24-04-2013, 11:32
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24-04-2013, 12:34 przez Piramida88.)
Młoda dziewczyna siedziała przy świecach. Twarz miała bladą, a oczy przekrwione. Powoli zaczęła przekładać kartki w księdze. Zatrzymała się na ostatniej stronie. Przeczytała krótką formułkę i przeliczała składniki. Obecnie wszystkie były dostępne w małej skrzyni, brakowało tylko bezoaru.
Jako niedoświadczona czarownica, nie pamiętała dokładnie wszystkich produktów zamiennych, ale intuicja podpowiadała jej, że do tego eliksiru można też użyć piołunu.
Nie zostało jej wiele czasu, za dwa miesiące powinna się spotkać ze swoim ukochanym balwierzem. Jeśli pozostanie brzydka, to nigdy nie zwróci na siebie jego uwagi. Dzięki eliksirowi miała stać się wyjątkowo atrakcyjna. To był jedyny ratunek, więc szybko przystąpiła do pracy. Zmieszała wszystkie niezbędne składniki, gotowała ile było trzeba i doprowadziła miksturę do wymaganej gęstości. Teraz powinna dojrzeć.
Zadowolona z siebie opadła na fotel i zamknęła kasztanowe oczy, wyobrażając sobie reakcję Felicjana.
Pewnie wszystkie piłeczki wypadną mu z ręki, gdy stanie w tłumie gapiów. Wtedy ona podejdzie do niego i pocałuje z gracją, jak na wielką damę przystało.Piękne marzenia. Niestety jednak musi jeszcze trochę poczekać. Dopiła lampkę wina i położyła się do mahoniowego łóżka. Zasnęła bez problemu.
***
Minęły dwa miesiące. Napój był już gotowy do spożycia. Greta nalała zielonkawej substancji do garnuszka, odmawiając magiczne formułki. W końcu haustami wypiła napój. Był wściekle gorzki, więc szybko nalała sobie wina, by zabić zły smak. Zrobiło się jej niedobrze. Z nerwów zaczęła uderzać łyżeczką o kryształowy kieliszek, który w swej złości odpowiadał przenikliwymi dźwiękami.
Jednak nie było w tym nic nie normalnego. Takie powinny być symptomy . Ogarnęła ją błoga senność. Jakoś udało jej się dojść do sypialni i kolejne etapy przeszła we śnie.
***
Rano wstała radosna niczym skowronek. Pierwsze co zrobiła, to pobiegła do lustra. Ściągnęła sukienkę nocną i spojrzała w odbicie. Jej oczom ukazała się zgrabna dziewczyna o dużych oczach i małych usteczkach. Miała teraz porcelanową cerę, kształtne piersi z niewielkimi słońcami oraz długie szczupłe nogi.
Po wykonaniu porannych czynności i ubraniu w najlepszy strój efekt okazał się olśniewający.
Perły podkreśliły jej delikatność, a niebieska sukienka morskie oczy.
W ten sposób wyszła na ulicę, zbierając masę męskich jak spojrzeń. Zmierzała do zamku. To niedaleko od niego Felicjan miał zaprezentować nowe sztuczki, ale mu zrobi niespodziankę!
Niebawem była już koło zamku. Miejsce tuż pod złamanym drzewem. Widziała już grupkę ludzi czekających na zabawę a wśród nich był on. Opalony mężczyzna, dość wysoki o ciemnych jak węgiel włosach. Właśnie szykował akcesoria. Podeszła bliżej i zawołała go. Podniósł głowę. Jego usta lekko rozchyliły się, a brwi uniosły. Patrzył na nią nie mogąc oderwać oczu:
- Czy my się znamy panienko? – ukłonił się.
- No tak, teraz mnie nie poznasz, to ja, Greta!
- Ty? Znaczy jak? Coś nawyrabiała? Pewnie znowu czarowałaś. – pytał z przekąsem.
- Zrobiłam coś, żebyś dostrzegł mnie, nie tylko jako koleżankę. – uśmiechnęła się.
- Greto, nie potrzebnie, bo ja… mam już narzeczoną.
- Ale tak dobrze nam się dogadywało, rozumiemy się…
- Na tym polega koleżeństwo, ludzie dobrze się dogadują, ale to nie miłość.
- To znaczy że nie podobam ci się? – rzekła zawiedziona.
- Podobasz, chociaż w tych rudych włosach byłaś o wiele bardziej interesująca. Teraz kojarzysz mi się ze salonową panienką, a ja za takimi nie przepadam.
- Wciąż mówią, że rude jest fałszywe…
- Nie wierzę w to. Znam parę takich osób i nie zauważyłem by tak było.
- Och, no tak. Tak samo jak tego, że się tobą zauroczyłam. Pewnie nawet nie obchodzą cię moje uczucia…
- Kiedy tak powiedziałem? – odparł nerwowo.
- Lepiej, jak sobie pójdę. Udanego występu…
Zostawiła go. Chciał jej coś wyjaśnić, ale nie zdążył. Nie mógł zapobiec za nią i zostawić wszystkiego. Dużo na tym dorabiał. Jeszcze z nią porozmawia, teraz musi zabawiać ludzi, chociaż wcale nie jest mu do śmiechu…
Jako niedoświadczona czarownica, nie pamiętała dokładnie wszystkich produktów zamiennych, ale intuicja podpowiadała jej, że do tego eliksiru można też użyć piołunu.
Nie zostało jej wiele czasu, za dwa miesiące powinna się spotkać ze swoim ukochanym balwierzem. Jeśli pozostanie brzydka, to nigdy nie zwróci na siebie jego uwagi. Dzięki eliksirowi miała stać się wyjątkowo atrakcyjna. To był jedyny ratunek, więc szybko przystąpiła do pracy. Zmieszała wszystkie niezbędne składniki, gotowała ile było trzeba i doprowadziła miksturę do wymaganej gęstości. Teraz powinna dojrzeć.
Zadowolona z siebie opadła na fotel i zamknęła kasztanowe oczy, wyobrażając sobie reakcję Felicjana.
Pewnie wszystkie piłeczki wypadną mu z ręki, gdy stanie w tłumie gapiów. Wtedy ona podejdzie do niego i pocałuje z gracją, jak na wielką damę przystało.Piękne marzenia. Niestety jednak musi jeszcze trochę poczekać. Dopiła lampkę wina i położyła się do mahoniowego łóżka. Zasnęła bez problemu.
***
Minęły dwa miesiące. Napój był już gotowy do spożycia. Greta nalała zielonkawej substancji do garnuszka, odmawiając magiczne formułki. W końcu haustami wypiła napój. Był wściekle gorzki, więc szybko nalała sobie wina, by zabić zły smak. Zrobiło się jej niedobrze. Z nerwów zaczęła uderzać łyżeczką o kryształowy kieliszek, który w swej złości odpowiadał przenikliwymi dźwiękami.
Jednak nie było w tym nic nie normalnego. Takie powinny być symptomy . Ogarnęła ją błoga senność. Jakoś udało jej się dojść do sypialni i kolejne etapy przeszła we śnie.
***
Rano wstała radosna niczym skowronek. Pierwsze co zrobiła, to pobiegła do lustra. Ściągnęła sukienkę nocną i spojrzała w odbicie. Jej oczom ukazała się zgrabna dziewczyna o dużych oczach i małych usteczkach. Miała teraz porcelanową cerę, kształtne piersi z niewielkimi słońcami oraz długie szczupłe nogi.
Po wykonaniu porannych czynności i ubraniu w najlepszy strój efekt okazał się olśniewający.
Perły podkreśliły jej delikatność, a niebieska sukienka morskie oczy.
W ten sposób wyszła na ulicę, zbierając masę męskich jak spojrzeń. Zmierzała do zamku. To niedaleko od niego Felicjan miał zaprezentować nowe sztuczki, ale mu zrobi niespodziankę!
Niebawem była już koło zamku. Miejsce tuż pod złamanym drzewem. Widziała już grupkę ludzi czekających na zabawę a wśród nich był on. Opalony mężczyzna, dość wysoki o ciemnych jak węgiel włosach. Właśnie szykował akcesoria. Podeszła bliżej i zawołała go. Podniósł głowę. Jego usta lekko rozchyliły się, a brwi uniosły. Patrzył na nią nie mogąc oderwać oczu:
- Czy my się znamy panienko? – ukłonił się.
- No tak, teraz mnie nie poznasz, to ja, Greta!
- Ty? Znaczy jak? Coś nawyrabiała? Pewnie znowu czarowałaś. – pytał z przekąsem.
- Zrobiłam coś, żebyś dostrzegł mnie, nie tylko jako koleżankę. – uśmiechnęła się.
- Greto, nie potrzebnie, bo ja… mam już narzeczoną.
- Ale tak dobrze nam się dogadywało, rozumiemy się…
- Na tym polega koleżeństwo, ludzie dobrze się dogadują, ale to nie miłość.
- To znaczy że nie podobam ci się? – rzekła zawiedziona.
- Podobasz, chociaż w tych rudych włosach byłaś o wiele bardziej interesująca. Teraz kojarzysz mi się ze salonową panienką, a ja za takimi nie przepadam.
- Wciąż mówią, że rude jest fałszywe…
- Nie wierzę w to. Znam parę takich osób i nie zauważyłem by tak było.
- Och, no tak. Tak samo jak tego, że się tobą zauroczyłam. Pewnie nawet nie obchodzą cię moje uczucia…
- Kiedy tak powiedziałem? – odparł nerwowo.
- Lepiej, jak sobie pójdę. Udanego występu…
Zostawiła go. Chciał jej coś wyjaśnić, ale nie zdążył. Nie mógł zapobiec za nią i zostawić wszystkiego. Dużo na tym dorabiał. Jeszcze z nią porozmawia, teraz musi zabawiać ludzi, chociaż wcale nie jest mu do śmiechu…