Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Klucz
#1
Bug 
ROZDZIAŁ I
Klucz na szyi
Szary, listopadowy dzień dogasał. Deszcz zacinał, a świat wydawał się taki smutny i ponury. Gdzieś zamruczał kot, podwijając ogon i szukając schronienia. Gdzieś zatrzeszczał rozkładany parasol. Potem nic, oprócz jednostajnego i monotonnego obijania się kropel wody o szyby, beton, kałuże. Wiesz, takie deszczowe dni czasami są potrzebne… Wiesz, jak pięknie wyglądają krople deszczu pod światłem latarni…
Marcelina odeszła powoli od okna i postawiła kawę na biurku. Lubię listopad, chyba tylko ze względu na to, że wtedy są moje urodziny, pomyślała i zmierzwiła swoje długie, blond włosy. Nagle usłyszała dzwonek telefonu. Uśmiechnęła się i szybko odebrała go z nieukrywanym entuzjazmem.
- No co jest? – spytała, po czym pociągnęła łyk kawy.
- Zostawiłaś u mnie łańcuszek – odezwał się męski głos, który należał do jej chłopaka Karola. Blondynka wyprostowała się gwałtownie. – Mam ci go przynieść jutro?
- NIE! Zaraz po niego przyjdę! – zawołała.
- Daj spokój, to tylko głupia rzecz. Podrzucę ci to jutro, bo dzisiaj już nie mam za bardzo jak.
- To bardzo ważna, głupia rzecz – rzuciła ze złością – będę za pół godziny. – Rzuciła słuchawką i wybiegła z pokoju.
- Mamo! Będę za góra półtorej godziny, idę po coś do Karola! – zawołała zakładając buty i płaszcz, po czym szybko wbiegła na klatkę schodową.
Po cholerę tak się tym naszyjnikiem przejmujesz, odezwał się natrętny głosik w jej głowie, którego jednak szybko zagłuszyła. Miałam go na szyi, kiedy po raz pierwszy szłam do szkoły, pocałowałam kogoś, aż wreszcie dzisiejszego popołudnia, kiedy kochałam się z Karolem. Nie wiem, po jaką cholerę go zdjęłam, przecież nie ściągałam go nigdy, pomyślała i przyspieszyła kroku. Pod wpływem deszczu jej włosy delikatnie się pofalowały, a na dżinsach i płaszczu zaroiło się od maleńkich, mokrych plam.
Po pół godzinie wpadła do mieszkania swojego chłopaka i poirytowała się. Muzyka grała głośno, w popielniczce na środku stołu było pełno petów, a obok tego leżała puszka po piwie. Jednak jej chłopaka nie było w tym pokoju. Wyłączyła wieżę i krzyknęła donośnie:
- Karol, gdzie ty jesteś?
- Marcyś? Chodź tutaj szybko! – odezwał się podekscytowany głos z pomieszczenia po lewej stronie.
- Jej, nie ma mnie jakieś dwie godziny, a ty pijesz i palisz – powiedziała wchodząc do pokoju. – Co robisz? – spytała, kiedy zobaczyła bruneta siedzącego na łóżku z podekscytowanym wyrazem twarzy i ściskającego coś w dłoniach.
- Usiądź i patrz – wyszeptał konspiracyjnie, patrząc na dziewczynę czekoladowymi oczyma.
- Gdzie mój naszyjnik? – Dziewczyna była całkiem zmieszana, nie wiedziała, co się dzieje z jej chłopakiem. Był bardzo podniecony i taki jakiś oderwany od rzeczywistości. Usiadła obok wpatrując się uważnie w jego twarz.
- Poszłaś do domu, bo dzwoniła mama. I zostawiłaś go u mnie na szafce nocnej. Zapaliłem sobie w salonie, wypiłem piwo i wróciłem tutaj na chwilę – zaczął pospiesznie. – Zauważyłem GO, to myślę sobie, zadzwonię do ciebie, żebyś się nie martwiła. I jak już porozmawiałem z tobą to chwyciłem GO do rąk i ON był ciepły, mimo, że nikt nie dotykał go od dobrej godziny.
- Skończ! To przecież absurd, chyba zbyt dużo wypiłeś. Pokaż go – zażądała blondynka spoglądając na chłopaka z powątpiewaniem i wyciągnęła w jego kierunku rękę.
- Poczekaj! Popatrz na niego – rzucił szybko podsuwając dłoń w jej stronę, na co ona otwarła usta ze zdumienia. – Czerwony! A był kremowy!
Marcelina oniemiała i chwyciła wisiorek. Poczuła, że jest tak ciepły, jak czyjaś dłoń. Ścisnęła go mocniej, a przez jej głowę przewinęło się kilka obrazów. Karol i ona poznają się, Karol i ona na pierwszej randce, Karol i ona całują się, Karol i ona chodzą ze sobą, Karol i ona się kłócą, Karol i ona…
- Marcela, popatrz, znowu jest kremowy. – Chłopak chwycił dziewczynę za rękę i ścisnął mocno. – To musi coś znaczyć. To jest magiczny kamień!
- To nic nie znaczy. Zbyt dużo książek czytasz – odrzekła, chowając naszyjnik do kieszeni. – Słuchaj, muszę już iść, mama będzie się martwić. Widzimy się jutro w szkole. Dobranoc – powiedziała, całując go na pożegnanie.
- Poczekaj jeszcze! To musi coś znaczyć! – zawołał głośno zrywając się z łóżka.
- Zapewniam się, że nie znaczy nic. – Dziewczyna skierowała się w stronę wyjścia.
- Dobranoc – odrzekł ze zrezygnowaną miną.
Marcelina ruszyła biegiem w stronę domu, ściskając w ręku wciąż ciepły naszyjnik. Zastanawiała się, co może oznaczać cała ta sytuacja. Naszyjnik dostała jakieś piętnaście lat temu od babci, która już niestety nie żyje. Nie pamiętała jej zbyt dobrze, umarła, kiedy Marcelina miała sześć lat. Dziewczynie utkwił jednak w głowie fakt, że babcia powiedziała jej, że ten łańcuszek jest kluczem do zorzy polarnej. Ale co to do cholery oznacza? A co, jeśli rzeczywiście nie jest, tak jak wmawiała Karolowi? Jeśli to coś znaczy?
