20-09-2012, 14:28
Osobiście, jestem za legalizacją małżeństw homoseksualistom - nie widzę jakichkolwiek niedogodności dla jakiejkolwiek części społeczeństwa z tego powodu. Chyba, że ktoś nienawidzi tej mniejszości do tego stopnia. Co do adopcji, to to, czy takie dziecko byłoby wyśmiewane zależy tylko i wyłącznie od otoczenia.
Padło porównanie homoseksualisty do schizofrenika (chyba tutaj? czytałam dyskusję jakiś czas temu). Czy ktoś z was nienawidzi schizofreników? Gdyby byliby na tyle świadomi i poczytalni, by zawierać małżeństwa, to czy odmówilibyście im tego, bo są 'chorzy'?
Zakładając, że homoseksualizm jest zaburzeniem, należy zadać pytanie, czy szkodzi... A nie ile na niego 'choruje'. Możliwość leczenia byłaby dobrym wyjściem - o ile ktokolwiek by chciał. Ciężko byłoby osiągnąć efekt 'zdrowia' na kimś, kto homoseksualizm przyjął jako postawę, a nie orientację.
Nie rozumiem założenia, że trzeba tworzyć rodzinę. Niech będzie, że to mąż, żona i dzieci. Mam wrażenie, że w przypadków homoseksualistów chodzi o tworzenie związków i już oddzielnie pełnienie funkcji opiekuna. Nie wszyscy muszą odczuwać zbiór potrzeb/pragnień jako całość. To zdecydowanie ułatwiłoby wymianę pewnych elementów składowych 'normalności'.
Nazwy mąż, żona - są kolejną rzeczą, która według mnie nie ma większego znaczenia. Po co przekładać jeden typ na drugi? Może nazwać lepiej północ południem? Tradycyjne nazwy pewnie nie znikną - myślę, ze najłatwiej byłoby utworzyć pary mężów i żon.
Pozdrawiam!
Padło porównanie homoseksualisty do schizofrenika (chyba tutaj? czytałam dyskusję jakiś czas temu). Czy ktoś z was nienawidzi schizofreników? Gdyby byliby na tyle świadomi i poczytalni, by zawierać małżeństwa, to czy odmówilibyście im tego, bo są 'chorzy'?
Zakładając, że homoseksualizm jest zaburzeniem, należy zadać pytanie, czy szkodzi... A nie ile na niego 'choruje'. Możliwość leczenia byłaby dobrym wyjściem - o ile ktokolwiek by chciał. Ciężko byłoby osiągnąć efekt 'zdrowia' na kimś, kto homoseksualizm przyjął jako postawę, a nie orientację.
Nie rozumiem założenia, że trzeba tworzyć rodzinę. Niech będzie, że to mąż, żona i dzieci. Mam wrażenie, że w przypadków homoseksualistów chodzi o tworzenie związków i już oddzielnie pełnienie funkcji opiekuna. Nie wszyscy muszą odczuwać zbiór potrzeb/pragnień jako całość. To zdecydowanie ułatwiłoby wymianę pewnych elementów składowych 'normalności'.
Nazwy mąż, żona - są kolejną rzeczą, która według mnie nie ma większego znaczenia. Po co przekładać jeden typ na drugi? Może nazwać lepiej północ południem? Tradycyjne nazwy pewnie nie znikną - myślę, ze najłatwiej byłoby utworzyć pary mężów i żon.
Pozdrawiam!