11-01-2012, 17:03
Drzwi trzasnęły głucho. Jedynym dźwiękiem w zbyt sterylnym pokoju był jej ciężki oddech. Dziewczyna oparła się o ścianę i spojrzała w sufit. Łzy nie popłynęły z oczu.
- Jak?! Jak ona mogła?! – Do jej uszu dotarł wściekły krzyk.
Cisza. Brzęk tłuczonego szkła. Dziewczyna podeszła do biurka, otworzyła gwałtownie szufladę. Jej rzeczy wysypały się na podłogę. Z rozmachem rzuciła na pusty blat kilka zmiętych fotografii. Ich brzegi były potargane i pogięte, sam obraz porysowany i pokryty odciskami palców od częstego trzymania w rękach.
Usiadła na krześle i zerknęła na nie obojętnie. Nie dostrzegła tam niczego nowego. Troje ludzi – ona i jej rodzice. Twarze wykrzywione w sztucznych uśmiechach, dających oglądającemu złudzenie szczęśliwej rodziny.
Wyciskała z zdjęciach kolejne odciski poobgryzanymi paznokciami, mięła papier.
Zapałki trzymała w kieszeni dżinsów. Dawało je to poczucie… czegoś. Wyjęła je i rozpaliła ogień. Płomień lizał brzegi fotografii, sprawiał, że czerniały i marszczyły się, zmieniały w popiół sypiący się na drewniany blat.
Drżała z zimna, mimo, że ogień lizał jej palce.
Już po wszystkim – z tych wspomnień nie zostało nic, jedynie kupka proszku, zapach ognia w pokoju, te gorsze pamiątki i czerwone plamy na rękach. Nie czuła ulgi, nawet gdy krzyki umilkły, a dym wywietrzał. Osmalona zapałka leżała cicho wśród porzuconych kredek.
- Jak?! Jak ona mogła?! – Do jej uszu dotarł wściekły krzyk.
Cisza. Brzęk tłuczonego szkła. Dziewczyna podeszła do biurka, otworzyła gwałtownie szufladę. Jej rzeczy wysypały się na podłogę. Z rozmachem rzuciła na pusty blat kilka zmiętych fotografii. Ich brzegi były potargane i pogięte, sam obraz porysowany i pokryty odciskami palców od częstego trzymania w rękach.
Usiadła na krześle i zerknęła na nie obojętnie. Nie dostrzegła tam niczego nowego. Troje ludzi – ona i jej rodzice. Twarze wykrzywione w sztucznych uśmiechach, dających oglądającemu złudzenie szczęśliwej rodziny.
Wyciskała z zdjęciach kolejne odciski poobgryzanymi paznokciami, mięła papier.
Zapałki trzymała w kieszeni dżinsów. Dawało je to poczucie… czegoś. Wyjęła je i rozpaliła ogień. Płomień lizał brzegi fotografii, sprawiał, że czerniały i marszczyły się, zmieniały w popiół sypiący się na drewniany blat.
Drżała z zimna, mimo, że ogień lizał jej palce.
Już po wszystkim – z tych wspomnień nie zostało nic, jedynie kupka proszku, zapach ognia w pokoju, te gorsze pamiątki i czerwone plamy na rękach. Nie czuła ulgi, nawet gdy krzyki umilkły, a dym wywietrzał. Osmalona zapałka leżała cicho wśród porzuconych kredek.