Dlaczego fantasy jest takie marne?
#1
Trochę prowokujący tematSmile, ale nie chodzi o rzecz jasna o całe fantasy. Nie jestem jakimś ekspertem, nie znam wielu książek, ale czytałem kilka autorów i o nich chcę napisać. Konkretnie o Eriksonie, Athansie, Le Guin i oczywiście Tolkienie. Może za bardzo spłycam, ale kunsztem literackim zdaje mi się wyróżniać tylko dziadek Tolkien. Resztę czyta mi się jak toporne szkolne wypracowania. Może jestem przewrażliwiony, ale czy tylko mnie denerwują te proste, urywane zdania, jak z harlequin'a? Wszystko jest takie nijakie, nawet jeśli autorzy poruszają poważne problemy, i tak ginie to w morzu bylejakości. Czy fantasy to tylko podróże bez celu, poddani krzywdzeni przez złego władcę, imiona i nazwy miejsc, które z trudem da się zapamiętać? A może to tłumacze skopali swoją robotę? Przyznaję, że w oryginale nie czytałemSmile.
Dość narzekania. Niech mi ktoś poleci porządną książkę fantasy, w której doczekam się ładnego, rozbudowanego opisu przyrody i sensownej fabułySmile)
Odpowiedz
#2
Hmm, ja krotko, bo w pracy jestem. Tolkien i LeGuin to dla mnie ikony. Poczytaj "Czarnoksiężnika z Archipelagu" albo "Lewa rękę ciemności" LeGuin. A polecić to mogę "Wiedźmina" oczywiście (nie wiem czy czytałeś, ale skoro nie wymieniłeś Sagi w poście o dobrym fantasy, wnioskuje, ze nie Smile ). Bardzo mi się podobał "Tkacz Iluzji" Ewy Białołęckiej i I tom "Pana Lodowego Ogrodu" Grzedowicza (kolejnych tomów nie czytałem niestety). Z zagranicznych lektur polecam dość stare "Królową Lata" i "Królową Zimy" Joan D. Vinge - niesamowicie wciągająca i barwnie opisana opowieść. Równie stara i równie dobra jest trylogia "Eden" Harry'ego Harrisona. Nic wiecej nie przychodzi mi do głowy, jako ze jestem w pracy... i rozpisałem się, a na biurku sterta papierów Tongue
You'll never shine
Until you find your moon
To bring your wolf to a howl.
--- Saul Williams
Odpowiedz
#3
Dobre pytanie. Zdaje mi się, że to właśnie sztampowość i pewne utarte kanony czynią z fantasy gatunek dość monotonny. Osobiście nie lubię typowego "fantasy". Tak, Tolkiena też nie. Lubię skoczyć czasem do pierwszych opowiadań o Conanie lecz to tylko przez wzgląd na autora- Howarda.

Nie trawię elfów, krasnoludów, czarowników o niewymawialnych imionach oraz epickich bitew z władcami ciemności, którzy na ogół(zupełnie przypadkiem) mieszkają w specjalnie wydzielonych do tego krainach zła i mroku, głównie na południu.

Nie chcę generalizować, jednak już od dawien dawna zarzuciłem zainteresowanie fantasy na rzecz szerzej pojętej fantastyki, powieści gotyckich czy horroru kosmicznego.

Po-prostu odrzucają mnie już wyimaginowane od początku do końca światy, ze swymi jak, że tożsamymi z naszym, problemami oraz sposobem ich rozwiązywania.
Odpowiedz
#4
Osobiście nie przepadam za książkami typowo fantasy. A już najciężej mi się czyta zagranicznych autorów. Nuda. Myślę, że dobrym lekiem na to jest polska ogólnie rozumiana fantastyka. Wspomniany przez Roota "Pan Lodowego Ogrodu" to mistrzostwo, ale mamy też wielu innych wartych uwagi autorów. Polska fantastyka nie jest tak monotonna, jednorodna i miałka, jak zagraniczna. Przynajmniej wg mnie Wink
Odpowiedz
#5
Zgadzam się w drogimi przedmówcami. Fantasy stało się strasznie sztampowe i monotonne, ale trzeba zauważyć miało na to ogormny wpływ m.in D&D Wink Ileż to książek w których firebale latają nad głowami bohaterów, jak pociski z karabinu maszynowego, ba!, czytałem książkę, w której autor wyposażył swych herosów w napoje lecznicze... Jeden łyk i dalej do boju rwie się, jak nowonarodzony.

Fantasy nie jest i nigdy nie będzie ograniczone. Sęk w tym, że większość autorów idzie utartymi ścieżkami, zarówno co do fabuł, jak i wizji świata, a wystarczy wysilić trochę wyobraźni i można naprawdę stworzyć coś fantastycznego Smile Problem leży również w masie czytelniczej, która dostawszy nowy produkt, z nowym podejściem lub np. nowym zestawem ras, nie związanym z kanonicznymi już elfami czy orkami, to kręci nosem. Nie wszyczy... ale większość, a nie ma co się oszukiwać, co bardziej poczytniejsi autorzy piszą dla kasy, więc masie się musi spodobać.

I prawdą jest, że przez to też polska literatura nie jest taka monotonna. Tutaj trzeba się wybić dobrym pomysłem i piórem, na zachodzie... należy zaserwować ten sam kotlet, ale z inną dawką przypraw Smile
Odpowiedz
#6
Jak juz nie raz mówiłem na forum, fantastyka jest uprawiana od dawien dawna i wiele pomysłów zostało już wyczerpanych. Ale to samo dotyczy się sci-fi, horroru, akcji, itp. Nie zgodzę się z wami, że fantasy stało się sztampowe i monotonne, ponieważ elfy, krasnoludy, orki, magia i epickie bitwy są symbolem tego gatunku. Jak sama nazwa mówi, jest to Fantazja! A czyż nikt z was nigdy nie fantazjował o tym, że chciałby umieć czarować, walczyć na miecze i uczestniczyć w bitwach? Bo jeśli nie, to szczerze żałuję Waszego smutnego dzieciństwa.

Nie jest niczym złym :
(16-02-2010, 23:04)Zguba napisał(a): zaserwować ten sam kotlet, ale z inną dawką przypraw Smile
pod warunkiem, że doda się do tego coś nowego, nie musi to być przełom, ale jakaś drobnostka wnosząca nowy, dotąd nie stosowany wątek, lub nie omawiany temat. Ja piszę fantasy, wy również, no i nietylko fantasy, i szczerze się przyznaję, że nieraz muszę pojechać jakimś stereotypem, bo sam nie mogę nic nowego wymyślić. Jeśli ktoś z was napisał jakieś absolutnie nowatorskie opowiadanie z dziedziny fantastyki, bez monotonii, stereotypów i sztampowości, to proszę o linka, może wtedy zmienię zdanie.
Nie robię wyjątków. Czarny, niebieski, pomarańczowy, czy nawet zielony jak zajdzie potrzeba.
Odpowiedz
#7
Cóż, co do fantasy to oczywiście Tolkien raczej przoduje. Czytałem trochę innych książek fantasy, ale wszystkie były sztampowe i dość toporne. Póki nie trafiłem na Sapkowskiego. Prawdziwa perełka literatury fantasy. Elfy nie są dumne i nie mieszkają w wielkich pałacach, a kryją się po krzakach i działają jak typowa partyzantka, żywiąc się korzonkami. Nie ma żadnych orków i tym podobnych, bestie są żywcem wzięte ze słowiańskich bajań, smoków prawie w ogóle nie ma, a główny bohater i tak nie ma najmniejszej ochoty ich zabijać. Wszystko jest brudne i spodlone, nie ma wyraźnego podziału na dobro i zło, nie ma białych rycerzy, którzy walczą o dobro, a jeśli są, to szybko lądują w rynsztoku. Świat jest świetnie wykreowany i przypomina lekko nasze średniowiecze. Bitwy są, ale nie są to epickie potyczki z finałem w postaci szarży kawalerii o wschodzie słońca. Gdyby wywalić gnomy, krasnoludy i czarodziejów biorących w nich udział, z powodzeniem mogłyby być opisami realnych bitew z czasów średniowiecza. Magii nie ma tu aż tak wiele przez całą sagę, a jest i tak bardzo fajnie ujęta. Opisy przyrody są w porównaniu do Tolkiena bardzo skrócone na rzecz genialnych dialogów, przy czytaniu których nieraz opada szczęka. To samo dzieje się z naszą żuchwą, gdy czytamy opowiadania i sagę - mnóstwo nawiązań do popularnej kultury i baśni (szczególnie jest to widoczne w opowiadaniach). Historia jest ciekawa i nierzadko zawiera w sobie genialne zwroty akcji. Warto, naprawdę warto, jeśli ktoś jeszcze nie zna.
Take what you want and give nothing back.
Odpowiedz
#8
Znacie może tę pozycję?
http://czytelnia.onet.pl/0,6535,0,0,0,0,...wosci.html

Szukałem czegoś w podobnym klimacie od dłuższego czasu, ale jak dotąd nic więcej na pograniczu steampunku i fantasy nie znalazłem. Opis jednak wydaje się zachęcający, no i tematyka oryginalna. Być może zaryzykuję i kupięSmile
[Obrazek: spirytyzmbanner2.jpg]
Odpowiedz
#9
(11-02-2010, 23:00)disaster napisał(a): A już najciężej mi się czyta zagranicznych autorów. Nuda. Myślę, że dobrym lekiem na to jest polska ogólnie rozumiana fantastyka.
Zgadzam się w 100%. Zagraniczne fantasy (nie licząc kilku wyjątków) jest na ogół mierne, nudne, płaskie i do niczego. Polscy autorzy z kolei prezentują dość dobry poziom. Choć ja też nie przepadam za czystą fantastyką, czyli smokami, magami, rycerzami itd. Z tego to lubię Władcę Pierścieni i Wiedźmina i kilka innych mniej znaczących. Wolę raczej książki osadzone w zwykłym świecie, gdzie magia i wszystko inne co związane z fantastyką się pojawia tylko gościnnie. Klasyczne fantasy jest po prostu nudne.
Odpowiedz
#10
Według mnie stereotypy i masowość niszczą ten gatunek. Co do tych pierwszych, były już wymieniane smoki, elfy i cały ten fantastyczny inwentarz. Na tym nijakim tle Sapkowski i Grzędowicz mocno się wybijają, wychodząc z czymś bardziej ambitnym i oryginalnym.
Nie chcę tutaj atakować gier za mocno, sam lubię od czasu do czasu zagrać, ale BioWare stosuje od kilku lat te same motywy i chwyty fabularne, ale ludzie po prostu tego chcą - nie przejadły im się epickie starcia. Toteż i książki tak są pisane, nie wszystkie na szczęście.
Miałem okazję mieć w rękach "książki" z serii Warcraft, które...są po prostu fatalne.
Na szczęście tak jak w morzu wtórnych RPGów znajdzie się choćby Arcanum (które automatycznie kojarzy mi się z opowiadaniem autora tematu), tak i wśród książek fantasy trafi się perełka.
Odpowiedz
#11
Jakie jest Fantasy? Powiem krotko. Faktycznie wiele jest książek, które niestety wydają mi się denne, ale równie dużo znajduję dzieł naprawdę dobrych Smile. Tak jak we wszystkich dziedzinach Smile. Np. muzyk też jest fajna i nie fajna. Fajne lub nie dzieła znajdziemy we wszystkich gatunkach literatury Smile. Nie ma więc co narzekać i płakać nad tym, jak to fantastyka ma swe słabe strony, bo wszystko je ma Smile.
Ogólnie:
Fantastyka jakakolwiek jest lub nie jest - i tak ją kocham Smile.
Odpowiedz
#12
Hm... też niedawno doszłam do wniosku, że fantasy jest marne, że to sztampa i stawianie na jedno kopytko wszystkiego. Cóż, może wszystko już było? A może naprawdę dużą winę ponoszą tłumacze. A polskie fantasy... cóż, prawie nie istnieje, albo jest za słabo wypromowane. Nie wiem, i chyba dlatego sama umoczyłam w fantasy łapki. Nie są to dzieła na miarę Harrego Smile ale spróbowałam zrobić coś innego, inaczej. Udało mi się to nawet opublikować. Na razie odbiór jest mały, ale liczę, że jakoś tam to będzie dalej.
Wszystkie informacje są na Inkaustusie, gdybyście chcieli. Zainteresowanych mogą na PW poinformować.
Przy okazji, gdyby ktoś czytał, będę wdzięczna za opinie, czy mam odpuścić, czy dalej w nurcie fantasy siedzieć. Bo pomysł mam, ale brak odbioru jakoś mnie zniechęca.
Jaki będzie po nas ślad? Co zostanie, a co zginie?
Tysiąc zalet, milion wad, biały ekran w pustym kinie...


Odpowiedz
#13
Czasami gdy czytałem niektóre z książek fantasy z mojej skromnej biblioteczki niektóre zdania przyprawiały mnie o nutę rozczarowania. Podczas czytania, właśnie natknąwszy się na jedno z takich zdań, przychodziły mi do głowy myśli typu " że nawet i ja byłbym w stanie napisać ten akapit" Co więcej powiem, że właśnie stąd zacząłem swoje próby pisania. Owszem zgodzę się z Elwirą, że może wszystko już było? Dlatego moim zdaniem, pisarzy powinno cenić się za orginalnośc napisanych książek przez pryzmat ciekawej i wielowątkowej fabuły. Dlatego właśnie warto sięgać po debiutantów. Co do fantastyki ogółem, nie uważam, że jest "marna". Uważam, że jest to trud pisania i stworzenia zarówno ciekawego świata pod względem historii, przyrody itp, jak i osobowości bohaterów.
Odpowiedz
#14
No proszę - taki temat, a mnie w nim jeszcze nie było? Ach, gdziem był, gdy zakładałeś Zie... nie, to nie ta bajka... Przepraszam.

Do rzeczy.

Pytanie z tematu mnie również szalenie intryguje. I martwi. Bo fantasy bardzo lubię, mam wobec fantasy ogromne oczekiwania, a najczęściej spotyka mnie rozczarowanie.

Teraz pobawię się w szukanie winnego.
Wyobrażam sobie to tak, że popularność fantasy zaczęła się pi razy oko w czasie sukcesu "Władcy Pierścieni". Przecież nawet systemy RPG nie wychodzą poza schemat Tolkienowski, zaledwie go wzbogacając jakimiś odmianami i głupszymi nazwami. A system jest prosty i sprawdza się od lat: ludzie + krasnoludy + elfy (zawsze ten sam kanon ras!) + inne. W skład "innych" wchodzą orkowie, smoki i reszta drobiazgu. I nawet jeśli elfy się rozczłonkuje na Elfy i na Drowy, to nadal jest to szatkowanie tego samego. Tym bardziej, że u Tolkiena też przecież to było podzielone i bardzo dokładnie rozpisane, tyle że niekoniecznie we "Władcy...".

Później nastąpił zalew erpegowego badziewia. Literacko jest toto do bani, fabularnie wionie kiczem, ale ludzie to łykają. R. A. Salvatore, William King i tego typu twory. I im więcej tego wychodziło, tym bardziej kształtowała się wizja "Jedynego Słusznego Fantasy". I już nie było ucieczki - do dziś autorzy powielają te same banalne schematy. Nie wiem czy macie świadomość tego, ile czytałem opowiadań zaczynających się od tego, że bohaterowi/bohaterce jakiś Wielki Zły wymordował rodzinę, spalił wioskę i zgwałcił złotą rybkę, dziwnym trafem okazywało się, że bohater/bohaterka jest Wybrańcem, którego brał pod opiekuńcze skrzydła jakiś Mędrzec... no i dalej można się domyślić. I - co najlepsze - ludzi ruszają jeszcze tego typu brednie. A skoro kogoś to rusza, to ktoś to pisze. I koło się zamyka.

No i jeszcze te nieszczęsne realia "średniowieczne"... Ludzie nie mają bladego pojęcia o średniowieczu i wypisują brednie. Mnie osobiście straszliwie to wkurza. ;/

O polskim fantasy mam naprawdę dobre zdanie. O Białołęckiej już ktoś tu wspominał - zgadzam się.
Co do Sapkowskiego - nie zgadzam się. Nie zrobił niczego takiego: wziął utarty schemat, wymieszał z g**nem i wszyscy się cieszą, jakie to jego pisanie nie jest realistyczne i dojrzałe. Bo wszyscy bohaterowie są skończonymi... hmm... członkamiTongue Każdy rżnie każdego, w każdym tego słowa znaczeniu. Oczywiście, na początku był to pewien powiew świeżości i faktycznie te pojedyncze Wiedźmińskie opowiadania fajnie się czytało - bo takie odwrócenie kota ogonem. Ale rozciągać jeden pomysł na pięciotomową sagę - dla mnie to przegięcie, na dłuższą metę męczyło mnie to. Zresztą, wcale od kanonu nie odbiegł: dalej są ludzie, kraśki i elfy, tyle że zrobione na modłę "historii prawdziwej" (nie cierpię wszystkiego co ma w podtytule "historia prawdziwa"). A od oglądania cycków są inne pisma, niekoniecznie powieści fantasy.
Nieźle na początku czytało się opowieści o inkwizytorze Mordimerze Piekary - choć z czasem zaczęło się to robić wtórne i nużące, ale pomysł niezły, z całą pewnością było to coś oryginalnego.

A odwracając się znów na zachód:

Trylogia o goblinie Jigu Jima Hinesa była niezła, bo olała schemat, zaledwie go dotykając dla zasygnalizowania, że czytelnik porusza się tak naprawdę w znanym świecie fantasy. Ale porusza się po jego - do tej pory - niezbadanych rejonach, bo nie wśród elfów, kraśków i ludzi, tylko wśród tych, których elfy, kraśki i ludzie wybijają.

Pratchett świetnie ominął schemat. Gdzieś oczywiście przewijają się elfy, krasnalki i inne kanoniczne rasy, ale znów: w książkach Pratchetta te kanoniczne banały są zepchnięte na margines, a wysunięte zupełnie inne problemy, nieraz szalenie trafna ocena rzeczywistości, no i z całą pewnością nietuzinkowe postacie (Straż, Wiedźmy).


Tym niemniej te fajne pozycje wciąż nie są w stanie wyprzeć tych banalnych, poruszających się wyłącznie w obrębie świętego kanonu fantasy - i to jest ten ból. ;/
Ale spójrzmy na to z innej strony: ogromna część miłośników fantasy to aktywni gracze rpg. A część z nich będzie skakać z radości jeśli da się im entą część przygód bohatera, który śmiga po uniwersum z ich ulubionej gry, więc po co się męczyć z oryginalnością? Żeby się narazić na dezaprobatę i komentarze "Przecież elfy nie mają pryszczy!"? Kicz jest bezpieczny, ma stałe grono odbiorców. Wink
~~~ Na emeryturze było nudno ~~~
Wróciłem więc. Tak trochę.
Odpowiedz
#15
Rewelacyjny post Nae i podpisuję się pod nim wszystkimi kończynami wraz z astralnym ogonem Smile
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości