09-12-2011, 18:08
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 12-12-2011, 15:35 przez przemekplp.)
0
Czwartek, 23:45
Izabela Karacińska siedziała sama przy stoliku w barze, popijając drinka. Czekała na mężczyznę, z którym umówiła się na niezobowiązujący seks. Powinien pojawić się kilkanaście minut temu, ale wciąż go nie było. Wiedziała jednak, że klienci nierzadko spóźniają się nawet i o pół godziny, więc nie było to dla niej nic niezwykłego. Podniosła głowę znad stolika i rozejrzała się. Bar był niewielki – chociaż stało w nim zaledwie dziesięć małych, brązowych stolików, to i tak ledwo mieściły się one w pomieszczeniu. Niechlujnie pomalowane na szaro ściany pod sufitem przechodziły w czarne plamy. Za tanią, odrapaną ladą dość nieporadnie pracował barman – to nalewał alkoholu, czy pepsi, to podawał jakieś dania. Izabela doszła do wniosku, że właścicieli baru na nic lepszego po prostu nie stać. Napój, który właśnie piła, też nie był najlepszej jakości. Domyślała się, że musieli tu jadać biedniejsi obywatele. Ona miała wystarczająco dużo pieniędzy, żeby kupić coś w porządnej restauracji, ale jej klient uparł się, żeby spotkać się w tym właśnie miejscu. Cóż, klient – nasz pan.
Znowu spojrzała na zegarek. Facet spóźniał się już trzydzieści pięć minut. Wypiła drinka do końca, odstawiła szklankę i postanowiła wyjść. Wzięła torebkę i skierowała się do drzwi.
Wyszła na zewnątrz. Panowała okropna pogoda – padał ulewny deszcz, a do tego było bardzo zimno. Izabela obwiązała się szalem i ruszyła w kierunku głównej ulicy.
Znalazła się na dość dużym parkingu, na którym samochodu zostawiali mieszkańcy pobliskich kamienic i klienci baru. Było na nim około dwudziestu pojazdów, w większości starych i zaniedbanych. Miejsce to z całą pewnością nie było przyjazne. Jedynym źródłem mdłego światła był neon z nazwą baru.
Deszcz stukający o bruk wprawiał ją w dziwny niepokój, którego zwykle nie czuła. Przystanęła i rozejrzała się wokół. W ciemnym kącie zauważyła jakiś ruch. Mrugnęła oczami, ale tam nikogo nie było.
Chora wyobraźnia, pomyślała. Płata ci figle.
Oby.
Znowu ruszyła, tym razem znacznie szybszym krokiem. Nieustannie rozglądała się wokół siebie. Umiała się bronić. Kiedyś, jeszcze w szkole średniej, została zaatakowana przez bandę drani, którzy chcieli jej wyrwać portfel. Powaliła każdego z nich. Wtedy uświadomiła sobie, że kobieta też może mieć siłę. Ona tę siłę miała, a mimo to uprawiała najbardziej hańbiący zawód, jaki mogła sobie wyobrażać. Wtedy jeszcze nie myślała, że będzie zarabiać na życie seksem, ale los przygotował dla niej takie właśnie wyjście. Lata mijały, a ona wciąż nie znalazła nikogo, z kim związałaby się na dłużej, niż jedną noc. Wiedziała, że z taką urodą każdy facet mógłby być jej – no, może nie każdy, ale większość. A mimo to z tego nie korzystała i sama nie potrafiła wyjaśnić dlaczego. Jej rodzice myśleli, że ich córka studiuje medycynę – dokładnie tak, jak chcieliby, żeby było. O prawdziwym zawodzie powiedziała tylko kilku najlepszym przyjaciółkom.
Przyśpieszyła kroku, bo znalazła się bardzo blisko głównej ulicy. Tam była bezpieczniejsza. Serce biło jej jak szalone.
- AAAAAAAA!
Zza rogu ktoś wyskoczył. Nie wiedziała, kto. Na głowie miał kominiarkę, a w ręce nóż.
Iza zaczęła krzyczeć.
- Ratunkuuuuu!
Odwróciła się i zaczęła uciekać. Czy to miało sens? Przecież bar znajdował się w ślepej uliczce, ale zawsze mogła wejść do środka. Biegła szybko, najszybciej jak mogła.
Dotarła do parkingu, na którym była kilkadziesiąt sekund wcześniej. Pobiegła za rząd kilku samochodów i kucnęła. Po chwili delikatnie wychyliła się i z ulgą stwierdziła, że zgubiła prześladowcę. Zaczęła powoli oddalać się od mężczyzny w czarnej masce. Upewniwszy się, że jest chwilowo bezpieczna, wyjęła z torebki telefon i wybrała 112.
- Numer alarmowy, słucham.
- Ktoś mnie goni! W czarnej masce, z nożem!
- Proszę się uspokoić – powiedział dyspozytor. - Gdzie pani w tej chwili jest?
- Na parkingu, niedaleko baru „Korona” na Lwowskiej – odpowiedziała Izabela zdyszanym głosem.
- Przejąłem zgłoszenie. Proszę oddalić się z okolicy.
- Rozumiem. Dziękuję.
Odłożyła telefon. Podniosła się lekko i poszukała wzrokiem tamtego kogoś, ale go nie zauważyła. Ruszyła przed siebie. Po chwili obejrzała się. On był tuż za nią.
1
Piątek, 8:36
Komisarz Marek Dąbrowski zdecydowanie za mocno trzasnął drzwiami swojego służbowego audi i ruszył w kierunku kilku śledczych badających miejsce, gdzie znaleziono ciało kolejnej ofiary seryjnego mordercy. Obok co kilka sekund przejeżdżały samochody, których pasażerowie z zaciekawieniem obserwowali, co się dzieje.
Na widok Dąbrowskiego, jego młoda partnerka, Sylwia Węglarz, przeszła pod taśmą oddzielającą miejsce prac policji i podeszła do niego.
- Co słychać? - powitała go rześko.
- Wczoraj spędziłem cały dzień na komendzie, spałem może trzy godziny, a dzisiaj znaleźliśmy następnego trupa. Jest po prostu bosko – odpowiedział sarkastycznie komisarz.
- Och, nieważne – powiedziała Sylwia. W jej tonie dało się wyczuć lekkie oburzenie.
- Kim jest ofiara? - zapytał Dąbrowski.
- Jeszcze nie wiadomo. Kobieta, około dwadzieścia pięć lat.
- Macie jakieś podejrzenia, dlaczego padła jego ofiarą?
Ofiarą Czyściciela, rzecz jasna. Pierwszy seryjny morderca w karierze Dąbrowskiego i chyba pierwszy w historii miasta. Jak dotąd znaleziono trzy ciała. Dwóch prostytutek i jednego mężczyzny. On został ofiarą prawdopodobnie dlatego, że był gejem. Doszli do wniosku, że Czyściciel próbuje oczyścić miasto ze wszystkich skaz. Nie wiadomo było, czy prostytutki i homoseksualiści to jedyne grupy narażone na bycie jego ofiarą. Jego mordy wyglądały na rytualne. Zawsze znajdowano praktycznie nagie ciała, przepasane jedynie chustą w pasie. Czyściciel wycinał na plecach ofiary duży krzyż, wbijając nóż bardzo głęboko.
- Póki co nie mamy pojęcia – odpowiedziała Sylwia. - Ofiara miała ze sobą telefon. Kilka minut przed północą zadzwoniła na 112, skontaktowaliśmy się już z centralą, niedługo poznamy treść zgłoszenia. Wcześniej kilkakrotnie odbierała połączenia od nieznanego numeru. W telefonie nie ma zapisanych żadnych kontaktów. Wygląda to tak, jakby miała telefon na jedną noc, albo...
- …albo sprawca usunął kontakty – dokończył za nią Dąbrowski.
- Właśnie.
Dąbrowski przeszedł pod taśmą. Przywitał się z paroma członkami swojego zespołu, po czym ruszył w kierunku ciała.
Morderca musiał zadać kilka ciosów w brzuch, rany były też na głowie. Czyściciel pozbawił też ją piersi.
Dąbrowski przełknął ślinę i podszedł do koronera, Dariusza Pękala. Ten tradycyjnie, zanim zdążyli się przywitać, zaczął energicznie relacjonować wszystko, czego się dowiedział.
- Zgon nastąpił pomiędzy pierwszą, a trzecią w nocy, w tej chwili nie jestem pewien, ale chyba z powodu uszkodzenia rdzenia kręgowego. Czyściciel nigdy nie oszczędzał sił, wyrzynając krzyż, ale tym razem po prostu przesadził.
- Przynajmniej nie cierpiała – mruknął pod nosem Dąbrowski.
- Błąd. Piersi prawdopodobnie straciła jeszcze za życia – powiedział beznamiętnie koroner.
- Czyściciel jeszcze nikomu nie uciął piersi – zauważyła słusznie Sylwia. - Zaczyna być coraz bardziej brutalny.
- A to wcale nie jest dla nas dobra wiadomość – stwierdził Dąbrowski.
- Jest jeszcze coś – powiedział Pękala. - Ma przebite gwoździami nadgarstki, zupełnie jak.. jak Jezus.
- Może to jakiś fanatyk religijny. Wiesz coś jeszcze?
- Zgon na pewno nie nastąpił tutaj, ale to żadne zaskoczenie. Nie rozumiem tylko, dlaczego zostawił tu ciało, skoro w okolicy są kamery.
Pękalski przywołał jednego ze swoich podwładnych, młodego i energicznego śledczego Michała Kamińskiego. Kazał mu sprawdzić nagrania z monitoringu.
- Nie wiem, czy on byłby na tyle głupi, żeby coś takiego zrobić – powiedział Dąbrowski.
- Miejmy nadzieję – zażartowała Sylwia.
- Dobra, nic tu po nas. Zawieźcie to ciało i przeprowadźcie sekcję zwłok. Sylwia, prześlij zdjęcia ofiary do mediów i rozkaż ludziom rozwiesić je po mieście. Kulesza! - wezwał kolejną, młodą śledczą. - Poproś o bilingi ofiary. Macie to zrobić - przerwał na chwilę i wycedził przez zaciśnięte zęby: – JAK NAJSZYBCIEJ.
2
Piątek, 9:10
Michał Kamiński nie łudził się, że Czyściciel, czy choćby jego samochód, został nagrany na kamerze. On był na to zbyt inteligentny, skoro jak do tej pory nie zostawił żadnych śladów, to nie mógł popełnić tak głupiego błędu.
Ten psychol był najgorszym mordercą, z jakim Kamiński miał do czynienia w swojej dość krótkiej policyjnej karierze. Mordował z przerażającą brutalnością i zdawał się być panem sytuacji. Może przez przypadek wbił nóż w kręg szyjny znalezionej dzisiaj kobiety, ale poza tym cechował się niesamowitą, wręcz straszną przebiegłością. Nie znaleźli jeszcze nic, dosłownie nic, co mogłoby ich naprowadzić na ślad Czyściciela, a czas grał na jego korzyść. Nie mieli pojęcia, jak wiele osób jeszcze zabije.
Kamiński nigdy nie twierdził, że prostytucja jest czymś dobrym, ale, broń Boże, nie uważał też, że jest powodem, dla którego można kogoś zabić. Czyściciel prowadził z nimi grę. Nie mogli jej wygrać, bo nie znali nawet reguł. Kamiński nie był pewny, czy morderca kieruje się swoją „moralnością”, czy po prostu zbrodnia sprawia mu satysfakcję, ale niezależnie od tego chciał jak najszybciej skończyć tę sprawę, może pojechać na urlop i zapomnieć. Przez ostatnie dni właściwie myślał tylko o tym – nie miał nawet czasu, żeby zająć się dziećmi. Spędzał w pracy dwanaście, a czasem nawet piętnaście godzin i kiedy już wracał do domu nie myślał o niczym innym, jak tylko o pójściu spać.
Policjant rzucił wypalonego papierosa na bruk i zadeptał go, a następnie leniwym krokiem ruszył w stronę wejścia do centrum handlowego. Drzwi rozsunęły się przed nim i podszedł do informacji. Za ladą stała młoda kobieta, mogła być rówieśniczką ofiary. Miała długie, czarne włosy i opaloną twarz. Kamiński dałby głowę, że odwiedza solarium.
- Aspirant Michał Kamiński, Policja. - Wyciągnął odznakę.
- Yyy... Dzień dobry. - Kobieta wyglądała na przestraszoną. - Agata Młynarska, w czym mogę pomóc?
- Niedaleko zostało znalezione ciało – odpowiedział Kamiński.
- Aaa... Tak – wtrąciła niepotrzebnie Młynarska. Kamiński ciągnął dalej, nie zwracając na nią uwagi:
- Podejrzewamy, że na jednej z kamer mogło zostać utrwalone coś, co pomoże nam w śledztwie. Chciałbym obejrzeć nagrania.
- Rozumiem. Proszę chwilkę poczekać, wezwę ochronę.
Kobieta wyszła zza lady i weszła na ruchome schody, prowadzące na dolny poziom. Kamiński rozejrzał się wkoło.
Centrum miało cztery poziomy: jeden podziemny, parter i dwa nadziemne. Kiedyś, jeszcze jako student, lubił tu zaglądać, być może dlatego, że jego ówczesna dziewczyna uwielbiała to miejsce. On po części zaraził się tym od niej. Od czasu, kiedy kilka lat temu był tu ostatni raz, wiele się zmieniło. Przede wszystkim modniejsze sklepy przeniosły się gdzie indziej, a na ich miejsce wstawiono mniej znane marki. To też odbiło się na frekwencji: w zasadzie klientów było niewielu, chociaż to może z powodu pory dnia.
Młynarska wróciła wraz z wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną. Miał on ogoloną głowę, był ubrany w zwykły strój ochroniarza. Kamiński zaczął swoją klasyczną gadkę:
- Aspirant Michał Ka...
- Wiem, kim pan jest – przerwał mu bezpardonowo mężczyzna. - Naprawdę nie jestem zadowolony, że to się stało.
- Chyba nikt nie jest zadowolony, że to się stało – wtrącił Kamiński. - Przejdę do rzeczy. Potrzebuję nagrań z całego dzisiejszego dnia.
- Niestety, muszę pana zmartwić. Sami szukaliśmy odpowiednich nagrań. Pomiędzy drugą trzydzieści, a czwartą nad ranem nie mamy nic. Nie mamy pojęcia, dlaczego. Wcześniej i później nie zarejestrowało się nic godnego uwagi.
- Szlag by to trafił – zaklął Kamiński. - Wezwę naszych informatyków, może uda nam się dowiedzieć, co się stało. Będziemy potrzebowali dostępu do całego systemu.
- Rozumiem – odpowiedział tęgi ochroniarz. - Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by wam pomóc.
I wręczył Kamińskiemu swoją wizytówkę.
- Dziękuję – powiedział aspirant. - Kiedy przybędzie nasza ekipa, zadzwonię do pana.
Kamiński wyszedł na zewnątrz i wybrał numer Dąbrowskiego.
- I co? - zapytał nerwowo jego przełożony.
- I gówno. Nie ma nagrań.
- Tak jak sądziłem. Co się stało?
- Nie wiadomo. Wezwij tu informatyków, może coś wyciągną.
- Dobra. Zostań tam – nakazał Dąbrowski.
3
Piątek, 9:50
Komisarz Dąbrowski siedział za swoim biurkiem, nerwowo stukając o jego blat. Czyściciel poczynał sobie coraz śmielej, a jego zespół w zasadzie cały czas tkwił w punkcie wyjścia. Cztery ofiary, a mimo to żadnych śladów, żadnych dowodów, żadnych świadków. Zbrodnie idealne. Zbrodnie idealne popełnione przez geniusza.
Wysunął jedną z szuflad i wyciągnął z niej kartkę, na której znajdowało się chyba najkrótsze podsumowanie dotychczasowej działalności zbrodniarza. Zaczął ją czytać – po raz setny.
Ofiara nr 1
Imię i nazwisko: Anna Matusiewicz
Wiek: 24 lata
Miejsce zamieszkania: Rzeszów, ul. Dąbrowskiego 45/26
Zawód, miejsce pracy: student, Uniwersytet Rzeszowski
Dlaczego ofiara Czyściciela: zajmowała się prostytucją
Okoliczności morderstwa: ok. 21 wyszła z mieszkania, by spotkać się ze swoim partnerem, Michałem Kotem w barze „Miejska Kanapka” na Rynku. Mężczyzna się nie zjawia. Na nagraniach z monitoringu widać, jak idzie ul. Matejki, a nagle zawraca i szybkim krokiem idzie w ul. Juliusza Słowackiego.
Przyczyna zgonu: 36 ran kłutych, zadanych ostrym nożem
Inne razy: 4 sińce
Czas zgonu: w nocy z 2 na 3 października 2012 r. (czwartek-piątek), pomiędzy północą a czwartą nad ranem
Znalezienie ciała: 5 października (poniedziałek), ok. 11, nad Wisłokiem w okolicach al. Piłsudskiego, przez Janusza Dębskiego (l. 61), przypadkowego spacerowicza
Ofiara nr 2
Imię i nazwisko: Krystian Micał
Wiek: 21
Miejsce zamieszkania: Rzeszów, ul. Obrońców Poczty Gdańskiej 35/14
Miejsce pracy: bezrobotny
Dlaczego ofiara Czyściciela: prawdopodobnie ponieważ był homoseksualistą
Okoliczności morderstwa: nieznane
Przyczyna zgonu: przecięcie tętnicy szyjnej
Inne rany: 14 ran kłutych, zadanych nożem
Czas zgonu: 7 października 2012 r. (niedziela), pomiędzy 21 a północą
Znalezienie ciała: następnego dnia przez patrol policji
Ofiara nr 3
Imię i nazwisko: nieznane
Wiek: ok. 40 lat (brak informacji)
Miejsce zamieszkania: nieznane
Miejsce pracy: nieznane
Dlaczego ofiara Czyściciela: prawdopodobnie zajmowała się prostytucją
Okoliczności morderstwa: nieznane
Przyczyna zgonu: dekapitacja
Inne rany: 11 sińców, guz na czole, przecięta skóra na udzie, 8 ran kłutych
Czas zgonu: 10 października 2012 r. (środa), pomiędzy godziną 2 a 3 nad ranem
Znalezienie ciała: anonimowy telefon na 112 o 5:30
Dąbrowski skończył czytać raport w chwili, gdy do jego gabinetu wpadła Monika Kulesza.
- Mam te bilingi – oznajmiła.
- Świetnie. Co z nich wynika? - zapytał ze zniecierpliwieniem Dąbrowski.
- Umowa została podpisana przez niejaką Eleonorę Stręczek. Sprawdziłam. To staruszka, była notowana za drobne przestępstwa. Nasza denatka to być może jej córka.
- A co wynika Z BILINGÓW? - wycedził komisarz.
- Ach, no tak – powiedziała nie bez urazy młoda policjantka. - Od początku kontaktowała się z kilkoma numerami, pewnie znajomymi. Z naszym numerem nieznanym zaczęła we wtorek. Poza tym była przeplatanka tych starych.
- Kim jest właściciel numeru nieznanego?
- Telefon na kartę – powiedziała z niezadowoleniem. - Wiem tylko, że starter musiał zostać kupiony niedawno.
- Czeeeekaj... - Dąbrowski podrapał się po głowie. - Czy jest możliwe, że dzwonił do niej Czyściciel?
- Nie da się tego wykluczyć.
- Dobra. Postaraj się dowiedzieć jak najwięcej o tamtym telefonie. O ile to nie on, może uda się go zlokalizować, albo zidentyfikować.
- Zrobię co w mojej mocy.
Dąbrowski wyszczerzył zęby.
- Masz zrobić więcej... Nie wiesz, kiedy Darek zacznie sekcję?
- Mówił, że za kilka minut.
- Okej. Dzięki wielkie. Wyślij mi na telefon adres tej Eleonory, pojadę tam, kiedy już skończymy.
________________
Miłej lektury!
Czwartek, 23:45
Izabela Karacińska siedziała sama przy stoliku w barze, popijając drinka. Czekała na mężczyznę, z którym umówiła się na niezobowiązujący seks. Powinien pojawić się kilkanaście minut temu, ale wciąż go nie było. Wiedziała jednak, że klienci nierzadko spóźniają się nawet i o pół godziny, więc nie było to dla niej nic niezwykłego. Podniosła głowę znad stolika i rozejrzała się. Bar był niewielki – chociaż stało w nim zaledwie dziesięć małych, brązowych stolików, to i tak ledwo mieściły się one w pomieszczeniu. Niechlujnie pomalowane na szaro ściany pod sufitem przechodziły w czarne plamy. Za tanią, odrapaną ladą dość nieporadnie pracował barman – to nalewał alkoholu, czy pepsi, to podawał jakieś dania. Izabela doszła do wniosku, że właścicieli baru na nic lepszego po prostu nie stać. Napój, który właśnie piła, też nie był najlepszej jakości. Domyślała się, że musieli tu jadać biedniejsi obywatele. Ona miała wystarczająco dużo pieniędzy, żeby kupić coś w porządnej restauracji, ale jej klient uparł się, żeby spotkać się w tym właśnie miejscu. Cóż, klient – nasz pan.
Znowu spojrzała na zegarek. Facet spóźniał się już trzydzieści pięć minut. Wypiła drinka do końca, odstawiła szklankę i postanowiła wyjść. Wzięła torebkę i skierowała się do drzwi.
Wyszła na zewnątrz. Panowała okropna pogoda – padał ulewny deszcz, a do tego było bardzo zimno. Izabela obwiązała się szalem i ruszyła w kierunku głównej ulicy.
Znalazła się na dość dużym parkingu, na którym samochodu zostawiali mieszkańcy pobliskich kamienic i klienci baru. Było na nim około dwudziestu pojazdów, w większości starych i zaniedbanych. Miejsce to z całą pewnością nie było przyjazne. Jedynym źródłem mdłego światła był neon z nazwą baru.
Deszcz stukający o bruk wprawiał ją w dziwny niepokój, którego zwykle nie czuła. Przystanęła i rozejrzała się wokół. W ciemnym kącie zauważyła jakiś ruch. Mrugnęła oczami, ale tam nikogo nie było.
Chora wyobraźnia, pomyślała. Płata ci figle.
Oby.
Znowu ruszyła, tym razem znacznie szybszym krokiem. Nieustannie rozglądała się wokół siebie. Umiała się bronić. Kiedyś, jeszcze w szkole średniej, została zaatakowana przez bandę drani, którzy chcieli jej wyrwać portfel. Powaliła każdego z nich. Wtedy uświadomiła sobie, że kobieta też może mieć siłę. Ona tę siłę miała, a mimo to uprawiała najbardziej hańbiący zawód, jaki mogła sobie wyobrażać. Wtedy jeszcze nie myślała, że będzie zarabiać na życie seksem, ale los przygotował dla niej takie właśnie wyjście. Lata mijały, a ona wciąż nie znalazła nikogo, z kim związałaby się na dłużej, niż jedną noc. Wiedziała, że z taką urodą każdy facet mógłby być jej – no, może nie każdy, ale większość. A mimo to z tego nie korzystała i sama nie potrafiła wyjaśnić dlaczego. Jej rodzice myśleli, że ich córka studiuje medycynę – dokładnie tak, jak chcieliby, żeby było. O prawdziwym zawodzie powiedziała tylko kilku najlepszym przyjaciółkom.
Przyśpieszyła kroku, bo znalazła się bardzo blisko głównej ulicy. Tam była bezpieczniejsza. Serce biło jej jak szalone.
- AAAAAAAA!
Zza rogu ktoś wyskoczył. Nie wiedziała, kto. Na głowie miał kominiarkę, a w ręce nóż.
Iza zaczęła krzyczeć.
- Ratunkuuuuu!
Odwróciła się i zaczęła uciekać. Czy to miało sens? Przecież bar znajdował się w ślepej uliczce, ale zawsze mogła wejść do środka. Biegła szybko, najszybciej jak mogła.
Dotarła do parkingu, na którym była kilkadziesiąt sekund wcześniej. Pobiegła za rząd kilku samochodów i kucnęła. Po chwili delikatnie wychyliła się i z ulgą stwierdziła, że zgubiła prześladowcę. Zaczęła powoli oddalać się od mężczyzny w czarnej masce. Upewniwszy się, że jest chwilowo bezpieczna, wyjęła z torebki telefon i wybrała 112.
- Numer alarmowy, słucham.
- Ktoś mnie goni! W czarnej masce, z nożem!
- Proszę się uspokoić – powiedział dyspozytor. - Gdzie pani w tej chwili jest?
- Na parkingu, niedaleko baru „Korona” na Lwowskiej – odpowiedziała Izabela zdyszanym głosem.
- Przejąłem zgłoszenie. Proszę oddalić się z okolicy.
- Rozumiem. Dziękuję.
Odłożyła telefon. Podniosła się lekko i poszukała wzrokiem tamtego kogoś, ale go nie zauważyła. Ruszyła przed siebie. Po chwili obejrzała się. On był tuż za nią.
1
Piątek, 8:36
Komisarz Marek Dąbrowski zdecydowanie za mocno trzasnął drzwiami swojego służbowego audi i ruszył w kierunku kilku śledczych badających miejsce, gdzie znaleziono ciało kolejnej ofiary seryjnego mordercy. Obok co kilka sekund przejeżdżały samochody, których pasażerowie z zaciekawieniem obserwowali, co się dzieje.
Na widok Dąbrowskiego, jego młoda partnerka, Sylwia Węglarz, przeszła pod taśmą oddzielającą miejsce prac policji i podeszła do niego.
- Co słychać? - powitała go rześko.
- Wczoraj spędziłem cały dzień na komendzie, spałem może trzy godziny, a dzisiaj znaleźliśmy następnego trupa. Jest po prostu bosko – odpowiedział sarkastycznie komisarz.
- Och, nieważne – powiedziała Sylwia. W jej tonie dało się wyczuć lekkie oburzenie.
- Kim jest ofiara? - zapytał Dąbrowski.
- Jeszcze nie wiadomo. Kobieta, około dwadzieścia pięć lat.
- Macie jakieś podejrzenia, dlaczego padła jego ofiarą?
Ofiarą Czyściciela, rzecz jasna. Pierwszy seryjny morderca w karierze Dąbrowskiego i chyba pierwszy w historii miasta. Jak dotąd znaleziono trzy ciała. Dwóch prostytutek i jednego mężczyzny. On został ofiarą prawdopodobnie dlatego, że był gejem. Doszli do wniosku, że Czyściciel próbuje oczyścić miasto ze wszystkich skaz. Nie wiadomo było, czy prostytutki i homoseksualiści to jedyne grupy narażone na bycie jego ofiarą. Jego mordy wyglądały na rytualne. Zawsze znajdowano praktycznie nagie ciała, przepasane jedynie chustą w pasie. Czyściciel wycinał na plecach ofiary duży krzyż, wbijając nóż bardzo głęboko.
- Póki co nie mamy pojęcia – odpowiedziała Sylwia. - Ofiara miała ze sobą telefon. Kilka minut przed północą zadzwoniła na 112, skontaktowaliśmy się już z centralą, niedługo poznamy treść zgłoszenia. Wcześniej kilkakrotnie odbierała połączenia od nieznanego numeru. W telefonie nie ma zapisanych żadnych kontaktów. Wygląda to tak, jakby miała telefon na jedną noc, albo...
- …albo sprawca usunął kontakty – dokończył za nią Dąbrowski.
- Właśnie.
Dąbrowski przeszedł pod taśmą. Przywitał się z paroma członkami swojego zespołu, po czym ruszył w kierunku ciała.
Morderca musiał zadać kilka ciosów w brzuch, rany były też na głowie. Czyściciel pozbawił też ją piersi.
Dąbrowski przełknął ślinę i podszedł do koronera, Dariusza Pękala. Ten tradycyjnie, zanim zdążyli się przywitać, zaczął energicznie relacjonować wszystko, czego się dowiedział.
- Zgon nastąpił pomiędzy pierwszą, a trzecią w nocy, w tej chwili nie jestem pewien, ale chyba z powodu uszkodzenia rdzenia kręgowego. Czyściciel nigdy nie oszczędzał sił, wyrzynając krzyż, ale tym razem po prostu przesadził.
- Przynajmniej nie cierpiała – mruknął pod nosem Dąbrowski.
- Błąd. Piersi prawdopodobnie straciła jeszcze za życia – powiedział beznamiętnie koroner.
- Czyściciel jeszcze nikomu nie uciął piersi – zauważyła słusznie Sylwia. - Zaczyna być coraz bardziej brutalny.
- A to wcale nie jest dla nas dobra wiadomość – stwierdził Dąbrowski.
- Jest jeszcze coś – powiedział Pękala. - Ma przebite gwoździami nadgarstki, zupełnie jak.. jak Jezus.
- Może to jakiś fanatyk religijny. Wiesz coś jeszcze?
- Zgon na pewno nie nastąpił tutaj, ale to żadne zaskoczenie. Nie rozumiem tylko, dlaczego zostawił tu ciało, skoro w okolicy są kamery.
Pękalski przywołał jednego ze swoich podwładnych, młodego i energicznego śledczego Michała Kamińskiego. Kazał mu sprawdzić nagrania z monitoringu.
- Nie wiem, czy on byłby na tyle głupi, żeby coś takiego zrobić – powiedział Dąbrowski.
- Miejmy nadzieję – zażartowała Sylwia.
- Dobra, nic tu po nas. Zawieźcie to ciało i przeprowadźcie sekcję zwłok. Sylwia, prześlij zdjęcia ofiary do mediów i rozkaż ludziom rozwiesić je po mieście. Kulesza! - wezwał kolejną, młodą śledczą. - Poproś o bilingi ofiary. Macie to zrobić - przerwał na chwilę i wycedził przez zaciśnięte zęby: – JAK NAJSZYBCIEJ.
2
Piątek, 9:10
Michał Kamiński nie łudził się, że Czyściciel, czy choćby jego samochód, został nagrany na kamerze. On był na to zbyt inteligentny, skoro jak do tej pory nie zostawił żadnych śladów, to nie mógł popełnić tak głupiego błędu.
Ten psychol był najgorszym mordercą, z jakim Kamiński miał do czynienia w swojej dość krótkiej policyjnej karierze. Mordował z przerażającą brutalnością i zdawał się być panem sytuacji. Może przez przypadek wbił nóż w kręg szyjny znalezionej dzisiaj kobiety, ale poza tym cechował się niesamowitą, wręcz straszną przebiegłością. Nie znaleźli jeszcze nic, dosłownie nic, co mogłoby ich naprowadzić na ślad Czyściciela, a czas grał na jego korzyść. Nie mieli pojęcia, jak wiele osób jeszcze zabije.
Kamiński nigdy nie twierdził, że prostytucja jest czymś dobrym, ale, broń Boże, nie uważał też, że jest powodem, dla którego można kogoś zabić. Czyściciel prowadził z nimi grę. Nie mogli jej wygrać, bo nie znali nawet reguł. Kamiński nie był pewny, czy morderca kieruje się swoją „moralnością”, czy po prostu zbrodnia sprawia mu satysfakcję, ale niezależnie od tego chciał jak najszybciej skończyć tę sprawę, może pojechać na urlop i zapomnieć. Przez ostatnie dni właściwie myślał tylko o tym – nie miał nawet czasu, żeby zająć się dziećmi. Spędzał w pracy dwanaście, a czasem nawet piętnaście godzin i kiedy już wracał do domu nie myślał o niczym innym, jak tylko o pójściu spać.
Policjant rzucił wypalonego papierosa na bruk i zadeptał go, a następnie leniwym krokiem ruszył w stronę wejścia do centrum handlowego. Drzwi rozsunęły się przed nim i podszedł do informacji. Za ladą stała młoda kobieta, mogła być rówieśniczką ofiary. Miała długie, czarne włosy i opaloną twarz. Kamiński dałby głowę, że odwiedza solarium.
- Aspirant Michał Kamiński, Policja. - Wyciągnął odznakę.
- Yyy... Dzień dobry. - Kobieta wyglądała na przestraszoną. - Agata Młynarska, w czym mogę pomóc?
- Niedaleko zostało znalezione ciało – odpowiedział Kamiński.
- Aaa... Tak – wtrąciła niepotrzebnie Młynarska. Kamiński ciągnął dalej, nie zwracając na nią uwagi:
- Podejrzewamy, że na jednej z kamer mogło zostać utrwalone coś, co pomoże nam w śledztwie. Chciałbym obejrzeć nagrania.
- Rozumiem. Proszę chwilkę poczekać, wezwę ochronę.
Kobieta wyszła zza lady i weszła na ruchome schody, prowadzące na dolny poziom. Kamiński rozejrzał się wkoło.
Centrum miało cztery poziomy: jeden podziemny, parter i dwa nadziemne. Kiedyś, jeszcze jako student, lubił tu zaglądać, być może dlatego, że jego ówczesna dziewczyna uwielbiała to miejsce. On po części zaraził się tym od niej. Od czasu, kiedy kilka lat temu był tu ostatni raz, wiele się zmieniło. Przede wszystkim modniejsze sklepy przeniosły się gdzie indziej, a na ich miejsce wstawiono mniej znane marki. To też odbiło się na frekwencji: w zasadzie klientów było niewielu, chociaż to może z powodu pory dnia.
Młynarska wróciła wraz z wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną. Miał on ogoloną głowę, był ubrany w zwykły strój ochroniarza. Kamiński zaczął swoją klasyczną gadkę:
- Aspirant Michał Ka...
- Wiem, kim pan jest – przerwał mu bezpardonowo mężczyzna. - Naprawdę nie jestem zadowolony, że to się stało.
- Chyba nikt nie jest zadowolony, że to się stało – wtrącił Kamiński. - Przejdę do rzeczy. Potrzebuję nagrań z całego dzisiejszego dnia.
- Niestety, muszę pana zmartwić. Sami szukaliśmy odpowiednich nagrań. Pomiędzy drugą trzydzieści, a czwartą nad ranem nie mamy nic. Nie mamy pojęcia, dlaczego. Wcześniej i później nie zarejestrowało się nic godnego uwagi.
- Szlag by to trafił – zaklął Kamiński. - Wezwę naszych informatyków, może uda nam się dowiedzieć, co się stało. Będziemy potrzebowali dostępu do całego systemu.
- Rozumiem – odpowiedział tęgi ochroniarz. - Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by wam pomóc.
I wręczył Kamińskiemu swoją wizytówkę.
- Dziękuję – powiedział aspirant. - Kiedy przybędzie nasza ekipa, zadzwonię do pana.
Kamiński wyszedł na zewnątrz i wybrał numer Dąbrowskiego.
- I co? - zapytał nerwowo jego przełożony.
- I gówno. Nie ma nagrań.
- Tak jak sądziłem. Co się stało?
- Nie wiadomo. Wezwij tu informatyków, może coś wyciągną.
- Dobra. Zostań tam – nakazał Dąbrowski.
3
Piątek, 9:50
Komisarz Dąbrowski siedział za swoim biurkiem, nerwowo stukając o jego blat. Czyściciel poczynał sobie coraz śmielej, a jego zespół w zasadzie cały czas tkwił w punkcie wyjścia. Cztery ofiary, a mimo to żadnych śladów, żadnych dowodów, żadnych świadków. Zbrodnie idealne. Zbrodnie idealne popełnione przez geniusza.
Wysunął jedną z szuflad i wyciągnął z niej kartkę, na której znajdowało się chyba najkrótsze podsumowanie dotychczasowej działalności zbrodniarza. Zaczął ją czytać – po raz setny.
Ofiara nr 1
Imię i nazwisko: Anna Matusiewicz
Wiek: 24 lata
Miejsce zamieszkania: Rzeszów, ul. Dąbrowskiego 45/26
Zawód, miejsce pracy: student, Uniwersytet Rzeszowski
Dlaczego ofiara Czyściciela: zajmowała się prostytucją
Okoliczności morderstwa: ok. 21 wyszła z mieszkania, by spotkać się ze swoim partnerem, Michałem Kotem w barze „Miejska Kanapka” na Rynku. Mężczyzna się nie zjawia. Na nagraniach z monitoringu widać, jak idzie ul. Matejki, a nagle zawraca i szybkim krokiem idzie w ul. Juliusza Słowackiego.
Przyczyna zgonu: 36 ran kłutych, zadanych ostrym nożem
Inne razy: 4 sińce
Czas zgonu: w nocy z 2 na 3 października 2012 r. (czwartek-piątek), pomiędzy północą a czwartą nad ranem
Znalezienie ciała: 5 października (poniedziałek), ok. 11, nad Wisłokiem w okolicach al. Piłsudskiego, przez Janusza Dębskiego (l. 61), przypadkowego spacerowicza
Ofiara nr 2
Imię i nazwisko: Krystian Micał
Wiek: 21
Miejsce zamieszkania: Rzeszów, ul. Obrońców Poczty Gdańskiej 35/14
Miejsce pracy: bezrobotny
Dlaczego ofiara Czyściciela: prawdopodobnie ponieważ był homoseksualistą
Okoliczności morderstwa: nieznane
Przyczyna zgonu: przecięcie tętnicy szyjnej
Inne rany: 14 ran kłutych, zadanych nożem
Czas zgonu: 7 października 2012 r. (niedziela), pomiędzy 21 a północą
Znalezienie ciała: następnego dnia przez patrol policji
Ofiara nr 3
Imię i nazwisko: nieznane
Wiek: ok. 40 lat (brak informacji)
Miejsce zamieszkania: nieznane
Miejsce pracy: nieznane
Dlaczego ofiara Czyściciela: prawdopodobnie zajmowała się prostytucją
Okoliczności morderstwa: nieznane
Przyczyna zgonu: dekapitacja
Inne rany: 11 sińców, guz na czole, przecięta skóra na udzie, 8 ran kłutych
Czas zgonu: 10 października 2012 r. (środa), pomiędzy godziną 2 a 3 nad ranem
Znalezienie ciała: anonimowy telefon na 112 o 5:30
Dąbrowski skończył czytać raport w chwili, gdy do jego gabinetu wpadła Monika Kulesza.
- Mam te bilingi – oznajmiła.
- Świetnie. Co z nich wynika? - zapytał ze zniecierpliwieniem Dąbrowski.
- Umowa została podpisana przez niejaką Eleonorę Stręczek. Sprawdziłam. To staruszka, była notowana za drobne przestępstwa. Nasza denatka to być może jej córka.
- A co wynika Z BILINGÓW? - wycedził komisarz.
- Ach, no tak – powiedziała nie bez urazy młoda policjantka. - Od początku kontaktowała się z kilkoma numerami, pewnie znajomymi. Z naszym numerem nieznanym zaczęła we wtorek. Poza tym była przeplatanka tych starych.
- Kim jest właściciel numeru nieznanego?
- Telefon na kartę – powiedziała z niezadowoleniem. - Wiem tylko, że starter musiał zostać kupiony niedawno.
- Czeeeekaj... - Dąbrowski podrapał się po głowie. - Czy jest możliwe, że dzwonił do niej Czyściciel?
- Nie da się tego wykluczyć.
- Dobra. Postaraj się dowiedzieć jak najwięcej o tamtym telefonie. O ile to nie on, może uda się go zlokalizować, albo zidentyfikować.
- Zrobię co w mojej mocy.
Dąbrowski wyszczerzył zęby.
- Masz zrobić więcej... Nie wiesz, kiedy Darek zacznie sekcję?
- Mówił, że za kilka minut.
- Okej. Dzięki wielkie. Wyślij mi na telefon adres tej Eleonory, pojadę tam, kiedy już skończymy.
________________
Miłej lektury!