19-10-2016, 13:14
(Nie wiem czy dział odpowiedni, ale wierszyk, to wierszyk, uznałem, że tutaj)
W ramach spóźnionej kampanii: "OCHRONY PRZED UDAREM SŁONECZNYM" zamieszczam wiersz, taki w moim stylu. Jest przestroga, są potwory, tak więc miłej lektury.
PS. Mam wątpliwości co do dwóch ostatnich strof... Ich ewentualna niepoprawność może być spowodowana nocnym pisaniem, a w nocy, wiadomo, południc nie uświadczysz . Uwagi mile widziane
Południce
Strzeż się, człowiecze — nie tylko w nocnym mroku
We mgle moczarów i nieprzebytym borze
Takoż i w dzień biały zło się czai wokół,
Najjaśniejsza pora krzywdę przynieść może.
Gdy pełnia lata, gdy z nieba żar się leje
Słońce żywcem pali odsłonięte lica
Zdrowie ci ochronią właśnie leśne knieje
Nie wejdzie tam w drogę upiór-południca.
Zjawy te przeklęte — za życia dziewice
Zmarły nieszczęśnie, czekając swoich godów.
Teraz nawiedzają polne okolice
Szukają swej drużby wśród męskiego rodu.
Lecz ty, człowiecze, nie ruszaj z żadną w tany,
Nie daruj ufności tej upiornej żenie.
Najpierw cię swą krasą widmową omami,
Potem ześle bystro chorobliwe śnienie.
Zaprawdę, szczęśliwyś, jeśli żyw ostaniesz,
Gdy słaby się obudzisz gdzieś w cieniu drzewa
Wtedy ty podnoś dziękczynne swe wołanie,
A mór jej tchnienia już cię niech nie owiewa.
A kiedy powrócisz niemocny do domu,
Do bliskich struchlałych z troski o twe zdrowie,
Bacz, niech nie przyjdzie do głowy to nikomu:
Stać w letnim słońcu co na nieba połowie.
Bo wtedy te zjawy pląsają ochoczo.
Obyś nie poznał dziwnego ich udaru.
Nie dadzą tymż rany, ni krwi nie utoczą
A z drużbą swą dzielą się zabójczą karą.
W ramach spóźnionej kampanii: "OCHRONY PRZED UDAREM SŁONECZNYM" zamieszczam wiersz, taki w moim stylu. Jest przestroga, są potwory, tak więc miłej lektury.
PS. Mam wątpliwości co do dwóch ostatnich strof... Ich ewentualna niepoprawność może być spowodowana nocnym pisaniem, a w nocy, wiadomo, południc nie uświadczysz . Uwagi mile widziane
Południce
Strzeż się, człowiecze — nie tylko w nocnym mroku
We mgle moczarów i nieprzebytym borze
Takoż i w dzień biały zło się czai wokół,
Najjaśniejsza pora krzywdę przynieść może.
Gdy pełnia lata, gdy z nieba żar się leje
Słońce żywcem pali odsłonięte lica
Zdrowie ci ochronią właśnie leśne knieje
Nie wejdzie tam w drogę upiór-południca.
Zjawy te przeklęte — za życia dziewice
Zmarły nieszczęśnie, czekając swoich godów.
Teraz nawiedzają polne okolice
Szukają swej drużby wśród męskiego rodu.
Lecz ty, człowiecze, nie ruszaj z żadną w tany,
Nie daruj ufności tej upiornej żenie.
Najpierw cię swą krasą widmową omami,
Potem ześle bystro chorobliwe śnienie.
Zaprawdę, szczęśliwyś, jeśli żyw ostaniesz,
Gdy słaby się obudzisz gdzieś w cieniu drzewa
Wtedy ty podnoś dziękczynne swe wołanie,
A mór jej tchnienia już cię niech nie owiewa.
A kiedy powrócisz niemocny do domu,
Do bliskich struchlałych z troski o twe zdrowie,
Bacz, niech nie przyjdzie do głowy to nikomu:
Stać w letnim słońcu co na nieba połowie.
Bo wtedy te zjawy pląsają ochoczo.
Obyś nie poznał dziwnego ich udaru.
Nie dadzą tymż rany, ni krwi nie utoczą
A z drużbą swą dzielą się zabójczą karą.