miriad napisał(a):Coś, czego nigdy nie uchwycam
Nie uchwycowuję nawet...
A w temacie - mam podobne zdanie do Twojego, miriadzie. Inspirację można czerpać zewsząd, a z inspiracji przychodzą pomysły. Z kształtu chmury na niebie, z billboardu z głupią reklamą, z odgłosu silnika autobusu, z ruchu uchwyconego kątem oka, z pierwszego zdania, które się pomyśli po przebudzeniu. I tak dalej, i tak dalej, i tak dalej
Jako przykład podam swoje opowiadanie "Pomyłka, czyli na boku spisane przygody Calluma i Twiddlepopa". Siedziałem sobie w pracy i miałem potworny dzień. Nic mi się nie chciało robić, zero motywacji, ziewałem co pięć minut, a w dodatku szefowa jakby uwzięła się na mnie i dokuczła mi żartobliwie cały dzień. Pomyślałem sobie: "Atmosfera tego miejsca jest przytłaczająca", po czym zapisałem to zadanie w wordzie. Zacząłem pisać dalej, wykreowałem sobie miejsce, którego atmosfera jest przytłaczająca i przyszedł pomysł
A, jeszcze podobnie jak Khorinis, rzadko miewam skończone pomysły, prawie nigdy nie znam zakończenia tekstu, który piszę. Lubię, jak historia pisze się "sama", na bieżąco, i ewoluuje w czasie tego procesu. Czasami sam się zaskakuję, np. po skończeniu "Równowagi" byłem nieźle zszokowany tym, jak zakończyłem historię
You'll never shine
Until you find your moon
To bring your wolf to a howl.
Until you find your moon
To bring your wolf to a howl.
--- Saul Williams