29-05-2011, 00:21
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29-05-2011, 00:57 przez Lord Winterisle.)
(28-05-2011, 20:18)elek napisał(a):(27-05-2011, 20:58)Lord Winterisle napisał(a): PS. Dla osób po raz pierwszy kukających na ten wątek --- piszę z pozycji teistycznej, ale raczej nie-abrahamicznej.
Fajny dałeś wykład z religioznawstwa.
Ciekawi mnie pozycja, z której piszesz. Czy ona zależy od miejsca, do którego kierujesz wypowiedź? A także, czy możesz pisać z różnych pozycji?
Pozycja ta jest tym, co się nazywa popularnie ezoteryką Zachodu. Owszem, niektóre wątki bliskowschodnie np. Kabała --- do niej przeniknęły, gdyż nigdy nie była specjalnie szczelnie na nie zamknięta. Jednak korzeni tej ezoteryki należy szukać raczej w Hermetyzmie klasycznym i ludowych religiach aryjskich takich jak Druidyzm, Asatru czy słowiańskie Rodzimowierstwo. Ezoteryką Zachodu zainteresowałem się kiedy wcześniej siedziałem w świecie tybetańskiego buddyzmu i Bön --- pomostem niejako była twórczość rosyjskiego malarza i mistyka I poł. XX w. Nikolaja Konstantinowicza Rœricha, który był adeptem obu tradycji, zarówno Wschodu, jak i Zachodu. Odkryłem też twórczość takich postaci jak Sir Edward Bulwer-Lytton, Dion Fortune, Franz Bardon, Samael Aun Weor, a z żyjących Alejandro Jodorowsky, Eddred Thorsson, Carll Poke Runyon, czy Melita Denning i Osborne Phillips.
Specjalnie pomijam tu cały wojujący nurt antychrześcijański z Crowleyem i LaVeyem na czele, ponieważ jest przereklamowany i właściwie (może oprócz luźnego zainspirowania kilku płodnych artystycznie ruchów kontrkulturowych w latach 50.-70. ub. w. --- ale stopień tej inspiracji to jest kwestia co najmniej mocno sporna) nie wydał z siebie prawie nic pożytecznego, a wręcz odwrotnie --- Czarna Loża nie dąży do rozwoju duchowego tylko do prowokowania konfliktów, skandalu i władzy materialnej. Szczególnie bulwersuje mnie Crowley, który pozostawił po sobie wspaniały dorobek teoretyczny, ale w praktyce robił zupełnie co innego niż napisał --- takiego rodzaju ezoteryki nie cierpię. Najbliżej mi natomiast --- przynajmniej na tym etapie, na którym jestem --- do gnostycyzmu, astro-teologii oraz tradycji ogdoadycznej, co wcale nie znaczy, że nie podczytuję sobie np. Złotej Gałęzi Frazera i nie doceniam religii ludowych.
Jeżeli chodzi o inne pozycje --- masz jak w banku, że nie będę pisał z pozycji radykalnego chrześcijaństwa, które zwalcza takie inspiracje. Przy czym katolicy raczej rzadko jeśli w ogóle występują przeciwko Białej Loży --- koncentrują się raczej na zwalczaniu laveyan i szczerze mówiąc nic mi do tego; o co do nich mam żal, to aktywne uczestnictwo w podboju Północy przez cywilizację rzymską/łacińską (ogólnie tę na południe od Alp). Gorzej, jeżeli natrafię na radykalnych protestantów, ci to potrafią swoimi zarzutami krwi napsuć.
PS. Mitologia i doktryny Białej Loży są w zasadzie czymś, co znałem już jako dzieciak. Zresztą podejrzewam, że wiele osób to zna i o pochodzeniu po prostu nie wie, gdyż jest ona eksploatowana bardzo mocno pod różnymi przebraniami przez wielu wybitnych europejskich pisarzy --- w tym chrześcijańskich, jak Tolkien i Lewis, ale także bezwyznaniowców piszących fantasy, horrory, SF i opierających się na zasadach gatunków, których podwaliny położyli Adepci tacy jak Bram Stoker i Bulwer-Lytton. Jednak systematyczne studia nad jej źródłami i poważne podejście do niej zacząłem w sumie od całkiem niedawna (umożliwiło mi taki research rozpowszechnienie się wielu z tych materiałów w zasadzie za darmo, na forach internetowych). Sporo mi dało ono w dziedzinie pióra
"Τοῖς ἐγρηγορόσιν ἕνα καὶ κοινὸν κόσμον εἶναι, τῶν δὲ κοιμωμένων ἕκαστον εἰς ἴδιον ἀποστρέφεσθαι."
Ηράκλειτος --- Αποσπάσματα, fragmentum B 89
Ηράκλειτος --- Αποσπάσματα, fragmentum B 89