Pod palcami znajoma twarz.
Zamykam oczy i jest najdroższy owal.
Mam mniej wiary niż ty jej masz
i nie wiem jak strach swój schować.
Bo wyłazi, bokami się pcha.
Rozpycha łokciami i tłucze pod żebrem.
Ech, strach, kochany ten strach
co łazi między niebem i piekłem.
Głaszczę kota bo mruczy prosząco.
Kłębek nici mu rzucam i turlam dokoła,
a on goni, ociera niechcąco.
Chce jeszcze i mordka wesoła.
Źle się żyło, tak dziwnie, bez ciebie.
Bez mruczaka, strachu i durnych zamyśleń.
Między pięknym piekłem i koszmarnym niebem
weszłaś i wkleiłaś ściśle.
Pod żebra...
W przedziwnej, zalękłej potrzebie
zrywam
pocałunków kiście.
Zamykam oczy i jest najdroższy owal.
Mam mniej wiary niż ty jej masz
i nie wiem jak strach swój schować.
Bo wyłazi, bokami się pcha.
Rozpycha łokciami i tłucze pod żebrem.
Ech, strach, kochany ten strach
co łazi między niebem i piekłem.
Głaszczę kota bo mruczy prosząco.
Kłębek nici mu rzucam i turlam dokoła,
a on goni, ociera niechcąco.
Chce jeszcze i mordka wesoła.
Źle się żyło, tak dziwnie, bez ciebie.
Bez mruczaka, strachu i durnych zamyśleń.
Między pięknym piekłem i koszmarnym niebem
weszłaś i wkleiłaś ściśle.
Pod żebra...
W przedziwnej, zalękłej potrzebie
zrywam
pocałunków kiście.