Deszcz nie pada bez przerwy.
Zaś przejścia objawiają się tylko w kałużach, albo zmąconych delikatnymi zmarszczkami taflach jezior, w których mogę wybierać interesujące mnie słońca. Stąd moje przywiązanie do miejskiej fontanny. W pobliżu wygodna ławeczka i snująca się ospale spiżarnia. W kieszeni obfity łup w postaci całkiem długich kiepów.
Obrywam filtra i pakuję niedopałek do ociekającej smołą, szklanej lufki. Zaciągam się aż po pępek.
Proxima Centauri oferuje świetną opiekę medyczną. W tym dentystyczną. Nie przeszkadza mi, że atmosfera fluorowo - chlorowa zmienia smak mentolowych półchesterfieldów na ichni odpowiednik tequili. Czeka mnie wątpliwa przyjemność konwersacji z chudym w uszach Proximańczykiem. Dosłownie chudym, z powodu przewężenia czaszki na wysokości niby króliczych słuchów. Załatwiam mu przysługę na planecie krążącej wokół błękitnej Vegi. To może nie tyle przysługa, co spłata długu. Proksi są świetni w zamianie ziemskich nawyków żywieniowych. A ja chodziłem ostatnio niedożywiony. To ten brak środków płatniczych. Teraz ich nie potrzebuję. Pożywienie pachnie nęcąco i samo przychodzi do mnie. Przy tym, można z nim czasami interesująco pogadać, lub zabawić się, nawet poflirtować, przed konsumpcją.
Z piątej planety Vegi mam ściągnąć na Proximę pewne superinteligentne zwierzę, które posiada jakieś tam naukowo mistyczne znaczenie dla Proksów. O ile się zorientowałem, interesuje ich substancja, która znajduje się w zielonkawej cieczy wyciskanego ręcznie soku z ciał Vegańczyków.
No, może nie ręcznie, bo Proksi zamiast rąk posiadają dwie podobne do słoniowych trąby.
Nie przeszkadza mi na razie, że mój tryb życia zmieniono na nocny. Słońce Sol mnie zabija.
Tak jak drewniane kołki, zresztą. Proksi obiecali coś na to zaradzić, kiedy z Syriusza sprowadzę dla nich krzemoorganiczny, żywy żyroskop wskazujący inne bogate gwiazdy w galaktyce. Może nawet poza galaktyką.
Przypalam kolejnego peta. To był kiedyś Camel. Czy łyknąć jeszcze, zanim wstąpię w portal fontanny miejskiej?
Ale z którego naczynia?
W pobliżu wyczuwam dwa. Pulsowanie krwi apetycznej mamuśki oraz jej pulchnej córeczki.
Osiołkowi w żłobie dano...
Zaś przejścia objawiają się tylko w kałużach, albo zmąconych delikatnymi zmarszczkami taflach jezior, w których mogę wybierać interesujące mnie słońca. Stąd moje przywiązanie do miejskiej fontanny. W pobliżu wygodna ławeczka i snująca się ospale spiżarnia. W kieszeni obfity łup w postaci całkiem długich kiepów.
Obrywam filtra i pakuję niedopałek do ociekającej smołą, szklanej lufki. Zaciągam się aż po pępek.
Proxima Centauri oferuje świetną opiekę medyczną. W tym dentystyczną. Nie przeszkadza mi, że atmosfera fluorowo - chlorowa zmienia smak mentolowych półchesterfieldów na ichni odpowiednik tequili. Czeka mnie wątpliwa przyjemność konwersacji z chudym w uszach Proximańczykiem. Dosłownie chudym, z powodu przewężenia czaszki na wysokości niby króliczych słuchów. Załatwiam mu przysługę na planecie krążącej wokół błękitnej Vegi. To może nie tyle przysługa, co spłata długu. Proksi są świetni w zamianie ziemskich nawyków żywieniowych. A ja chodziłem ostatnio niedożywiony. To ten brak środków płatniczych. Teraz ich nie potrzebuję. Pożywienie pachnie nęcąco i samo przychodzi do mnie. Przy tym, można z nim czasami interesująco pogadać, lub zabawić się, nawet poflirtować, przed konsumpcją.
Z piątej planety Vegi mam ściągnąć na Proximę pewne superinteligentne zwierzę, które posiada jakieś tam naukowo mistyczne znaczenie dla Proksów. O ile się zorientowałem, interesuje ich substancja, która znajduje się w zielonkawej cieczy wyciskanego ręcznie soku z ciał Vegańczyków.
No, może nie ręcznie, bo Proksi zamiast rąk posiadają dwie podobne do słoniowych trąby.
Nie przeszkadza mi na razie, że mój tryb życia zmieniono na nocny. Słońce Sol mnie zabija.
Tak jak drewniane kołki, zresztą. Proksi obiecali coś na to zaradzić, kiedy z Syriusza sprowadzę dla nich krzemoorganiczny, żywy żyroskop wskazujący inne bogate gwiazdy w galaktyce. Może nawet poza galaktyką.
Przypalam kolejnego peta. To był kiedyś Camel. Czy łyknąć jeszcze, zanim wstąpię w portal fontanny miejskiej?
Ale z którego naczynia?
W pobliżu wyczuwam dwa. Pulsowanie krwi apetycznej mamuśki oraz jej pulchnej córeczki.
Osiołkowi w żłobie dano...
Kłamstwo wymaga wiary, aby zaistnieć. Uwierzę w każde pod warunkiem, że mi się spodoba.
J.E.S.
***
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!
G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.
J.E.S.
***
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!
G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.