Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Malarz Zdarzeń
#34
Obraz drugi
Część III



Tamtego wieczoru niewiele już rozmawialiśmy. Wspomniał coś tylko o kolejnym obrazie, który będzie musiał namalować. Nie przeszkadzało mi to. Pogrążyłem się w myślach o tym, co powiedział mi o Shiren. Nie wiedziałem na kim, i dlaczego miałaby się mścić. Próbowałem o to zapytać, ale nie do końca potrafiłem poruszyć ponownie jej temat, co i rusz czując na sobie jego badawcze spojrzenia. Zresztą byłem praktycznie pewien, że malarz nie odpowiedziałby już na żadne z pytań, nie ważne, jak bardzo bym prosił.
Możesz mi teraz zadać tylko jedno pytanie.
Jego słowa wciąż brzęczały irytująco w moich myślach. Rozganiały je, kiedy układałem coraz to nowsze scenariusze rozmowy.
Zwróciłem też uwagę na to, że był wyjątkowo nieobecny. Domyślał się, kto ze mną rozmawiał, gdy zostawił mnie samego. To było coś w jego oczach. Lustrowało mnie, mówiło wyraźnie, że Shi za to odpowie. ''Nie przejmuj się, jesteś tylko idiotą. Nie wiedziałeś, co robisz, ukrywając to przede mną''
A zdawała się być mu bliska. Przez chwilę. Krótką chwilę.
Zjadłem z nim kolację w milczącej atmosferze tajemnicy. Nieskończenie długo grzebałem widelcem w dziwnie lepkich, brudno-brązowych wstęgach, udając, że jem. Kiedy ich posmakowałem, poczułem w ustach rozmokły, słony papier. Nie skusiłem się więcej.
W końcu Coram zlitował się nade mną i zebrał naczynia. Zerknął na zegarek.
- Późno już – Oznajmił beznamiętnie. Przestał przykładać do mnie jakąkolwiek większą wagę. Zresztą zdawało mi się wówczas, że nie przykładał jej do niczego. Wchodził w dziwny trans. Jego oczy zachodziły delikatną, mleczną mgłą. Zupełnie, jakby pukała do malarza starość. Wstając potknął się o dywan – Zapewne jesteś już senny, Edmundzie.
To nie było pytanie. Wyszedł z pokoju, gestem prosząc mnie, abym poszedł za nim.
Kiedy pierwszy raz go zobaczyłem, korytarz wydawał mi się krótki. Jednak im dłużej trwał wieczór, tym bardziej zdawał się wydłużać. Z każdym krokiem długości przybywało mu również lat. Niszczał...
Strzepnąłem z ramienia drobne okruchy tynku, którym próbowano wspomóc budynek. Skruszyły się na mnie z sufitu.
Zerknąłem na swoje buty. Stały nadal w kącie. Tyle, że nie było już przy nich Zerhina.
Coram szedł dalej nie odwracając się. Mruczał coś pod nosem. Nie zrozumiałem wtedy słów.
Sam nie wiem, jak długo szliśmy. Krok za krokiem, krok za krokiem... Korytarz wił się już tak przed nami, jak i za nami. Niepokojąco zacieniony. Zatraciłem się w nasłuchiwaniu dochodzących z ciemności cichych puków i trzasków, które milkły, gdy tylko spoglądałem w ich stronę. Czasem też w mroku coś lśniło. Jaśniało upiornie niczym sowie oczy. Ale na jedno mrugnięcie. Nie więcej.
Skręciliśmy w bok. Wspinaliśmy się teraz po stromych schodach. Przyznaję - kuliłem się. Zdawało mi się bowiem, że skrzypią morsem ''tu jest Edmund". Wymacałem na oślep barierkę, czując się jak zwierzyna. A, proszę mi wierzyć, to straszne uczucie. Starałem się nie myśleć ani o błyskach, ani o dźwiękach z ciemności.
Nagle schody skończyły się. Znów byliśmy na jakimś korytarzu. Drugie piętro domu strachów?
Usłyszałem, jak Coram, klnąc cicho, grzebie w kieszeni fartucha. W zamku zachrobotał klucz.
- Tutaj będziesz sypiał, Edmundzie. Jeżeli będziesz czegoś potrzebował, będę dwa pokoje dalej, w lewo. Zaraz obok – Otworzył drzwi do małej, staroświeckiej sypialni. Ledwo zapalił małą, olejną lampkę stojącą na parapecie okna. W świetle księżyca widziałem wyraźnie, jak drżą mu dłonie – Nie przejmuj się, jeżeli usłyszysz coś dziwnego. To wiatr. Wada starych domów... Ale da się przyzwyczaić. Przestaniesz zwracać uwagę, uwierz mi na słowo – Powiedział mi wtedy, wychodząc.
Ale nie przestałem. Leżałem teraz na wysokim, drewnianym łóżku pod ścianą. Ściskałem tchórzliwie poduszkę. Co i rusz unosiłem też lekko głowę, słysząc przeciągłe jęki desek. Wiecznie czujny. Patrolowałem wzrokiem pokój. Wiecznie przytomny. Zamrugałem oczyma. Okrutnie zmęczony.
Jakieś drzwi zatrzasnęły się z hukiem w głębi domu.
- To tylko wiatr – Wyszeptałem do siebie.

Niedługo potem zasnąłem. Nie spałem jednak spokojnie.

Wisiałem w pustce obok wielkiego jeziora. Istniało tu tylko ono i ja. Nie wiem, ile to już trwało. Chyba od zawsze.
Wokół nas był niebyt. Jestem światłem... Mężczyzną. I zawsze jestem tutaj.
Podświadomie wiedziałem, że jezioro ciemnością. Kobietą. Że cała zawarta w nim woda to tak naprawdę żywa istota.
- ...I dlatego chodź do mnie. Chcę, abyś stał się tak mną, jak jesteś sobą. Abym ja stała się tak Tobą, jak jestem sobą. Abyśmy, jak dwa patrzące na siebie lustra, odbijali w sobie nawzajem nieskończoności. Czy to nie byłoby piękne? My, kolejni Bogowie. A oni są wiecznością. Tworzą Zdarzenia i tworzą Światy TAM, wiesz o tym. Bylibyśmy tym wszystkim! We dwoje, ale tylko razem – mówiła. Była Zdarzeniem.
Próbowałem jej odpowiedzieć, że nie jestem pewien, ale nie mogłem mówić. Nie mogłem też do niej przyjść. Nie miałem nóg. Rąk zresztą też nie posiadałem. Patrzyłem więc na nią tylko, trojgiem oczu niczym gwiazdy.
- Przyjdź do mnie, proszę... - Szeptała szumem jak gwar nowojorskich ulic.
Szeptała przez wieczność kobiecego uporu, której trwania nie znam, kończącą się w momencie, gdy zapragnąłem tego samego. Wciąż nie mogłem do niej jednak przyjść. Nie mogłem stać się Bogiem.
Ogarnęła mnie jej chciwość. Pragnienie.
Pragnienie było najważniejszym elementem tworzenia. Bez pragnienia nie byłoby siły... Nie było rosnących dzięki nam, bo oboje mieliśmy już tę siłę, wodnych macek, które otuliły mnie, roziskrzyły gwiazdy moich oczu.
Ujrzałem siebie w jej obliczu.
Byłem piękny. Trzy gwiazdy rozszczepiły się dzięki niej, jej kroplom, w miliony świateł pośród ciemności. W m o j ą nieskończoność. Zrodziła się pycha. Niestety ona także widziała jedynie mnie. Poczuła się oszukana.
Poczuła się nienawistna.
Zapanował chaos.
Świat i Zdarzenie zaczęły krwawą grę, malując rzeczywistość.


Gdy się przebudziłem, w pokoju wciąż było ciemno. Nie nastał jeszcze świt. Olejna lampka nadal paliła się słabo. Zrzuciłem z siebie kołdrę siadając na krawędzi łóżka.
Próbowałem przypomnieć sobie, co mi się śniło, jednak pamiętałem tylko strach i poczucie zdrady. Znów czułem też znajomy ból skroni.
Jednak to nie sen mnie obudził. Coś siedziało za oknem. Ujrzałem przyciśniętą do szyby włochatą, ciekawską twarz. Szkło parowało od jej oddechu, odznaczając białe wąsy. Duże, radosne, zielone oczy z ćpuńsko rozszerzonymi źrenicami zerkały na mnie wyczekująco spod krawędzi połatanej czapki pilotki. Stworzenie pukało miarowo długim palcem w szybę.
Widząc, że zwróciłem na nie uwagę, zaczęło gestykulować energicznie, wciąż jednak irytująco pukając. Chyba miałem otworzyć okno.
Byłem śpiący. Widziałem gadający wieszak i rozmawiałem z duchem. Osiągnąłem też już swój limit strachu. Szczerze mówiąc, nie byłem zdziwiony.
Pokręciłem głową na ''nie'' patrząc futrzastemu w oczy.
Pokiwał głową na ''tak''.
Pokręciłem na ''nie''.
Zobaczyłem jak jego małe, lepkie, przypominające dwie sklejone ze sobą dżdżownice, wargi wyginają się w zrozpaczonym wyrazie. Wreszcie przestał pukać. Pokiwał na ''tak'' patrząc błagalnie. Wskazał na swoje usta i udał teatralnie, że coś mówi.
Posłaniec?
Ściągnąłem brwi i podszedłem do parapetu. Nasze twarze dzieliły centymetry. Sięgnąłem do klamki. W nabożnym skupieniu śledził moje ruchy.
Do środka wtargnęło chłodne, nocne powietrze. Jeden sus starczył, aby rogaty pół kot, pół człowiek wpadł do pokoju.
- Buahh... - Mruknął rozciągając się – Myślałem, że nigdy nie otworzysz tego okna. Swoją drogą, co to tak pachnie? - Spytał rozglądając się. Widziałem jak jego wilgotny nos porusza się wciągając powietrze.
Coraz wolniej, i wolniej.
Powietrze.
Czas prawie stanął przed moimi oczami. Przybliżył mi ten widok. To było jak tknięcie.
Mój tlen... Policzek zadrgał mi w dziwnym tiku, gdy wspomnienia zaczęły wracać. Stary, chytry Collins zawsze to robił... Zacisnąłem pięści odwracając się w kierunku kota. ...Oddychał. Moje usta poruszały się bezgłośnie.
- Co? Ej... - Powiedział. Cofnął lekko głowę. Zerknął na karteczkę podklejoną pod połę wytartej kurteczki – Ej, Ed... Co jest?
Oddychałem głęboko. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Czułem się, jakby bariera mojej świadomości pękła, a to, co było poza nią, przypominało abstrakcyjny obraz chorego artysty.
Krótki moment. Kolejne tknięcie.
Wszystko znalazło normę tak nagle, jak ją zgubiło. Czas, na który wróciło znajome szaleństwo, stał się dziurą w mojej pamięci.
Człowiek-kot siedział rozdziawiony na moim łóżku.
- Mówiłeś coś? - Spytałem. Patrzyłem na niego podejrzliwym wzrokiem kogoś, kto powoli traci wiarę w to, co widzi.
- Prosiłem, abyś usiadł, bo inaczej nie przekażę ci wiadomości. Jesteś strasznie wysoki jak na tutejszego – Powiedział powoli – Psychol... Co on tu robi... - Dodał pod nosem, gdy wyciągałem z kąta krzesło.
Wolałem nie pytać, po co ja t o robię. No nic, przynajmniej szybciej będę miał go z głowy. Westchnąłem próbując uwolnić się od pajęczyny. Psychol? Wspomniałem jeszcze. Zmęczony grymas zrezygnowania wykrzywił moje wargi. Usiadłem.
Zdjął z dłoni pozbawione palców rękawiczki (Chyba dlatego na początku ich nie zauważyłem) i podszedł do mnie. Nim zdążyłem coś powiedzieć, albo choćby wydać jakiś dźwięk, wskoczył na moje kolana. Położył brudne ręce na bokach mojej głowy.
To ostatnie, co czułem, nim opadły mi powieki.

Zobaczyłem oświetlony słonecznym blaskiem pokój. Zadbane, białe ściany obwieszały przepiękne malowidła. Na ziemi rozłożono plecione dywany.
Przede mną siedziała Shiren. Sztywno wyprostowana, z nogami pod sobą. Wyglądała na zdenerwowaną. Wpatrywała się w naszyjnik z czarnym onyksem, który trzymała w dłoniach. Srebrny łańcuszek oplatał jej blade palce.
- Dziękuję, że zechciałeś mnie wysłuchać. Przepraszam za porę, ale obawiałam się, że później nie miałbyś możliwości odsłuchania tej wiadomości – Powiedziała miękko, unosząc wzrok – Jutro, w porze Dumnego Słońca, twój przyjaciel postanowił spotkać się ze mną w trzecim ramieniu Gwiazdy. Chciałabym, abyś zrobił wszystko, aby pójść tam razem z nim... Mam ci coś do powiedzenia – Zacisnęła na chwilę wargi, jakby zastanawiała się nad doborem odpowiednich słów – Ufam, że wziąłeś pod uwagę moje wczorajsze słowa. Niestety teraz nie jestem w stanie powiedzieć ci nic więcej. Ten rodzaj wiadomości nie jest do końca prywatny.
Gdy tylko skończyła mówić, pokój zaczął rozmywać się przed moimi oczami, jakby ktoś od niechcenia rozpędzał barwny dym.


Posłaniec puścił moją głowę i spojrzał na mnie ciekawie.
- No proszę... Mademoiselle Shiren znów działa... - wymruczał. – Do widzenia, Ed.
Patrzyłem w milczeniu, jak z gracją przemierza truchtem pokój, wskakuje na parapet ze świstem przecinających powietrze zakrzywionych rogów, i znika za oknem. Zostały po nim tylko mokre ślady i kotłujące się w mojej głowie kolejne pytania.
Wiedziałem, że już nie zasnę.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Malarz Zdarzeń - przez Hakai - 14-11-2015, 19:32
RE: Malarz Zdarzeń - Obraz pierwszy - przez Mirrond - 14-11-2015, 20:12
RE: Malarz Zdarzeń - Obraz pierwszy - przez Hakai - 14-11-2015, 20:29
RE: Malarz Zdarzeń - Obraz pierwszy - przez Hakai - 16-11-2015, 13:17
RE: Malarz Zdarzeń - Obraz pierwszy - przez BEL6 - 16-11-2015, 14:52
RE: Malarz Zdarzeń - Obraz pierwszy - przez BEL6 - 16-11-2015, 17:55
RE: Malarz Zdarzeń - Obraz pierwszy - przez Hakai - 16-11-2015, 18:30
RE: Malarz Zdarzeń - Obraz pierwszy - przez Hakai - 20-11-2015, 18:12
RE: Malarz Zdarzeń - przez czarownica - 20-11-2015, 19:22
RE: Malarz Zdarzeń - przez Hakai - 20-11-2015, 20:55
RE: Malarz Zdarzeń - przez czarownica - 20-11-2015, 21:17
RE: Malarz Zdarzeń - przez gorzkiblotnica - 21-11-2015, 00:34
RE: Malarz Zdarzeń - przez Hakai - 21-11-2015, 00:46
RE: Malarz Zdarzeń - przez Mirrond - 21-11-2015, 01:01
RE: Malarz Zdarzeń - przez BEL6 - 21-11-2015, 08:56
RE: Malarz Zdarzeń - przez Mirrond - 21-11-2015, 12:47
RE: Malarz Zdarzeń - przez gorzkiblotnica - 22-11-2015, 01:33
RE: Malarz Zdarzeń - przez czarownica - 22-11-2015, 09:32
RE: Malarz Zdarzeń - przez Hakai - 22-11-2015, 15:21
RE: Malarz Zdarzeń - przez czarownica - 22-11-2015, 15:55
RE: Malarz Zdarzeń - przez Hakai - 22-11-2015, 16:15
RE: Malarz Zdarzeń - przez Milion - 22-11-2015, 22:04
RE: Malarz Zdarzeń - przez gorzkiblotnica - 23-11-2015, 00:18
RE: Malarz Zdarzeń - przez Hakai - 24-11-2015, 18:58
RE: Malarz Zdarzeń - przez Milion - 24-11-2015, 21:38
RE: Malarz Zdarzeń - przez czarownica - 24-11-2015, 22:20
RE: Malarz Zdarzeń - przez gorzkiblotnica - 24-11-2015, 23:03
RE: Malarz Zdarzeń - przez Hakai - 25-11-2015, 12:13
RE: Malarz Zdarzeń - przez gorzkiblotnica - 25-11-2015, 22:16
RE: Malarz Zdarzeń - przez Hakai - 27-11-2015, 16:19
RE: Malarz Zdarzeń - przez gorzkiblotnica - 29-11-2015, 00:06
RE: Malarz Zdarzeń - przez Hakai - 01-12-2015, 23:19
RE: Malarz Zdarzeń - przez czarownica - 02-12-2015, 07:18
RE: Malarz Zdarzeń - przez Hakai - 02-12-2015, 20:03
RE: Malarz Zdarzeń - przez BassKatt - 05-12-2015, 15:13
RE: Malarz Zdarzeń - przez Hakai - 05-12-2015, 18:39
RE: Malarz Zdarzeń - przez BassKatt - 05-12-2015, 21:21
RE: Malarz Zdarzeń - przez gorzkiblotnica - 05-12-2015, 22:53
RE: Malarz Zdarzeń - przez Milion - 09-12-2015, 21:55
RE: Malarz Zdarzeń - przez Hakai - 21-12-2015, 21:54
RE: Malarz Zdarzeń - przez gorzkiblotnica - 21-12-2015, 23:28
RE: Malarz Zdarzeń - przez czarownica - 22-12-2015, 15:19

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości