Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[Akcja] Czyściciel
#1
0
Czwartek, 23:45

Izabela Karacińska siedziała sama przy stoliku w barze, popijając drinka. Czekała na mężczyznę, z którym umówiła się na niezobowiązujący seks. Powinien pojawić się kilkanaście minut temu, ale wciąż go nie było. Wiedziała jednak, że klienci nierzadko spóźniają się nawet i o pół godziny, więc nie było to dla niej nic niezwykłego. Podniosła głowę znad stolika i rozejrzała się. Bar był niewielki – chociaż stało w nim zaledwie dziesięć małych, brązowych stolików, to i tak ledwo mieściły się one w pomieszczeniu. Niechlujnie pomalowane na szaro ściany pod sufitem przechodziły w czarne plamy. Za tanią, odrapaną ladą dość nieporadnie pracował barman – to nalewał alkoholu, czy pepsi, to podawał jakieś dania. Izabela doszła do wniosku, że właścicieli baru na nic lepszego po prostu nie stać. Napój, który właśnie piła, też nie był najlepszej jakości. Domyślała się, że musieli tu jadać biedniejsi obywatele. Ona miała wystarczająco dużo pieniędzy, żeby kupić coś w porządnej restauracji, ale jej klient uparł się, żeby spotkać się w tym właśnie miejscu. Cóż, klient – nasz pan.
Znowu spojrzała na zegarek. Facet spóźniał się już trzydzieści pięć minut. Wypiła drinka do końca, odstawiła szklankę i postanowiła wyjść. Wzięła torebkę i skierowała się do drzwi.
Wyszła na zewnątrz. Panowała okropna pogoda – padał ulewny deszcz, a do tego było bardzo zimno. Izabela obwiązała się szalem i ruszyła w kierunku głównej ulicy.
Znalazła się na dość dużym parkingu, na którym samochodu zostawiali mieszkańcy pobliskich kamienic i klienci baru. Było na nim około dwudziestu pojazdów, w większości starych i zaniedbanych. Miejsce to z całą pewnością nie było przyjazne. Jedynym źródłem mdłego światła był neon z nazwą baru.
Deszcz stukający o bruk wprawiał ją w dziwny niepokój, którego zwykle nie czuła. Przystanęła i rozejrzała się wokół. W ciemnym kącie zauważyła jakiś ruch. Mrugnęła oczami, ale tam nikogo nie było.
Chora wyobraźnia, pomyślała. Płata ci figle.
Oby.
Znowu ruszyła, tym razem znacznie szybszym krokiem. Nieustannie rozglądała się wokół siebie. Umiała się bronić. Kiedyś, jeszcze w szkole średniej, została zaatakowana przez bandę drani, którzy chcieli jej wyrwać portfel. Powaliła każdego z nich. Wtedy uświadomiła sobie, że kobieta też może mieć siłę. Ona tę siłę miała, a mimo to uprawiała najbardziej hańbiący zawód, jaki mogła sobie wyobrażać. Wtedy jeszcze nie myślała, że będzie zarabiać na życie seksem, ale los przygotował dla niej takie właśnie wyjście. Lata mijały, a ona wciąż nie znalazła nikogo, z kim związałaby się na dłużej, niż jedną noc. Wiedziała, że z taką urodą każdy facet mógłby być jej – no, może nie każdy, ale większość. A mimo to z tego nie korzystała i sama nie potrafiła wyjaśnić dlaczego. Jej rodzice myśleli, że ich córka studiuje medycynę – dokładnie tak, jak chcieliby, żeby było. O prawdziwym zawodzie powiedziała tylko kilku najlepszym przyjaciółkom.
Przyśpieszyła kroku, bo znalazła się bardzo blisko głównej ulicy. Tam była bezpieczniejsza. Serce biło jej jak szalone.
- AAAAAAAA!
Zza rogu ktoś wyskoczył. Nie wiedziała, kto. Na głowie miał kominiarkę, a w ręce nóż.
Iza zaczęła krzyczeć.
- Ratunkuuuuu!
Odwróciła się i zaczęła uciekać. Czy to miało sens? Przecież bar znajdował się w ślepej uliczce, ale zawsze mogła wejść do środka. Biegła szybko, najszybciej jak mogła.
Dotarła do parkingu, na którym była kilkadziesiąt sekund wcześniej. Pobiegła za rząd kilku samochodów i kucnęła. Po chwili delikatnie wychyliła się i z ulgą stwierdziła, że zgubiła prześladowcę. Zaczęła powoli oddalać się od mężczyzny w czarnej masce. Upewniwszy się, że jest chwilowo bezpieczna, wyjęła z torebki telefon i wybrała 112.
- Numer alarmowy, słucham.
- Ktoś mnie goni! W czarnej masce, z nożem!
- Proszę się uspokoić – powiedział dyspozytor. - Gdzie pani w tej chwili jest?
- Na parkingu, niedaleko baru „Korona” na Lwowskiej – odpowiedziała Izabela zdyszanym głosem.
- Przejąłem zgłoszenie. Proszę oddalić się z okolicy.
- Rozumiem. Dziękuję.
Odłożyła telefon. Podniosła się lekko i poszukała wzrokiem tamtego kogoś, ale go nie zauważyła. Ruszyła przed siebie. Po chwili obejrzała się. On był tuż za nią.

1
Piątek, 8:36

Komisarz Marek Dąbrowski zdecydowanie za mocno trzasnął drzwiami swojego służbowego audi i ruszył w kierunku kilku śledczych badających miejsce, gdzie znaleziono ciało kolejnej ofiary seryjnego mordercy. Obok co kilka sekund przejeżdżały samochody, których pasażerowie z zaciekawieniem obserwowali, co się dzieje.
Na widok Dąbrowskiego, jego młoda partnerka, Sylwia Węglarz, przeszła pod taśmą oddzielającą miejsce prac policji i podeszła do niego.
- Co słychać? - powitała go rześko.
- Wczoraj spędziłem cały dzień na komendzie, spałem może trzy godziny, a dzisiaj znaleźliśmy następnego trupa. Jest po prostu bosko – odpowiedział sarkastycznie komisarz.
- Och, nieważne – powiedziała Sylwia. W jej tonie dało się wyczuć lekkie oburzenie.
- Kim jest ofiara? - zapytał Dąbrowski.
- Jeszcze nie wiadomo. Kobieta, około dwadzieścia pięć lat.
- Macie jakieś podejrzenia, dlaczego padła jego ofiarą?
Ofiarą Czyściciela, rzecz jasna. Pierwszy seryjny morderca w karierze Dąbrowskiego i chyba pierwszy w historii miasta. Jak dotąd znaleziono trzy ciała. Dwóch prostytutek i jednego mężczyzny. On został ofiarą prawdopodobnie dlatego, że był gejem. Doszli do wniosku, że Czyściciel próbuje oczyścić miasto ze wszystkich skaz. Nie wiadomo było, czy prostytutki i homoseksualiści to jedyne grupy narażone na bycie jego ofiarą. Jego mordy wyglądały na rytualne. Zawsze znajdowano praktycznie nagie ciała, przepasane jedynie chustą w pasie. Czyściciel wycinał na plecach ofiary duży krzyż, wbijając nóż bardzo głęboko.
- Póki co nie mamy pojęcia – odpowiedziała Sylwia. - Ofiara miała ze sobą telefon. Kilka minut przed północą zadzwoniła na 112, skontaktowaliśmy się już z centralą, niedługo poznamy treść zgłoszenia. Wcześniej kilkakrotnie odbierała połączenia od nieznanego numeru. W telefonie nie ma zapisanych żadnych kontaktów. Wygląda to tak, jakby miała telefon na jedną noc, albo...
- …albo sprawca usunął kontakty – dokończył za nią Dąbrowski.
- Właśnie.
Dąbrowski przeszedł pod taśmą. Przywitał się z paroma członkami swojego zespołu, po czym ruszył w kierunku ciała.
Morderca musiał zadać kilka ciosów w brzuch, rany były też na głowie. Czyściciel pozbawił też ją piersi.
Dąbrowski przełknął ślinę i podszedł do koronera, Dariusza Pękala. Ten tradycyjnie, zanim zdążyli się przywitać, zaczął energicznie relacjonować wszystko, czego się dowiedział.
- Zgon nastąpił pomiędzy pierwszą, a trzecią w nocy, w tej chwili nie jestem pewien, ale chyba z powodu uszkodzenia rdzenia kręgowego. Czyściciel nigdy nie oszczędzał sił, wyrzynając krzyż, ale tym razem po prostu przesadził.
- Przynajmniej nie cierpiała – mruknął pod nosem Dąbrowski.
- Błąd. Piersi prawdopodobnie straciła jeszcze za życia – powiedział beznamiętnie koroner.
- Czyściciel jeszcze nikomu nie uciął piersi – zauważyła słusznie Sylwia. - Zaczyna być coraz bardziej brutalny.
- A to wcale nie jest dla nas dobra wiadomość – stwierdził Dąbrowski.
- Jest jeszcze coś – powiedział Pękala. - Ma przebite gwoździami nadgarstki, zupełnie jak.. jak Jezus.
- Może to jakiś fanatyk religijny. Wiesz coś jeszcze?
- Zgon na pewno nie nastąpił tutaj, ale to żadne zaskoczenie. Nie rozumiem tylko, dlaczego zostawił tu ciało, skoro w okolicy są kamery.
Pękalski przywołał jednego ze swoich podwładnych, młodego i energicznego śledczego Michała Kamińskiego. Kazał mu sprawdzić nagrania z monitoringu.
- Nie wiem, czy on byłby na tyle głupi, żeby coś takiego zrobić – powiedział Dąbrowski.
- Miejmy nadzieję – zażartowała Sylwia.
- Dobra, nic tu po nas. Zawieźcie to ciało i przeprowadźcie sekcję zwłok. Sylwia, prześlij zdjęcia ofiary do mediów i rozkaż ludziom rozwiesić je po mieście. Kulesza! - wezwał kolejną, młodą śledczą. - Poproś o bilingi ofiary. Macie to zrobić - przerwał na chwilę i wycedził przez zaciśnięte zęby: – JAK NAJSZYBCIEJ.

2
Piątek, 9:10

Michał Kamiński nie łudził się, że Czyściciel, czy choćby jego samochód, został nagrany na kamerze. On był na to zbyt inteligentny, skoro jak do tej pory nie zostawił żadnych śladów, to nie mógł popełnić tak głupiego błędu.
Ten psychol był najgorszym mordercą, z jakim Kamiński miał do czynienia w swojej dość krótkiej policyjnej karierze. Mordował z przerażającą brutalnością i zdawał się być panem sytuacji. Może przez przypadek wbił nóż w kręg szyjny znalezionej dzisiaj kobiety, ale poza tym cechował się niesamowitą, wręcz straszną przebiegłością. Nie znaleźli jeszcze nic, dosłownie nic, co mogłoby ich naprowadzić na ślad Czyściciela, a czas grał na jego korzyść. Nie mieli pojęcia, jak wiele osób jeszcze zabije.
Kamiński nigdy nie twierdził, że prostytucja jest czymś dobrym, ale, broń Boże, nie uważał też, że jest powodem, dla którego można kogoś zabić. Czyściciel prowadził z nimi grę. Nie mogli jej wygrać, bo nie znali nawet reguł. Kamiński nie był pewny, czy morderca kieruje się swoją „moralnością”, czy po prostu zbrodnia sprawia mu satysfakcję, ale niezależnie od tego chciał jak najszybciej skończyć tę sprawę, może pojechać na urlop i zapomnieć. Przez ostatnie dni właściwie myślał tylko o tym – nie miał nawet czasu, żeby zająć się dziećmi. Spędzał w pracy dwanaście, a czasem nawet piętnaście godzin i kiedy już wracał do domu nie myślał o niczym innym, jak tylko o pójściu spać.
Policjant rzucił wypalonego papierosa na bruk i zadeptał go, a następnie leniwym krokiem ruszył w stronę wejścia do centrum handlowego. Drzwi rozsunęły się przed nim i podszedł do informacji. Za ladą stała młoda kobieta, mogła być rówieśniczką ofiary. Miała długie, czarne włosy i opaloną twarz. Kamiński dałby głowę, że odwiedza solarium.
- Aspirant Michał Kamiński, Policja. - Wyciągnął odznakę.
- Yyy... Dzień dobry. - Kobieta wyglądała na przestraszoną. - Agata Młynarska, w czym mogę pomóc?
- Niedaleko zostało znalezione ciało – odpowiedział Kamiński.
- Aaa... Tak – wtrąciła niepotrzebnie Młynarska. Kamiński ciągnął dalej, nie zwracając na nią uwagi:
- Podejrzewamy, że na jednej z kamer mogło zostać utrwalone coś, co pomoże nam w śledztwie. Chciałbym obejrzeć nagrania.
- Rozumiem. Proszę chwilkę poczekać, wezwę ochronę.
Kobieta wyszła zza lady i weszła na ruchome schody, prowadzące na dolny poziom. Kamiński rozejrzał się wkoło.
Centrum miało cztery poziomy: jeden podziemny, parter i dwa nadziemne. Kiedyś, jeszcze jako student, lubił tu zaglądać, być może dlatego, że jego ówczesna dziewczyna uwielbiała to miejsce. On po części zaraził się tym od niej. Od czasu, kiedy kilka lat temu był tu ostatni raz, wiele się zmieniło. Przede wszystkim modniejsze sklepy przeniosły się gdzie indziej, a na ich miejsce wstawiono mniej znane marki. To też odbiło się na frekwencji: w zasadzie klientów było niewielu, chociaż to może z powodu pory dnia.
Młynarska wróciła wraz z wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną. Miał on ogoloną głowę, był ubrany w zwykły strój ochroniarza. Kamiński zaczął swoją klasyczną gadkę:
- Aspirant Michał Ka...
- Wiem, kim pan jest – przerwał mu bezpardonowo mężczyzna. - Naprawdę nie jestem zadowolony, że to się stało.
- Chyba nikt nie jest zadowolony, że to się stało – wtrącił Kamiński. - Przejdę do rzeczy. Potrzebuję nagrań z całego dzisiejszego dnia.
- Niestety, muszę pana zmartwić. Sami szukaliśmy odpowiednich nagrań. Pomiędzy drugą trzydzieści, a czwartą nad ranem nie mamy nic. Nie mamy pojęcia, dlaczego. Wcześniej i później nie zarejestrowało się nic godnego uwagi.
- Szlag by to trafił – zaklął Kamiński. - Wezwę naszych informatyków, może uda nam się dowiedzieć, co się stało. Będziemy potrzebowali dostępu do całego systemu.
- Rozumiem – odpowiedział tęgi ochroniarz. - Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by wam pomóc.
I wręczył Kamińskiemu swoją wizytówkę.
- Dziękuję – powiedział aspirant. - Kiedy przybędzie nasza ekipa, zadzwonię do pana.
Kamiński wyszedł na zewnątrz i wybrał numer Dąbrowskiego.
- I co? - zapytał nerwowo jego przełożony.
- I gówno. Nie ma nagrań.
- Tak jak sądziłem. Co się stało?
- Nie wiadomo. Wezwij tu informatyków, może coś wyciągną.
- Dobra. Zostań tam – nakazał Dąbrowski.

3
Piątek, 9:50

Komisarz Dąbrowski siedział za swoim biurkiem, nerwowo stukając o jego blat. Czyściciel poczynał sobie coraz śmielej, a jego zespół w zasadzie cały czas tkwił w punkcie wyjścia. Cztery ofiary, a mimo to żadnych śladów, żadnych dowodów, żadnych świadków. Zbrodnie idealne. Zbrodnie idealne popełnione przez geniusza.
Wysunął jedną z szuflad i wyciągnął z niej kartkę, na której znajdowało się chyba najkrótsze podsumowanie dotychczasowej działalności zbrodniarza. Zaczął ją czytać – po raz setny.

Ofiara nr 1
Imię i nazwisko: Anna Matusiewicz
Wiek: 24 lata
Miejsce zamieszkania: Rzeszów, ul. Dąbrowskiego 45/26
Zawód, miejsce pracy: student, Uniwersytet Rzeszowski
Dlaczego ofiara Czyściciela: zajmowała się prostytucją
Okoliczności morderstwa: ok. 21 wyszła z mieszkania, by spotkać się ze swoim partnerem, Michałem Kotem w barze „Miejska Kanapka” na Rynku. Mężczyzna się nie zjawia. Na nagraniach z monitoringu widać, jak idzie ul. Matejki, a nagle zawraca i szybkim krokiem idzie w ul. Juliusza Słowackiego.
Przyczyna zgonu: 36 ran kłutych, zadanych ostrym nożem
Inne razy: 4 sińce
Czas zgonu: w nocy z 2 na 3 października 2012 r. (czwartek-piątek), pomiędzy północą a czwartą nad ranem
Znalezienie ciała: 5 października (poniedziałek), ok. 11, nad Wisłokiem w okolicach al. Piłsudskiego, przez Janusza Dębskiego (l. 61), przypadkowego spacerowicza

Ofiara nr 2
Imię i nazwisko: Krystian Micał
Wiek: 21
Miejsce zamieszkania: Rzeszów, ul. Obrońców Poczty Gdańskiej 35/14
Miejsce pracy: bezrobotny
Dlaczego ofiara Czyściciela: prawdopodobnie ponieważ był homoseksualistą
Okoliczności morderstwa: nieznane
Przyczyna zgonu: przecięcie tętnicy szyjnej
Inne rany: 14 ran kłutych, zadanych nożem
Czas zgonu: 7 października 2012 r. (niedziela), pomiędzy 21 a północą
Znalezienie ciała: następnego dnia przez patrol policji

Ofiara nr 3
Imię i nazwisko: nieznane
Wiek: ok. 40 lat (brak informacji)
Miejsce zamieszkania: nieznane
Miejsce pracy: nieznane
Dlaczego ofiara Czyściciela: prawdopodobnie zajmowała się prostytucją
Okoliczności morderstwa: nieznane
Przyczyna zgonu: dekapitacja
Inne rany: 11 sińców, guz na czole, przecięta skóra na udzie, 8 ran kłutych
Czas zgonu: 10 października 2012 r. (środa), pomiędzy godziną 2 a 3 nad ranem
Znalezienie ciała: anonimowy telefon na 112 o 5:30

Dąbrowski skończył czytać raport w chwili, gdy do jego gabinetu wpadła Monika Kulesza.
- Mam te bilingi – oznajmiła.
- Świetnie. Co z nich wynika? - zapytał ze zniecierpliwieniem Dąbrowski.
- Umowa została podpisana przez niejaką Eleonorę Stręczek. Sprawdziłam. To staruszka, była notowana za drobne przestępstwa. Nasza denatka to być może jej córka.
- A co wynika Z BILINGÓW? - wycedził komisarz.
- Ach, no tak – powiedziała nie bez urazy młoda policjantka. - Od początku kontaktowała się z kilkoma numerami, pewnie znajomymi. Z naszym numerem nieznanym zaczęła we wtorek. Poza tym była przeplatanka tych starych.
- Kim jest właściciel numeru nieznanego?
- Telefon na kartę – powiedziała z niezadowoleniem. - Wiem tylko, że starter musiał zostać kupiony niedawno.
- Czeeeekaj... - Dąbrowski podrapał się po głowie. - Czy jest możliwe, że dzwonił do niej Czyściciel?
- Nie da się tego wykluczyć.
- Dobra. Postaraj się dowiedzieć jak najwięcej o tamtym telefonie. O ile to nie on, może uda się go zlokalizować, albo zidentyfikować.
- Zrobię co w mojej mocy.
Dąbrowski wyszczerzył zęby.
- Masz zrobić więcej... Nie wiesz, kiedy Darek zacznie sekcję?
- Mówił, że za kilka minut.
- Okej. Dzięki wielkie. Wyślij mi na telefon adres tej Eleonory, pojadę tam, kiedy już skończymy.

________________

Miłej lektury!
Odpowiedz
#2
Witaj,

Pozwolę sobie wyrazić moją opinię na temat tego tekstu.
Czytało mi się szybko i całkiem przyjemnie, chociaż to zupełnie nie mój klimat. Przede wszystkim nasuwa mi się jeden wniosek po przeczytaniu tego tekstu: największym spoilerem tego opowiadania jest jego tytuł. Już w momencie, w którym przeczytałam, że facet spóźnia się na spotkanie, byłam w stanie przewidzieć dalszy rozwój akcji oraz motywy, którymi się kieruje. Rozumiem jednak, że to nie koniec, a dopiero początek, bo jak na razie nic z tego tekstu nie wynika. Momentami, szczególnie w sprawozdaniach policji Twoje teksty są dość naiwne, ale starałam Ci się to wypisać poniżej.
Zastanawia mnie fakt, że Izabela miała niby wielką siłę i potrafiła się bronić, a pierwsze co robi to ucieczka. Po prostu nie pasuje mi to z wcześniejszym opisem, kiedy mówiłeś, że poradziła sobie z grupą chłopaków, powalając każdego z nich.
Jeszcze dziwniejszy wydał mi się pomysł ucieczki w kanał. Doprawdy sama w panice, bym na to nie wpadła ^^ Rodzi się we mnie pytanie: jak jedna, mała kobieta była w stanie podnieść sama żeliwne pokrywę studzienki kanalizacyjnej, która waży niemało, a podniesienie jej za pomocą tylko i wyłącznie rąk jest niewykonalne, przynajmniej z tego co mi wiadomo (nigdy nie próbowałam)?

Warstwa techniczna:

- ortografia: nie znalazłam błędów.
- interpunkcja: nie znalazłam błędów.
- język: prosty, bez zbędnych udziwnień.
- tekst czyta się: szybko.
- styl pasuje do wydźwięku tekstu, ale mam kilka uwag (patrz niżej).

Fabuła:
Opis miejsc: Nie ma tu przydługich opisów każdego pęknięcia w płycie chodnikowej, chwała Ci za to, ale mam kilka uwag, co do poszczególnych zdań (patrz niżej).
Opis bohaterów: Mamy imiona i nazwiska, ale opisu bohaterów praktycznie brak, szkoda.
Czas i miejsce: Albo gdzieś mi umknęło, albo nie doczytałam w jakich realiach toczy się ta historia.

Wiele już było w książkach i filmach motywów o seryjnych mordercach i policjantach, którzy próbują ich złapać. Jak na razie ten tekst nie zaskakuje niczym nowym/odkrywczym. Przebieg akcji całkiem fajny, szybki. Zobaczymy co będzie dalej.

Bohaterowie:

Zauważyłam, że Kamiński często zaciska zęby i coś przez nie cedzi, mówiąc do współpracowników. Ciężko powiedzieć coś o ich charakterach. Jedynie Kamiński jest lepiej opisany, ale póki co, ciężko się z nim identyfikować, albo wczuć w jego sytuację. Dialogi brzmią całkiem fajnie. Nie przesadzasz z nimi, ale mam kilka uwag: patrz niżej.

MOJE UWAGI:

Kobieta wiedziała jednak, że klienci nierzadko spóźniają się nawet i o pół godziny, więc nie - wytnij > kobieta, z wcześniejszego zdania wynika wyraźnie, że chodzi o nią

Bar był niewielki – chociaż było zaledwie dziesięć małych, brązowych stolików, - powtórzenie, <chociaż stało w nim>?

Pomalowane niechlujnie ściany w większości części były szare, a pod sufitem czarne - nie pasuje mi tu > w większości części, dla mnie to jakoś nie po polsku, <Niechlujnie pomalowane na szaro ściany pod sufitem przechodziły w czarne plamy/zacieki>?

Facet spóźniał się już o trzydzieści pięć minut. - wytnij > o

Pociągnęła drinka, odstawiła szklankę i postanowiła wyjść. - nie pasuje mi tu > pociągnęła drinka, może lepiej by brzmiało > wypiła drinka do końca?

Na dworze panowała okropna pogoda – te opady deszczu można było nazwać ulewą, a do tego było chłodno. - nie pasuje mi tu > panowała okropna pogoda, może zamiast tego <Na zewnątrz padał ulewny deszcz, sprawiając, że zadrżała z zimna>?

Miejsce(,) w którym znalazła się z całą pewnością nie było przyjacielskie. - pytanie, czy miejsce może być "przyjacielskie", jeśli już to chyba przyjazne?

Chora wyobraźnia, pomyślała. Płata ci figle. - a może lepszy byłby zapis > Chora wyobraźnia - pomyślała. - Płata mi figle. ?

Lata mijały, a ona wciąż nie znalazła nikogo, z kim związałaby się na dłużej, niż jedną noc. - a może <nikogo, z kim mogłaby związać się na dłużej, niż jedną noc>?

Wiedziała, że z jej urodą każdy facet mógłby być jej - powtórzenie

Tam była znacznie bezpieczniejsza. - wytnij może > znacznie

BUUUUU!
Zza rogu ktoś wyskoczył. Ktoś. Nie wiedziała, kto. Miał maskę, a w ręce nóż. - powtórzenie
Izabela zaczęła krzyczeć.
- RATUNKUUU!
Ten opis w ogóle nie przemawia do mojej wyobraźni, naprawdę. Po pierwsze zabrzmiało to tak, jakby to ten Czyściciel wyskoczył zza rogu i krzyknął BUUUU!, po drugie uważam za nieuzasadnione użycie CAPS LOCKA.

Obejrzała się do tyłu i z pewną ulgą stwierdziła, że była szybsza od prześladowcy. - moim zdaniem obejrzeć można się tylko do tyłu, ale mogę się mylić

Zaczęła wolnym krokiem iść. - to zdanie zgrzyta. <Ruszyła wolnym krokiem przed siebie>/ <Bardzo powoli zaczęła iść w stronę wyjścia>?

po czym psychicznie przygotował się na zobaczenie kolejnego zmasakrowanego ciała. - to zabrzmiało sztucznie. Jak można psychicznie przygotować się na coś takiego? I na czym polega ten proces?

- Nie wiecie, czym mogła sobie zasłużyć na bycie jego ofiarą? - to również zabrzmiało naiwnie i zupełnie nie w stylu policjanta. Jakoś tak nie przemówiło to do mnie.

Zgon nastąpił pomiędzy pierwszą, a trzecią w nocy, w tej chwili nie jestem pewien, ale chyba z powodu uszkodzenia rdzenia kręgowego. Morderca musiał zbyt mocno wycinać krzyż. - Nie wiemy jakiej wielkości jest ten krzyż, rozumiem z tego opisu, że duży. Naprawdę dziewczyna musiała mieć pecha, żeby przebił się przez skórę, tkankę tłuszczową, mięśnie, a potem trafił między kręgi. W pierwszej chwili zabrzmiało to dla mnie mało wiarygodnie.

Ma przebite gwoździem nadgarstki, zupełnie jak.. jak Jezus. - <...>, jednym gwoździem przebił dwa nadgarstki, czy były to dwa gwoździe w dwóch nadgarstkach?

Kazał mu sprawdzićnagrań z monitoringu. - <sprawdzić nagrania>

Kulesza! - wezwał kolejną(,) młodą śledczą.

Michał Kamiński nie łudził się, że Czyściciel (czy jego samochód) został nagrany na kamerze. - wg mnie najlepiej unikać nawiasów w tego typu prozie, < że Czyściciel, czy choćby jego samochód, został nagrany na kamerze>?

On był na to zbyt inteligentny, skoro póki co praktycznie nie zostawiał śladów, to nie mógł popełnić tak głupiego błędu. - <skoro jak do tej pory nie zostawił żadnych śladów>, później piszesz, że nie zostawiał żadnych śladów, trzymaj się jednej wersji

Spędzał w pracy dwanaście, a czasem nawet piętnaście godzin i kiedy już wrócił do domu nie myślał o niczym innym, jak tylko o pójściu spać (chociaż raz zdołał wyładować napięcie, współżyjąc z żoną). - <wracał do domu>, to zdanie w nawiasie jest jakieś takie... Równie dobrze mogło go nie być.

Kamiński rozejrzał się wokół siebie. - mógł się rozglądać tylko wokół siebie. <rozejrzał się wkoło>?

Kiedyś, jeszcze jako student, lubił tu zaglądać, być może dlatego, że jego ówczesna dziewczyna uwielbiała to miejsce. On jednak po części zaraził się tym. Od czasu, kiedy kilka lat temu był tu ostatni raz, zmieniło się wiele. - <on po części zaraził się tym od niej>, <raz, wiele się zmieniło>

To też odbiło się na frekwencji: w zasadzie klientów było niewielu, chociaż to może z powodu pory. - pory roku, dnia?

Wiem, kim pan jest – przerwał mu brutalnie mężczyzna. - Naprawdę nie jestem zadowolony, że to się stało. - wg mnie nic w tym brutalnego nie było, może wytnij > brutalnie?

Komisarz Dąbrowski siedział za swoim biurkiem, / Wysunął jedną z szuflad swojego biurka i wyciągnął z niej kartkę, - wytnij > swojego

Umówiła się na randkę ze swoim partnerem, którego wielokrotnie zdradzała za pieniądze. - zabrzmiało to tak, jakby on jej dawał pieniądze, żeby go zdradzała. Powinno też widnieć jego nazwisko w tych notatkach, tak mi się przynajmniej wydaje. Generalnie te notatki policjantów to najsłabsza część tego opowiadania.

nagraniach z monitoringu widać, jak, stojąc tuż przy pojeździe, skręca i idzie gdzie indziej. - nie wyobrażam sobie, żeby w policyjnych notatkach były tego typu określenia. Powinno być raczej wg mnie > i kieruje się w stronę ulicy Wichrowej/Rynku, czy cokolwiek co umożliwi jakieś konkretniejsze określenie jaki to był kierunek.

Przyczyną śmierci były wielokrotne rany zadane nożem. - <rany zadane wielokrotnie nożem>? Żeby podnieść wiarygodność opowiadania możesz dodać ile konkretnie ich było.

Chociaż otrzymał wielokrotne rany nożem, to jednak przyczyną śmierci była znaczna utrata krwi (przecięcie tętnicy szyjnej). - wytnij > jednak, uważam, że tak istotna informacja nie powinna być zawarta w nawiasie, w końcu to go zabiło.

Została ścięta i to było przyczyną śmierci. - doprawdy, sztucznie zabrzmiało to zdanie. Może <przyczyną śmierci było odcięcie głowy>? Albo jak wolisz - dekapitacja.

Dużo weny życzę,
Lilith

Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.
William Shakespeare
[Obrazek: gildiaPiecz1.jpg]
Odpowiedz
#3
Dzięki Lilith.

Zastosowałem się do Twoich sugestii i poprawiłem błędy, kanały zamieniłem na parking a notatki mają teraz inną formę. Smile
Odpowiedz
#4
Było na nim około dwadzieścia [dwudziestu] pojazdów, w większości starych i zaniedbanych.

Jej rodzice myśleli, że jej [ich]córka studiuje medycynę – dokładnie tak, jak chcieliby, żeby było.

O prawdziwym zawodzie powiedziała tylko kilku najlepszym przyjaciółkom. - czyli pół świata już wie Big Grin baby są wredne Wink

- Dobra, nic tu po nas. Zawieźcie to ciało i przeprowadźcie sesję [chyba sekcję?].

- Agata Młynarska, w czym mogę pomóc?


- Podejrzewamy, że na jednej z kamer mogło zostać utrwalone coś, co pomoże nam w śledztwie. Chciałbym móc [to móc jest imo zbędne] obejrzeć nagrania.


- Masz zrobić więcej... Nie wiesz, kiedy Darek zacznie sesję?
- Mówił, że za kilka minut.
- Okej. Dzięki wielkie. Wyślij mi na telefon adres tej Eleonory, pojadę tam, kiedy już skończy się sesja. - powtórzonko. I na pewno "sesja", a nie "sekcja"?

Opowiadanie podoba mi się, chętnie dowiem się, co będzie dalej. Czytając tekst widziałam niemalże bohaterów, potrafiłam wczuć się w ich sytuację. Podoba mi się Twój styl narracji, choć znajdują się pewne powtórzenia (np. wszechobecny "Kamiński"). Cóż, po prostu gratuluję udanego tekstu. Mam nadzieję, że kontynuacja będzie równie dobra.

Pozdrawiam
Kapadocja

Marks BorderPrincess napisał(a):Kto tam był sędzią, bo czegoś nie czaje. Skoro Laik zaledwie kopnął w udo, a Andrzej trafił z pięści w twarz, to czemu Laik wygrał turniej?

Odpowiedz
#5
Jest ok, ale nie powala. Masz plusik za zrobienie z mordercy psychopaty. Czekam na ciąg dalszy ^^
Odpowiedz
#6
Dzięki za komentarze ;D.

Ciąg dalszy już mam napisany, niedługo wrzucę Smile.
Odpowiedz
#7
""Czwartek, 23:45

Izabela Karacińska siedziała sama przy stoliku w barze, popijając drinka. Czekała na mężczyznę, z którym umówiła się na niezobowiązujący seks. Powinien pojawić się kilkanaście minut temu, ale wciąż go nie było. Wiedziała jednak, że klienci nierzadko spóźniają się nawet i o pół godziny, więc nie było to dla niej nic niezwykłego.(Niezobowiązujący seks z panią do towarzystwa? Nie wiem czy tak go można nazwać, w końcu jesteś zobowiązany zapłacić Big Grin) Podniosła głowę znad stolika i rozejrzała się. Bar był niewielki – chociaż stało w nim zaledwie dziesięć małych, brązowych stolików, to i tak ledwo mieściły się one w pomieszczeniu. Niechlujnie pomalowane na szaro ściany pod sufitem przechodziły w czarne plamy. Za tanią, odrapaną ladą dość nieporadnie pracował barman – to nalewał alkoholu, czy pepsi, to podawał jakieś dania. Izabela doszła do wniosku, że właścicieli baru na nic lepszego po prostu nie stać. Napój, który właśnie piła, też nie był najlepszej jakości. Domyślała się, że musieli tu jadać biedniejsi obywatele. Ona miała wystarczająco dużo pieniędzy, żeby kupić coś w porządnej restauracji, ale jej klient uparł się, żeby spotkać się w tym właśnie miejscu. Cóż, klient – nasz pan.
Znowu spojrzała na zegarek. Facet spóźniał się już trzydzieści pięć minut. Wypiła drinka do końca, odstawiła szklankę i postanowiła wyjść. Wzięła torebkę i skierowała się do drzwi.
Wyszła na zewnątrz. Panowała okropna pogoda – padał ulewny deszcz, a do tego było bardzo zimno. Izabela obwiązała się szalem i ruszyła w kierunku głównej ulicy.
Znalazła się na dość dużym parkingu, na którym samochodu zostawiali mieszkańcy pobliskich kamienic i klienci baru. Było na nim około dwudziestu pojazdów(unikamy liczb, napisz kilkanaście), w większości starych i zaniedbanych. Miejsce to z całą pewnością nie było przyjazne. Jedynym źródłem mdłego światła był neon z nazwą baru.
Deszcz stukający o bruk wprawiał ją w dziwny niepokój, którego zwykle nie czuła. Przystanęła i rozejrzała się wokół. W ciemnym kącie zauważyła jakiś ruch. Mrugnęła oczami, ale tam nikogo nie było.
Chora wyobraźnia, pomyślała. Płata ci figle.
Oby.
Znowu ruszyła, tym razem znacznie szybszym krokiem. Nieustannie rozglądała się wokół siebie. Umiała się bronić. Kiedyś, jeszcze w szkole średniej, została zaatakowana przez bandę drani, którzy chcieli jej wyrwać portfel. Powaliła każdego z nich. Wtedy uświadomiła sobie, że kobieta też może mieć siłę. Ona tę siłę miała, a mimo to uprawiała najbardziej hańbiący zawód, jaki mogła sobie wyobrażać. Wtedy jeszcze nie myślała, że będzie zarabiać na życie seksem, ale los przygotował dla niej takie właśnie wyjście. Lata mijały, a ona wciąż nie znalazła nikogo, z kim związałaby się na dłużej, niż jedną noc. Wiedziała, że z taką urodą każdy facet mógłby być jej – no, może nie każdy, ale większość. A mimo to z tego nie korzystała i sama nie potrafiła wyjaśnić dlaczego. Jej rodzice myśleli, że ich córka studiuje medycynę – dokładnie tak, jak chcieliby, żeby było. O prawdziwym zawodzie powiedziała tylko kilku najlepszym przyjaciółkom.
Przyśpieszyła kroku, bo znalazła się bardzo blisko głównej ulicy. Tam była bezpieczniejsza. Serce biło jej jak szalone.
- AAAAAAAA!
Zza rogu ktoś wyskoczył. Nie wiedziała, kto. Na głowie miał kominiarkę, a w ręce nóż.
Iza zaczęła krzyczeć.
- Ratunkuuuuu!
Odwróciła się i zaczęła uciekać. Czy to miało sens? Przecież bar znajdował się w ślepej uliczce, ale zawsze mogła wejść do środka. Biegła szybko, najszybciej jak mogła.
Dotarła do parkingu, na którym była kilkadziesiąt sekund wcześniej. Pobiegła za rząd kilku samochodów i kucnęła. Po chwili delikatnie wychyliła się i z ulgą stwierdziła, że zgubiła prześladowcę. Zaczęła powoli oddalać się od mężczyzny w czarnej masce. Upewniwszy się, że jest chwilowo bezpieczna, wyjęła z torebki telefon i wybrała 112.
- Numer alarmowy, słucham.
- Ktoś mnie goni! W czarnej masce, z nożem!
- Proszę się uspokoić – powiedział dyspozytor. - Gdzie pani w tej chwili jest?
- Na parkingu, niedaleko baru „Korona” na Lwowskiej – odpowiedziała Izabela zdyszanym głosem.
- Przejąłem zgłoszenie. Proszę oddalić się z okolicy.
- Rozumiem. Dziękuję.
Odłożyła telefon. Podniosła się lekko i poszukała wzrokiem tamtego kogoś, ale go nie zauważyła. Ruszyła przed siebie. Po chwili obejrzała się. On był tuż za nią.

1
Piątek, 8:36

Komisarz Marek Dąbrowski zdecydowanie za mocno trzasnął drzwiami swojego służbowego audi i ruszył w kierunku kilku śledczych badających miejsce, gdzie znaleziono ciało kolejnej ofiary seryjnego mordercy. Obok co kilka sekund przejeżdżały samochody, których pasażerowie z zaciekawieniem obserwowali, co się dzieje.
Na widok Dąbrowskiego, jego młoda partnerka, Sylwia Węglarz, przeszła pod taśmą oddzielającą miejsce prac policji i podeszła do niego.
- Co słychać? - powitała go rześko.
- Wczoraj spędziłem cały dzień na komendzie, spałem może trzy godziny, a dzisiaj znaleźliśmy następnego trupa. Jest po prostu bosko – odpowiedział sarkastycznie komisarz.
- Och, nieważne – powiedziała Sylwia. W jej tonie dało się wyczuć lekkie oburzenie.
- Kim jest ofiara? - zapytał Dąbrowski.
- Jeszcze nie wiadomo. Kobieta, około dwadzieścia pięć lat.
- Macie jakieś podejrzenia, dlaczego padła jego ofiarą?
Ofiarą Czyściciela, rzecz jasna. Pierwszy seryjny morderca w karierze Dąbrowskiego i chyba pierwszy w historii miasta. Jak dotąd znaleziono trzy ciała. Dwóch prostytutek i jednego mężczyzny. On został ofiarą prawdopodobnie dlatego, że był gejem. Doszli do wniosku, że Czyściciel próbuje oczyścić miasto ze wszystkich skaz. Nie wiadomo było, czy prostytutki i homoseksualiści to jedyne grupy narażone na bycie jego ofiarą. Jego mordy wyglądały na rytualne. Zawsze znajdowano praktycznie nagie ciała, przepasane jedynie chustą w pasie. Czyściciel wycinał na plecach ofiary duży krzyż, wbijając nóż bardzo głęboko.
- Póki co nie mamy pojęcia – odpowiedziała Sylwia. - Ofiara miała ze sobą telefon. Kilka minut przed północą zadzwoniła na 112, skontaktowaliśmy się już z centralą, niedługo poznamy treść zgłoszenia. Wcześniej kilkakrotnie odbierała połączenia od nieznanego numeru. W telefonie nie ma zapisanych żadnych kontaktów. Wygląda to tak, jakby miała telefon na jedną noc, albo...
- …albo sprawca usunął kontakty – dokończył za nią Dąbrowski.
- Właśnie.
Dąbrowski przeszedł pod taśmą. Przywitał się z paroma członkami swojego zespołu, po czym ruszył w kierunku ciała.
Morderca musiał zadać kilka ciosów w brzuch, rany były też na głowie. Czyściciel pozbawił też ją piersi.
Dąbrowski przełknął ślinę i podszedł do koronera, Dariusza Pękala. Ten tradycyjnie, zanim zdążyli się przywitać, zaczął energicznie relacjonować wszystko, czego się dowiedział.
- Zgon nastąpił pomiędzy pierwszą, a trzecią w nocy, w tej chwili nie jestem pewien, ale chyba z powodu uszkodzenia rdzenia kręgowego. Czyściciel nigdy nie oszczędzał sił, wyrzynając krzyż, ale tym razem po prostu przesadził.
- Przynajmniej nie cierpiała – mruknął pod nosem Dąbrowski.
- Błąd. Piersi prawdopodobnie straciła jeszcze za życia – powiedział beznamiętnie koroner.
- Czyściciel jeszcze nikomu nie uciął piersi – zauważyła słusznie Sylwia. - Zaczyna być coraz bardziej brutalny.
- A to wcale nie jest dla nas dobra wiadomość – stwierdził Dąbrowski.
- Jest jeszcze coś – powiedział Pękala. - Ma przebite gwoździami nadgarstki, zupełnie jak.. jak Jezus.
- Może to jakiś fanatyk religijny. Wiesz coś jeszcze?
- Zgon na pewno nie nastąpił tutaj, ale to żadne zaskoczenie. Nie rozumiem tylko, dlaczego zostawił tu ciało, skoro w okolicy są kamery.
Pękalski przywołał jednego ze swoich podwładnych, młodego i energicznego śledczego Michała Kamińskiego. Kazał mu sprawdzić nagrania z monitoringu.
- Nie wiem, czy on byłby na tyle głupi, żeby coś takiego zrobić – powiedział Dąbrowski.
- Miejmy nadzieję – zażartowała Sylwia.(gdzie tu żart?Big Grin)
- Dobra, nic tu po nas. Zawieźcie to ciało i przeprowadźcie sekcję zwłok. Sylwia, prześlij zdjęcia ofiary do mediów i rozkaż ludziom rozwiesić je po mieście. Kulesza! - wezwał kolejną, młodą śledczą. - Poproś o bilingi ofiary. Macie to zrobić - przerwał na chwilę i wycedził przez zaciśnięte zęby: – JAK NAJSZYBCIEJ."

Dalej nic nie pozaznaczałem.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

I co? Widzisz, błędów jakoś nie znalazłem, ale mimo to podoba mi się średnio. Takie suche strasznie. Np opis morderstwa powinien wywołać jakieś emocje, a tutaj nic, zero, pamiętam np Chemię Śmierci, czytałem to już strasznie dawno temu, a do tej pory pamiętam, jak się obrzydziłem od samych opisów. Coś musisz popracować nad tym. Język też przydałoby się wzbogacić, bo jest taki zwyczajny.
Niby poprawnie, ale bez szału, więc 5,5/10.

Pozdrawiam Wink
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#8
Obiecałam skomentować, więc dotrzymuję słowa.
Cytat: Bar był niewielki – chociaż stało w nim zaledwie dziesięć małych, brązowych stolików (...)
Wypisuję to jako pierwsze, by nie zapomnieć. Wypominałam Ci to na SB, ale napiszę publicznie, by niektórzy też poznali tę zasadę. Wiem, że nie używasz worda i myślnik nie zamienia Ci się na pauzę. Znalazłam na to mały myk. Mam nadzieję, że działa, bo pewnie trzeba to zrobić na klawiaturze numerycznej, której - niestety - nie posiadam na laptopie. Trzymając lewy alt wpisz kolejno kombinację liczb: 0151. Sprawdziłam na tej zwykłej i nie działa. Może u Ciebie coś wyjdzie. Hm, choć w tej sytuacji postawiłabym zwykły przecinek, a nie pauzę.
Cytat: Cóż, klient – nasz pan.
Nie mam pojęcia, czy ktoś to już wyodrębnił, ale myślnik jest zbędny. Przynajmniej nie widziałam nigdy takiego sposobu zapisu owego przysłowia. Normalnie, ciągiem, bez żadnej interpunkcji - oprócz kropki na końcu oczywiście. Smile
Cytat: Znalazła się na dość dużym parkingu, na którym samochodu zostawiali mieszkańcy pobliskich kamienic i klienci baru.

Literówka, samochody. Choć lekko dziwnie brzmi to zdanie. Może... "Znalazła się na dość dużym parkingu, gdzie swoimi samochodami parkowali klienci baru i mieszkańcy pobliskich kamienic."?
Cytat: Iza zaczęła krzyczeć.
- Ratunkuuuuu!
Odwróciła się i zaczęła uciekać.
Strasznie zgrzyta to powtórzenie. Pojawiło się zbyt szybko.
Cytat: …albo sprawca usunął kontakty

Spacja po wielokropku.

Cóż, już nie będę się czepiała o takie techniczne szczegóły. W niektórych momentach popracowałabym nad szykiem zdan, by nie brzmiały trochę dziecinnie. Dopieść też dialogi. Każdy myśli, że pisanie dialogu to łatwa sprawa. Nic bardziej mylnego. Trzeba zadbać, by bohaterowie byli żywi (nie, nie mam tu na myśli truposzy Tongue). Mówisz coś, machniesz ręką, westchniesz, zagapisz się, zaśmiejesz. Rozwinąć bardziej niektóre opisy, by to nie wyglądało w ten sposób:
- Bla bla bla? - spytał A.
- Ble? Ble ble ble - odpowiedział B.
Do ogólnych opisów się nie czepiam. Dla mnie są w sam raz. Nie są zbyt krótkie, dostarczają informacje czytelnikowi, by wyobraził sobie świat przedstawiony. Nie są zbyt długie, co czasem jest męczące. Tu akurat nie ma tego problemu. No, to chyba wszystko, co chciałam napisać. Pozdrawiam. Smile
Gott weiss ich will kein Engel sein... ]:->
Odpowiedz
#9
Cytat:Izabela Karacińska
Swojsko brzmiące nazwiska Smile da się przywyknąć

Generalnie, jak tylko wspomniałeś, że jest prostytutką i czeka na spóźniającego się klienta, to skojarzyłem to z tytułem plus to jest kryminał i pomyślałem sobie, że jakiś psychol ją wywabił z domu, by ją zabić, jak się potem okazało, nie myliłem się Tongue
Przewidywalność to raczej wada.

Cytat:Bar był niewielki – chociaż stało w nim zaledwie dziesięć małych, brązowych stolików, to i tak ledwo mieściły się one w pomieszczeniu.
Po co ten myślnik?
Cytat:Za tanią, odrapaną ladą dość nieporadnie pracował barman – to nalewał alkoholu, czy pepsi, to podawał jakieś dania.
Tutaj zaś pasuje idealnie Smile

Po wyjściu Izabeli z baru zaczynasz budować taki klimat, jakby coś się miało zaraz stać. Zmieniasz opis na "mroczniejszy", sugerujesz czytelnikowi emocje i rzeczywiście, on się pojawia, jest zły i groźny. Zaskoczeniem tutaj byłoby, gdyby nic się nie stało Smile

Cytat:Wiedziała, że z taką urodą każdy facet mógłby być jej – no, może nie każdy, ale większość.
Cytat:Jej rodzice myśleli, że ich córka studiuje medycynę – dokładnie tak, jak chcieliby, żeby było.
Nie wiem, czy te myślniki tu pasują.
A swoją drogą, to szkoda tej Izabeli, bo nakreśliłeś ciekawą postać. Ładna kobieta, która umie o siebie zadbać, dość bogata, a mimo to jest prostytutką? Coś musi być na rzeczy. To ciekawe, intrygujące. Mam nadzieję, że jeszcze coś z tym zrobisz.

Cytat:Odwróciła się i zaczęła uciekać. Czy to miało sens?
Chyba jednak nie potrafi o siebie zadbać Tongue
To że on będzie tuż za nią też było do przewidzenia, bo rozmaite historie pełne są takich zagrywek. Niestety przewidywalność.

Cytat:- Wczoraj spędziłem cały dzień na komendzie, spałem może trzy godziny, a dzisiaj znaleźliśmy następnego trupa. Jest po prostu bosko – odpowiedział sarkastycznie komisarz.
Zbyt oczywiste Smile Już po samej wypowiedzi komisarza widać, że to sarkazm. Nie musisz o tym dodatkowo informować. Nie kpij z inteligencji czytelnika.
Poeci mają tak, że dla odmiany mówią za mało i potem się dziwią, że są niezrozumiani, natomiast pisarze niekiedy za bardzo wykładają kawę na ławę, jak ty teraz.
I generalnie fajnie, że opisujesz zachowania bohaterów, a nie tylko same ich wypowiedzi. To pozwala lepiej ich poznać i wyrobić sobie o nich jakieś zdanie. To na plus.

Cytat: - Kim jest ofiara? - zapytał Dąbrowski.
- Jeszcze nie wiadomo. Kobieta, około dwadzieścia pięć lat.
- Macie jakieś podejrzenia, dlaczego padła jego ofiarą?
Ofiarą Czyściciela, rzecz jasna. Pierwszy seryjny morderca w karierze Dąbrowskiego i chyba pierwszy w historii miasta. Jak dotąd znaleziono trzy ciała. Dwóch prostytutek i jednego mężczyzny. On został ofiarą prawdopodobnie dlatego, że był gejem. Doszli do wniosku, że Czyściciel próbuje oczyścić miasto ze wszystkich skaz. Nie wiadomo było, czy prostytutki i homoseksualiści to jedyne grupy narażone na bycie jego ofiarą. Jego mordy wyglądały na rytualne. Zawsze znajdowano praktycznie nagie ciała, przepasane jedynie chustą w pasie. Czyściciel wycinał na plecach ofiary duży krzyż, wbijając nóż bardzo głęboko.
- Póki co nie mamy pojęcia – odpowiedziała Sylwia. - Ofiara miała ze sobą telefon.
Tak dużo powtórzeń w tak małym fragmencie? Ja bym go napisał jeszcze raz.
A zagrywka ze znikającymi kontaktami bardzo fajna.

Cytat:Morderca musiał zadać kilka ciosów w brzuch, rany były też na głowie. Czyściciel pozbawił też ją piersi.
Powtórzenie i stanowczo za dużo razy piszesz "Czyściciel". On, psychol, świr, skurwiel, morderca, łajdak - używaj synonimów.
A sam dialog mi się podoba, zwłaszcza fragment o tym, że piersi straciła za życia. Przyprawia o dreszcze, jest klimatyczny.

Cytat:Ma przebite gwoździami nadgarstki, zupełnie jak.. jak Jezus.
Dwukropek zamiast wielokropka

Cytat:Pękalski przywołał jednego ze swoich podwładnych, młodego i energicznego śledczego Michała Kamińskiego. Kazał mu sprawdzić nagrania z monitoringu.
Te dwa zdania wywal. Stopują dialog, a do tego brzmią dziecinnie i głupio, same w sobie i w kontekście poprzednich, co negatywnie odbija się na klimacie.

Cytat:Macie to zrobić - przerwał na chwilę i wycedził przez zaciśnięte zęby: – JAK NAJSZYBCIEJ.
Nie wiem, po co ten dwukropek

A o tym, że Kamińskiemu kazali sprawdzić nagrania z monitoringu możesz wspomnieć na początku kolejnego rozdziału, a najlepiej w środku, żeby było zaskoczeniem, po co on wchodzi do tego centrum.
Fragment opisujący aspiranta i Czyściciela dość sztampowy. Genialny psychol prowadzący grę i zapracowany policjant zaniedbujący rodzinę bla bla bla... ale w miarę fajnie napisane, więc to kupuję.
Moment, gdy aspirant poznaje dziewczynę z recepcji już znacznie lepszy.

Cytat:Przez ostatnie dni właściwie myślał tylko o tym – nie miał nawet czasu, żeby zająć się dziećmi.
Myślnik niepotrzebny. Lepiej kropka i od nowego zdania.

Cytat:Kamiński ciągnął dalej, nie zwracając na nią uwagi:
Cytat:To też odbiło się na frekwencji: w zasadzie klientów było niewielu, chociaż to może z powodu pory dnia.
Cytat:Kamiński zaczął swoją klasyczną gadkę:
Bez dwukropków

Cytat:- Szlag by to trafił – zaklął Kamiński.
Oj zaklął, motyla noga, zaklął... Big Grin
A sam dialog dobry. Zaskoczyłeś mnie tym, że nagrania zniknęły. Brawo.

Fajny pomysł z raportami dot. ofiar, tylko rubryka "Dlaczego ofiara Czyściciela" mi się nie podoba. Nie lepiej napisać po prostu "Motywy"?

Nie wiem na ile to twoja zasługa, a na ile wcześniejszych uwag, ale tekst jest ładnie napisany. Ja jestem na tak. Czekam na dalszy ciąg, bo postacie mają charaktery, a fabuła mnie zaciekawiła.
Odpowiedz
#10
Cytat:0
Ekhmmm, jeśli miała to być sprytna próba ominięcia konieczności napisania PROLOG, to efekt wyszedł mizerny. O wstępie jeszcze będzie potem.

Po namyśle postanowiłam nie bawić się w "łapankę". Po pierwsze, nie robisz wielu błędów. Dwa, są w tekście istotniejsze rzeczy, na które należy zwrócić uwagę.

Cytat:Czekała na mężczyznę, z którym umówiła się na niezobowiązujący seks.
To zdanie - w kontekście informacji o zawodzie tej pani - wydaje mi się lekko nietrafione. Moim zdaniem lepszy efekt osiągniesz wycinając je. Można nawet pójść dalej - zacząć opis, sugerując czytelnikowi, że Izabela czeka na kogoś, kogo zna. Wtedy czytelnik być może choć na chwilę zawaha się i przestanie być już tak pewien, że to standardowa scena z ofiarą, która zaraz zostanie zamordowana.

Cytat:Zza rogu ktoś wyskoczył. Nie wiedziała, kto. Na głowie miał kominiarkę, a w ręce nóż.
Iza zaczęła krzyczeć.
- Ratunkuuuuu!
Auć! Tu pojawia się morderca. Ja - czytelnik, powinnam w tym momencie wrzasnąć AAAAA razem z bohaterką, a tymczasem mam ochotę parsknąć śmiechem. Ta scenka przypomina mi jeden z odcinków 13 posterunku. Konkretnie sytuację, gdy na rzeczony posterunek wpada Brzytwiarz i grozi, że ich wszystkich zabije. Zero klimatu. Wyszło komicznie. Scena do poprawki.

Cytat:- Wczoraj spędziłem cały dzień na komendzie, spałem może trzy godziny, a dzisiaj znaleźliśmy następnego trupa. Jest po prostu bosko – odpowiedział sarkastycznie komisarz.
To, że czyjaś wypowiedź ociekała sarkazmem, powinno wynikać z wypowiedzianych słów, ewentualnie opisu wyrazu twarzy, gestów mówiącego. Podkreślone słowo jest niedopuszczalne.

Cytat:- …albo sprawca usunął kontakty – dokończył za nią Dąbrowski.
Ekhmm, ja się nie znam, ale dla dobrego informatyka odzyskanie ich to chyba nie problem?

Cytat:- Yyy... Dzień dobry. - Kobieta wyglądała na przestraszoną. - Agata Młynarska, w czym mogę pomóc?
Eeeee to ona też tu występuje? Tongue
[Obrazek: 749.jpg]

Cytat:Ofiara nr 3
Imię i nazwisko: nieznane
Wiek: ok. 40 lat (brak informacji)
A wcześniej dawali jej około 25 o.O Albo policjanci, to idioci, albo autor się zagalopował Wink

Cytat:Przyczyna zgonu: dekapitacja
Skoda, że wcześniejszy opis zwłok tego nie sugerował. W tym momencie czytelnik czuje się jak idiota Wink

To tyle konkretów. Teraz coś o całości. Powiem szczerze, że gdyby to była książka, miałabym poważne problemy z dobrnięciem do końca. Brak tu napięcia, wszystko toczy się zbyt szybko, a ja lubię rozsmakować się w ciężkim klimacie, który oferują dobre kryminały. Robisz mało błędów, ale Twojemu językowi nadal brakuje polotu i kopa. Myślę, że to przyjdzie z czasem.
Sprawa prologu. Wiem, że Ty masz jakieś 0, ale to i tak prolog, niezależnie od tego jak fikuśne nazwy mu wymyślisz. Moim zdaniem jest do wyrzucenia. Każdy czytelnik i tak od razu wie, że kobieta zginie = zero napięcia. Ja bym zaczęła od znalezienia ciała, a scenę z mordercą (oczywiście dopracowaną, żeby nie śmieszyła) dała za kilka rozdziałów. Takie początki jak u Ciebie, są nudne, oklepane i po prostu marne.
Prologi dobrze spełniają swoje zdanie w książkach takich jak Otchłań zła, w tej sytuacji jest zbędny.
Zastanawiam się jeszcze nad jednym... Skoro Iza zadzwoniła na policję, to kogoś tam zastali. Szkoda, że nic na ten temat nie wspominasz.
Jeszcze słówko o bohaterach - wpisują się w dość popularny nurt, który znam z książek/seriali kryminalnych. Nawiasem mówiąc, całość zbyt oryginalna nie jest, ale poczekam na dalszy ciąg i wstrzymam się z oceną.
Gdzieś tam wspominałeś, że nie czytujesz kryminałów. Ja mam wrażenie, że naoglądałeś się seriali. To moim zdaniem mały błąd. Autor kryminałów/thrillerów musi nauczyć się budować napięcie, tworzyć atmosferę tajemniczości, oddziaływać na odbiorcę. Moim zdaniem powinieneś poczytać trochę literatury z tego gatunku. Zobaczyć chociażby jak robi to Jo Nesbø - jak dla mnie najlepszy w tej kategorii, bo bez tego nie wróżę temu opowiadaniu sukcesu.

Pozdrawiam.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości