Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Gniazda. Naznaczeni przez Tyche
#7
Cytat:No i na koniec po jakie licho ubrałeś ich wzajemną koegzystencję w chore zboczenie?
Większość osób uważa to całe "lesbijstwo" za zboczenie. Nikt nie stara się dociec przyczyn dlaczego ono istnieje, jak powstało. Moje bohaterki nie były lesbijkami dopóki nie spotkały się osobiście. Nigdy o tym nie napisałem. Pozostaje zatem pytanie dlaczego są teraz? Nie mogę na tym etapie odpowiedzieć na to pytanie. Liczę jednak, że czytelnik zacznie się zastanawiać. Powiem tylko, że dla uważnego czytelnika będzie ten temat w jakiś sposób wyjaśniony. Teraz zakończę ten wątek. Możemy podyskutować po pewnym czasie - nie chcę niczego sugerować. Zapewniam jednak, że ma to uzasadnienie i może być pretekstem do poważniejszych rozważań.
Cytat:No takie jednolite jak bliźniaczki jednojajeczne. Przydało by im się trochę charakteru, odmienne reakcje może jakieś śmiesznostki? Coś co różniło by je wyraźnie między sobą
.
Jesteśmy na początku drogi. W tej chwili wyraźniej scharakteryzowana jest Anne. Przyjdzie czas na Monicę i Zeni. Akcja praktycznie w tej chwili toczy się wokół Rose. Daj czas. Tak, jest istotne na ile czytelnik jest w stanie wytrzymać z tym tekstem. Wrzucanie fragment po fragmencie jest w pewien sposób zniechęcające do dalszego czytania. Gdyby jednak czytelnik trzymał w ręce cały tekst być może by był wytrwalszy w śledzeniu losów bohaterów. Zobaczymy.
Dzięki za komentarz.

4

Po śniadaniu Rose postanowiła wrócić na uczelnię. Nie miała jednak zamiaru uczestniczyć w zajęciach, lecz czytać w bibliotece. Musiała się sprawdzić.
Przed uczelnią spotkała Richarda.
– Nie było ciebie w domu, ale to nie jest już dla mnie niespodzianką. Zapewne przebywałaś z tymi lesbijkami. Nie zaprzeczaj, widziałem cię w klubie Pod Palmami.
– Byłeś tam?
– Tak i widziałem twoje wygłupy na scenie.
– Dla ciebie to były wygłupy, a dla mnie coś wspaniałego. Widzisz, że nasze drogi się rozchodzą, dalsza znajomość nie ma sensu.
– Szybko rezygnujesz. Ciekawe dlaczego? Przecież znam ciebie i wiem, że nie jesteś lesbijką. Aktywność w łóżku, jaką przy mnie okazywałaś, zaprzecza temu. Zatem to coś innego. To Jack. To z nim teraz sypiasz. Tylko nie zaprzeczaj.
– Nie zaprzeczę. Tak, spałam z Jackiem. I pomimo że nie jest tak przystojny jak ty, ale w łóżku jest dziesięć razy lepszy.
– Jesteś dziwką. A z nim poradzę sobie w inny sposób. Będziesz miała kogo opłakiwać.
– Nie radzę, będziesz miał wtedy do czynienia z czterema bardzo wkurwionymi lesbami.
Wyminęła go i pobiegła do biblioteki. Richard przez chwilę stał oniemiały. Po raz pierwszy usłyszał wulgaryzm z ust Rose. Zrozumiał, że to koniec ich związku. Nie spodziewał się, że jakaś kobieta może go porzucić, w życiu nie doznał takiego uczucia. Zacisnął zęby i postanowił się zemścić.
Przekroczywszy próg biblioteki, Rose odetchnęła. Była zaskoczona swoim spokojem, ale nie żałowała wypowiedzianych słów. Poczuła się wolna. Nie przejmowała się groźbami Richarda. Był zbyt zapatrzony w siebie, aby podjąć jakiekolwiek działania, które mogłyby w efekcie tylko jemu zaszkodzić. Dbał tylko o siebie, a przede wszystkim o swój wizerunek. To, co powiedziała o Jacku, nie miało dla niej żadnego znaczenia, ani przez moment nie pomyślała o tym, aby mogło ją coś połączyć z Jackiem. Coś intymnego oczywiście. To, że spotka się z nim, nie ulegało najmniejszej wątpliwości. Miała zbyt wiele pytań, na które oczekiwała odpowiedzi, odpowiedzi, których tylko on mógł jej udzielić.
