Ulubione wiersze - Wersja do druku +- Via Appia - Forum (https://www.via-appia.pl/forum) +-- Dział: Relaks (https://www.via-appia.pl/forum/Forum-Relaks) +--- Dział: Kawiarenka (https://www.via-appia.pl/forum/Forum-Kawiarenka) +--- Wątek: Ulubione wiersze (/Thread-Ulubione-wiersze) |
Ulubione wiersze - Kheira - 29-01-2010 Hmm, ponieważ tam gdzie proza, tam i poezja, pomyślałam sobie, że może warto byłoby poświęcić jej trochę więcej uwagi. Chciałabym, żebyście pisali tutaj o wierszach, które wywarły na Was ogromne wrażenie, do których lubicie wracać. Edward Stachura na początek Można długo rozwodzić się nad tym czy bliżej mu było do pieśniarza czy do poety albo czy był jednym i drugim w wystarczająco dobry sposób. Dla mnie Stachura jest takim poetyckim odpowiednikem Jamesa Deana; outsider z piórem i gitarą w ręku, neurotyczna, skomplikowana osobowość, buntownik z powołania i z wyboru. Do kilku z jego wierszy mam niemały sentyment. "Człowiek człowiekowi" to klasyk, więc zamieszczać nie będę, ale jest kilka równie pięknych (a może nawet piękniejszych?) i mniej znanych. Co noc Co noc kiedy schodzą do knajp kolędnicy na wódkę śledzia i dziwki w dalekich miastach Orionu Arlekin paznokcie gryzie do krwi i szczury przyzywa na piszczałkach swych nóg To znak że nie dosyć fioletu zapachu mydła chleba i łaskotania nozdrzy A tam kolędnicy wchodzą w kufle złotego piwa i zębami w uda żarłocznie Co noc kiedy schodzą do knajp kolędnicy na wódkę śledzia i dziwki w dalekich miastach Orionu Arlekin paznokcie gryzie do krwi i szczury przyzywa na piszczałkach swych nóg Rozwód Jeśli cię nawet z kości słoniowej uczynię to i tak powiedzą - wielkie było Bizancjum co to musi być za śnieg to ramię - I będzie cię rozdzierać siedem muzeów gdzie sale największe jak łóżka osobno dla ciebie jakby conajmniej Homer miał spać albo i lepiej i zaczną ci profil zwiedzać a plecy obchodzić z czterech stron świata obchodzić i zaraz odejdą żeby się nie przyzwyczaić za prędko do ciebie a kiedy już noc nad muzeum i w nim to będzie kolej na stróża i jego suchy język po twoim brzuchu jak cukier i sól jednocześnie i wtedy go szczury pogryzą bo to jest zazdrość chociaż zawsze był dystans między nimi ale do ciebie się razem ślizgali: dlatego a ja odejdę który cię uczyniłem odejdzie ten który cię począł i objawił nie tylko a żeby wiedział to już by wolał omdlewać to mu zostało co krok Na błękicie jest polana Powiedz mi, co byś chciała? Cuda ja czynię, Mała! Martwe zamieniam w żywe. Zgasłe w płonącą grzywę. Powiedz mi, co byś chciała? Na błękicie jest polana. Dwa obłoki to hosanna. Jeden chłopak, drugi panna. Jeśli chcesz jeszcze więcej, Wezmę cię ja na ręce: W góry uniosę dzikie. Zaprzęg latawców skrzyknę, Jeśli chcesz jeszcze wyżej. Na błękicie jest polana. Dwa obłoki to hosanna. Jeden chłopak, drugi panna. Powiedz mi, co byś chciała? Cuda ja czynię, Mała! Chęć masz na lody może? Albo na młode zboże? Wszystko dla ciebie zrobię. (Mój ty mały, wielki Boże!) Na błękicie jest polana. Dwa obłoki to hosanna. Jeden chłopak, drugi panna. Jadą razem do Poznania. RE: Ulubione wiersze - RootsRat - 29-01-2010 Uwielbiam Stachurę, to jden z moich prywatnych bohaterów. Chociaż muszę przyznać, ze dluuuugo już nie wracałem do jego kawałków. Parę ładnych lat właściwie... Wiec wyleciało mi co nieco z głowy... Dzięki za to, dobrze sobie było odświeżyć. Innym moim bohaterem jest opolski poeta i dziennikarz Jacek Podsiadło. Bardzo ciepły i mądry człowiek. Uważam, że jest najlepszym polskim poetą - żadne inne wiersze nie wzbudzają we mnie tyle emocji co jego. * * * jesteśmy stworzeni dla siebie ja dla siebie i ty dla siebie odchodząc zawstydzona aż smutna zrozum że naprawdę razem można się tylko rozstawać Taka mała z taką wielką torbą takim późnym wieczorem uwierz wszystko jeszcze przed tobą najpierw kilka ulic potem winda z naturalistycznym rysunkiem spółkującej pary oko sąsiadki w judaszu i już gorąca kawa telewizor reprodukcja Cezanne'a na gwoździu zakochanym w ścianie po uszy po rozbity łepek wszystko jeszcze przed tobą osiem godzin snu poranna czułość kaloryfera i ten sam co zawsze komplement kioskarza idź dalej to już tylko parę ulic idź postaraj się zasnąć a rano spróbuj wstać bo kto rano wstaje temu pan Bóg daje w łeb czemu stoisz idź idź wszystko jeszcze przed tobą mówiłem chyba nie masz nawet osiemnastu lat wszystko jeszcze przed tobą mówiłem kiedy było już po wszystkim *** był maj i była łąka nie było bociana ani żadnego innego pana nad nadętą orkiestrą milczących żab było zdziwienie ślimaka w opuchłej od ciszy muszli koncertowej był liść łopianu i jego druga strona była mrówka której przyszło żyć i było źdźbło wleczone na golgotę kretowiska była wyższa od trawy samotność kochanków omijanych wśród mnogości wniebowzięć Pocieszanie mamienie rozwieszanie płócien zdejmij z oczu czarną opaskę pokochali cię wszyscy chłopcy z plutonu egzekucyjnego zobacz - taksówkarze są niebiescy poeta taki niezgrabny wśród słów z porcelany a szczęściem można nazwać choćby widelec zobacz - samotność jest wielka jak kamień można ustawić kamień na kamieniu zbudować dom pokochały cię wszystkie nieszczęścia wszystkie kolorowe płótna obłąkanych malarzy nienawidzi cie już tylko jeden chłopiec ale właśnie jemu przypadł ślepy nabój GORZÓW WIELKOPOLSKI Jest piąta rano, ubek przebrany za słońce nakrywa niebo do śniadania Wędkarze rozkładają na brzegach rzeki swój śmiertelny sprzęt. Zamknięte na kłódkę gęby spożywczych sklepów wykrzywia skurcz strachu. Wąską ulicą kroczy policjant, za chwilę sprawdzi czy mam prawo być tutaj. Samotne dziecko-mutant tuła się w przestworzach ze złamanym kluczem dzikich gęsi na szyi. Dlaczego jesteś taki groźny, maleńki świecie? (88.05.08) RE: Ulubione wiersze - Kheira - 29-01-2010 A ja dziękuję bardzo za te wiersze. Nie znałam twórczości tego pana. Niesamowita lekkość, pozbawiony sztampowości język, zero patosu i ckliwości graniczącej z cukierkową słodyczą (od której tylko mdli). Czyta się płynnie, metafory są szyte na miarę. Czuję ludzkie emocje, a nie kolejny ograny banał, schemat. Hmm, chyba w najbliższym czasie powiększę zbiory domowej biblioteczki. Dzięki serdeczne! RE: Ulubione wiersze - Ero - 29-01-2010 Adam Mickiewicz "Lilije" Fragment tylko wklepie (ten, który umiem na pamięć ). "Zbrodnia to niesłychana, Pani zabija pana; Zabiwszy grzebie w gaju, Na łączce przy ruczaju, Grób liliją zasiewa, Zasiewając tak śpiewa: "Rośnij kwiecie wysoko, Jak pan leży głęboko; Jak pan leży głęboko, Tak ty rośnij wysoko." Potem cała skrwawiona, Męża zbójczyni żona, Bieży przez łąki, przez knieje, I górą, i dołem, i górą; Zmrok pada, wietrzyk wieje; Ciemno, wietrzno, ponuro. Wrona gdzieniegdzie kracze I puchają puchacze. Bieży w dół do strumyka, Gdzie stary rośnie buk, Do chatki pustelnika, Stuk stuk, stuk stuk." oraz Ja, kiedy usta... - Kazimierz Przerwa-Tetmajer "Ja, kiedy usta ku twym ustom chylę, nie samych zmysłów szukam upojenia, ja chce, by myśl ma omdlałą na chwile, chce czuć najwyższą rozkosz - zapomnienia... Namiętny uścisk zmysły moje studził - - czemu ty patrzysz z twarzą tak wylękłą? Mnie tylko żal jest, żem się już obudził i ze mi serce przed chwila nie pękło. Błogosławiona śmierć, gdy się posiada, czego się pragnie nad wszystko goręcej, nim twarz przesytu pojawi się blada, nim się zażąda i znowu, i więcej... " RE: Ulubione wiersze - Triss - 31-01-2010 Dylan Thomas - Szczególnie kiedy wiatr październikowy Szczególnie kiedy wiatr październikowy Tarmosi mroźną garścią moje włosy, W ognistej sieci słońca lubię kroczyć Rzucając sobie cień kraba pod nogi; U brzegu morza, słysząc ptasi lament I kaszel kruka w zimowych badylach, Drży skrzętne serce i tryska krwią sylab, Spijając słowa przez nią wyszeptane. Zamknięty w wieży słów, na horyzoncie W maszerujących rzędach drzew dostrzegam Rozmownych kształtów kobiecych szeregi, Dzieci o gestach gwiazd przez park biegnące. Mogę cię stworzyć ze znaków korzeni Spod hrabstw cierniowych, wymówić cię nutą Dębowych wołań, samogłosek buków, Mogę cię stworzyć z przemówień strumienia. Zegar zza donic z paprocią skanduje Słowo godziny, nerw wskazówki nosi Treść wokół tarczy, deklamuje rosę, A z dachu wiatry przepowiada kurek. Mogę się ciebie w znakach łąk dosłuchać: Wymowna trawa sygnałem wysokim Z robakiem zimy przedrze się przez oko. Mogę cię ujrzeć w czarnych grzechach kruka. Szczególnie kiedy wiatr październikowy (Mogę cię stworzyć językiem pajęczym Z jesiennych czarów, z walijskich wzgórz dźwięcznych) Szturcha pięściami rzep zagonów głowy, Mogę cię tworzyć z słów serca wyzbytych. Już krew chemiczna, gnając sylabami Z wyschłego serca, głosi rychły zamęt. Brzeg morza w ciemnych głoskach ptaków skryty. Charles Baudelaire - Padlina Przypomnij sobie, cośmy widzieli, jedyna, W ten letni tak piękny poranek: U zakrętu leżała plugawa padlina Na scieżce żwirem zasianej. Z nogami zadartymi lubieżnej kobiety, Parując i siejąc trucizny, Niedbała i cyniczna otwarła sekrety Brzucha pełnego zgnilizny. Słońce prażąc to ścierwo jarzyło się w górze, Jakby rozłożyć pragnęło I oddać wielokrotnie potężnej Naturze Złączone z nią niegdyś dzieło. Błękit oglądał szkielet przepysznej budowy, Co w kwiat rozkwitał jaskrawy, Smród zgnilizny tak mocno uderzał do głowy, Żeś omal nie padła na trawy. Brzęczała na tym zgniłym brzuchu much orkiestra I z wnętrza larw czarne zastępy Wypełzały ściekając z wolna jak ciecz gęsta Na te rojące się strzępy. Wszystko się zapadało, jarzyło, wzbijało, Jak fala się wznosiło, Rzekłbyś, wzdęte niepewnym odetchnieniem ciało Samo się w sobie mnożylo. Czerwie biegły za obcym im brzmieniem muzycznym Jak wiatr i woda bierząca Lub ziarno, które wiejacz swym ruchem rytmicznym W opałce obraca i wstrząsa. Forma świata stawała się nierzeczywista Jak szkic, co przestał nęcić Na płótnie zapomnianym i który artysta Kończy już tylko z pamięci. A za skałami niespokojnie i z ostrożna Pies śledził nas z błyskiem w oku Czatując na tę chwilę, kiedy będzie można Wyszarpać ochłap z zewłoku. A jednak upodobnisz się do tego błota, Co tchem zaraźliwym zieje, Gwiazdo mych oczu, słońce mojego żywota, Pasjo moja i mój aniele! Tak! Taka będziesz kiedyś, o wdzięków królowo, Po sakramentch ostatnich, Gdy zejdziesz pod ziół żyznych urodę kwietniowa, By gnić wśród kości bratnich. Wtedy czerwiowi, który cię będzie beztrosko Toczył w mogilnej ciemności, Powiedz, żem ja zachował formę i treść boską Mojej zetlałej miłości. <3 RE: Ulubione wiersze - Kheira - 31-01-2010 "Zbrodnia to niesłychana, Pani zabija pana; Zabiwszy grzebie w gaju, Na łączce przy ruczaju, Grób liliją zasiewa, Zasiewając tak śpiewa: "Rośnij kwiecie wysoko, Jak pan leży głęboko; Jak pan leży głęboko, Tak ty rośnij wysoko."- za moich licealnych czasów dziewczyny często po zerwaniu cytowały ten fragment Triss, dziękuję za Thomasa Dylana. Hmm, a Baudelaire to mnie prześladuje od liceum; razem z obrazem Rembrandta van Rijn "Zarżnięty wół" . RE: Ulubione wiersze - Kheira - 01-02-2010 Kilka wierszy Zbigniewa Matyjaszczyka, które przesłał mi kiedyś dobry znajomy. Kolejny przykład na to, że artystyczny "luz" istnieje we współczesnej poezji i ma się całkiem dobrze. Pornografia Mężczyźni sikając, trzymają Go palcami kobiety przykucają, i też jest pięknie. Nie sądzę, żeby trzeba było wstydzić się rzeczy normalnych. Nie sądzę też, że należy pisać o tym wiersze... Jestem człowiekiem i ty nim jesteś, wiem, bo czytasz... Jakie inne zwierzę umiałoby poskładać litery, a później wyśmiać pod nosem treść niebogobojną? Mężczyźni patrzą... Kobiety spokojnie rozbierają się w pokojach, obracają ciała w kierunku świetlistych żarówek, balsamują je spojrzeniami, pulsując. Napaleni angażują się palcami, przeżywają chwile upadłych uniesień, klikając w ikony nieprzyzwoitych wyborów. Może to przez to lato albo niewiarygodnie rozgorzałą jesień? Wszystko wytłumaczymy sobie, żeby się tylko poczuć lepiej. Uwolić ducha dotknij... nie będę robił tego sam wiem że kobieta lubi słuchać popatrz obliż wargi zamknij oczy skup się nie używaj słów wystarczą oddechy mruczenia ciche ach popłyń... wzmożony na morze nadciąga wiatr w napęczniałe żagle rozpętaniem dmucha na falach skacz tańcz od chmurnego błękitu rozkołysana dobijasz do brzegu na kolanach padasz twarzą w mokry piach czekaj... jeszcze wszystko gra brzęczy dygoce muzyka jak z tuby wydobywa się z ucha oszalałem wypiłaś ten szał i zaczął w tobie szukać dźwięki pulsują szarpią włosy rozwichrzone na odkryj się... teraz będę odnajdywał w celi ciała uwięzionego ducha wstążką płatkiem atłasem rozbijam kraty tu szukam tam szukam szukam przyciągam odpycham wbijam unoszę z otwartych ran wypijam łzy strażnika duszę gołymi rękami wsłuchuję się słucham drżą od rozpędu niewzruszone mury wyrywam z głębin lochu wyciągam go na wierzch tętni dudni pazurami czepia się ścian boi się światła duch duch duch wybucha... głuchnę rozerwany na milion krzyków jestem ogniem językiem płomienia rozbłyskiem jednością z tu i teraz było i będzie wszystko i nic kamyk na kamyku Bóg patrzy... uwolniłem ducha. Kłopot w tym Kłopot w tym, że nie zawsze mogę się z tobą kochać. Oho! Przeszkód jest wiele: podejrzliwe spojrzenia w autobusie, moja własna niemoc fizyczna albo comiesięczny przyjazd ciotki. Głęboko w środku czuję, że moglibyśmy na okrągło się całować, ale przecież chyba od tego rozbolałyby nas usta, a język zdrętwiałby jak nic. Pozostaje jeszcze głaskanie nieustanne, ale skóra mogłaby się zaczerwienić albo i zetrzeć w miejscu głaskanym tak, że boleść naszłaby okrutna. No a przytulanie ciągłe, też nie może być bez końca, bo już po niedługim czasie ciężko byłoby się poruszać, choćby sprawa najprostsza – wyjście do toalety... Kłopot w tym, że nie zawsze mogę z tobą rozmawiać. Oho! Przeszkód jest wiele: ty tam – ja tu, brak zasięgu komórki albo bateria zagadana na zgon. Mam takie przekonanie, że nie zabrakłoby nam słów. Bo zawsze rankiem mógłbym opowiadać, choćby, co robię na śniadanie. RE: Ulubione wiersze - RootsRat - 01-02-2010 Bardzo ładne te wiersze, takie... 5cm nad ziemia się unoszące RE: Ulubione wiersze - Danek - 04-02-2010 Może uznacie to, co teraz napiszę za jakiś dowcip, ale zaręczam, że ja też mam ulubiony wiersz Dziko to brzmi, ale jednak Kazimierza Przerwy-Tetmajera - Evviva l'arte Evviva l'arte! Człowiek zginąć musi - cóż, kto pieniędzy nie ma, jest pariasem, nędza porywa za gardło i dusi zginąć, to zginąć jak pies, a tymczasem, choć życie nasze splunięcia niewarte: evviva l'arte! Evviva l'arte! Niechaj pasie brzuchy, nędzny filistrów naród! My, artyści, my, którym często na chleb braknie suchy, my, do jesiennych tak podobni liści, i tak wykrzykniem: gdy wszystko nic warte, evviva l'arte! Evviva l'arte! Duma naszym bogiem, sława nam słońcem, nam, królom bez ziemi, możemy z głodu skonać gdzieś pod progiem, ale jak orły z skrzydły złamanemi - więc naprzód! Cóż jest prócz sławy co warte? evviva l'arte! Evviva l'arte! W piersiach naszych płoną ognie przez Boga samego włożone: więc patrzym na tłum z głową podniesioną, laurów za złotą nie damy koronę, i chociaż życie nasze nic niewarte, evviva l'arte! RE: Ulubione wiersze - RootsRat - 04-02-2010 Danku! Nie znalem tego wiersza, a jakos sprawil, ze az chce mi sie dzisiaj siedziec w pracy! dzieki! "My, artyści, my, którym często na chleb braknie suchy, my, do jesiennych tak podobni liści, i tak wykrzykniem: gdy wszystko nic warte, evviva l'arte!" - ten fragment mnie pozamiatał! RE: Ulubione wiersze - Kheira - 04-02-2010 Żaden dowcip, dobrze, że zamieściłeś tutaj swój ulubiony wiersz. Tak, może będziemy cytować powyższy fragment na Krakowskim Rynku? Jan Twardowski- jedyny mężczyzna w sukience, do którego wierszy mam ogromny sentyment. Gdzieś na wysokości 1600 m.n.p.m w zwyż jego twórczość nabiera jeszcze głębszego znaczenia. To, co urzeka mnie w jego wierszach, to piękno w najczystszym wydaniu, lekkość, zgrabne metafory, prostota. Nie trzeba być wierzącym, żeby zrozumieć jego wiersze. Fakt, sporo z nich oscyluje wokół tematyki religijnej, ale spore miejsce w jego twórczości zajmuje przyroda, ale także człowiek, sporo z jego wierszy to takie a'la "Dezyderaty". Pomijam "Śpieszmy się", "Odę do rozpaczy" czy "Do moich uczniów", bo to klasyka. Czemu Czemu w mordę dostałem filozof zapytał zgubiłem maskotkę od niej drobiazg rozpacz mała słonik wyleciał gdy myślałem w pociągu podmiejskim: nie ma grzechów średnich lekkich i powszednich gdy miłość zdenerwujesz każdy grzech jest ciężki Za szybko Za szybko chcesz wiedzieć wszystko już masz pretensję do samego Boga ze odłożył słuchawkę- do własnego Anioła Stróża że nietypowy nie biały ale serdecznie rudy- podsłuchuje spojrzenia podobno na dwóch etatach ponieważ fruwa- omija pytania (a wszędzie tyle pyskatego cierpienia) za prędko chcesz żeby wszystko było tak proste jak seter irlandzki ze świętym Franciszkiem w brązowych oczach gdy łeb zwężony położy na kolanach ofiarując ogon wypróbowany przyrząd do powitań i pożegnań Tymczasem spada ciemność jak pilśniowy kapelusz obłazi nas chude milczenie wiedza wydaje się lizaniem choć zawsze większa od odpowiedzi skomli chłód zrozumienia wszystko żeby widzieć jeszcze a już wierzyć Miłość Jest miłość trudna jak sól czy po prostu kamień do zjedzenia jest przewidująca taka co grób zamawia wciąż na dwie osoby niedokładna jak uczeń co czyta po łebkach jest cienka jak opłatek bo wewnątrz wzruszenie jest miłość egoistka gapa jak jesień lekko chora z księzycem kłamczuchem jest miłość co była ciałem a stała się duchem i ta co nie odejdzie- bo znów niemożliwa Nie martw się Nie martw się że chociaż kochasz nie piszą do ciebie nie dzwonią termometr opadł a nikt ci palta nie zapiął pod szyją w szafie mól lub inaczej nieudany motyl tutaj nawet na zawsze jest tylko stąd dotąd serce które kocha nie jest już niczyje kobieta sama rzadko bywa sama wiem- to banał lecz w banale nie banał się kryje mądra pszczoła powraca często z oślej łąki nieraz mali poeci dobrej sprawie służą RE: Ulubione wiersze - Kheira - 12-02-2010 Lubię wracać do tego wiersza: Philip Larkin Na panieński album ze zdjęciami Nareszcie się zgodziłaś, abym przejrzał album: Otwarty, oszołomił mnie. Tyle okazów Ciebie na czerni grubych kart, wszystkie od razu Lata twojego życia! Za dużo tych skarbów: Dławi mnie gładki lukier sycących obrazów. Głodne oko wędruje od pozy do pozy: Tu — w warkoczykach, z kotem opornym w objęciach; Tam — świeżo upieczona słodka absolwentka; Tam znów koło altany, w towarzystwie nożyc I ciężkogłowych róż, lub w kapeluszu (zdjęcia Niepokojące dość pod wieloma względami) — Z każdej stronicy rzucasz mi inne wyzwanie, Zwłaszcza w postaci typków, którzy bezustannie, Jak widzę, po twych dawnych latach się szwendali: Nie na twoim poziomie byli, moim zdaniem. Lecz fotografio, któraś wśród sztuk jest ojczyzną Wierności i zawodu! ty, co dni uwieczniasz Szarość, odsłaniasz fałsz pod uśmiechu powierzchnią, Nie cenzurujesz błędów tła: sznurów z bielizną Lub weterynaryjnych na murze obwieszczeń, Ale ujawniasz niechęć kota i nie przeczysz Podwójności podbródka: ta szczerość bez skazy Ile łaski wyświadcza jej dziewczęcej twarzy! Jak przekonuje nas, że jest to w samej rzeczy Rzeczywista dziewczyna w realnym pejzażu, Empirycznie i w każdym znaczeniu prawdziwa! Czy może jest to przeszłość? Te kwiaty, to miejsce Na ławce, mglisty park, samochód — ranią serce Po prostu tym, że już ich nie ma; wzrok odkrywa Z czułością w twym wyglądzie to, co niedzisiejsze. Tak; lecz co jest przyczyną tego roztkliwienia? Nie tylko wykluczenie, ale i to jeszcze, Że dzięki niemu płacz jest tak łatwy. Co przeszłe, Nie będzie od nas żądać usprawiedliwienia Naszego żalu, choćby jęk wypełniał przestrzeń Od oka do stronicy. Dlatego potrafię Opłakiwać (bez groźby jakichś konsekwencji) Ciebie, pod żywopłotem wspartą o panieński Rower, albo kąpiącą się (tę fotografię Chętnie bym ukradł); album pozwala mi zgęścić Całą twą przeszłość, której dziś z tobą nie dzieli Nikt, choćby przyszłość miała należeć do niego; Obejmuje cię suche i pogodne niebo, I spoczywasz w urodzie, której czas nie zmieni, Coraz to wyraźniejsza pomimo lat biegu. RE: Ulubione wiersze - RootsRat - 12-02-2010 Bardzo bardzo ten wiersz, taki... przyjemny i ciepły. Ciekawy układ rymów. Ale nieco przydługi - nudzi. A ja ze swojej strony chciałem przytoczyć dwie piosenki Niki Domczyk, moje ulu-ulu: Dla tych, którzy czytali moje "Bramy" - odnajdziecie tu znajome akcenty Konie Wyczerpał się już dzień, następnej nocy świt I wtłoczy ciebie w sen - świadomość to czy byt? Rozpoznasz swoje ja w płaczu zbitego psa I sowy głuchy śmiech co nocy życie zna. Czy wiesz co kryje się w sennym koszmarze? Dlaczego zdrowy dzień nie idzie z nocą w parze? Kto usnął abyś nie spać mógł? Wybiegnę myślą w przód, chwycę zębami czas; Przegryzę go na pół, a tam wyrośnie las! Gdzie sowa pies i ja wtopieni w barwy tła, Przyjrzymy się raz jeszcze walce nocy i dnia Wtopiłeś się już w krzyk, wielkiego tłumu śpiew. Co zapomniałeś wziąć zawiśnie pośród drzew. Bo czar nie sięga wstecz, kiedy nastaje świt Zapłacić każe czek - tego nie umie nikt W jaskrawym blasku dnia oczom nie starczy sił, Podobny nowy dzień jak prześwietlony film. W głowie narasta zgrzyt, już nie wiem czy to ja. Nie pytam dokąd biec żeby nie czynić zła Wielki Las Kiedy będziemy wybijać im okna Gdy zadepczemy ich ślad na ulicach Gdy wytępimy ich sekretarki Kiedy zawisną na szubienicach Nie jesteśmy niewidzialni Nie jesteśmy nieśmiertelni Nie jesteśmy niewidzialni Nie, my nie jesteśmy pierdolnięci Gdy zaciągniemy ich w ciemne bramy Gdy rozbijemy o pyski butelki Kiedy będziemy wybijać im okna Okna... Wielki las! Wielki las Nieprzeniknione nasze sny Konary drzew Z zachłannością będą kąsać nasze dni Wielki mur A na nim wypisane hasła twoją krwią Czerń i biel Opętany w te kolory musisz trwać Wielki las Konary drzew Wielki mur Czerń i biel RE: Ulubione wiersze - Rezor - 12-02-2010 Wichry i dżdże - niebo od gromów rozdarte, węże błyskawic i wycie szatanów - duch mój zgnieciony głębią Oceanów szyderstwem kłuje swą zastygłą wartę. - Ha, Belfegorze! doli twej zazdroszczę, bo ogień chłonąc, jak ptak nieśmiertelny - światów gasnących bard, książę udzielny - w Ławrach swych grzebiesz mar anielskich moszcze. Skrzył fosforycznie, choć mróz lodowaty ścinał me żyły. I wyciągnął skrzydło i pot uronił na żelazne kraty - syknęły z bólu - i pękły. Straszydło wszponia się we mnie swym wzrokiem bez powiek i szepce: masz mnie - jam twój skryty człowiek. Rezor, byłoby fajnie, gdybyś podał jeszcze autora i tytuł wiersza. Mnie to pachnie Micińskim (chyba), ale nie chcę palnąc gafy :/. RE: Ulubione wiersze - Ero - 18-02-2010 Leopold Staff Adoracja Z mych pocałunków szata twej nagości, Z warg mych na niej purpurowe róże, W które cię stroić nigdy nie znużę, Tknąć ciebie kwiatom broniąc w ust zazdrości! Z zachwytów moich kadzidła wonności, Co owieją cię w uwielbień chmurze! Z dumy mej tobie stopień i podnóże, I hołdowniczy kobierzec miłości! Na swojej skroni twoje stopy noszę Jako niewolnik pełne kwiatów kosze... Ugięty klęczę i powstać się boję! Na czole stopy twoje obnażone Dzierżę jak żywych klejnotów koronę, Bo na twych stopach chodzi szczęście moje! |