Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Kamienny Kielich
#6
No doooobra.

Zacząłem "z początku" i zacząłem sobie zaznaczać ciekawostki, nie tylko językowe. Ostrzegam - lubię się czepiać dziwnych rzeczy, więc nie bierz tego do siebie Wink
Zacznijmy, zdanie po zdaniu:

"Rongash podłubał w zębie długim paznokciem wskazującego palca"

'kay. Sam akt rozumiem - podłubał się w zębie. Ale próbowałeś kiedyś dłubać w zębach palcem wskazującym? Big Grin To nie jest takie proste, jakie się wydaje, nawet jeśli masz długie paznokcie.

"Gdybym lewa ręka trzymana pod stołem nie zaciskała się na kolanie, rozległoby się charakterystyczne tupanie ujawniające z trudem wstrzymywane podekscytowanie."

Pomijając literówkę na początku - od razu sobie popraw - fakt, że lewa ręka zaciska się na kolanie implikuje, że trzyma ją pod stołem. Nie musisz o tym informować, a tak troszkę za bardzo przeciągasz narrację. To samo z charakterystycznym tupaniem, które by się rozległo. Jest to artystyczne i językowo ładne, ale, moim zdaniem, zbędne.

"Mężczyzna nie odzywał się kilka chwil wiedząc, iż jeżeli jego podniecenie wyjdzie na jaw, chwyci zarzuconą na niego przynętę, zostanie zmanipulowany i wyjdzie na tym o wiele gorzej, a przecież nie bez powodu Zarg-Ra przybył wpierw do niego. Właściwie Rongash uznał to za dobre pytanie."

Dobra. Po co zaznaczasz podmiot w pierwszym zdaniu? Pojawił się ktoś, kto mógłby przejąć tą rolę? Nie widzę nikogo takiego. Wywalić mężczyznę. "Nie odzywanie się kilka chwil" też brzmi dla mnie słabo - po co zaznaczać ile milczał? Również "zmanipulowanie" jest tam całkowicie zbędne, tak samo jak informacja o wychodzeniu gorzej (na czym?). Zarg-Ra (sądzę, że to jest ów rozmówca, o którym mowa wcześniej - ale tego nie raczyłeś zaznaczyć) przybył wpierw do niego i zarzucił przynętę, którą nasz bohater (jak mu tam było - udziwnione imiona wymyślasz, ale to już kwestia gustu) ma złapać. Tyle wystarczy. No i wreszcie - co Rongash uznał za dobre pytanie? Żadnego pytania nie zadałeś, więc to zdanie nie trzyma się kupy.

"- Więc, dlaczego nie odwiedziłeś najpierw twoich koleżków? Albo Poszukiwaczy? Ostatecznie mogłeś zgłosić to Radzie, bo nawet jeśli to tylko plotka, potwierdzona mogłaby przynieść ci spory majątek. Ja jestem tylko biednym, samotnym weteranem. – Spojrzał prosto w niebieskie białka, które wypełniały oczodoły siedzącego naprzeciwko demona, jakby chcąc znaleźć w nich jakieś oznaki kombinowania, co było raczej niemożliwe."

Oh wow - więc mamy do czynienia z demonem. Właśnie spieprzyłeś mi całą ekspozycję, której, nawiasem mówiąc, nie ma. Gdzie siedzą? Jak wygląda pomieszczenie, w którym się znajdują? To sala tronowa? Piekło? Niebo? Pałac? Stół jest zawieszony w powietrzu?
Zero ekspozycji, a przydałoby się choć trochę. "Niebieskie białka wypełniające oczodoły". Nie mogło być "jednolicie niebieskie oczy"?
Generalnie - opisy u ciebie leżą, a raczej w ogóle ich nie ma. Nie wiemy ani jak wygląda Rongash, ani jak wygląda Zarg-Ra (za wyjątkiem oczu, które są niebieskie)... Zero informacji. To powoduje kompletny brak atmosfery. Z opisów można zrezygnować tylko wtedy, gdy krótko powiesz, gdzie siedzą - np. napiszesz "speluna" i od razu czuć woń przetrawionego piwa i widać barmana wycierającego cynowy kufel brudną szmatą. Zainwestuj w opisy, może nie takie jak Tołstoj (yay dla dwudziestu stron opisu pałacu w Sankt Petersburgu), ale dwa zdania by się przydały. Choćby wewnątrz pierwszego akapitu, w którym pokazujesz podenerwowanie głównego bohatera.

"- Nie widzi mi się zostać zniszczonym przez Radę, za sam fakt posiadania takich informacji. W przeciwieństwie do ciebie i tobie pokrewnych, którzy z natury jesteście leniwi i tylko chlejecie, pieprzycie bądź żrecie, u mnie panuje wzajemna konkurencja. Poszukiwacze natomiast mają kontakty z Radą, oddają im część znalezionych Bram, w zamiast za nietykalność, przywileje i pieniądze. – Zarg-Ra zrobił przerwę na porządny łyk czarnej, parującej substancji, jakby kolejne słowa z trudem chciały mu przejść przez gardło. – Poza tym, bardziej przysłużysz się sprawie ogółu. Walczyłeś z aniołami, paladynami, egzorcystami… ze wszystkim. Wiem też, z nieoficjalnych źródeł, że masz odłożony spory majątek. Pasuje, czy mam szukać kogoś innego?"

Co to jest Rada? Kim tak właściwie są demony? Kim są Poszukiwacze? Czym są Bramy i dlaczego są tak cenne? Co to za "czarna parująca substancja"? Kawa? Smoła? I dlaczego pomaganie demonowi (genialny pomysł, jak wiemy) miałoby przysłużyć się sprawie ogółu? No i wreszcie - kim są anioły, paladyni, egzorcyści... No i wreszcie - dlaczego, mając odłożony spory majątek, nasz bohater miałby pomagać w sprawie - przypomnijmy - grożącej zniszczeniem za sam fakt posiadania informacji na jej temat?

"Rongash nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Przestał dłubać w zębie i zaczął stukać pazurami o blat poniszczonego i poplamionego stołu, zapewne starszego niż samo Piekło. Nie kryjąc dumy wypiął umięśnioną, czerwoną niczym krew klatkę piersiową, odzianą jedynie w niezapiętą kamizelkę koloru zgniłej jagody. Demony rodzaju i pokroju Zarg-Ra nigdy nie prawiły komplementów, były raczej dumne i skryte, poważne, na swój sposób honorowe, co tym bardziej usprawiedliwiało zdziwienie wszystkich obecnych w knajpie „Plugawy Ognik”, którzy ukradkowo zerkali na postać błękitnego, pokrytego futrem w kolorze ciemnej zieleni demona, odczuwając jednocześnie strach i respekt. Nawet przechodząca obok kelnerka-succubus zmysłowo musnęła Zarg-Ra ogonem i puściła mu oko. Demon jednak zignorował to, w przeciwieństwie do jego rozmówcy, który z trudem oderwał wzrok od pośladków demonicy."

z paznokci nagle zrobiły się pazury. Stół nagle jest poplamiony, poniszczony i starszy niż samo Piekło. A jego klatka piersiowa jest czerwona niczym krew i odziana w niezapiętą kamizelkę... Kurde. Teraz opisy dajesz - kiedy już zdążyłeś zacząć główny wątek i zadzierzgnąłeś główną akcję. Poza tym - błękitny, pokryty zielonym futrem demon... To on jest zielony, czy niebieski? Co do "succubusa" się nie wypowiem, chociaż mamy naszego spolszczonego sukuba, który w zupełności by tu wystarczył.

"- Ej, to było zaproszenie, szczęściarzu. Skorzystasz? Nane nie daje każdemu, ale podobno obcokrajowców ujeżdża równie dziko co sam Lucyfer swego smoka. Wiesz ile drinków na nią straciłem?!
Zarg-Ra musnął kilka razy dłonią umięśnione ramię w miejscu, gdzie nie było futra
i westchnął.
- Słuchaj, nie obchodzi mnie to, nie po to tu przybyłem. Wasze… samice mnie nie kręcą, wolałbym, aby nie zostawiały na mnie tej dziwnej wydzieliny, to nie podziała, a irytuje. Nie lubię się irytować. Skończyłeś? Chciałbym usłyszeć twoją odpowiedź. "

Nasz podniecony sprawą, za wiedzę o której Rada (czego? oni wiedzą, wszyscy wiedzą, ale czytelnik nie jest wszechwiedzący...) może zniszczyć nagle zmienia temat, bo seksowna demonica pacnęła ogonem jego rozmówcę. Który ma umięśnione ramiona i nie ma futra w jednym miejscu. Ten fragment rozmowy jest całkowicie zbędny - niczego nie wnosi, a tylko przedłuża.

"Rongash mruknął coś pod nosem i udał zamyślenie. Nie wiedział, że jego partner już dawno rozgryzł rozmówcę i teraz mocno się wstrzymywał, by nie zmiażdżyć mu czaszki. Thasythsowie nienawidzili być ignorowani w taki sposób, nie byli również zbyt taktowni i subtelni, mieli gdzieś opinię o nich, a czas był dla nich wartością niemalże świętą. Rongash musiał zdawać sobie z tego sprawę, choć jak na Belvresa przystało, lubił prowokować wszystkich wokół. Chwycił butelką leżącą na stole i przyglądał się jej chwilę."

To Rongash zdawał sobie z tego sprawę i tylko Zarga prowokował, czy nie wiedział, że jego partner już dawno go rozgryzł? Błąd logiczny.

"- Wiesz, doceniam fakt, że pofatygowałeś się specjalnie do mnie z drugiego końca Piekła, choć jedynie słyszałeś o mnie plotki – rzekł nalewając powoli pozostałą zawartość do szklanki. – Jeszcze bardziej doceniam hojność i zakup Plugawego Ognika, który nieźle kopie, lecz dopiero przy trzeciej butelce. Chimera też jest niezła, choć słabo przyprawiona, za bardzo żylasta i złośliwy kawałek utkwił mi między zębami. – Odłożył pustą butelkę i chwycił szklankę, unosząc ją w powietrzu przed siebie i przez czarny pryzmat spoglądał na Zarg-Ra. – Najbardziej jednak cieszy mnie to, że od razu przeszedłeś do rzeczy i opowiedziałeś wszystko, jakbyś podświadomie wiedział komu zaufać. – Uśmiechnął się, obnażając szereg oślepiająco białych, spiłowanych zębów. - Twoje zdrowie, przyjacielu! – Wypił całą zawartość szklanki niemalże jednym łykiem, po czym z hukiem trzasnął naczyniem o stół. – Przyjmuję twoją ofertę. Nigdy nie myślałem o sobie jak o płatnym mordercy, ale w zamian za możliwość przejścia przez Bramę wydupczyłbym samą Marię Magdalenę."

Z tym fragmentem są tylko problemy językowe. Forma niedokonana jest dobra tylko w bardzo określonych przypadkach, a trzaskanie naczyniem o stół zazwyczaj nie kończy się za dobrze i kojarzy się raczej z rzucaniem. Wolę odstawić szklankę z impetem niż hukiem trzasnąć nią o stół, jeśli wiesz, o co mi chodzi Tongue

"- Nie to jest…
- Wiem, wiem, ponuraku. Nie traćmy zatem czasu! Spiszemy Wewnętrzny Cyrograf, czy wystarczy buzi?
- Pakt Krwi.
Rongash gwizdnął przeciągle.
- Nieźle, bardzo ci zależy na zlikwidowaniu tego demona. Musiał nieźle zaleźć ci za skórę, ale to nie moja sprawa. Zgoda, choć na sam widok waszej krwi przechodzą mnie ciarki."

To jest dość ładny fragment. Czysty, językowo prawidłowy. Tak się pisze dialogi Big Grin

Czerwony demon przyłożył kciuk do kła, co w zupełności wystarczyło by powstała niewielka rana, na powierzchni której zebrało się kilka kropelek czarnej i gęstej jak smoła krwi. Wystawił kciuk przed siebie, przystawiając go do nagryzionego kciuka Zarg-Ra. Na stół spadło kilka zmieszanych czarnych i błękitnych kropelek, które zasyczały i wyparowały, lecz dla zawierających pakt sprawa była o wiele bardziej skomplikowana. Czas jakby stanął w miejscu, a przestrzeń wywróciła się do góry nogami. Oba demony poczuły silne zawroty głowy, Rongash o mało nie zwymiotował, a Zarg-Ra zachwiał się niebezpiecznie kilka razy, a przynajmniej tak mu się zdawało. Krew tak bardzo różnych gatunków demonów, wywodzących się w dodatku z dwóch różnych klanów działała na siebie jak trucizna. Belvresa ogarnął niemożliwy do wytrzymania chłód, jakby w jego wnętrzu powstało istne lodowe piekło. Potomek Thasythsów nie poczuł się lepiej, w jego sercu eksplodował wulkan, zalewając bolesnym, trudnym do wytrzymania gorącem całe ciało, niczym żrąca lawa. W rzeczywistości całą procedura trwała nie dłużej niż kilkanaście sekund, choć oczy gapiów zwróciły się w stronę paktujących, zdziwione wykonywaniem tak ważnego rytuału w takim miejscu.
- Strasznie nieprzyjemne uczucie, ale mus to mus, co nie? – rzekł Rongash odrywając kciuk i przyglądając się małej rance na nim, która zagoiła się w sekundę, pozostawiając niewielkie, niebieskie znamię; u drugiego demona powstała analogiczna pamiątka.
- Niniejszym obowiązuje nas pakt – oznajmił niemalże uroczyście Zarg-Ra.
- Mylisz się, przyjacielu.
- Jak to?
- Takich ogierów jak my prawdziwy pakt zacznie obowiązywać, kiedy obalą jeszcze jedną kolejkę, a potem wpadną to burdelu pełnego śliczniutkich succubek.
- Nie rozkręcaj się, Rongash. I tak wiem, że nie masz grosza przy duszy, a oszczędności nie tykasz, więc ja za wszystko płacę. Zostańmy przy kolejce.
Rongash z zakłopotaniem podrapał się po rogu, zastanawiając się, jakie posiadał inne możliwości wyłudzenia od nowego kontrahenta jakiejś lepszej rozrywki.
- Zgoda! Tym razem jednak proponuję „Białe Piekło”. Lubię mieszać, wychodzi taniej i nie jest wcale tak źle!"

Dobra, na tym zakończę, bo przerabiania w ten sposób kolejnych trzech takich kawałków tekstu bym nie przeżył.

W kwestii uwag ogólnych: zaniedbujesz opisy. O fakcie, że obaj rozmówcy są demonami dowiadujemy się w jednej trzeciej tekstu. O tym, że siedzą w karczmie gdzieś w piekle jeszcze później. Nie wspominając o tym, co piją i jak wygląda karczma w której siedzą. Nie malujesz obrazu słowami, tylko opisujesz pojedyncze szczegóły, a reszty każesz się domyślać. Oprócz tego zbytnio przedłużasz narrację, pisząc momentami nawet trzy razy o tej samej rzeczy. Nieekonomicznie posługujesz się słowem, co w tekstach o tej długości nie ma wielkiego znaczenia, ale przy dłuższych dziełach potrafi być nużące (że ponownie przytoczę Tołstoja). Popracuj co nieco nad ekspozycją - masz wyobraźnię, masz pomysł co z nią zrobić i masz pióro, tylko musisz je nieco naostrzyć.

Proponuję w celach poglądowych poczytać Aasimowa - nawet w tłumaczeniach widać, jak bardzo ekonomicznie operuje słowem i jak dokładne, choć krótkie są jego opisy. Jeśli bardzo Ci zależy - ogarnij sobie Feliksa W. Kresa "Kącik złamanych piór" - serię felietonów poświęconych pisaniu krótkiej prozy.

Moja ocena dotychczasowej Twojej twórczości - 3/5.
Nie jest źle, ale mogłoby być wyraźnie lepiej.

Pozdrawiam i pisz dalej Smile
S.
Kobieto, puchu marny! Ty...
Jesteś jak zdrowie! Ile cię trzeba cenić ten tylko się dowie,
kto cię stracił...
Dziś piękność Twoją widzę i opisuję, bo tęsknię po Tobie.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Kamienny Kielich - przez Sett - 08-04-2014, 19:38
RE: Kamienny Kielich - przez Kruk - 12-04-2014, 19:02
RE: Kamienny Kielich - przez BEL6 - 25-05-2014, 22:53
RE: Kamienny Kielich - przez Sett - 09-06-2014, 22:02
RE: Kamienny Kielich - przez BEL6 - 09-06-2014, 22:50
RE: Kamienny Kielich - przez Sheaim - 12-06-2014, 19:04
RE: Kamienny Kielich - przez Sett - 20-06-2014, 20:56
RE: Kamienny Kielich - przez BEL6 - 26-01-2015, 10:52
RE: Kamienny Kielich - przez Sett - 26-01-2015, 14:07
RE: Kamienny Kielich - przez Sett - 30-01-2015, 14:55
RE: Kamienny Kielich - przez Kruk - 30-01-2015, 16:30
RE: Kamienny Kielich - przez BEL6 - 30-01-2015, 19:36
RE: Kamienny Kielich - przez Sett - 13-02-2015, 13:50
RE: Kamienny Kielich - przez BEL6 - 14-09-2015, 19:33
RE: Kamienny Kielich - przez gorzkiblotnica - 14-09-2015, 21:07
RE: Kamienny Kielich - przez Sett - 17-09-2015, 10:43

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości