23-03-2011, 18:32
To i ja coś polecę
Zacznę może od tych wymienianych już wyżej...
Kruk - co chwilę atakuje zwrotami akcji rodem z filmów ze Stevenem Seagalem, ale broni się klimatem. Jeśli odrzucić kult związany z Brandonem Lee, zostanie przyjemne kino akcji klasy B. Jak jak na taki film, to Kruk naprawdę ma odmienny, własny styl i nastrój. Choćby scena z gotyckim kościołem, albo bieg po dachach, podkreślony muzyką Nine Inch Nails. Zdecydowanie wyróżnia się na plus cięższą atmosferą.
Siódma Pieczęć - Arcydzieło, właściwie na każdej płaszczyźnie.
Tetsuo: The Iron Man - Debiutancki film Shinyi Tsukamoto. Czarno-białe dzieło jest połączeniem cyberpunku, horroru i czarnej komedii. Opowiada historię typowego japońskiego urzędnika, prześladowanego przez fetyszystę metalu, który z kolei infekuje miasto dziwną zarazą - wszyscy mutują się w stalowe potwory. Ten film mógł powstać tylko w Japonii Zdarzenia fabularne czasem są przerywane ujęciami rur, przewodów, kabli wijących się w przeróżne fantasmagoryczne kształty. Całości dopełnia industrialna muzyka Chu Ishikawy, wpędzająca w kompleksy Jourgensena, Reznora i Mansona.
Gemini - Tsukamoto w innym wydaniu - horror, lecz akcja osadzona jest w 1910 roku. Bliżej mu do klasycznej opowieści grozy, niż Klątw i Kręgów.
Porachunki - debiut Guya Ritchiego. Spotykam się z opiniami, że to brytyjskie Pulp Fiction, lecz moim zdaniem to bardziej po prostu ostrzejszy Kiler. W każdym razie świetny film.
Chinatown - hołd dla kina noir Polańskiego.
Siedem - niby schemat ''dwaj różniący się wszystkim od siebie gliniarze przeciw psychopacie'', ale, znów jak w przypadku Kruka, nastrój. Te strugi deszczu...i końcówka!
Dolarowa trylogia - wielkim fanem westernów nie jestem, ale te filmy kocham. Nieśmiertelny Eastwood.
Haxan - stylizowany na dokument o czarownicach szwedzki film niemy z 1922. Urzeka scenografią i kostiumami, oraz efektami, na tamte czasy świetnymi.
Bram Stoker's Dracula - jak wyżej, scenografia i kostiumy. Oraz muzyka Wojciecha Kilara, śmiem twierdzić, lepsza nawet, niż sam film.
Zacznę może od tych wymienianych już wyżej...
Kruk - co chwilę atakuje zwrotami akcji rodem z filmów ze Stevenem Seagalem, ale broni się klimatem. Jeśli odrzucić kult związany z Brandonem Lee, zostanie przyjemne kino akcji klasy B. Jak jak na taki film, to Kruk naprawdę ma odmienny, własny styl i nastrój. Choćby scena z gotyckim kościołem, albo bieg po dachach, podkreślony muzyką Nine Inch Nails. Zdecydowanie wyróżnia się na plus cięższą atmosferą.
Siódma Pieczęć - Arcydzieło, właściwie na każdej płaszczyźnie.
Tetsuo: The Iron Man - Debiutancki film Shinyi Tsukamoto. Czarno-białe dzieło jest połączeniem cyberpunku, horroru i czarnej komedii. Opowiada historię typowego japońskiego urzędnika, prześladowanego przez fetyszystę metalu, który z kolei infekuje miasto dziwną zarazą - wszyscy mutują się w stalowe potwory. Ten film mógł powstać tylko w Japonii Zdarzenia fabularne czasem są przerywane ujęciami rur, przewodów, kabli wijących się w przeróżne fantasmagoryczne kształty. Całości dopełnia industrialna muzyka Chu Ishikawy, wpędzająca w kompleksy Jourgensena, Reznora i Mansona.
Gemini - Tsukamoto w innym wydaniu - horror, lecz akcja osadzona jest w 1910 roku. Bliżej mu do klasycznej opowieści grozy, niż Klątw i Kręgów.
Porachunki - debiut Guya Ritchiego. Spotykam się z opiniami, że to brytyjskie Pulp Fiction, lecz moim zdaniem to bardziej po prostu ostrzejszy Kiler. W każdym razie świetny film.
Chinatown - hołd dla kina noir Polańskiego.
Siedem - niby schemat ''dwaj różniący się wszystkim od siebie gliniarze przeciw psychopacie'', ale, znów jak w przypadku Kruka, nastrój. Te strugi deszczu...i końcówka!
Dolarowa trylogia - wielkim fanem westernów nie jestem, ale te filmy kocham. Nieśmiertelny Eastwood.
Haxan - stylizowany na dokument o czarownicach szwedzki film niemy z 1922. Urzeka scenografią i kostiumami, oraz efektami, na tamte czasy świetnymi.
Bram Stoker's Dracula - jak wyżej, scenografia i kostiumy. Oraz muzyka Wojciecha Kilara, śmiem twierdzić, lepsza nawet, niż sam film.