Moja Walentynko, mój Walenty...
#38
Marzę o Tobie. Marzę o trzęsieniu ziemi, jakimś kataklizmie, który zatopiłby mnie własną wilgocią i krwią. Nawet za cenę unicestwienia. Chcę, aby całe moje ciało przeistoczyło się w stały promień światła, który porusza się z coraz to większą prędkością, nie zatrzyma się, nie obejrzy za siebie, nie skurczy w sobie. Chcę poczuć jak wyłuskujesz mnie z białej pościeli. Długim, mokrym palcem liczysz wszystkie moje kręgi.
Skarbie... Centymetr po centymetrze, milimetr po milimetrze w imię mojego obłędu. Całe moje wnętrze, wszystkie moje ruchy promieniują, zawsze w gotowości, zawsze skłonne wirować, plątać, ściskać, łączyć.
Moja prawda kryje się w tym kłamstwie okrutnym i bezwzględnym. Mogę z nią żyć i się z nią pogodzić albo udawać, że to nigdy się nie wydarzyło. I ani umrzeć ani narodzić się na nowo. Jeśli dostatecznie długo będę kroczyła ową prawdą, pragmatyczna wieczność przeistoczy się w nicość, a wtedy rozpadnie się cały wszechświat.
Śniłam dziś o Twoich dłoniach. Są takie miękkie. Wiem, jak potrafisz mnie nimi unieruchomić, okiełznać, ujarzmić, zranić. Odporny na wszystkie prośby karmisz mnie mrozem.
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
RE: Moja Walentynko, mój Walenty... - przez potisz - 03-02-2018, 18:27
RE: Moja Walentynko, mój Walenty... - przez Miranda Calle - 12-02-2018, 22:56

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości