Via Appia - Forum

Pełna wersja: ,,Drzwi trzasnęły głucho" - coś
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Drzwi trzasnęły głucho. Jedynym dźwiękiem w zbyt sterylnym pokoju był jej ciężki oddech. Dziewczyna oparła się o ścianę i spojrzała w sufit. Łzy nie popłynęły z oczu.
- Jak?! Jak ona mogła?! – Do jej uszu dotarł wściekły krzyk.
Cisza. Brzęk tłuczonego szkła. Dziewczyna podeszła do biurka, otworzyła gwałtownie szufladę. Jej rzeczy wysypały się na podłogę. Z rozmachem rzuciła na pusty blat kilka zmiętych fotografii. Ich brzegi były potargane i pogięte, sam obraz porysowany i pokryty odciskami palców od częstego trzymania w rękach.
Usiadła na krześle i zerknęła na nie obojętnie. Nie dostrzegła tam niczego nowego. Troje ludzi – ona i jej rodzice. Twarze wykrzywione w sztucznych uśmiechach, dających oglądającemu złudzenie szczęśliwej rodziny.
Wyciskała z zdjęciach kolejne odciski poobgryzanymi paznokciami, mięła papier.
Zapałki trzymała w kieszeni dżinsów. Dawało je to poczucie… czegoś. Wyjęła je i rozpaliła ogień. Płomień lizał brzegi fotografii, sprawiał, że czerniały i marszczyły się, zmieniały w popiół sypiący się na drewniany blat.
Drżała z zimna, mimo, że ogień lizał jej palce.
Już po wszystkim – z tych wspomnień nie zostało nic, jedynie kupka proszku, zapach ognia w pokoju, te gorsze pamiątki i czerwone plamy na rękach. Nie czuła ulgi, nawet gdy krzyki umilkły, a dym wywietrzał. Osmalona zapałka leżała cicho wśród porzuconych kredek.
Pierwsza rzecz, jaka mi się nasunęła(dlatego piszę szybko, coby jej nie stracić), to "świetny wstęp". Tak, dla mnie to wstęp, nie miniaturka. Pomyśl nad tym, a ja może jeszcze później tu wrócę, bo zazwyczaj muszę przeczytać, a po jakimś czasie dopiero mogę napisać sensowny komentarz.
A i cześć, bo jakoś się tu chyba rozmijaliśmy, nie dostrzegłam Cię wcześniej Wink
Dziękuję i nawzajem - cześć. Też jakoś cię nie zauważyłam.
Zastanawiałam się nad cyklem miniaturek w takim mniej więcej stylu. Może dlatego wydaje ci się, że to wstęp?
No, może nie do końca podobnych, ale na pewno z powtarzającym się elementem i bohaterami (przywiązuje się do nich i gdy tworzę cokolwiek nowego, to mam problem, bo wszystko dzieje się w kontekście osobowości tych już stworzonych...).
Komentarz jest sensowny, ale skoro twierdzisz inaczej... Zawsze miło będzie dowiedzieć się czegoś jeszcze.
Rzeczywiście tekst aż woła o "jeszcze". Umiałaś zaintrygować, pokaż, że umiesz również "przytrzymać przy sobie" czytelnika.
Pozdrawiam.
No przytrzymać raczej nie umiem, ale spróbować zawsze można, a więc... Ciąg dalszy następuje. Trochę czasu zjadłam, przy czym głębsze odczucia, ale jest. Smile
______
Ciche skrzypienie zabrzmiało w ciemności. Pasek od szlafroka ciągnął się po deskach.
Aislin przytrzymała się odruchowo framugi by nie upaść. Wzięła jeden uspokajający oddech i ruszyła dalej. Trzask drewna brzmiał dziwnie głośno w jej uszach.
Przedpokój. Przekręciła klucz w zamku. Cicho otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz. Spojrzała na ciemnozielone kaktusy w doniczkach i wszystko inne dookoła, jakby widziała to pierwszy raz w życiu. Mimowolnie rozciągnęła usta w ponurym uśmiechu.
Zatrzasnęła głośno drzwi. Nikt nawet nie drgnął w tym cichym i śpiącym domu. Byli głusi na wszystko, co powinni usłyszeć.
Niezawiązane sznurówki nasiąkały wodą z kałuży. Nie patrzyła pod nogi ani za siebie. Mogła zdeptać wszystko, ich również, nie próbując szukać w porannej mgle tego, co zniknęło.
Odchodziła. Na początku szła, dopiero po chwili zaczęła biec. Szlafrok spadł jej z ramion, odsłaniając pogniecione ubranie.
Leżał tam niezauważony. Długo nikt nie wychodził, nie mogli go zauważyć, pewnie nawet nie chcieli. Tak jak ona - mógł wrócić sam, lub pozostać. Nie była kimś, po kogo chcieli sięgać. Tak samo jak nie podnieśli ostatniej rzeczy, jaką po sobie zostawiła. Ciemnobrązowy ślad podeszwy znaczył biały materiał porzucony na polnej drodze.
Co do pierwszego postu raz jeszcze(ale ja to mam zapłon ostatnio):w porządku, chociaż parę powtórzeń. Jest niejasność i... właśnie, niejasność. Nie wiadomo, o co chodzi. Dlatego musi być dłużej/więcej.
Tekst najnowszy: fajny klimat, ładne opisy, podoba mi się. Również jednak nadaje się do ciągu dalszego.
Dziękuję za komentarz, Kruk. Smile
Opóźnionym zapłonem się nie przejmuj. To lepsze, niż mówienie bez zastanowienia, a ja właśnie na to cierpię.
Tak, zgadzam się z przedmowczyniami, tekst zaciekawia i jest bardzo dobrze napisany. Czytelnik aż chciałby poznać coś jeszcze z tej historii.
Dziękuję za komentarz.
Szkoda, że nikt nie ma takich odczuć przy tekstach wieloczęściowych, właśnie kontynuowanych.