Pierwsze refleksje:
To nie był łatwy konkurs. Utwory, które powstawały na konkurs, przyniosła przede wszystkim refleksja, zrodzona w kontakcie z poezją Wisławy Szymborskiej. Może po raz pierwszy Autorzy spotkali się koniecznością napisania utworu "z tezą", stworzenia świata przedstawionego tak, by ilustrował myśl, by ją zawarł i zbudował w fabule, w psychologii postaci, opisach i dialogach konieczne argumenty. Z reguły podczas procesu twórczego ta myśl skrywa się za wyobraźnią, czasami ledwie uświadomiona, ledwie odczuwana.
Żadna z prac nie okazała się szkolną interpretacją wiersza, eksplikacją z osławionym "co autor miał na myśli", a przecież każda interpretacją pozostała - jakże odmienną od praktyk akademickiego rozmawiania o poezji. Nie wiem, co w lekturze prac konkursowych dziwiło mnie bardziej - ścieżki wyobraźni, którymi powędrowali autorzy, czy dojrzałość refleksji, które budowały wszystkie teksty.
Na konkurs wpłynęło 17 prac. Wszystkim Autorom serdecznie dziękuję.
Wybrałam 8 prac (podaję tytuły w kolejności przypadkowej)
1.
Rzeczy - V.
2.
A jednak ktoś tam wraca E.C
3.
A ich już nie ma - M.
4.
Utopia - L.
5.
Wyspa - M.
6.
Miłość od pierwszego wejrzenia - M
7. Fotografia z 11 września. - H. //EDIT Natasza
8.
Za kurtyną tupią debiutanci - L.
I obecnie oczekuję na efekt dyskusji kolegium konkursowego. Myślę, że jeżeli nie podam im kolacji, skończą obrady do godziny 21.
ZAPREZENTUJĘ WAM FRAGMENTY...
Sami zobaczcie, jak ciężko wybrać...
Groteska:
Mój spryt, połączony z niebywałą czujnością, podpowiadał mi, żeby w żadnym wypadku nie dać się zwieść tej kobiecie o bujnych kształtach. Kto wie, może to był podstępny demon, który chciał mi wyżreć serce lub mózg? Albo, co gorsza, hostessa zapraszająca na darmowy pokaz garnków, z którego wyjdę z całym naręczem patelni za dwie pensje.
Przyrzekłem sobie, że cokolwiek by się nie działo, nie ulegnę jej urokowi, odmówię wszelkim prośbom i będę ją ignorował.
- Nazywam się Rebeka - przedstawiła się, prezentując lśniące, białe ząbki. - Przejdziemy się? - zaproponowała.
- Jasne - przytaknąłem.
Cholera. Nie przewidziałem, że musiała być wyszkolona w jakimś CIA albo KGB i znała sztuczki nawet na takich spryciarzy jak ja. Na pewno zastosowała przewrotne tricki psychologiczne, połączone z działaniem na podświadomość. Ok, przejdę się z nią. Ale nie zaufam jej. Będę się pilnował.
- Napijesz się? - spytała, podając mi wydrążoną łupinę kokosa.
- Chętnie - powiedziałem i upiłem kilka łyków.
Cholera. Cholera.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałem.
Ha! Teraz ja tu będę zadawał pytania. Rozglądałem się uważnie dookoła. Typowy krajobraz tropikalnej wyspy. Obleciałem wzrokiem otoczenie, po czym rozpocząłem sekretną inwigilację przeciwnika, mającą na celu wykrycie urządzeń podsłuchująco-namierzających. Pewnie było tu tego mnóstwo. GPS, satelity i te sprawy.
- Gapisz mi się w cycki?
Cholera. Cholera.
- Skąd! Coś mi wpadło do oka - wybrnąłem i popadłem w samozadowolenie. Zawsze umiałem sobie radzić w takich sytuacjach.[...]
_________________________
Dramat obyczajowy:
- Boisz się! – wychrypiałem, przerywając litanię „Beze mnie będziesz szczęśliwszy”, którą znam na pamięć. – Wszystko się do tego sprowadza.
- Nie! To nie tak! Mną nie kieruje strach, tylko coś o wiele silniejszego, coś jaśniejszego. Ja to po prostu czuję.
- Dziwne, bo dla mnie jesteś mieszanką zimnego potu i lodowatego serca. Boisz się życia. Swojego życia. Dlatego właśnie wybierasz sobie szablon, który będziesz się starał jak najlepiej wypełniać, od niedzieli do niedzieli. Miałeś zajebisty obraz, który namalowałeś z moją pomocą! Ale wyjebałeś ten obraz do kosza, kupiłeś kolorowankę za pięć złotych, przejechałeś parę razy kredką i teraz udajesz że jest ładniejsza!
- Dziwisz się mi?! – Pierwszy raz mnie przekrzyczał. – Powiedz mi, jak mam to wszystko pogodzić, co? To co myślę, co czuję, z tym co powinienem? Jak mam sobie poukładać całe moje życie?[...]
___________________
Opowieść filozoficzna:
- Hylozoizm. - odpowiedział Tomek, otwierając przed sobą podręcznik na stronie z definicją pojęcia, które podał.
Adam westchnął cicho i rozejrzał się po pokoju. Nagle - co leżało w jego naturze, pełnej skłonności do takich melancholii - ogarnęło go zwątpienie. Myśląc, zbierając wykute terminy i uzupełniając je zdobytą już wcześniej ugruntowaną wiedzą, popadł w przygnębienie, widząc wszystkie te zastawione książkami regały.
"Cmentarzysko" - pomyślał sobie, kierując ten zarzut także w stronę hylozoizmu, o którym zamierzał za chwilę powiedzieć. - "Gorsze niż zostawione przez libertynów, erotyczne zabawki z dziewiętnastowiecznych petite mansion. Umarłe idee, umarłe pojęcia, umarłe wzloty i upadki; trupiarnia myśli, świadectwo martwego już świata - starego, opustoszałego, bez śmiejących się ludzi."
"Cisza."
"Przegrana."
"Jednym słowem - dziedzictwo."
_____________
Fantastyka:
Głowił się prawie do północy. Niemal zasypiał, kiedy poderwał się z fotela na równe nogi i krzyknął:
– Ojej!
Chodziło o dziecko, które szło, trzymając za rękę mężczyznę, będącego najprawdopodobniej jego ojcem. Oboje znajdowali się na pierwszym planie, wpatrzeni jak zahipnotyzowani w konającą w tle wieżę WTC.
Na zdjęciu z 9:56:49 facet w czarnej marynarce trzymał za rączkę dziewczynkę ze sterczącymi, blond kucykami.
Na zdjęciu z 9:56:55 ten sam (bez wątpienia!) facet trzymał w swojej umięśnionej dłoni rączkę ciemnowłosego chłopca.
– Niewiarygodne... – szepnął oszołomiony swoim odkryciem Jack.
_______________________
Proza wspomnieniowa:
Właśnie wtedy właścicielka domu – chociaż nawet nie zdawała sobie z tego sprawy – została adoptowana. Karolinka z właściwą sobie prostotą nazwała ją babcią i swobodnie zaliczyła w poczet najbliższej rodziny.
Od tej pory miały swoje rytuały. Przede wszystkim, chodziły do sklepu. Codziennie rano kupowały chleb, mleko, słodką bułkę (koniecznie z kruszonką), batonik śmietankowy i gumę do żucia. Potem wracały do domu, jadły śniadanie i dowolnie organizowały sobie czas: chodziły w odwiedziny do sąsiadek albo same przyjmowały wizyty, zrywały porzeczki, kopały w ogródku, oglądały telewizję i czytały Brzechwę. Czasem Karolinkę nudziły wszystkie zabawy – wtedy biegała dookoła stołu. Szafki w gierkowskiej meblościance nie wytrzymywały, otwierały się. Mała się śmiała, a Babcia cierpliwie je zamykała.
__________________
Romans:
Powoli ruszyła ku morzu, które wydawało się ją zapraszać. Zatrzymując się kilka kroków przed taflą wody, spojrzała przed siebie. Niedaleko kołysała się samotna łódka, przywiązana linką do drewnianego słupka na brzegu. Catchy znała ją doskonale. Zwykle, gdy biegała tędy, natrafiała na młodego rybaka, który cumował łódź na brzegu. Widok mężczyzny zawsze budził w niej dziwne emocje. Kilka dni temu ze zdumieniem stwierdziła, że mężczyzna wcale nie łowi ryb, lecz siedzi w łódce i wpatruje się w dal przed sobą.
_____________
Proza poetycka
zamknij oczy kocie - już po wszystkim
tu też będzie ci dobrze
popatrz
u góry wisi uparta sukienka
tu się schowała
gdy śmierć
ledwie poruszyła klamką
w kącie lutnia
dziś wyjątkowo smutno brzdękała
noc cieniami duchów
grozy dodawała
ktoś szarpał gęstą firanką
wpuszczając postacie utkane z szeptów
pierwsza przyszła kobieta
jak zawsze zadyszana
ze swoim portretem - tam stoi na półce
przyniosła mi listy umarłych
nie będę ich w nocy czytała
___________
Realizm magiczny:
- Nie ufaj mu, oni wszyscy są przeciwko tobie. Chcą nam zabrać nasz skarb, nie dopuść do tego. O nie, Jack, to ty jesteś najwspanialszym z kapitanów pływających po morzach. To na ciebie czeka sława i honor. Nie wolno ci zaufać.
Louis powoli podchodząc, ostrożnie przyglądał się skulonej sylwetce kapitana. Im więcej pytań pojawiało się w jego głowie, tym gorsze odpowiedzi otrzymywał, jednak coś tutaj nie pasowało. Każda oczywista prawda szeptana wprost do jego ucha zdawała się ociekać jadem i gniewem. Im bardziej się sprzeciwiał, tym gorzej się czuł, miał zawroty, poczucie zagubienia, samotności. Nie był pewien, które myśli należą do niego, a które wdzierały się przemocą do jego głowy.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]
Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".