24-01-2018, 13:18
Odkąd śpi w moim śnie, nawet słowa
go nie chcą. Miał niebo w rękach i stracił
kolejną okazję. Teraz stać go tylko
na odłamki czułe i nieprawdziwe.
Nie powstanie z nich całość,
nie wylęgną się ptaki,
Jest tani i ograny, nie ufam jemu
ani słońcu uwięzionemu przez rzekę,
marszczy się kołysze obiecuje i miłość
za grosze i na długo.
Trafił tu przez przypadek, przywykł do ciasnoty
jak do znoszonego swetra. Widać nie zasłużył
na więcej, ale ciągle woła – jesteśmy tu sami,
lubię cię mieć na końcu języka.