
której nigdy nie spotkałem,
w granatowopustym kosmosie istnienia.
Nawlekam babią nić życia
na sosnową igiełkę.
Zimne błyski diamentów przycinają
materię życia.
Sens bycia.
I wszystko to mam pozszywać
tym kruchym narzędziem?
( nie mam już w sobie determinacji boskiego krawca)
I
--------------------------
SHINE ON, YOU CRAZY DIAMOND.
(Lśnij, szalony diamencie)
W mlecznych mgławicach wielokaratowych diamentów,
przeciskam się cicho. Niezauważenie.
Wyobrażając sobie przezroczystą krew,
i czerwone łzy.
I nieśnione sny.
I niewypowiedziane „kocham” tej,
której nigdy nie spotkałem,
w granatowopustym kosmosie istnienia.
Nawlekam babią nić życia
na sosnową igiełkę.
Zimne błyski diamentów przycinają
materię życia.
Sens bycia.
I wszystko to mam pozszywać
tym kruchym narzędziem?
( nie mam już w sobie determinacji boskiego krawca)
I