Po kilku minutach siedziała już przy stole w salce, którą poznała wczoraj. Poczuła ulgę – była sama, opuściła dom przed dziewczynami i miała nadzieję, że tak szybko tu nie dołączą. Zaczęła czytać książkę. Skupiła się i przypomniała sobie wszystko to, co jej podpowiedziały. Nie zauważyła, a raczej nie odnotowała w pamięci momentu, gdy zaczęła przewracać kartki. Gdy dotarła do ostatniej strony, zamknęła oczy, przypominała sobie zawarte w książce informacje, a po chwili zaczęła je analizować. Dostrzegła pewne nieścisłości i błędne wnioski wysnute przez autora. Potrzebowała dodatkowych informacji. Wróciła do katalogu ksiąg i opracowań naukowych. Trochę czasu zajęło jej wyszukiwanie interesujących ją pozycji. Gdy je otrzymała, rozpoczęła studiowanie. Nim się spostrzegła, przestudiowała w ten sposób kolejne cztery tomy. Miała już teraz pełny obraz problematyki, którą się zainteresowała. Spojrzała na zegar zawieszony w czytelni. Jej pobyt tutaj trwał niecałą godzinę. Nie mogła uwierzyć, była pewna, że zajęło jej to co najmniej dziesięć godzin. Uśmiechnęła się.
Nie jestem jednak takim nieukiem. Dziewczyny powinny być dumne ze swojej uczennicy – pomyślała bardzo zadowolona z siebie.
– Co tam mruczysz pod nosem? – usłyszała pytanie rozbawionej Anne.
Spojrzała w jej kierunku i zobaczyła wszystkie trzy w drzwiach, nie miały ze sobą żadnych książek.
– Nie czytacie dzisiaj?
– Dzisiaj jesteśmy nauczycielkami i mamy zajęcia z jedną niezbyt rozgarniętą uczennicą – odpowiedziała Anne.
– O nie, jestem rozgarnięta i zdolna, same zobaczcie, przestudiowałam w godzinę cztery opasłe opracowania, a co najważniejsze, wyciągnęłam wnioski.
– E tam, to dopiero maleńki kroczek na twojej drodze edukacyjnej – zaśmiała się Monica.
– Teraz dopiero zacznie się prawdziwa nauka i niech nas… Jack ma w opiece – dodała Zeni.
– A co u niego? Kiedy się pojawi?
– Niedługo, tylko tyle nam przekazał. Jak zwykle znika i nic nie mówi. Musimy się z nim w końcu rozmówić – stwierdziła Monica.
– Dobrze wiecie, jak się kończą te „rozmówki” – ostrzegła Zeni.
– Kończą się… wspaniale. – Głos i mina Anne wyjaśniły wszystko. – Tęsknię za nim – dodała po sekundzie.
Zeni i Monica przytuliły ją i coś szepnęły do ucha.
– Koniec przytulanek, zabieramy się do nauki – zadecydowała Anne.
– Mówiłyśmy ci o telepatii. Telepatia i wszystko, co jest z nią związane, zależy od możliwości naszego umysłu. To on stanowi o nas, o naszej sile i słabościach. On steruje naszymi zachowaniami i całą naszą egzystencją. Najważniejsze zatem jest poznanie własnego umysłu. Gdy go poznasz, będziesz mogła świadomie nim sterować, jednym słowem nim kierować. Musisz jednak poznać zarówno świadomość – to stosunkowo proste – jak i podświadomość – to jest trudniejsze i niebezpieczne. Gdy zaczniesz w niej grzebać, możesz zniszczyć siebie, zachwiać to, co teraz umysł wykonuje bez twojej świadomości. Ale gdy to opanujesz, będziesz mogła na przykład prowadzić wszystkie czynności życiowe świadomie i znacznie bardziej ekonomicznie z punktu widzenia całego organizmu. Dla przykładu, spowolnić pracę serca do niezbędnego minimum, zatrzymać inne funkcje życiowe, które w danym momencie są zbyteczne.
– I wy to wszystkie umiecie?
– Trochę, ale nie tak, jak Anne – wyjaśniła Zeni.
– To jak?
– Wyjaśnię to tak: Załóżmy, że mamy do czynienia z wybitnym specjalistą w jakieś dziedzinie, na przykład w medycynie. Genialny chirurg, który nigdy się nie myli, na wszystkim się zna, przeprowadzi każdą najbardziej skomplikowaną operację – oceniamy jego umiejętności na poziomie jedynki. Nasze możliwości oceniamy na dziesięć, dokładnie dwóch z nas. Możliwości Jacka to sto, a jedna z nas w konkretnej dziedzinie wiedzy posiada umiejętności na poziomie tysiąc. Każda z nas jest zatem w jednej dziedzinie dziesięciokrotnie lepsza od Jacka, on nie przekracza w żadnej dyscyplinie stu.
– A ja?
– Tobie wiele brakuje do… – zaśmiała się Anne. – Ale – dodała szybko – masz zdobyć poziom trzy razy po tysiąc.
– A gdy to osiągniesz, Jack będzie cię całował po stopach – dodała Monica, mrugając okiem.
– Najciekawsze jest to, że my mamy do tego doprowadzić. Jack się wymigał, a to on nas uczył.
– Domyślam się, że specjalnością Anne jest medycyna.
– Konkretnie wszystko to, co jest związane z życiem, z naszym życiem – wyjaśniła Anne. – Nie osiągnęłam poziomu tysiąc, jeszcze nie. Muszę się trochę podszkolić i dlatego tu przesiaduję.
– Podobnie jak my – dodała Zeni.
– A jakie są wasze specjalności?
– Trudno je tak dokładnie sprecyzować, nie możemy jednoznacznie wskazać obszarów naszych zainteresowań, jak to ma miejsce w przypadku Anne. Monicę pasjonuje wszelka technologia, zarówno pospolicie rozumiana elektronika służąca ludzkości, jak i ta, która ją niszczy. Mnie natomiast, najprościej mówiąc: sztuka przetrwania.
Minęło kilka chwil, nim podjęły dalsze szkolenie. Dały czas Rose na przetrawienie tego, co usłyszała, a ta nie wiedziała kompletnie, co ma z tymi informacjami zrobić. Z jednej strony czuła się oszukana, wykorzystana z jakiegoś nieznanego powodu w jakimś celu. Poczuła się marionetką sterowaną przez Jacka i jego kochanki. A z drugiej strony osobą, której los wyznaczył tajemniczą misję do wykonania przy pomocy Jacka i trzech wspaniałych dziewczyn. Istniała też trzecia możliwość. To wszystko były kompletne bzdury i niesamowite fantazje. Nauczyła się jednak czytać.
Nauka telepatii nie przynosiła żadnych efektów. Prym wiodła Anne, której pomagały, jak tylko umiały, pozostałe dziewczyny. Bezskutecznie. Nie osiągnęły żadnego postępu. Nie ingerowały w jej umysł. Wiedziały, że nauka będzie trudna, lecz pozostały wierne złożonej obietnicy. W końcu doszły do wniosku, że Rose, powinna się zrelaksować i oczyścić umysł. Tak więc pozostawiły ją samą z nadzieją na zbawienny wpływ jogi.
Powróciły z wózkiem pełnym książek i wydawnictw akademickich. Rose oddawała się ćwiczeniom na karimacie. Pomimo usilnych starań jej myśli krążyły wokół informacji przekazanych przez przyjaciółki i na nic się zdały próby całkowitego wyciszenia.
W drodze powrotnej do domu wszystkie poszły do mieszkania Rose. Pomogły jej się spakować i zabrać niezbędne rzeczy. Żadna z nich nie podnosiła tematu wspólnego zamieszkania. Była to dla wszystkich sprawa całkowicie jednoznaczna, niepodlegająca dyskusji. Nawet Rose była pewna swojej decyzji przeprowadzenia się do domu Jacka, o ile to był jego dom. Wiedziała, że prędzej czy później pozna historię ich wspólnego życia. Teraz, gdy zerwała z Richardem, było to najrozsądniejsze rozwiązanie. Po spakowaniu każda dźwigała torbę.
– Czy zawsze poruszacie się pieszo?
– Nie, skądże. Mamy jakieś tam środki lokomocji, lecz rzadko z nich korzystamy – wyjaśniła Monica.
– Sprawy techniczne przedstawi ci Zeni, nasza księgowa. Ona rządzi i wymaga – z wdziękiem wtrąciła swoje trzy grosze Anne.
Po dotarciu do domu pomogły się Rose rozpakować i poukładać rzeczy osobiste w szufladach, a potem zostawiły ją samą. Dopiero wtedy postawiła obok łóżka pustą ramkę. Rozejrzała się po swoim pokoju.
A więc to jest teraz moje mieszkanie, mój dom. Który to już z kolei? Nieważne, ale zapewne ten najważniejszy.
Po chwili się rozpłakała.
– Rose, zapraszamy do salonu.
Anne i Monica siedziały na kanapach, Zeni stała obok. Każda miała swoje miejsce.
– Rose – rozpoczęła Zeni. – Od tego momentu masz takie same prawa i obowiązki. Najpierw sprawy bytowe. To jest karta American Express na twoje nazwisko. Możesz się nią posługiwać, w ramach rozsądku oczywiście.
– Jaki jest na niej limit? – Nie powstrzymała się od tego pytania, czym wzbudziła rozbawienie Anne.
– Wystarczający. Jest to liczba sześciocyfrowa.
– Cooooo? Każda z was ma taką samą?
– Tak.
– Nie mogę jej przyjąć. Nie ma żadnego racjonalnego powodu, abym dysponowała takimi środkami.
– Nie ma… poza jednym.
– Jestem ciekawa, jakim?
– Ktoś musi nam pomóc wydawać pieniądze – zażartowała Anne.
– Mówiąc poważnie, nic nie musisz. Jack wyjaśni ci to dokładnie. Położę kartę u ciebie na stoliku. Sama podejmiesz decyzję, czy jej używać, czy też nie.
Zeni na chwilę opuściła salon. Po powrocie kontynuowała:
– Nigdy nie miałaś samochodu, ale nie musisz go kupować, stoi w garażu. Później ci go pokażemy.
– Nic ciekawego – wtrąciła Anne ze zdegustowaną miną.
– Dlaczego nie kupisz sobie nowego, Anne?
– O nie, nie chcę dostać od ciebie bury. Jakoś go przecierpię – dodała z uśmiechem.
Potem zapoznały Rose z obowiązkami, a te dotyczyły między innym: zaopatrzenia w żywność i wszelkie środki higieniczne, dyżurów obejmujących gotowanie, sprzątanie, pranie i tak dalej. Rose zorientowała się, że grafik obejmował także Jacka, i to na nim spoczywała większość obowiązków.
Jak on to robi, skoro nigdy go nie ma? – zastanowiła się.
– Oczywiście istnieje także regulamin obejmujący kary – kontynuowała Zeni.
Nie potrafiły jednak bliżej określić, na czym owe kary polegały. Musiało ją zadowolić jedynie to, że istnieją. Gdy już nie miały niczego do przekazania, udały się do garażu. Po raz pierwszy Rose zobaczyła, co się kryje za kolejnymi drzwiami. Był tam duży garaż, w którym stały cztery identyczne samochody. Dwa nieco przykurzone, pozostałe nosiły ślady użytkowania, jeden był lekko wgnieciony.
– Ten jest mój – wyjaśniła Zeni.
– Ten z jedynką na końcu numeru rejestracyjnego jest twój.
Rose się rozejrzała, rejestracje pozostałych kończyły się na kolejne cyfry: dwójka, zakurzony, należał do Anne, trójka do Moniki, ten z czwórką był Zeni.
– Anne już trzy razy oblała egzamin na prawo jazdy.
– Nie oblała, tylko nie zdała, a to jest wielka różnica – zaperzyła się właścicielka dwójki. – I nie rozwijajmy tego tematu, bo i tak nie zrozumiecie istoty rzeczy.
– Ładna mi „istota” – skomentowała Zeni.
– Kluczyki są w stacyjce. Zapraszam do środka.
Nim się zdecydowała wsiąść, Anne z Monicą zajęły tylne siedzenie, Zeni zaś miejsce obok kierowcy. Nie pozostało jej nic innego, jak zająć to za kierownicą.
– Czas na małą przejażdżkę.
Rose nigdy nie prowadziła tak dużego samochodu. Lekko stremowana uruchomiła silnik, drzwi garażu automatycznie się podniosły, odsłaniając podjazd. Gdy tylko wyjechała na zewnątrz, brama zaczęła się otwierać. Ostrożnie opuściła posesję.
– Gdzie jedziemy? – zapytała.
– Za miasto, autostradą na południe, po dwudziestu milach będzie zjazd na pustynię. Na opuszczonym lotnisku jest tor treningowy, zobaczymy, jak sobie poradzisz, a potem na mały teścik z jazdy terenowej – wyjaśniła Zeni.
Minąwszy kilka przecznic, Rose pędziła autostradą. Chciała poznać możliwości samochodu. Była doskonałym kierowcą. Co prawda nie znała tej marki, ale szybko zaprzyjaźniła się z samochodem. Jazdę na pasie startowym zaliczyła bezbłędnie, dopiero terenówka zmusiła ją do wysiłku. Nie ustrzegła się kilku potknięć, lecz zauważyła bardzo zadowoloną minę Zeni. Jedynie Anne traktowała przejażdżkę jak małą torturę, lecz dzielnie ją znosiła. Wewnętrznie czuła, że musi dowiedzieć się osobiście, jak Rose poradzi sobie z samochodem. Wszystkie przez to przechodziły wcześniej, ich egzaminatorem był Jack. Jej jazda w trakcie egzaminu – jak to określiła – nie przebiegała tak wspaniale. Pamiętała, że bardzo się starała i w sumie zaliczyła z bardzo dobrym wynikiem, według oceny Jacka. Nie miała wtedy prawa jazdy i nadal go nie ma. Nie przeszkadzało jej to jednak, gdyż zawsze wykorzystywała przyjaciółki. Po prostu stwierdziła, że prowadzenie samochodu obarczone jest zakazami i nakazami, a to ją ogranicza. Wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała zdać ten nieszczęsny egzamin. Nikt jej jednak do tego nie zmuszał. To jej bardzo odpowiadało.
– Świetnie – oceniła Zeni. – Teraz będę miała prawdziwą partnerkę – dodała.
– Wiśnia – skomentowały chórkiem pasażerki tylnego siedzenia.
– Co to jest wiśnia?
– Przestaw jedną literkę, a otrzymasz właściwe słowo. „Wiśnia” delikatniej brzmi – wyjaśniła Monica.
Zadowolona z siebie Rose otworzyła schowek. Z przerażeniem zobaczyła w nim pistolet.
– Co, co to jest?
– Pistolet – odpowiedziała spokojnie Zeni i zamknęła schowek.
– Nie masz pozwolenia na broń, więc nie możesz go używać.
– To go zabierz, nie znoszę broni.
Dziewczyny się ucieszyły. Rose zaakceptowała fakt posiadania samochodu.
– Pistolet jest na wyposażeniu samochodu, każdego… podobnie jak pozostały… arsenał.
– Jaki arsenał?
– W bagażniku pod podłogą.
– Po co wam broń?
– Zapytaj Jacka, on ci powie.
– A wy nie możecie?
– My wiemy tylko tyle, ile powiedział nam Jack.
– Tylko tyle, że to do naszej obrony i że wszystko, co wie, powie, gdy będziemy w…
– W komplecie – dokończyła Anne.
– Umiecie posługiwać się bronią?
– My nie, ale Monica tak.
– Coś mi tu nie gra. Broń służy podobno do obrony, a to, jakby powiedzieć, należy do sztuki przetrwania, a ty się tym interesujesz. Dlaczego więc nie znasz się na broni? – zapytała Rose.
– To może się wydawać nierozsądne, ale tak jest. Jack powiedział, abym nie interesowała się zbytnio bronią, bo nie tylko na tym polega sztuka przetrwania, i żebym jej nie używała, nie trenowała strzelania i tak dalej. Ja się z nim zgadzam i dlatego trzymam się od tego z daleka.
– A ja nie znoszę broni, ona niszczy to, co mnie interesuje – dodała Anne.
– Ktoś jednak musi ją trochę znać i padło na mnie – wyjaśniła Monica.
– O co tu chodzi? Kim wy jesteście? Robicie mi pranie mózgu. Ja nie wiem, w co się wpakowałam. Jesteście miłe, wspaniałe, ale… ale nienormalne.
– A my się cieszymy, że cię poznałyśmy, może w końcu dowiemy się od Jacka, o co chodzi. Jesteśmy w komplecie i teraz poznamy prawdę. Zależy nam na niej. Każda z nas też miała wątpliwości, i ma nadal. Nie jesteś w tym osamotniona. My tylko wcześniej zostałyśmy przez Jacka „znalezione” – stwierdziła Monica.
– Nie jestem tego taka pewna – szepnęła Anne. – Znam go najdłużej i podejrzewam, że on też nie wie, co jest grane. Wiem tylko to, wy też wiecie, że zawsze jest z nami szczery i odpowiada na każde pytanie, na które zna odpowiedź, a gdy nie zna, nie milczy, lecz przyznaje się do tego. Czasami można zauważyć, jak męczy się tą niewiedzą, ale jest taki ufny, taki pewny, że to musi mieć jakiś sens, musi mieć logiczne wytłumaczenie. Bez przerwy znika, po powrocie wyjaśnia nam, dlaczego go nie było, czego szukał. Ostatnio szukał Rose, zajęło mu to ponad rok. Nas znalazł, bo tak zawsze twierdził, znalazł nas szybko. Potem zaopiekował się nami i nas przeszkolił. Nie używa tego słowa, ale tak to wygląda. Przeszkolił nas na tyle, na ile potrafił. Nieraz podkreśla, że jesteśmy już mądrzejsze od niego – jest z tego dumny, chociaż nie powiedział nam tego wprost, tylko w żartach. Teraz na nas spoczął obowiązek „obudzenia” Rose. I tego się trzymajmy.
Wszystkie umilkły, zgadzały się z Anne. Rose otrzymała kolejną porcję informacji, która zamieszała jej w głowie.
– Dobrze, poczekajmy na tego gamonia i przyciśnijmy go.
Tą deklaracją wywoła falę uśmiechów.
– Gamonia? – zapytała rozbawiona Anne.
– Tak, gamonia, cwaniaczka…
Długo jeszcze wymieniała epitety określające Jacka, czym całkowicie rozładowała atmosferę.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez burak - 02-11-2016, 20:19
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez burak - 07-11-2016, 10:52
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez burak - 08-11-2016, 09:37
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez burak - 09-11-2016, 09:00
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez burak - 10-11-2016, 10:09
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez burak - 12-11-2016, 21:33
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez BEL6 - 14-11-2016, 23:46
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez burak - 15-11-2016, 09:28
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez BEL6 - 15-11-2016, 12:53
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez burak - 15-11-2016, 20:00
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez BEL6 - 15-11-2016, 22:22
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez burak - 16-11-2016, 21:28
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez BEL6 - 17-11-2016, 11:14
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez burak - 17-11-2016, 12:17
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez BEL6 - 17-11-2016, 17:21
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez burak - 19-11-2016, 10:16
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez burak - 19-11-2016, 21:20
RE: Gniazda. Naznaczeni przez Tyche - przez burak - 20-02-2017, 23:35

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości