31-03-2011, 07:29
Do porannej kawy se raz tu mogę napisać, a co. ;]
Harry a Diuna: jak dla mnie, sprawa jest prosta: Harry jest nowy. I tyle. Nowość, marketing rozbuchany do granic możliwości, dalej poszło lawinowo. Gdybyś dał Diunie nowy tytuł i zapewnił taką reklamę, jaką teraz mają młodzieżowe bestsellery, być może zdobyłaby zbliżoną popularność - idąc tropem tego, co o niej mówisz i o podobieństwach do obecnych księgarnianych hitów, bo sama (jeszcze!) nie czytałam (ale mam na liście, a że to na "d", to nawet dość wysoko!). Choć teraz jest raczej sezon na pipowate emosy, udające wampiry, więc moze z Diuną należałoby poczekać na odpowiednią modę. ;]
Teraz fantasy a sci-fi:
Na serio - mylą się straszliwie, ale faktem jest, że "science" w fantastyce naukowej ma skutek odstraszający. Kojarzy się z matmą, fizyką i różnymi innymi przedmiotami, których się totalnie nie kumało w szkole i które były nudne, a fizyk zboczony. "fantasy" brzmi bardziej kusząco.
I, niestety, to wszystko działa bardzo na niekorzyść fantasy.
Tu zresztą ocieramy się o wątek "Dlaczego fantasy jest takie marne", który też gdzieś tu jest. ;]
Ponieważ ludzie miewają postawę "w fantasy można wszystko, a jak coś, to uzasadnię to MAGIĄ", powstają pierdyliony słabych, nie trzymających się kupy dziełek fantasopodobnych. Ludzie je czytają i utwierdzają się w przekonaniu, że w fantasy wszystko wolno. I piszą znów te szitowe wypociny. I tak to się kręci.
A szkoda, bo dobre fantasy może być równie wymagające, co fantastyka naukowa. Powinno być spójne, sensowne, przemyślane.
Problem nie leży więc w tym, że fantasy jest prostsze, mniej wymagające od sci-fi, a w tym, że ludzie uważają, że takie jest.
Harry a Diuna: jak dla mnie, sprawa jest prosta: Harry jest nowy. I tyle. Nowość, marketing rozbuchany do granic możliwości, dalej poszło lawinowo. Gdybyś dał Diunie nowy tytuł i zapewnił taką reklamę, jaką teraz mają młodzieżowe bestsellery, być może zdobyłaby zbliżoną popularność - idąc tropem tego, co o niej mówisz i o podobieństwach do obecnych księgarnianych hitów, bo sama (jeszcze!) nie czytałam (ale mam na liście, a że to na "d", to nawet dość wysoko!). Choć teraz jest raczej sezon na pipowate emosy, udające wampiry, więc moze z Diuną należałoby poczekać na odpowiednią modę. ;]
Teraz fantasy a sci-fi:
Cytat:Bo science fiction wymaga wiedzy naukowej, a w fantasy wystarczy puścić wodze wyobraźni i można pisać.Bo tak uważa większość ludzi (to nie jest jakiś konkretny cytat, ale ogólna konkluzja wysnuta na podstawie obserwacji różnych for literackich).
Na serio - mylą się straszliwie, ale faktem jest, że "science" w fantastyce naukowej ma skutek odstraszający. Kojarzy się z matmą, fizyką i różnymi innymi przedmiotami, których się totalnie nie kumało w szkole i które były nudne, a fizyk zboczony. "fantasy" brzmi bardziej kusząco.
I, niestety, to wszystko działa bardzo na niekorzyść fantasy.
Tu zresztą ocieramy się o wątek "Dlaczego fantasy jest takie marne", który też gdzieś tu jest. ;]
Ponieważ ludzie miewają postawę "w fantasy można wszystko, a jak coś, to uzasadnię to MAGIĄ", powstają pierdyliony słabych, nie trzymających się kupy dziełek fantasopodobnych. Ludzie je czytają i utwierdzają się w przekonaniu, że w fantasy wszystko wolno. I piszą znów te szitowe wypociny. I tak to się kręci.
A szkoda, bo dobre fantasy może być równie wymagające, co fantastyka naukowa. Powinno być spójne, sensowne, przemyślane.
Problem nie leży więc w tym, że fantasy jest prostsze, mniej wymagające od sci-fi, a w tym, że ludzie uważają, że takie jest.