1. To czemu tu się znaleźli to właśnie ów wróg, nie rozmawiają o tym na mostku ponieważ nie ma to znaczenia. Rozmowa w drugiej flocie też. Komodor podjął decyzję, tak jak w dialogach - mogli ich zgubić, i tylko tyle ma znaczenia dla załogi. To, że wróg zawraca, też nie ma tu znaczenia. W sumie w ostatnim paragrafie mogłem dodać, że pościg wychodzi z nadprzestrzeni, ale to dało by tylko przyczynek do kolejnej części. To znaczy znajdują resztki planety na której zamieszkiwali przedstawiciele tej samej (lub bardzo podobnej rasy), ale zdecydowałem się tego nie robić, wiec po prostu zawracają.
2. Nie koniecznie, skoro wyglądają tak samo, zamieszkują taki sam ekosystem wiec dla obcej rasy są tym samym. Tu nie chodzi tylko o kolor skóry. A tak przy okazji, to opisane przez Ciebie zjawisko było powszechne, choćby sprawa azjatyckich żołnierzy sprzymierzonych na Birmie. Dokładnie tak to się działo - ktoś ma skośne oczy = japoniec. A tu mówimy o nieco bardziej znaczącym przybliżniu.
Kolonia - nie jest kolonią tylko Ziemią, dlatego nie ma ani floty ani instalacji. Na tym oparłem całe opowiadanie, czy to dobrze, to zupełnie inna sprawa a konsternacja bohaterów związana z brakiem i jednego i drugiego została chyba dość dokładnie opisana. Co do przechodzenia "do porządku" też się nie zgodzę. Zidentyfikowali planetę zamieszkaną przez przeciwnika (patrz wyżej), wyjaśnienia (nie wiem jak dobre) rozterek pojawiają się w tekście (bohaterowie nie działają jak John Wayne). A co do likwidacji kilku miliardów osobników należących do wrogiej rasy zależy tylko od jej liczebności. Jeśli było by ich 10mld to poważna sprawa, jeśli 1 000mld to tylko incydent.
Co do drobiazgu, zakładam, że nawet w przypadku poważnego kataklizmu (zwłaszcza takiego z nieba) to służby monitorujące NECO będą działały tak długo jak będzie to możliwe. Skoro nie wszyscy zginęli to zarówno owe służby jak i media w jakimś zakresie działać będą.
No i jeszcze mój kardynalny błąd Jedna z wymienionych planet naszego układu to nie "Pluton" tylko "Merkury" niestety nie mogę już edytować samego opka
Oczywiście, dziękują za bardzo przychylny komentarz.
2. Nie koniecznie, skoro wyglądają tak samo, zamieszkują taki sam ekosystem wiec dla obcej rasy są tym samym. Tu nie chodzi tylko o kolor skóry. A tak przy okazji, to opisane przez Ciebie zjawisko było powszechne, choćby sprawa azjatyckich żołnierzy sprzymierzonych na Birmie. Dokładnie tak to się działo - ktoś ma skośne oczy = japoniec. A tu mówimy o nieco bardziej znaczącym przybliżniu.
Kolonia - nie jest kolonią tylko Ziemią, dlatego nie ma ani floty ani instalacji. Na tym oparłem całe opowiadanie, czy to dobrze, to zupełnie inna sprawa a konsternacja bohaterów związana z brakiem i jednego i drugiego została chyba dość dokładnie opisana. Co do przechodzenia "do porządku" też się nie zgodzę. Zidentyfikowali planetę zamieszkaną przez przeciwnika (patrz wyżej), wyjaśnienia (nie wiem jak dobre) rozterek pojawiają się w tekście (bohaterowie nie działają jak John Wayne). A co do likwidacji kilku miliardów osobników należących do wrogiej rasy zależy tylko od jej liczebności. Jeśli było by ich 10mld to poważna sprawa, jeśli 1 000mld to tylko incydent.
Co do drobiazgu, zakładam, że nawet w przypadku poważnego kataklizmu (zwłaszcza takiego z nieba) to służby monitorujące NECO będą działały tak długo jak będzie to możliwe. Skoro nie wszyscy zginęli to zarówno owe służby jak i media w jakimś zakresie działać będą.
No i jeszcze mój kardynalny błąd Jedna z wymienionych planet naszego układu to nie "Pluton" tylko "Merkury" niestety nie mogę już edytować samego opka
Oczywiście, dziękują za bardzo przychylny komentarz.
Just Janko.