Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Gniazda. Naznaczeni przez Tyche
#11
No to męcz się dalej. Dopiero teraz zorientowałem się, że ponownie wstawiłem 4 rozdział. Naprawiam.

5

Po powrocie do domu Rose skupiła się na medytacjach, które oczywiście, w natłoku myśli, nie przynosiły żadnego efektu. Zaproszenie na bardzo późny obiad połączony z kolacją przerwało te męczarnie. Dyżur pełniła Monica, owoce morza stanowiły podstawę menu. Wszystkie zjadły z apetytem. Potem wspólnie posprzątały i przeszły do salonu. Trochę żartowały, ale dało się wyczuć sztuczność sytuacji. Milczenie przerwała Anne.
– Rose, nadszedł czas, abyś poznała nas bliżej. Jak już wcześniej powiedziałam, byłam pierwszą, którą odszukał Jack. Nim jednak poznasz szczegóły, zacznę po kolei. Moi rodzice poznali się na studiach. Obydwoje studiowali medycynę. Na drugim roku się pobrali, a kilka miesięcy później pojawiłam się ja. To był bardzo trudny poród. Mama zmarła. Moim wychowaniem zajęła się ciocia, starsza o kilka lat siostra mamy. Ojciec bardzo ciężko to przeżywał, skupił się całkowicie na nauce. Po ukończeniu studiów szybko obronił pracę doktorską. Był doskonałym chirurgiem. Jak tylko pozwalał mu na to czas, przyjeżdżał do mnie – mieszkałam z ciocią ponad sto mil od niego. Niestety, gdy miałam dziesięć lat, zmarł na raka. Została mi tylko ciocia. Wychowywała mnie do czasu, gdy ukończyłam siedemnaście lat. Moją rodzinę prześladował pech, ciocia dwa lata ciężko chorowała, po czym zmarła, też rak. Gdy zostałam sama, byłam już na tyle dorosła, że mogłam rozpocząć studia – oczywiście wybrałam medycynę. Byłam wybitną studentką, poszłam w ślady ojca, chociaż studiowałam na innej uczelni. Na trzecim roku poznałam nowego studenta – to był Jack. Cichy, spokojny, nie rzucał się w oczy, nie kumplował się z nikim. Był skupiony tylko na nauce, jak ja. Przyszedł do nas z innej uczelni – to była jego trzecia. Już po kilku wspólnych zajęciach zorientowałam się, że jego wiedza znacznie przerasta moją, a uważałam się wtedy za najlepszą studentkę. Zdenerwowałam się i pomyślałam „tak nie może być”. Zauważył moją determinację i odtąd usiłował nawiązać ze mną kontakt. Byłam nieprzystępna, chłopcy mnie nie interesowali, nie chciałam się z nikim wiązać, pamiętając o losie moich rodziców. Jack nie nalegał, ale wiedziałam, że mnie obserwuje. Był nieśmiały. Pewnego dnia przełamał się, podszedł do mnie i się przedstawił. Podałam mu rękę i wtedy… Znasz to uczucie, też tego doświadczyłaś. Wtedy nie wiedziałam, co się stało. Nie przerywaj mi.
Rose zamierzała zadać pytanie.
– Teraz już wiem i ty też się dowiesz. Poczekaj. A więc podałam mu rękę, a on się nachylił i ucałował moją dłoń. To był dla mnie szok. Ciocia mi opowiadała, że w ten sposób tata poznał mamę. Dreszcz, jaki mnie przebiegł, potraktowałam jako efekt pocałunku w rękę. Nie szukałam żadnego innego wytłumaczenia – to mi całkowicie wystarczyło. Nie zwróciłam uwagi na reakcję Jacka. Pierwszą myślą, jaka mnie poraziła, była ta: „On będzie moim mężem. Jest starszy o dwa lata – idealnie”. Spanikowałam. Szybko się pożegnałam i zdążyłam jedynie szepnąć: „Nic z tego”. Uśmiechnął się i wycofał. Od tego czasu nasze wspólne zajęcia skupiały się na wzajemnej, skrzętnie ukrywanej obserwacji. Taki stan rzeczy trwał miesiąc. Któregoś dnia spotkałam go w bibliotece. Siedział w kącie i… przewracał kartki opasłego tomiska. Po pewnym czasie zauważyłam, że kartkuje jakiś atlas anatomiczny. Nie wytrzymałam i podeszłam do niego. „Tak wygląda twoja nauka? Przewracanie kartek?”, spytałam. Uśmiechnął się i szczerze odpowiedział, że tak jest w istocie. A potem zaczął opowiadać o czytaniu całymi stronicami. Zaintrygował mnie. Zaoferował swoją pomoc, twierdząc, że nie może pozwolić na to, abym była na straconej pozycji. I tak zaczęła się nasza wspólna nauka. Po miesiącu byłam zakochana po uszy i nie myślałam już o żadnym fatum, a tylko o nim. Był jednak nieprzystępny. Moje zaloty przyjmował, ale nie pozwolił sobie na nic więcej. Po miesiącu przedstawił mi… Monicę. Oczywiście w tej samej bibliotece. Nie pamiętam, jak to wyglądało, byłam zrozpaczona. Nie zauważył tego, co się ze mną działo, albo dokładnie to ukrywał. Byłam wściekła, chętnie udusiłabym tę małpę. Zaczęłam się im przyglądać i zauważyłam, że Jack traktuje moją rywalkę tak, jakby była tylko koleżanką. Moje nadzieje wzrosły. W ciągu kilku godzin wspólnej nauki nie odczułam, aby Monica traktowała mnie jak konkurentkę. Po trzech spotkaniach Jack poinformował nas, że musi wyjechać na kilka tygodni. Gdy zapytałam, co ze studiami, odpowiedział, że już znalazł to, czego szukał, ale wróci. Poprosił, abyśmy w czasie jego nieobecności uczyły się wspólnie. Kolejny miesiąc upłynął nam na wzajemnym poznawaniu się. To nie była małpa, ale wspaniała przyjaciółka. Przyznałam się do swojej skrywanej miłości. Co mnie najbardziej zdziwiło, nie zaskoczyłam Moniki swoim wyznaniem. Skwitowała je tylko dwoma słowami „Ja też”. No cóż, potem… potem bardzo długo rozmawiałyśmy. Po miesiącu wrócił Jack, przeegzaminował nas i… zniknął na kolejny miesiąc. Sytuacja powtórzyła się jeszcze raz. Po powrocie zaproponował nam wyjazd tutaj i wspólne zamieszkanie w tym domu. Uzasadnił to faktem, że tamtą bibliotekę już rozpracowałyśmy i pora na poważniejsze wyzwanie. Na konfrontację z wiedzą na znacznie wyższym poziomie. I że pomoże nam w tym… Zeni. Może się zdziwisz, ale właśnie ten argument przeważył – chciałyśmy poznać kolejną dziewczynę. I tak zamieszkałyśmy w trójkę. Szybko zorientowałyśmy się, że jest tu miejsce dla czwartej. Pytałyśmy o ciebie Jacka, ale nie umiał nam nic konkretnego powiedzieć. Wiedział tylko tyle, że jest to dziewczyna, która ma na piersi znamię w kształcie róży.
– Cooooo? – nie wytrzymała Rose.
– Też byłyśmy w szoku, który powinnaś zrozumieć, gdy zobaczysz to.
I wszystkie trzy odsłoniły swoje piersi. Rose mogła teraz dokładnie im się przyjrzeć. Anne miała znamię w kształcie węża Eskulapa, Monica – kostki, a Zeni – noża.
– Nie musisz nam pokazywać swojej róży – dodała z uśmiechem Anne.
– Widziałyśmy ją wielokrotnie – zawtórowały pozostałe.
Spoglądała na nie szeroko otwartymi oczami, bezwiednie trzymała się za pierś.
– Jak mogłyście ją widzieć?
– Jack ma cztery znamiona.
– Mam ją od urodzenia – szepnęła Rose.
– Raczej nie – zaoponowała Zeni.
– Każdej z nas coś się przydarzyło, gdy miałyśmy dwa lata. Przypomnij sobie, co ci opowiadali rodzice.
– Opowiadali, że gdy byłam mała, podeszłam do kuchni, na której ojciec smażył schabowego. Było gorąco, więc paradowałam tylko w pampersie. Nagle coś trysnęło i mnie oparzyło. Mama powiedziała, że jeden z moich licznych piegów powiększył się, a ja zawsze miałam piegi.
– Mnie ugryzł jakiś owad, rana na piersi długo się goiła. Gdy się wygoiła, pozostał ten wąż. A może wąż mnie ugryzł?
– Ja wybiłam okno i się pokaleczyłem. Po licznych ranach pozostał sztylet – wyjaśniła Zeni.
– Wywróciłam się na stalowy pręt. Tak powstała kostka.
– Jak widzisz, wszystkie otrzymałyśmy swoje znamię mniej więcej w tym samym czasie. Jack miał wtedy cztery lata.
– Aha i mogę założyć się z tobą o trzy dyżury, że urodziłaś się dwadzieścia dwa lata temu, czternastego czerwca.
– Zeni, jesteś okropna! To nie jest uczciwy zakład, wszystkie to wiemy.
– Urodziłyśmy się tego samego dnia, tylko Jack dwa lata wcześniej.
– A co się stało Jackowi?
– Sam powinien ci to opowiedzieć, ale będzie mu trudno. Jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym, a on został wtedy ciężko poparzony. Uznano, że znamiona powstały w wyniku tych oparzeń.
– Czy wszyscy straciliście rodziców?
– Nie, rodzice Moniki żyją.
– To dowodzi tylko jednego: zostaliśmy naznaczeni. Wszyscy, łącznie z Jackiem.
– Tak, jedziemy na tym samym wozie – skomentowała Zeni.
– Pozostaje pytanie…
Zapadła cisza, żadna nie chciała dokończyć tej myśli, lecz wszystkie czuły to samo.
– To teraz wiecie, jak musi czuć się Jack, który stara się ogarnąć TO do kupy – podsumowała Anne.
– Gdy Jack podnosił mnie z ziemi, gdy mnie dotknął, wiedział wcześniej, że ja to ja?
– Nie, był zaskoczony faktem przypadkowego spotkania dziewczyny, której szukał cały rok. Jak sam nam powiedział, ledwo się powstrzymał od okrzyku: znalazłem cię.
– Umie się maskować.
– Pamiętaj, że jego zdolności oceniliśmy na sto, wszystkie, jakie tylko można sobie wyobrazić, są na tym niesamowicie wysokim poziomie.
– Poza jedną – figlarnie stwierdziła Anne.
– Jaką?
Spojrzały po sobie, a następnie powolutku rzekły równocześnie:
– W łóżku przekracza tysiąc. – I dłużej nie mogły powstrzymać śmiechu.
Kolejny raz czysty, niczym niepowstrzymywany śmiech zagościł w salonie.
– Jesteście stuknięte – stwierdziła Rose, dołączając do reszty.
... ludzi poznawaj według paraboli, nie hiperboli ...
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez burak - 02-11-2016, 20:19
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez burak - 07-11-2016, 10:52
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez burak - 08-11-2016, 09:37
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez burak - 09-11-2016, 09:00
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez burak - 10-11-2016, 10:09
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez burak - 12-11-2016, 21:33
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez BEL6 - 14-11-2016, 23:46
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez burak - 15-11-2016, 09:28
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez BEL6 - 15-11-2016, 12:53
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez burak - 15-11-2016, 20:00
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez BEL6 - 15-11-2016, 22:22
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez burak - 16-11-2016, 21:28
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez BEL6 - 17-11-2016, 11:14
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez burak - 17-11-2016, 12:17
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez BEL6 - 17-11-2016, 17:21
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez burak - 19-11-2016, 10:16
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez burak - 19-11-2016, 21:20
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez burak - 20-02-2017, 23:35

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości