10-06-2013, 09:04
Wisława Szymborska
Radość pisania
Dokąd biegnie ta napisana sarna przez napisany las?
Czy z napisanej wody pić,
która jej pyszczek odbije jak kalka?
Dlaczego łeb podnosi, czy coś słyszy?
Na pożyczonych z prawdy czterech nóżkach wsparta
spod moich palców uchem strzyże.
Cisza - ten wyraz też szeleści po papierze
i rozgarnia
spowodowane słowem las gałęzie.
Nad białą kartką czają się do skoku
litery, które mogą ułożyć się źle,
zdania osaczające,
przed którymi nie będzie ratunku.
Jest w kropli atramentu spory zapas
myśliwych z przymrużonym okiem,
gotowych zbiec po stromym piórze w dół,
otoczyć sarnę, złożyć się do strzału.
Zapominają, że tu nie jest życie.
Inne, czarno na białym, panują tu prawa.
Okamgnienie trwać będzie tak długo, jak zechcę,
pozwoli się podzielić na małe wieczności
pełne wstrzymanych w locie kul.
Na zawsze, jeśli każę, nic się tu nie stanie.
Bez mojej woli nawet liść nie spadnie
ani źdźbło się nie ugnie pod kropką kopytka.
Jest więc taki świat,
nad którym los sprawuję niezależny?
Czas, który wiążę łańcuchami znaków?
Istnienie na mój rozkaz nieustanne?
Radość pisania.
Możność utrwalania.
Zemsta ręki śmiertelnej
Właściwie to piosenka, ale bardzo ją lubię:
Jacek Kaczmarski
Ballada czarno-biała
Mam czarno-biały świata obraz;
Rzecz ponoć bardzo to niedobra,
Bo może jeszcze wróg się obra-
Zić, że nie widzę w nim partnera.
Przez to mozaika mi umyka
Wewnętrznych wstrząsów polityka,
Którego bezlitośnie tykam,
Złaszam, oczerniam, poniewieram.
Cieszy mnie krytyka tak szczera,
Bowiem dowodzi, że docieram
Do tego, o co chcą się spierać
Ludzie myślący, a więc - żywi:
Gdy nagła bierze mnie cholera,
Lub, kiedy już bezsilność zżera,
Jest coś, w czym łatwo powybierać -
Wszechłagodzący relatywizm:
Nie całkiem jest cywilem - cywil,
Nie tacy białowłosi - siwi,
Nie-obrzydliwi - obrzydliwi
Lecz w końcu wszyscy mili Bogu:
- Zdają się mówić ci poczciwi,
Jakby nie wiedząc, że ich cywi-
Lizacja każdą myśl wykrzywi,
A Bóg ich Bogiem - Dekalogu.
Zawsze tęsknotą ludzi małych
Porządek świata będzie stały,
Wieczne sojusze i podziały
Choćby najwyższej ceny warte;
I to jest obraz czarno-biały,
Jakby się mrówki dogadały,
Że wspólnym domem ich wspaniałym
Ma jedno być mrowisko - martwe.
A w mojej bieli - migotliwe
Barwy ratują to, co żywe,
Co moja czerń obraca wniwecz
Jak, kiedy światła nagle gasną.
Dusze subtelne i wrażliwe
Nie chcą uwierzyć w byt kontrastów -
Ja z pragnień - jedno mam żarliwe:
Móc widzieć ciemność
Widzieć jasność.
Radość pisania
Dokąd biegnie ta napisana sarna przez napisany las?
Czy z napisanej wody pić,
która jej pyszczek odbije jak kalka?
Dlaczego łeb podnosi, czy coś słyszy?
Na pożyczonych z prawdy czterech nóżkach wsparta
spod moich palców uchem strzyże.
Cisza - ten wyraz też szeleści po papierze
i rozgarnia
spowodowane słowem las gałęzie.
Nad białą kartką czają się do skoku
litery, które mogą ułożyć się źle,
zdania osaczające,
przed którymi nie będzie ratunku.
Jest w kropli atramentu spory zapas
myśliwych z przymrużonym okiem,
gotowych zbiec po stromym piórze w dół,
otoczyć sarnę, złożyć się do strzału.
Zapominają, że tu nie jest życie.
Inne, czarno na białym, panują tu prawa.
Okamgnienie trwać będzie tak długo, jak zechcę,
pozwoli się podzielić na małe wieczności
pełne wstrzymanych w locie kul.
Na zawsze, jeśli każę, nic się tu nie stanie.
Bez mojej woli nawet liść nie spadnie
ani źdźbło się nie ugnie pod kropką kopytka.
Jest więc taki świat,
nad którym los sprawuję niezależny?
Czas, który wiążę łańcuchami znaków?
Istnienie na mój rozkaz nieustanne?
Radość pisania.
Możność utrwalania.
Zemsta ręki śmiertelnej
Właściwie to piosenka, ale bardzo ją lubię:
Jacek Kaczmarski
Ballada czarno-biała
Mam czarno-biały świata obraz;
Rzecz ponoć bardzo to niedobra,
Bo może jeszcze wróg się obra-
Zić, że nie widzę w nim partnera.
Przez to mozaika mi umyka
Wewnętrznych wstrząsów polityka,
Którego bezlitośnie tykam,
Złaszam, oczerniam, poniewieram.
Cieszy mnie krytyka tak szczera,
Bowiem dowodzi, że docieram
Do tego, o co chcą się spierać
Ludzie myślący, a więc - żywi:
Gdy nagła bierze mnie cholera,
Lub, kiedy już bezsilność zżera,
Jest coś, w czym łatwo powybierać -
Wszechłagodzący relatywizm:
Nie całkiem jest cywilem - cywil,
Nie tacy białowłosi - siwi,
Nie-obrzydliwi - obrzydliwi
Lecz w końcu wszyscy mili Bogu:
- Zdają się mówić ci poczciwi,
Jakby nie wiedząc, że ich cywi-
Lizacja każdą myśl wykrzywi,
A Bóg ich Bogiem - Dekalogu.
Zawsze tęsknotą ludzi małych
Porządek świata będzie stały,
Wieczne sojusze i podziały
Choćby najwyższej ceny warte;
I to jest obraz czarno-biały,
Jakby się mrówki dogadały,
Że wspólnym domem ich wspaniałym
Ma jedno być mrowisko - martwe.
A w mojej bieli - migotliwe
Barwy ratują to, co żywe,
Co moja czerń obraca wniwecz
Jak, kiedy światła nagle gasną.
Dusze subtelne i wrażliwe
Nie chcą uwierzyć w byt kontrastów -
Ja z pragnień - jedno mam żarliwe:
Móc widzieć ciemność
Widzieć jasność.
"Zamiast tego z głębi nas wydobywa się warczenie, spokojne i dźwięczne, niepasujące do naszego wieku i egzystencjonalnej kruchości." "Filozof i wilk" Mark Rowland