Wpadła z impetem do mieszkania i szybko skierowała się do salonu. Jak podejrzewała, zastała tam matkę, czytającą książkę i popijającą wino.
- Mamo, powiedz mi, czy babcia mówiła coś o tym naszyjniku? – spytała Marcelina siląc się na spokojny ton.
- Hm? – Kobieta podniosła wzrok znad książki. – Dlaczego pytasz?
- Tak pomyślałam, że właściwie to… - Marcelina zawahała się. – Nic o nim nie wiem.
- Wiem, że twoja babcia dostała go od dziadka. Umarł zanim się urodziłaś. – Coś w głosie matki wskazywało na to, że nie mówiła do końca szczerze.
- Pamiętam, że babcia mówiła coś o zorzy polarnej, że to klucz do zorzy, czy coś w ten deseń – zaryzykowała Marcelina siadając na sofie koło matki.
- Przecież wiesz, że to bzdury, kochanie – odrzekła ciepło kobieta, uśmiechając się do córki.
- Tak, ale… - Marcelina wiedziała, że nie może dać za wygraną.
- Czy coś cię trapi w związku z tym? – spytała mama z troskliwą miną.
- Nie, zupełnie nic, tak tylko z ciekawości pytam. – Dziewczyna poderwała się z miejsca. – Dobranoc mamo – powiedziała z wymuszonym uśmiechem.
Usiadła na brzegu łóżka i wyciągnęła naszyjnik z kieszeni. Obróciła go w dłoniach kilka razy. Dalej był irytująco ciepły, a przecież takie rzeczy zazwyczaj szybko stygną, przynajmniej jeśli nagrzeją się od ludzkiego ciała. Przyjrzała mu się bliżej, dokładnie analizując każdą cząstkę. Był taki jak zwykle. Może, więc to, co widziała u Karola to był jakiś omam…
Zerwała się z miejsca, jakby nawiedziła ją jakaś gwałtowna myśl, jednak po kilku sekundach, wróciła do poprzedniej pozycji. Nie, zły pomysł. Nie mogła dać matce go potrzymać, żeby sprawdzić czy zmienił kolor. Miała przeczucie, że dorośli nie akceptują tego typu spraw. Ale przecież ona też była dorosła. Przynajmniej za taką się uważała.
- Daj już spokój z tym naszyjnikiem – mruknęła sama do siebie i uderzyła dłonią w kolano.
A co jeśli ten naszyjnik naprawdę coś znaczy? Jeśli jest wiadomością, kodem albo kluczem? Kluczem do zorzy polarnej?
- Wybij sobie ten absurd z głowy – mruknęła ponownie i zaczęła przebierać się w piżamę. Po chwili zwinęła się w kłębek. Nie potrafiła jednak zasnąć, jej umysł koncentrował się cały czas na naszyjniku leżącym na szafce nocnej.
Wyskoczyła z łóżka, chwyciła go do ręki i podeszła w stronę komputera. Usadowiła się wygodnie na fotelu i zaczęła przeszukiwać sieć w poszukiwaniu czegoś o tajemniczym kamieniu. Kot zamruczał i wskoczył jej na kolana.
***
Podniosła gwałtownie głowę i rozchyliła zaspane powieki. Z paniką spojrzała na telefon. Siódma trzydzieści dwie. Ma jeszcze chwilkę czasu do wyjścia do szkoły. Wyprostowała się i rozejrzała dookoła. No tak, znowu zasnęła przy komputerze.
Jednak nie to było jej największym problemem. Trapiło ją jedynie to, że nie znalazła żadnej informacji o podobnym kamieniu, a co dopiero o takim, który zmienia kolor pod wpływem dotyku. Ziewnęła głośno. Zajebiście, pomyślała, nie wyspałam się przez jakiś głupi naszyjnik.
Wstała z fotela i przeciągnęła się jak kotka, patrząc dookoła. Stanęła przy lustrze i zmarszczyła brwi. Czegoś jej brakowało… Uśmiechnęła się i założyła na szyję naszyjnik. Przygładziła blond włosy, poprawiła biustonosz i podciągnęła dżinsy, które zjechały do połowy bioder. Odwróciła się na pięcie w stronę łazienki.
***
Szkoła od wieków zwykła być nudna, ale nie dzisiaj. Marcelina uczęszczała do jednego z wielu liceów w mieście. Nie uczyła się ani zbyt dobrze, ani zbyt źle. Po prostu była przeciętna. Z klasy do klasy przechodziła bezproblemowo, problemem jednak była atmosfera. Większość ludzi w szkole było bandą snobów i kujonów, a takich Marcelina nienawidziła. Jednak to tutaj poznała Karola, więc nie ma się co użalać.
Dzisiejszego dnia, rutynowo, znając na pamięć rozkład zajęć swojego chłopaka, podeszła pod salę, w której właśnie skończyły się zajęcia i starała się wyłowić w tłumie znajome ciemne włosy. Kiedy w końcu jej się to udało, podeszła do Karola nieukrywanym entuzjazmem.
- Wiesz – zaczęła odrobinę niepewnie i cmoknęła chłopaka w usta – chcę ci coś powiedzieć.
- Co takiego? – spytał chłopak marszcząc brwi, bo nie wiedział, czego ma się spodziewać.
- Otóż, ten naszyjnik to jednak coś oznacza – rzuciła, siadając na ławce pod klasą.
- To już wiem – odrzekł i przygryzł wargę. Nachylił się nad dziewczyną i popatrzył jej głęboko w oczy. – Tylko co? Co to pieprzone dziadostwo znaczy?
- Nie wiem…
- Jak to nie wiesz? Nie spałem całą noc z tego powodu, a ty mi mówisz, że nie wiesz? W końcu to należy do ciebie – zaczął chłopak nieco głośniej niż zamierzał, na co kilku jego kolegów spojrzało na niego z zaciekawieniem, i opadł na ławkę.
- Karol, uspokój się. Ja też niewiele spałam – powiedziała z wyrazem dezaprobaty na twarzy. – Posłuchaj, wiem, że ten naszyjnik jest kluczem do zorzy polarnej. Tylko tyle.
