Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Ukryte zabójstwo
#9
Rozdział III – Kolacja

Pół godziny przed umówioną kolacją komisarz Barbara Balicka założyła dżinsy. Zdecydowała się na nie tylko z powodu uniknięcia komentarzy kolegów. Po pracy zawsze przebierała się w spódniczkę lub sukienkę. Spodnie traktowała jako ubranie służbowe. Do pracy wybierała ubiór nierzucający się w oczy, zwykłe dżinsy bez jakichkolwiek przetarć, szare bluzki lub koszule. Gdy miała wolne, ubierała już się jak każda młoda kobieta w jej wieku. Długo przeglądała szafę, nim podjęła decyzję. Zdecydowała się na koszulę w kratę. Nałożyła ją, nie zapięła wszystkich guzików. Pozwoliła, aby powstał dekolt delikatnie odsłaniający piersi. Nosiła stanik w rozmiarze C i nie wstydziła się tego, co on delikatnie ukrywał. Zdawała sobie sprawę, że są doskonale ukształtowane. Szybko poprawiła delikatny makijaż, przeglądając się w toaletce ustawionej w sypialni. Wyszła do przedpokoju, nałożyła buty sportowe i ciepłą kurtkę. Październik tego roku nie należał do ciepłych. Wyszła za dziesięć dwudziesta, po pięciu minutach weszła do restauracji.
W szatni zostawiła kurtkę, po chwili usiadła przy barze.
– Gdzie jest Paweł? – zapytała barmana.
– Kończy przygotowanie salki dla was, zaraz przyjdzie. – Barman przyglądał się Barbarze, znał ją i wiedział, że była kuzynką właściciela. Po raz pierwszy zobaczył ją w spodniach, ale nie skomentował, nadal czyścił kieliszki.
– Mało klientów jest dzisiaj – stwierdziła, rozglądając się po sali.
– Jest czwartek, interes zacznie kwitnąć dopiero jutro. Praktycznie do poniedziałku mamy mnóstwo pracy. Dzisiaj klienci zgłosili jedną rezerwację no i druga jest wasza.
Restauracja „Pod śledzikiem” wbrew nazwie nie była zwykłą knajpą. Składała się z trzech oddzielnych, zamykanych salek mogących pomieścić od dziesięciu do dwudziestu klientów oraz z sali barowej z kilkoma stolikami, wokół których rozstawiono wygodne kanapy i fotele. Pomiędzy nimi stały półtorametrowe parawany. Nad barem wisiał duży telewizor, powieszony w celu przyciągnięcia gości preferujących zbiorowe oglądanie atrakcyjnych transmisji sportowych. W barze panował półmrok, delikatne niebieskie światło zlewało się z czerwonym, oświetlającym rząd butelek i wiszących kieliszków.
– Już jesteś – zauważył właściciel restauracji. Podszedł do Barbary i pocałował ją w policzek. – Chcesz wejść do salki, czy poczekasz tutaj na gości?
– Poczekam, zaraz powinni się pojawić. Czy wszystkie pozycje z menu są dostępne?
– Oczywiście, jak możesz we mnie wątpić. Pierwszy raz przyjmujesz kolegów, nie mogę cię zawieść. – Uśmiechnął się, a po chwili spoważniał. – Czy zamówicie alkohol?
– Tak, widziałeś niepijących policjantów?
– Tutaj nie przychodzą twoi koledzy z pracy. Jeżeli bywają, to się nie przedstawiają. Nasi goście są raczej spokojni, nie pozwalam wnosić własnych trunków. Poza tym nie jesteśmy tanią restauracją, coś za coś.
– Ile będzie mnie to kosztowało? − zapytała. − Nie chcę, abyś mnie puścił z torbami − dodała z uśmiechem. Wiedziała, że sprawiła mu tym przyjemność.
– Masz zniżkę rodzinną, więc nie puszczę cię w skarpetkach. Sądzę, że rachunek nie przekroczy tysiąca − wyjaśnił.
– Przygotowałeś menu bez cennika?
– Tak, staram się spełniać każde życzenie klienta – odpowiedział lekko zażenowany. Czuł się trochę niezręcznie. To nie była komfortowa sytuacja dla restauratora − podawanie karty dań bez umieszczonych cen.
Balicka zauważyła jego reakcję.
– Nie denerwuj się, ja często bywam u ciebie i znam ceny.
Dalszą rozmowę przerwało im wejście gości do baru. Przyszli w komplecie, kurtki zostawili już w szatni. Kowalski był bardzo uczulony na punktualne przychodzenie. Nauczył tego też swoich podwładnych. W tej pracy każde spóźnienie mogło oznaczać nieszczęście. Balicka przywołała ich ręką i zwróciła się do kuzyna:
– Prowadź.
– Witam panów, na imię mam Paweł. Zapraszam do sali.
– Jesteśmy punktualni. Od razu mówię, że przyjechaliśmy taryfami, tylko Szrama przywędrował pieszo – poinformował Drab.
– Dla ciebie zamówiłam wiadro, nie musiałeś mnie uprzedzać – odpowiedziała z uśmiechem.
– Żartowałem, jutro nasz nowy szef przywita nas z alkomatem, a jest cholernym służbistą – zrewanżował się. – Prowadź waść.
Paweł zaprowadził ich do najmniejszej sali, znajdującej się w najdalszej części restauracji. Na środku pomieszczenia stał okrągły stół, a przy nim sześć krzeseł. Podszedł do stojącego po lewej stronie od wejścia i odsunął je zapraszając kuzynkę. Usiadła, obok niej zajęli miejsca Laluś i Czip, ten ostatni siedział tyłem do wejścia. Dokładnie naprzeciwko Balickiej usadowił się Kowalski, po jego prawej stronie Drab. Nowocień rozdzielił Szramę i Czipa.
Na stole stały już talerzyki z pokrojonym wędlinami, salaterki oraz szklane miski z owocami, butelki z wodą mineralną oraz szklanki. Przed każdym ustawiono talerze z nałożonymi śledzikami z cebulą przyprawioną w occie oraz kieliszki do wódki.
Do salki weszło dwóch kelnerów. Paweł dyskretnie opuścił pomieszczenie.
– Proszę zapoznać się z menu − jeden z kelnerów zwrócił się do gości, a drugi w tym czasie podawał karty dań. − Ponieważ jest to okazjonalne spotkanie, zgodnie z naszą tradycją informujemy jedynie o naszej ofercie.
Balicka natychmiast zareagowała na tę niezręczną sytuację:
– Wybaczcie mi, ale nie znam waszych preferencji smakowych. Przez te trzy miesiące poznałam tylko te spod znaku KFC i McDonald’s.  Paweł jest moim kuzynem i mam tu rabat rodzinny. Zaprosiłam was na obiadokolację i chcę, abyście się najedli, próbując kuchni kuzyna.
Szrama wspomógł ją, dorzucając kilka słów:
– Dobrze wiecie, że bardzo chętnie przyjmuję wszelkie dowody wdzięczności ze strony podwładnych. Ostatnio opuściliście się jak baranie jaja w tym względzie, ale mam nadzieję, że zmądrzejecie. No to tak – zaczął, przeglądając menu – golonka po bawarsku, co najmniej pięćset gram, chrzan, zestaw surówek i butelkę skandynawskiej wódki. Potem herbatę i od razu kawę po turecku ze śmietanką. – Skończył i oddał kartę dań kelnerowi.
Po chwili każdy bez zbędnego ociągania złożył zamówienie. Drab poprosił o to samo co Szrama, Nowocień placek po węgiersku, pozostali rumsztyk z pełnym zestawem przystawek. Jedynie Balicka nie czytała karty dań.
– Dla mnie to, co zawsze – poprosiła z uśmiechem, a po chwili dodała: – I drugą butelkę tego samego.
– Nie powiesz nam, co zamówiłaś? – zapytał Drab.
– Nie chcę popsuć wam apetytu.
Wrócił jeden z kelnerów i przyniósł dwie butelki alkoholu.
– Mamy wódkę, kto poleje? – zapytała.
– Najmłodszy – odpowiedział Kowalski. – Lej waść. – zwrócił się do Czipa.
Czip napełnił sześć kieliszków i odstawił butelkę na stole. Wszyscy podnieśli pięćdziesięciogramowe naczynia i spojrzeli na gospodynię. Czekali przez chwilę.
– Co? Ja? – zapytała, okazując zdziwienie. To było ich pierwsze wspólne wyjście od momentu, gdy wylądowała w sekcji zabójstw.
– Oczywiście – odpowiedzieli chórem. – Tylko ty możesz wznieść pierwszy toast za sprawę. Na pewno będzie szczery – dodał Kowalski.
Spojrzała po kolei na każdego, lekko się uśmiechnęła i powiedziała:
– Za nas.
Podniosła kieliszek do góry i wypiła do dna, nie skrzywiła ust. Pozostali zrobili to samo, przegryźli śledzikiem.
– Nie znam tej restauracji, kiedy została zaczęła działalność? – zapytał Drab, nim Balicka zdążyła odpowiedzieć, dodał: – Co prawda nie bywam w tak ekskluzywnych lokalach.
– Rok temu kuzyn wrócił z Anglii, przebywał tam trzy lata, od razu zaczął poszukiwania odpowiedniego lokalu. Zdobyte doświadczenie chciał wykorzystać w kraju. Dopiero rozkręca interes, ale jest na dobrej drodze.
Rozpoczęli degustację dań, by po chwili spożywać je z wielkim apetytem.
– Baśka, po pracy zajrzałem do sieci i znalazłem coś interesującego – rozpoczął Czip.
Kowalski spojrzał na niego i skomentował:
– Czy musicie przy kolacji rozmawiać o robocie?
Odczekał kilkanaście sekund i widząc zniecierpliwienie aspiranta, powiedział:
– Skoro musisz, to mów, co takiego znalazłeś.
Ten uśmiechnął się i kontynuował:
– Dwa lata temu jakiś szmatławiec napisał, że do starego Sawickiego zgłosiła się młoda dziewczyna, twierdząc, że został dziadkiem. Dziennikarz usiłował zdobyć komentarz rodziny, uzyskał jedynie informację potwierdzającą o kilku takich przypadkach. Żadna z rzekomych matek nie chciała zezwolić na badanie genetyczne dziecka. Sprawa ucichła.
Balicka uważnie wysłuchała i stwierdziła:
– No to mamy nowy trop, powinniśmy dobrze przyjrzeć się wszystkim znajomym ofiary, a przede wszystkim jego dziewczynom. Trzeba zajrzeć do materiałów stołecznej, może coś tam mają na ten temat.
– To może być ślepy trop – zauważył Laluś. – Gdyby coś było na rzeczy, to już wiedzielibyśmy o tym z prasy. Taka fortuna zawsze wywleka z nor hieny cmentarne. Sawicka jest w pierwszej setce najbogatszych Polaków.
– Przejrzę wszystkie nienaturalne zgony kobiet w przedziale wiekowym szesnaście-trzydzieści lat, jakie miały miejsce w ciągu ostatnich dwóch lat – wtrącił Drab.
– Sugerujesz kolejne morderstwo? – zapytała komisarz.
– Nic nie sugeruję, ale skoro założyłaś, że szukamy motywu „straty”, to się mieści w tym kryterium poszukiwań. Teraz widzisz, że to nie będzie proste śledztwo.
Kowalski nie uczestniczył w dyskusji, niemniej uważnie się przysłuchiwał, konsumując golonkę. Czekał i zastanawiał się, jakie decyzje podejmie Baśka.
– Nie spodziewam się prostego i szybkiego śledztwa. Dopiero zaczynamy. Czip, lepiej polej na drugą nóżkę. Mam starszego brata, marynarza, więc znam kilka biesiadnych wezwań do wypicia.
Wywołany wstał i ponownie napełnił kieliszki. Laluś pierwszy chwycił i wzniósł toast:
– Za tych na morzu.
– Starszy czy młodszy? – zapytał Nowocień.
– Starszy o dwa lata, jest trzecim oficerem i mieszka z rodziną w Gdańsku. Pół roku w morzu, pół roku w domu. Ciocia Basia odwiedza braciszka, gdy ma urlop. Mają dwoje uroczych bliźniąt.
– A w innych portach też ma?
– Laluś, mój braciszek jest bardzo ustatkowanym mężem. Jest twoim przeciwieństwem.
– Dlaczego od razu przeciwieństwem? Ja też jestem ustatkowanym kawalerem. Nie mam zamiaru żenić się i dać zniewolić tak jak nasz starszy kolega.
– Ty po prostu mi zazdrościsz. Wracam do domu, a tu obiadek czeka, dzieci opuściły już gniazdo, więc mam spokój i ciszę. Nie muszę maskować jakimiś damskimi pudrami śladów na szyi.
Laluś odruchowo przyłożył dłoń do szyi, czym wywołał salwę śmiechu.
– Nie muszę drżeć, gdy jakiś wkurzony małżonek stoi pod drzwiami z siekierą. Idąc rano do samochodu nie sprawdzam czy opon mi nie przebito lub wyryto na masce...
– Drab, nie rozkręcaj się – przerwał mu podkomisarz Śliwa. Chcąc odwrócić uwagę od siebie, zapytał:
– Baśka, masz chłopaka?
Nie odpowiedziała, zaskoczona pytaniem, po chwili lekko uśmiechnęła się do Lalusia. Jeszcze kilkakrotnie usiłował dowiedzieć się od niej czegoś na ten temat. Równie bezskutecznie. Prowadzili luźną rozmowę, często żartując i dokuczając sobie. Czasami jednak wracali do prowadzonego śledztwa.
– Bronek, mam prośbę. – Drab, ściszył głos, zwracając się bezpośrednio do przełożonego. – Za parę dni będzie Wszystkich Świętych. Kaśka naciska, abyśmy pojechali na groby do Poznania.
Żona nadkomisarza urodziła się w Poznaniu, Warszawianką została po studiach, gdy przeniosła się do pracy w ministerstwie rolnictwa. Dwa lata później poznała Draba, pobrali się po roku znajomości. Mieli dwoje dzieci, starszy syn wyjechał do Stanów na stypendium naukowe i już tam pozostał. Młodsza córka mieszkała w Krakowie. Wyszła za mąż i została sędzią sądu rejonowego.
– Nie ma sprawy, ile potrzebujesz dni?
– Tylko drugiego, w weekend poświąteczny nie mam dyżuru.
– Oficjalnie będziesz w terenie, nie występuj o urlop.
Kowalski sięgnął po papierosa, pół godziny temu gospodyni spotkania pozwoliła palić, ale nikt jeszcze nie skorzystał z zezwolenia. Drab szybko się zorientował i zakończył rozmowę. Wiedział, że Bronek wpadł na jakiś pomysł. Zapalił i puścił w górę kółko z dymu. Po minucie powiedział:
– W przyszłą środę nie będzie Draba, wyjeżdża do Poznania. – Teraz spojrzał na Balicką i dokończył zdanie. – Odwiedzić groby teściów.
Komisarz spojrzała na niego uważnie.
– Kto ma teczkę z materiałami operacyjnymi z pogrzebu Sawickiego? – zapytała.
– Ja – odpowiedział Nowocień. − Przejrzałem pobieżnie fotki, na pogrzebie była cała rodzina. Macocha i siostra miały założone ciężkie czarne welony, nie widać ich twarzy. Jutro dam ci te zdjęcia.
– Gdzie go pochowali? – zapytała. Zrozumiała, dlaczego Kowalski rzucił uwagę o święcie.
– Na Cmentarzu Wolskim.
– Dzięki. Jacek − zwróciła się do aspirata Czekalskiego. − Jutro rano przygotujesz sprzęt i pojedziemy na cmentarz. Sprawdzimy, w jakim stanie jest grób i czy przez te trzy lata ktoś o niego dbał. Jeżeli stwierdzimy, że jest zadbany zamontujesz kamerkę reagującą na ruch. Lepiej wiesz, jak to zrobić. Zbliża się pierwszy listopada. A teraz polej, jeszcze trochę zostało.
Więcej już nie rozmawiali na tematy służbowe. Balicka kilkakrotnie uważnie obserwowała Kowalskiego, a ten udawał, że tego nie dostrzega. Także Drabiński zorientował się w wybiegu szefa.
Tuż przed północą alkohol się skończył, ale nikt nie proponował zamówienia kolejnej butelki. Nigdy w środku tygodnia nie pozwalali sobie na libacje. Jutro o ósmej zaczynali pracę.
− Chyba kończymy – stwierdziła komisarz. – Dziękuję wam, ale od jutra zapieprzacie.
− Tak jest, szefowo – zameldował Kowalski.
Wstali i razem opuścili salkę. Barbara podeszła do baru, za którym stał kuzyn, i przechyliła się przez kontuar. Przyciągnęła go i pocałowała w policzek.
– Dziekuję, świetnie gotujecie.
− Co ty możesz wiedzieć na ten temat, znasz jedynie smak sałatki z grillowanym kurczakiem − odpowiedział zadowolony z pochwały.
– Ona jest doskonała, chłopcy jedli, aż uszy im się trzęsły. Lecę pożegnać się z nimi. Pa.
Pobiegła do szatni, wszyscy byli już ubrani, czekali na nią.
− Baśka, oni wracają taryfami, a ja odprowadzę cię pod blok. Mam po drodze...
− Bronek, sama chciałam ci to zaproponować. Dziękuję. Idziemy.
Wyszli przed restaurację, razem poczekali, aż przyjadą dwie taksówki. Kilka minut rozmawiali o menu, pochwalili kuchnię i poprosili, aby przekazała to kuzynowi.
− Macie swoje bryczki.
Trzech oficerów wsiadło do jednej, a Laluś do drugiej.
− Idziemy − stwierdziła Balicka, wkładając dłoń pod łokieć swojego szefa. − Powiedz mi, dlaczego sam nie poleciłeś założenia podglądu na cmentarzu.
− Ja? To twoje śledztwo i twój pomysł.
− Dziękuję, dobrze wiem, do czego zmierzałeś. Ja wpadłam na ten pomysł dopiero po twojej uwadze.
− Broniłaś się przed powiedzeniem, że masz chłopaka. Dlaczego?
− Skąd wiesz, że mam?
− Czytałem twoje akta.
− Nie, w aktach nie ma wzmianki o Robercie. Skąd wiesz?
− Dobrze, powiem. Musisz trochę popracować nad samokontrolą. Zauważyłem minimalne zmieszanie, drgnęła ci powieka przy pierwszym pytaniu Draba. Przy kolejnych byłaś już opanowana, mogę powiedzieć − perfekcyjnie. Specjalnie napisałem Maniusiowi o komarze. W sobotę dowiem się, jak cię ocenił. Na pewno sprawdzał, jak reagujesz na kłopotliwe pytania. Niedługo poprowadzisz poważne przesłuchania, musisz wychwycić reakcję rozmówcy. Wiem, że jesteś doskonale przeszkolona, ale pamiętaj − twój rozmówca też obserwuje i stara się zbić cię z tropu. Na pewno dojdzie do rozmowy z wdową po Sawickim, a to nie będzie łatwy przeciwnik. Posiada kolosalne doświadczenie zdobyte w trakcie prowadzenia tak dużego biznesu. Czym zajmuje się Robert? − zadając pytanie, uważnie przyglądał się partnerce.
Nie liczyła, że uzyska odpowiedź, a przynajmniej takie wytłumaczenie. Nigdy nie mówiła o swoim życiu prywatnym, teraz jednak odczuła potrzebę opowiedzenia.
− Jest lekarzem − odpowiedziała prawie natychmiast − anestezjologiem, pracuje w szpitalu MSW.
− Czy to coś poważnego?
− Coś taki ciekawy? − zapytała, przyjmując pozycję obronną. Jednak po chwili zrezygnowała i kontynuowała: − Obecnie poważna, ale nie wiem, czym się zakończy. Robert chce wyjechać do pracy w Norwegii, a mi to nie odpowiada. Wiesz... inna płaca, inna praca, czas dla rodziny i dzieci. Moja praca nie sprzyja jego planom. Musiałabym zrezygnować, a ja lubię tę robotę. Jesteśmy na miejscu. − Zakończyła, poczuła, że i tak za dużo powiedziała.
− Teraz lubisz, a co będzie za parę lat? − Kowalski nie dał jej tak łatwo zakończyć rozmowy na ten temat. − Zastanów się nad tym, czy warto poświęcić miłość dla zabójców.
− Widząc, że jednak nie chciała rozmawiać, szybko dodał: − Spadaj, ja jeszcze mam dziesięciominutowy spacer. Do jutra.
Puściła jego ramię, uśmiechnęła się i odwróciła. Po chwili zniknęła za drzwiami. Kowalski poczekał, aż zapali się światło na klatce i powoli ruszył do domu. Po drodze przypominał sobie, jak to było na początku jego znajomości z przyszłą żoną. Do domu dotarł w pół do pierwszej. Przed położeniem się do łóżka wziął szybki prysznic.
... ludzi poznawaj według paraboli, nie hiperboli ...
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Ukryte zabójstwo - przez burak - 17-02-2017, 22:03
RE: Ukryte zabójstwo - przez gorzkiblotnica - 18-02-2017, 23:56
RE: Ukryte zabójstwo - przez burak - 19-02-2017, 10:32
RE: Ukryte zabójstwo - przez gorzkiblotnica - 19-02-2017, 16:27
RE: Ukryte zabójstwo - przez burak - 20-02-2017, 20:00
RE: Ukryte zabójstwo - przez gorzkiblotnica - 22-02-2017, 22:24
RE: Ukryte zabójstwo - przez burak - 22-02-2017, 22:44
RE: Ukryte zabójstwo - przez gorzkiblotnica - 26-02-2017, 16:25
RE: Ukryte zabójstwo - przez burak - 26-02-2017, 23:24
RE: Ukryte zabójstwo - przez gorzkiblotnica - 27-02-2017, 23:35

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości