31-10-2011, 22:10
"Tego dnia postanowiłam wyjść z domu i poczuć smak świata.
Zaczęłam od razu i kiedy wychodziłam z domu, polizałam klamkę." - wydaje mi się, że wyjść i wychodziłam to powtórzenie, przynajmniej mnie to razi, a po "i" powinien być przecinek, chyba, bo to kiedy wychodziłam z domu to wtrącenie,
"Miała metaliczny smak, ciepło-słodkawy, być może od dłoni, bo wcześniej przecież obejmowałam klamkę ręką." - metaliczny smak, no ok, ale ciepło-słodkawy? Nie znam ciepłego smaku, ciepła to mogła być klamka, ale nie smak, tam myślę. A koniec jest zbędny, oczywiste jest jak się otwiera i zamyka drzwi, a tutaj się wydaje, jakbyś uważała, że czytelnik tego nie wie,
"Smak był mój, domowy, podobny do smaku wylizywanych łyżek i palców." - palce się oblizuje, wg mnie ;p I trochę tego "smak" się w dwóch zdaniach namnożyło,
"A najbardziej lubię wylizywać rękę po ugniataniu mielonego i łyżkę od śmietany." - fu, oblizywać rękę z surowego mięsa? To nie błąd, ale moje odczucie, i tak btw, to raczej dłoń, no chyba, że ktoś łokciem ugniata. I też tego wylizywać jest mnóstwo. Wiem, tak ma być, ale trochę razi, przynajmniej mnie,
" Prawdziwa makutra jest ceramiczna, na zewnątrz gładko szkliwiona, a wewnątrz chropawa i rowkowana. Mam takie dwie, jeszcze po babci. Językiem wyczuwałam smak glinki i wilgoć własnej śliny." - to zdanie to masakra, przepraszam, ale jak z przedszkola. Dobra, opis makutry wydaje mi się zbędny (użytkownik sobie sprawdzi, co to, jak nie wie) albo przynajmniej powinien być w innej formie, bo tutaj to taka formułka, językiem wyczuwa się wilgoć własnej śliny? No nie wiem, język ciągle w tej ślinie jest, więc to raczej nie przejdzie,
"W tym drugim mieszka pies z rodziną. Rodziny nie znam dobrze, tyle tylko o nich wiem, że mają psa. Pies wychodzi z domu przeważnie z Panem Mężem, biorą rower przypięty do kaloryfera na półpiętrze i potem pies ciągnie rower z Mężem ścieżką nad rzeczkę. Mąż jest mrukliwy i małomówny, najwyżej mówi do psa Poszedł. Kiedy pies wychodzi z Panią Żoną," - więcej tych psów i mężów się wcisnąć chyba nie dało, nawet jakbym chciał. Czemu te zdania są takie dziwne, banalne? I jeszcze raz dziwne,
"Wiem, że wobec psów nie wolno okazać strachu, więc pozwalam się lizać i delikatnie tylko go odpycham od siebie spoconymi rękoma." - bardzo niewychowany ten właściciel, skoro pozwala tak swojemu psu skakać po ludziach. A druga sprawa, że zdecydowane odtrącenie psa, który jest widocznie przyjazny, wg mnie, nie jest strachem, tylko zasygnalizowaniem, kto tu jest przywódcą stada. Strach, to jakbyś się chowała, uciekała, a nie, tak myślę,
"Gdy ma na imię „Jogo-Nie”, liżemy się z psem dłużej i pies jest zadowolony. W windzie Jogo-Nie liże windę i mnie, a Poszedł liże windę i rower. Wolę, kiedy liże rower.
Tego dnia pies wsunął pysk w szparę w drzwiach i zobaczywszy mnie, zaskomlał niecierpliwie. Chciałam podejść i polizać kosmatą mordę, żeby tak nie skomlał za mną." - liżemy się z psem? Chciała podejść i polizać jego mordę? Ludzie... A te powtórzenia to istny koszmar, ja rozumiem proste zdania, ale bez przesady,
"Przyjechała winda i zrezygnowałam z polizania roweru." - ta winda trochę tak nagle się pojawia na scenie, nie licząc wspomnień o jej lizaniu, ale to co innego,
"budyniowy - plastiku."?oO
"- Piękna pogada." - literówka,
"Wtedy na popękanych kaflach chodnika" - kafel a płyta chodnikowa to wg mnie co innego,
Darowałem sobie wypisywanie takich banalnych zdań, z mnóstwem powtórzeń, od których aż głowa bolała. Rozumiem gwałt, mogło jej się coś w głowie poprzestawiać, uraz psychiczny i te sprawy, ale to nie usprawiedliwia, wg mnie, języka, którym jest napisany ten tekst. Większość to straszne bełkotanie, przez które brnęło mi się z bólem. Niestety, ale jestem na nie.
Pozdrawiam
Zaczęłam od razu i kiedy wychodziłam z domu, polizałam klamkę." - wydaje mi się, że wyjść i wychodziłam to powtórzenie, przynajmniej mnie to razi, a po "i" powinien być przecinek, chyba, bo to kiedy wychodziłam z domu to wtrącenie,
"Miała metaliczny smak, ciepło-słodkawy, być może od dłoni, bo wcześniej przecież obejmowałam klamkę ręką." - metaliczny smak, no ok, ale ciepło-słodkawy? Nie znam ciepłego smaku, ciepła to mogła być klamka, ale nie smak, tam myślę. A koniec jest zbędny, oczywiste jest jak się otwiera i zamyka drzwi, a tutaj się wydaje, jakbyś uważała, że czytelnik tego nie wie,
"Smak był mój, domowy, podobny do smaku wylizywanych łyżek i palców." - palce się oblizuje, wg mnie ;p I trochę tego "smak" się w dwóch zdaniach namnożyło,
"A najbardziej lubię wylizywać rękę po ugniataniu mielonego i łyżkę od śmietany." - fu, oblizywać rękę z surowego mięsa? To nie błąd, ale moje odczucie, i tak btw, to raczej dłoń, no chyba, że ktoś łokciem ugniata. I też tego wylizywać jest mnóstwo. Wiem, tak ma być, ale trochę razi, przynajmniej mnie,
" Prawdziwa makutra jest ceramiczna, na zewnątrz gładko szkliwiona, a wewnątrz chropawa i rowkowana. Mam takie dwie, jeszcze po babci. Językiem wyczuwałam smak glinki i wilgoć własnej śliny." - to zdanie to masakra, przepraszam, ale jak z przedszkola. Dobra, opis makutry wydaje mi się zbędny (użytkownik sobie sprawdzi, co to, jak nie wie) albo przynajmniej powinien być w innej formie, bo tutaj to taka formułka, językiem wyczuwa się wilgoć własnej śliny? No nie wiem, język ciągle w tej ślinie jest, więc to raczej nie przejdzie,
"W tym drugim mieszka pies z rodziną. Rodziny nie znam dobrze, tyle tylko o nich wiem, że mają psa. Pies wychodzi z domu przeważnie z Panem Mężem, biorą rower przypięty do kaloryfera na półpiętrze i potem pies ciągnie rower z Mężem ścieżką nad rzeczkę. Mąż jest mrukliwy i małomówny, najwyżej mówi do psa Poszedł. Kiedy pies wychodzi z Panią Żoną," - więcej tych psów i mężów się wcisnąć chyba nie dało, nawet jakbym chciał. Czemu te zdania są takie dziwne, banalne? I jeszcze raz dziwne,
"Wiem, że wobec psów nie wolno okazać strachu, więc pozwalam się lizać i delikatnie tylko go odpycham od siebie spoconymi rękoma." - bardzo niewychowany ten właściciel, skoro pozwala tak swojemu psu skakać po ludziach. A druga sprawa, że zdecydowane odtrącenie psa, który jest widocznie przyjazny, wg mnie, nie jest strachem, tylko zasygnalizowaniem, kto tu jest przywódcą stada. Strach, to jakbyś się chowała, uciekała, a nie, tak myślę,
"Gdy ma na imię „Jogo-Nie”, liżemy się z psem dłużej i pies jest zadowolony. W windzie Jogo-Nie liże windę i mnie, a Poszedł liże windę i rower. Wolę, kiedy liże rower.
Tego dnia pies wsunął pysk w szparę w drzwiach i zobaczywszy mnie, zaskomlał niecierpliwie. Chciałam podejść i polizać kosmatą mordę, żeby tak nie skomlał za mną." - liżemy się z psem? Chciała podejść i polizać jego mordę? Ludzie... A te powtórzenia to istny koszmar, ja rozumiem proste zdania, ale bez przesady,
"Przyjechała winda i zrezygnowałam z polizania roweru." - ta winda trochę tak nagle się pojawia na scenie, nie licząc wspomnień o jej lizaniu, ale to co innego,
"budyniowy - plastiku."?oO
"- Piękna pogada." - literówka,
"Wtedy na popękanych kaflach chodnika" - kafel a płyta chodnikowa to wg mnie co innego,
Darowałem sobie wypisywanie takich banalnych zdań, z mnóstwem powtórzeń, od których aż głowa bolała. Rozumiem gwałt, mogło jej się coś w głowie poprzestawiać, uraz psychiczny i te sprawy, ale to nie usprawiedliwia, wg mnie, języka, którym jest napisany ten tekst. Większość to straszne bełkotanie, przez które brnęło mi się z bólem. Niestety, ale jestem na nie.
Pozdrawiam