- Zorzy polarnej? Świetnie. To gdzie jedziemy? Norwegia, Szwecja, Syberia czy może Kanada? – spytał Karol z mocno wyczuwalną ironią.
- Chcesz mi pomóc? To się na mnie nie wyżywaj. To przecież nie moja wina.
- Świetnie – rzuciła Karol z udawanym uśmiechem, po czym jednak złagodniał. – Chcę ci pomóc, ale nie chcę, żeby ten naszyjnik wywołał konflikty między nami.
- Wiem. Dobra, powiedz mi jeszcze jedno. Czy ty też po dotknięciu go widziałeś mnie, nas?
- Masz na myśli… Tak. Mnie i ciebie. Wspomnienia. Ty też je miałaś?
- Tak – odpowiedziała Marcelina nieco nieobecnym głosem.
Zadzwonił dzwonek.
***
- Jesteś pewien, że wchodzenie we dwójkę do JEDNEJ kabiny w DAMSKIEJ toalecie jest dobrym pomysłem? – syknęła cicho Marcelina, zamykając drzwi. Razem w Karolem wepchnęła się z małą powierzchnię, pomiędzy drzwiami a muszlą klozetową.
- Najlepszym – stwierdził starając się stłumić śmiech, na widok miny Marceliny.
- Jak tu… Hmmm… Romantycznie – westchnęła cicho i przecisnęła się obok Karola, aby usiąść na zamkniętej klapie toalety.
- Z pewnością. Wiesz co można robić we dwoje w JEDNEJ kabinie? – spytał uśmiechając się zalotnie i nachylił się w stronę dziewczyny. Położył jedną rękę na ścianie za nią, a drugą na jej kolanie. – Jesteś w potrzasku – mruknął do jej ucha i zaczął namiętnie całować jej szyje. Przymknęła powieki, niczym zadowolona kotka, jednak po chwili go odepchnęła.
- Nie po to tutaj przyszliśmy – powiedziała rzeczowym i chłodnym tonem. – Mamy misję do wykonania.
- Zawsze musisz przerywać w najlepszym momencie – jęknął Karol ze zbolałą miną.
- Nie zawsze. Na przykład wczoraj nie przerwałam – rzuciła z zadowolonym uśmiechem.
- Jak zwykle masz rację – powiedział Karol, kiedy dziewczyna zdejmowała naszyjnik. – To co? Na trzy, cztery? – Marcelina pokiwała głową. – Trzy, cztery!
Oboje, niemalże w tej samej chwili dotknęli kamienia palcem wskazującym i kciukiem. Marcelina poczuła, jak do jej głowy z hukiem wpadają setki obrazów, myśli, uczuć, słów. W przyspieszonym tempie przemykała każda chwila z Karolem. Czuła ciepło pod swoimi palcami, kremowe światło na swojej twarzy i wir jakiejś materii w kamieniu, jednak poddała się temu, co było w jej głowie. Nagle, wspomnienia zmieniły się w płomień smagany przez wiatr. Jęknęła i momentalnie wszystko zniknęło. Czuła tylko ciepło kamienia i widziała w głowie kilka obrazów dotyczących jej chłopaka, ale nie tak bardzo natarczywych jak te poprzednie. To oznaczało, że Karol puścił wisiorek.
- Dlaczego puściłeś? – spytała, starając się unormować oddech. Dopiero teraz ponownie zwróciła uwagę na chłopaka i zobaczyła dziką fascynację w jego oczach.
- Bałem się, że coś jest nie tak. Ten jęk… - mruknął, wpatrując się jak zahipnotyzowany w naszyjnik.
- Nie wiem, czemu to zrobiłam – odpowiedziała zgodnie z prawdą. – Chodźmy stąd – rzuciła, pospiesznie zakładając naszyjnik, po czym otworzyła kabinę. – Idę na lekcje, o czternastej przy portierni. – Wyszła szybkim krokiem.
***
Blondynka, poprawiając szalik, zbiegła ze schodów i objęła od tyłu stojącego bruneta. Uśmiechnęła się do niego ciepło i chwyciła za rękę. Oboje wyszli na chłód listopadowego popołudnia.
- Idziemy do ciebie – zarządziła Marcelina, szczerząc zęby.
- Dlaczego? – oburzył się Karol i ścisnął mocno jej dłoń. – Mam ochotę na szarlotkę twojej mamy!
- Wybij sobie to z głowy – zawołała dziewczyna, kręcąc głową. – Musimy wszystko obgadać spokojnie i bez świadków, a ty masz wolną chatę.
- Świetnie, nie ma to jak wykorzystywać fakt, że mam własne mieszkanie – odrzekł zrezygnowany.
Kiedy dotarli już na miejsce, ściągnęli płaszcze i usadowili się wygodnie na kanapie. Marcelina przygryzła wargi i zaczęła temat.
- Mów, co czułeś.
- Każde wspomnienie, ale nie jakby sam obraz, tylko uczucia, słowa, myśli, miejscami nawet zapach. Tak jakby w milion razy szybszym tempie. I żar kamienia, ciecz wirującą w nim i czerwone światło… - wyrzucił z siebie pospieszne. – A ty?
- To samo. Tylko, że światło nie czerwone, ale białe. A… ogień? Widziałeś ogień? – spytała z zamyśleniem.
- Smagany przez wiatr? Tak… Co to może znaczyć?
Marcelina nie odzywała się przez dłuższą chwilę, jakby się głęboko nad czymś zastanawiała, po czym zerwała się na równe nogi i wykrzyknęła głośno:
- Żywioły! Ty jesteś ogień, a ja powietrze. Dlatego kamień jest kremowy przy mnie, a czerwony przy tobie. Dlatego widzieliśmy ogień i wiatr! To my! – I usiadła z powrotem, oszołomiona swoim odkryciem. Przez chwilę oboje milczeli, oddychając tylko głośno z ekscytacją.
- Dobra, to zajebiste wyjaśnienie. Tylko jakie są jeszcze inne żywioły? – spytał Karol wyciągając papierosa z paczki leżącej pod stołem.
- Stawiam, że woda i ziemia – rzekła pewnie, uśmiechając się ciepło. – Nie pal! – zawołała, wyciągając chłopakowi papierosa z ust.



dziękuję, do widzenia! Tongue
you know that we are living in a material world and I'm a material girl.
Odpowiedz
#2
Będzie nielitościwie.
Cytat:Szary, listopadowy dzień dogasał.
NIENAWIDZĘ gdy ktoś najpierw każe mi wyobrazić sobie dzień, a dopiero potem mówi, że to jest wieczór. Ja tu mam przed oczami środek dnia, a nagle dowiaduję się, że: "nie, to wieczór, przemaluj to czym prędzej".
Cytat:Deszcz zacinał, a świat wydawał się taki smutny i ponury.
O, a teraz dowiedziałem się, że do tego wieczoru mam jeszcze dorobić deszcz... Grr! Nie lepiej było napisać to tak: "Zacinający deszcz czynił listopadowy wieczór ponurym i smutnym"?
Cytat:Gdzieś zamruczał kot, podwijając ogon i szukając schronienia.
Koty zasadniczo mruczą wtedy, kiedy jest im dobrze i przyjemnie. W takie dni siedzą cicho, albo miauczą pod drzwiami, żeby ich litościwy właściciel wpuścił je do domu. W dodatku kot podwija ogon kiedy siada lub się kładzie, a nie w czasie chodzenia.
Cytat:Gdzieś zatrzeszczał rozkładany parasol.
"Gdzieś" było też w poprzednim zdaniu, czyli tautologia. Lepiej zabrzmi np. "w oddali zatrzeszczał", aczkolwiek parasole częściej skrzypią przy rozkładaniu niż trzeszczą.
Cytat:Potem nic, oprócz jednostajnego i monotonnego obijania się kropel wody o szyby, beton, kałuże.
"Nic" czyli pewnie wszechświat przestał istnieć, aczkolwiek nagle się pojawia, aby woda "odbijała się" o "szyby, beton, kałuże". Krople deszczu, jeżeli już ma się coś z nimi dziać, to raczej "rozbijają się" o beton i szyby. Do kałuż zasadniczo wpadają. Słuchałem też dzisiaj deszczu, akurat padał gdy pisałem ten tekst, i chociaż bardzo się starałem, to w domu słyszałem tylko jego pukanie w szyby i dach. Szmeru rozbijania się o beton, a już odgłosu kapania w kałuże nie udało mi się wychwycić.
Cytat:Wiesz, takie deszczowe dni czasami są potrzebne… Wiesz, jak pięknie wyglądają krople deszczu pod światłem latarni…
List? Myślałem, że to opowiadanie.
Po za tym: Zdanie zaczynające się od "wiesz" jest irytujące. Ja, kiedy takie słyszę, mam od razu ochotę odpowiedzieć: "Nie, nie wiem. I nie chcę się dowiedzieć." Mamy też tautologię i koniec pierwszego akapitu. Do czytania kolejnych, niestety, ale mnie nie zachęcił.

Jutro, jeśli znajdę siłę, omówię kolejny fragment, ale tam wcale nie jest lepiej. Przykro mi.






Pisać każdy może - jeden lepiej, a drugi gorzej.

Moja twórczość:
Dobry interes
Problem
Dług

Program w którym piszę:
yWriter5 - z własnym tłumaczeniem.
Odpowiedz
#3
Nie musisz, jeśli nie chcesz Wink Dzięki!
you know that we are living in a material world and I'm a material girl.
Odpowiedz
#4
Początek wciągający, potem trochę gorzej.

Cytat:- Marcela, popatrz, znowu jest kremowy. – Chłopak chwycił dziewczynę za rękę i ścisnął mocno. – To musi coś znaczyć. To jest magiczny kamień!
To jest bardzo niemęska reakcja Dodgy Nie znam faceta, który tak zareagowałby, szczególnie przy kobiecie.

Cytat:Szkoła od wieków zwykła być nudna, ale nie dzisiaj.
To jest straszne zdanie.

Ale przeczytałem do końca bez bólu, czyli chyba nie jest tak źle? Są potknięcia, ale ten się nie potyka, kto stoi w miejscu.
Odpowiedz
#5
Na początek łapanka przykładów, nie ukrywam, że pod koniec dałem sobie spokój. Potem będzie ogólnie:

Cytat:obijania się kropel wody o szyby, beton, kałuże.
od kałuż to się owe krople raczej nie odbijająSmile

Cytat:Uśmiechnęła się i szybko odebrała go z nieukrywanym entuzjazmem.
do redakcji, ten „nieukrywany entuzjazm” zdecydowanie zgrzyta.

Cytat:odezwał się natrętny głosik w jej głowie, którego jednak szybko zagłuszyła.
przeczytaj to proszę.

Cytat:Po pół godzinie wpadła do mieszkania swojego chłopaka i poirytowała się.
zasuwasz z akcją i to niestety dość nieudolnie. To poirytowanie, nie dość, że zdanie jest „be” to jeszcze z niczego tu nie wynika. Dopiero potem próbujesz to wyjaśnić. A poirytowało ja po prostu to co zobaczyła.


Cytat:Chodź tutaj szybko! – odezwał się podekscytowany głos z pomieszczenia po lewej stronie.
zakładam jednak, że to chłopak się odezwał a nie „głos”. Całość do redakcji.

Cytat:siedzącego na łóżku z podekscytowanym wyrazem twarzy i ściskającego coś w dłoniach.
coś wszyscy i wszystko jest tu ostatnio „podekscytowane”. To coś co na własne potrzeby nazywam „lokalizmem” czyli dany czasownik zaczyna dominować we fragmencie tekstu. Jakby autor został przezeń zahipnotyzowany i tylko to się tu liczy. Ani dobrze to nie brzmi, ani dobrze się nie czyta.

Cytat:, to myślę sobie, zadzwonię do ciebie, żebyś się nie martwiła.
to tylko jeden z przykładów, ale spora część dialogów jest tu co najmniej sztuczna.

Cytat:na chłopaka z powątpiewaniem i wyciągnęła w jego kierunku rękę.
w kierunku „chłopaka”?

Cytat:rzucił szybko podsuwając dłoń w jej stronę, na co ona otwarła usta ze zdumienia.
wybacz nieco sarkastyczne stwierdzenie: też bym otworzył usta ze zdziwienia na „podsuwaną dłoń”. Całość do redakcji.

Cytat:Marcelina ruszyła biegiem w stronę domu, ściskając w ręku wciąż ciepły naszyjnik.
ostatnio miała go w kieszeni, z której potem go wyjmuje. Więc coś tu nie gra.

Cytat:spytała mama z troskliwą miną.
bardzo mi się nie podoba ta Twoja mimika przy każdym dialogu.

Cytat:przynajmniej jeśli nagrzeją się od ludzkiego ciała.
tak w kwestiach technikalii, ona miała go w kieszeni jeszcze chwilę wcześniej, zakładam, z opisu sytuacji mogę wnioskować, że była to kieszeń dość blisko jej ciała. Wiec czemu to zdziwienie?

Cytat:Przyjrzała mu się bliżej, dokładnie analizując każdą cząstkę.
jak zakładam, nie rozmontowała go, więc cząstki są tu nie na miejsu.

Cytat:Był taki jak zwykle.
czyli jak zakładam znowu zmienił kolor. Całoy fragment sceny musi nieść ze sobą nieco więcej wyjaśnień.

Cytat:Kot zamruczał i wskoczył jej na kolana.
a skąd wziął się tu kot?

Cytat:Karola nieukrywanym entuzjazmem.
naprawdę, jeszcze jeden „nieukrywany entuzjazm” i zrobię sobie krzywdęBig Grin

Cytat:- Otóż, ten naszyjnik to jednak coś oznacza – rzuciła, siadając na ławce pod klasą.
przeczytaj proszę...

Całość niestety mi się nie podoba. Praktycznie wszystko brzmi tu sztucznie. Ale, żeby nie być gołosłowny i może pomóc postaram się podzielić moje uwagi na nieco bardziej konkretne zarzuty:
Dialogi nie dość, że bardzo często są odrealnione, to mam wrażenie, że odczuwasz nieodpartą potrzebę uzupełnienia każdego z nich dodatkowym opisem. Stąd zapewne pojawiły się te absolutnie zbędne przymiotniki i dość groteskowe opisy mimiki bohaterów. Do tego wymyślasz całą masę „nazw” bohaterów, od koloru włosów po imiona. Zwróć uwagę, że zwracanie się per „blondynka” do znanej czytelnikowi bohaterki w którymś tam akapicie może u tegoż wywoływać sporą konsternację. Późniejsze zabiegi z imionami i sytuacjami by przekonać go, że nadal czyta o tej samej osobie nie do końca są „przekonujące”. We wszystkich twoich dialogach uczestniczą dwie osoby, naprawdę nie musisz czytelnikowi przy każdym z nich opisywać kto to mówi (blondynka, dziewczyna, imię) on to wie. Dialog między dwojgiem ludzi się toczy, ubarwienie emocjami tak, ale nie tak nachalne.
Sceny są poszarpane, coś się pojawia i znika. Czasem nie wiedzieć skąd i po co. Czasem twoi bohaterowie wiedzą coś z nieznanych przyczyn. Czasem robią coś w niezwykle egzaltowany sposób, też bez wyraźnych przyczyn. A czasem w ogóle gubią się w swych poczynaniach i domysłach. Tak było z założeniem „magiczności” naszyjnika (który btw zmienia się w pewnym momencie w łańcuszek), tak było z kotem, tak było w końcu z samymi wspomnieniami.
Narracja tu też jest bardzo źle. Mieszasz perspektywy narracyjne, tym razem nie uratują cię „przemyślenia dziewczyny” bo przyjęłaś inne założenia. Zwróć uwagę na wstęp, gdzie wręcz robisz wiwisekcję otoczenia (też ze skokami w perspektywie narracyjnej) dotyczącej kropel deszczu, otoczenia itp. Później przez cały tekst bohaterowie wręcz wiszą w próżni w porównaniu z tym fragmentem by na chwilę zatrzymywać się przy opisach stolika z puszką po piwie lub kibelka.
Fabuła jak zapewne się domyślasz, nie porwała mnie. Nie wiem co będzie dalej, ale na razie nie udało Ci się mnie zainteresować. Choć oczywiście jeśli będzie CD, postaram się przezeń przebićBig Grin

To tyle, mam nadzieję, że na coś te moje wypociny Ci się przydadzą. A tak naprawdę, to podejrzewam, że całości jednak nie przeczytałaś po napisaniu.
Just Janko.
Odpowiedz
#6
Tak, to jest to na co czekałam. Dzięki Janko, masz zupełną rację z tą nachalnością, tyle, że ja jej jakby nie zauważyłam.
Dzięki w każdym razie! Jesteś moją dobrą duszą! Smile
you know that we are living in a material world and I'm a material girl.
Odpowiedz
#7
Lisek napisał(a):Nie musisz, jeśli nie chcesz Wink Dzięki!
To nie kwestia "chcesz", tylko "czy będe w stanie myśleć w trakcie choroby".

Jadę dalej, ale tym razem już jedynie wybrane zdania i fragmenty:

Cytat:Marcelina odeszła powoli od okna i postawiła kawę na biurku. Lubię listopad, chyba tylko ze względu na to, że wtedy są moje urodziny - pomyślała i zmierzwiła swoje długie, blond włosy.
1. Znowu zmieniłaś miejsce, przez co kolejny raz musiałem przebudowywać scenę w wyobrażni, aczkolwiek tym razem to jeszcze można wybaczyć.
2. Przejście do prezentacji myśli bohaterki jest "szokowe" i razi sztucznością. W zdaniu powinien być myślnik (wstawiłem), a nie przecinek w miejscu przejścia z myśli na opis sytuacji.

Cytat:Uśmiechnęła się i szybko odebrała go z nieukrywanym entuzjazmem.
"Nieurywany entuzjazm" brzmi fajnie, ale jak postać jest sama, to nie ma uzasadnienia. "Odebrała z entuzmazmem" - tyle wystarczy.
Cytat:- No co jest? – spytała, po czym pociągnęła łyk kawy.

Wyjątkowo burkliwe rozpoczęcie rozmowy telefonicznej jak na osobę, która entuzjastycznie ją odbiera. Gdyby miała ból głowy, chandrę, okres czy coś podobnego, to taki "wstępniak" byłby uzasadniony. W opisywanym przez Ciebie przypadku pasuje jak pięść do nosa.

Cytat:- Zostawiłaś u mnie łańcuszek – odezwał się męski głos, który należał do jej chłopaka Karola. Blondynka wyprostowała się gwałtownie.
1. Kiedy się schyliła, skoro cały czas stała prosto (taki obraz wyłania się z dotychczasowego tekstu).
2. Głos się nie odzywa. Można go usłyszeć, może się rozlec itp. Fragment po myślniku nie jest najlepszy i trzeba go napisać od nowa, bo taki jest sztuczny.

Cytat:- NIE! Zaraz po niego przyjdę! – zawołała.
Podkreśliłem brzydki nawyk z internetu. CapsLock oznacza krzyk w sieci, ale tekście literackim posługujemy się w tym celu znakami interpunkcyjnymi. W omawianym przypadku takim: "!!!". W efekcie fragment powinno wyglądać tak: "Nie!!! Zaraz po niego przyjdę! – zawołała."

Cytat:- To bardzo ważna, głupia rzecz – rzuciła ze złością – będę za pół godziny. – Rzuciła słuchawką i wybiegła z pokoju.
"Rzuciła ze złością", "rzuciła słuchawkę"... Mogła jeszcze rzucić kubkiem i chłopaka. Tautologia, która strasznie razi. Tak nawiasem mówiąc, to zastanawiam się w co tą słuchawką rzuciła. W ścianę, biurko czy o widełki aparatu?

Cytat:- Mamo! Będę za góra półtorej godziny, idę po coś do Karola! – zawołała zakładając buty i płaszcz, po czym szybko wbiegła na klatkę schodową.

Zakładając, że słowo "wbiegła" nie jest wynikiem niedociśniętego klawisza "y" po "w", to czy ona mieszka w piwnicy, że musiała wchodzić po tych schodach do góry? Słowo "wbiegła" sugeruje bowiem, że szła po tej klatce w górę, a nie że wychodziła z budynku. Mam nadzieję, że to jedynie literówka i tam miało być "wybiegła".

Z drogi do mieszkania Karola:
Cytat:Pod wpływem deszczu jej włosy delikatnie się pofalowały, a na dżinsach i płaszczu zaroiło się od maleńkich, mokrych plam.
Niepotrzebne wtrącenie, które niczego nie wnosi do treści opowiadania. Wyrzucić natychmiast i pilnować, aby się nie pojawiały kolejne.

Cytat:Po pół godzinie wpadła do mieszkania swojego chłopaka i poirytowała się. Muzyka grała głośno, w popielniczce na środku stołu było pełno petów, a obok tego leżała puszka po piwie. Jednak jej chłopaka nie było w tym pokoju.
Podkreślone zdanie jest całkowicie zbędne. Skoro w poprzedzającym nie wymieniłaś Karola w odniesieniu do śmieci, to jasnym jest dla każdego, że chłopaka nie ma w tym miejscu. Jeżeli już koniecznie chciałać to osobno zaznaczać, to lepiej zabrzmiała by mowa pozornie zależna w postaci np. takiej myśli: "Bajzel na równo, a tego kretyna nie ma. Gdzie go mogło ponieść? Przecież wiedział, że zaraz przyjdę."

Po południu ciąg dalszy.
Pisać każdy może - jeden lepiej, a drugi gorzej.

Moja twórczość:
Dobry interes
Problem
Dług

Program w którym piszę:
yWriter5 - z własnym tłumaczeniem.
Odpowiedz
#8
(31-03-2012, 21:17)Hillwalker napisał(a):
Cytat:- Marcela, popatrz, znowu jest kremowy. – Chłopak chwycił dziewczynę za rękę i ścisnął mocno. – To musi coś znaczyć. To jest magiczny kamień!
To jest bardzo niemęska reakcja Dodgy Nie znam faceta, który tak zareagowałby, szczególnie przy kobiecie.
Muszę się zdecydowanie z tym zgodzić Smile

Ale tak w ogóle... to co mam napisać? Już komentowałam ten tekst gdzie indziej, więc znasz moje zdanie. Nawet mnie zaciekawiłaś, ale... bez szału Tongue Przyznam się bez bicia, że tej wersji nie czytałam zbyt dokładnie, ale zauważyłam, że poprawiłaś większość błędów, wytkniętych nie tylko przeze mnie. Czyli ok, nie tak źle. No, ale miałam nic nie dodawać...

<Tak w sumie muszę sobie w końcu napisać, z czego ma się składać każdy mój komentarz, bo inaczej będą one tak chaotyczne, jak ten :]>
Ani czas, ani mądrość nie zmieniają człowieka – bo odmienić istotę ludzką zdolna jest wyłącznie miłość. ~Paulo Coelho



Jeżeli potrzebujesz kogoś, kto przeczyta Twój tekst i podzieli się spostrzeżeniami - pisz na PW. Na pewno odpiszę.
Odpowiedz
#9
Proszę, wyróżnij w jakiś widoczny sposób myśli bohaterki. Kursywą, cudzysłowem, czymkolwiek. To dosyć subiektywne odczucie, ale ja gubię się w pewnym momencie i nie wiem co jest narracją a co myślami bohaterki.
Cytat:było pełno petów
"Pety" jakoś średnio tu pasują, gdyż to dosyć potoczne określenie. Może lepsze byłyby "niedopałki"?
Cytat:odezwał się podekscytowany głos z pomieszczenia po lewej stronie.(...)zobaczyła bruneta siedzącego na łóżku z podekscytowanym
Cytat:Usiądź i patrz – wyszeptał konspiracyjnie, patrząc na dziewczynę czekoladowymi oczyma.
Cytat:Dziewczyna była całkiem zmieszana
"Zmieszana" oznacza "wstydliwa", a myślę, że w tym przypadku nie o to Ci chodziło.
Cytat: Zauważyłem GO
Caps Lock zdecydowanie zbędny. Wiadomo, że chodzi o łańcuszek. Jeśli koniecznie chcesz podkreślić wagę tego przedmiotu- napisz: "Go".
Cytat:Karol i ona chodzą ze sobą,
Chodzi o spacerowanie czy bycie ze sobą? Jeżeli o to pierwsze- zmień na spacer, natomiast jeżeli o to drugie- wyrzuć ten fragment, bo "chodzenie" brzmi banalnie, a my wiemy, że to jej chłopak.
Cytat: To jest magiczny kamień!
Sądzę, że we współczesnym świecie mało kto by tak zareagował, a zwłaszcza dorosły facet(bo wnioskuję, że pali i pije legalnie, chyba że jest zdemoralizowany, ale wtedy raczej nie robiłby tego w domu).
Cytat:Zapewniam się
Cię. Nie się. Zakładam, że to literówka, a nie nieznajomość gramatyki Wink
Cytat:- Nie, zupełnie nic, tak tylko z ciekawości pytam. – Dziewczyna poderwała się z miejsca. – Dobranoc mamo
Wybitnie szybko skończyła rozmowę. Przerwała ja w połowie, mimo że miała szansę się czegoś dowiedzieć.

Jeżeli pozwolisz to resztę opowiadania pozwolę sobie skorygować jutro, nie chcę Cię teraz męczyć jeszcze dłuższym postem. Póki co- nie jest źle, choć bohaterowie trochę infantylni, a dialogi ciut nienaturalne. I trochę za wiele powtórzeń. Zobaczymy jak będzie z dalszą częścią, ale gdyby tę pierwszą oszlifować to wyszłoby całkiem, całkiem.

Pozdrawiam i mam nadzieję, że Cię nie zanudziłam Wink
Would you like to say something before you leave?
Perhaps you'd care to state exactly how you feel?
We say goodbye before we've said hello
I hardly even like you
I shouldn't care at all

Odpowiedz
#10
Błędy wytknięto przede mną, więc nie będę zanudzać Tongue
Tekst jest ciekawy, bardzo. Karol rzeczywiście jest trochę... niemęski. Ale cóż, znam podobnych gości w realu, także tym się nie przejmuj.
Ciekawy pomysł z tymi żywiołami. Ciekawe kto będzie wodą i ziemią...
Czekam na dalszą część Big Grin
The Earth without art is just eh.
Odpowiedz
#11
Cytat:Wstała z fotela i przeciągnęła się jak kotka, patrząc dookoła. Stanęła przy lustrze i zmarszczyła brwi. Czegoś jej brakowało… Uśmiechnęła się i założyła na szyję naszyjnik. Przygładziła blond włosy, poprawiła biustonosz i podciągnęła dżinsy, które zjechały do połowy bioder. Odwróciła się na pięcie w stronę łazienki.
Po co się poprawiała i wkładała wisiorek, skoro i tak poszła do łazienki (chyba, że poszła tam w innym celu niż umycie się, ale to byłoby niehigieniczne- spać w ubraniach i nawet się nie odświeżyć).
Cytat:Szkoła od wieków zwykła być nudna
Po angielsku byłoby dobrze. Ale po polsku zwrotu takiego jak: "used to" nie mamy, więc szkoła nie zwykła być nudna. Była nudna, ziała nudą, utarło się, że jest nudna... Ale nie zwykła być.
Cytat:Nie uczyła się ani zbyt dobrze, ani zbyt źle.
Według mnie- niepotrzebne "zbyt". A już na pewno niepotrzebne przy słowie "źle". W ogóle mogłabyś napisać, że uczyła się przeciętnie, myślę, że lepiej by brzmiało. Pominąć to zdanie, a następne ("Po prostu była przeciętna.") trochę przeredagować.
Cytat:Żywioły! Ty jesteś ogień, a ja powietrze.
Coś za szybko na to wpadli.

Cóż, oprócz trochę nienaturalnych dialogów, powtórzeń i powyższych błędów to źle nie jest. Jednakowoż mam nadzieję, że planujesz ciąg dalszy, bo fabuła mnie zaciekawiła. Popraw tylko błędy i będzie fajnie Wink
Would you like to say something before you leave?
Perhaps you'd care to state exactly how you feel?
We say goodbye before we've said hello
I hardly even like you
I shouldn't care at all

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości