Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
On
#1

Właściwie rzecz biorąc, nie potrafiła dokładnie powiedzieć dlaczego czuła się tak do niego przywiązana. Pojawił się w jej życiu znikąd – martwiło ją, że przypomina to wytarty frazes. Nie miał w sobie żadnych cech typowych dla mężczyzny i nie lubiła nazywać go po imieniu. W jej głowie miał przypisy „On”, czy „Nim”.
Jednak pomimo tego wszystkiego czuła z Nim silną, ponadczasową więź, której nie potrafiła sprecyzować.
Znała Go na tyle dobrze, że wiedziała, jak mało o Nim wie. Dlatego bała się o to jak Mu dogodzić. Nie potrafiła zdecydować się na coś konkretnego. Jakoś trudno było wymyślić jakie miał upodobania. Lubił mocną czerwień szminki? Może beżowy lakier do paznokci? Albo róż. Albo czerń czy biel. Nawet fiolet.
Wiedziała, że nawet gdy zapyta, nie otrzyma jasnej odpowiedzi. W sercu czuła pewność, że raczej przemilczy tę sprawę.
W każdym wypadku, siedząc przed toaletką, którą otrzymała od babci, w odbiciu lustra patrzyła na róże. Cały bukiet leżał na jej łóżku. Zastanawiała się czy to nie trywialne – w końcu jak kwiaty, to róże, ale może by spróbować czegoś oryginalnego?
Mimo tego była Mu najzwyczajniej w świecie wdzięczna, że podarował jej te kwiaty.
Nie wiedziała, czy ten gest był po to by ją uspokoić. Teraz, gdy miało dojść do tak podniosłego wydarzenia jak randka. Randka! Rendez-vous – jak za tym tęskniła. Chociaż miała świadomość, że to co ją czeka będzie pozbawione podtekstów i właściwie nie wie czego się spodziewać, to budziło w niej pewną dozę ekscytacji.
Tak wielką, że wreszcie wyjęła swoją małą czarną z szafy i sięgnęła po zakurzoną biżuterię.
Wstała, bo wpadło jej do głowy by przygotować coś dodatkowego. Nie była narcyzem i nie śmiała sądzić, że będzie mogła skupić Jego uwagę na tyle, by zapomniał o bożym świecie. Pomyślała więc, że może otworzy wino. Albo chociaż postawi, bo z tego co kojarzyła, bardzo je lubił.
Poszła do kuchni i wyjęła ostatnią, zachowaną z prezentu, butelkę. Ojcowskie, jeszcze z lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku. Przechowywane z najwyższą starannością, by korek nie wpadł do środka i nie zniszczył wszystkiego co to wino symbolizowało.
A pierwszym i najsilniejszym skojarzeniem, jakie miała z tym winem, była rodzina.
Z zamyślenia wyrwał ją gwizd czajnika. Zagotowała wodę, by herbatą zabić czas. Zalała wrzątkiem i dolała nieco zimnej, odfiltrowanej wody, tak, by napar był gotowy do picia. Wzięła filiżankę do ręki i postawiła przy toaletce. Jeszcze po drodze wyciągnęła z szafki rajstopy – czarne dwunastki z domieszką lycry. Taksując krytycznym spojrzeniem zaczęła naciągać je na nogi.
Przez głowę przeszła jej myśl, że na tle białych kwiatów wyglądać będzie jak czarna madonna. Szybko poderwała się do malowania ust i popieściła je szminką, napełniając je czerwienią. Chciała ubrać się klasycznie, bo miała nadzieję, że mocniej trafi to w Jego gust. Z uśmiechem stwierdziła, że co jak co, ale połączenie Jego i słowa „klasyka” było w stu procentach kompatybilne.
Sięgając za plecy dopięła sukienkę. Kątem oka zauważyła czarny zarys w lustrze. Zatrzymała się w połowie ruchu. Jej źrenice padły na pedantycznie czystą taflę.
Naprawdę dobrze wyglądam w tej małej czarnej – stwierdziła, śledząc własne ruchy. Wstała. Trzy kroki w przód i już śledziła zarys sylwetki swojego odbicia. Pochyliwszy się, założyła buty – klasyczne szpilki na wysokim obcasie.
Wtedy, w końcu wypowiedziała słowo, które chodziło jej po głowie od rana.
Szkoda.
Wystarczył jej ostateczny rzut oka i na twarzy pojawił się uśmiech samozadowolenia. Była gotowa.
Ruszyła do sypialni. Nad łóżkiem rozciągał się baldachim. Obok posłania stał stolik nocny. Na nim zaś lampka i skrupulatnie obliczona dawka leku, w postaci pedantycznie ułożonych pigułek.
I gdy była już gotowa siąść pod swoim baldachimem, dopadły ją niepokojące myśli:
A co jeśli nie przyjdzie? A co jeśli nie podołam Jego oczekiwaniom i On zrezygnuje?
Odpędziła te myśli od siebie. W końcu czekał ją moment kulminacyjny, wisienka na torcie dzisiejszego wieczoru. Wzięła głębszy wdech. Ostatnia czynność, a chyba najważniejsza. Nagle złapał ją strach. By dodać sobie sił sięgnęła po zdjęcie rodziny na stoliku nocnym. Oczy męża jeszcze się do niej śmiały z wytartej fotografii, a dzieci, tamtego dnia, bez problemu nazywały ją mamą.
Pomyśleć – skonstatowała – jak dużo zmienia choroba.
I zaskoczyła samą siebie nie czując nawet grama żalu. Wyciągnęła rękę i szybkim ruchem umieściła tabletkę w ustach. Ale przy drugiej zawahała się na chwilę. Dopiero, gdy przypomniała sobie, że to przecież z miłości i innych najwyższych pobudek, zdecydowała się na tę randkę, przełknęła drugą i kolejne.
Chciała po prostu zmienić swoje życie.
Odliczyła siedem sekund, jakie pokarm potrzebuje by trafić do żołądka i opadła wygodnie na łóżko. Pod ręką miała jeszcze telefon, ale pomyślała, że nie może przecież, tak o, do Niego zadzwonić i bardzo tego żałowała.
Chciałaby chociaż mieć świadomość, że słucha. A tak musiała zaufać, polegać na wierze i przeczuciu. Pocieszało ją tylko to, że była mistrzynią intuicji, a przecież w tym wypadku była wszystkiego pewna.
Nigdy nie zastanawiała się co będzie czuć w takiej chwili. Być może podejmowała decyzję zbyt krótko. Jednak od samego początku czuła dziwny spokój.
Mogła życie oddać za to, że Bóg jej wybaczy i zrozumie.
Położyła się na wznak i tracąc świadomość, stwierdziła tylko, że zapomniała wypić herbaty.
Jeżeli myślisz, że Twój tekst jest dobry, napisz do mnie.
Wszystko da się naprawić.

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
On - przez Archanioł - 04-03-2012, 00:44
RE: On - przez księżniczka - 10-03-2012, 20:45
RE: On - przez Kassandra - 10-03-2012, 23:41
RE: On - przez Malbert - 17-03-2012, 15:33
RE: On - przez Archanioł - 08-04-2012, 18:40
RE: On - przez Kassandra - 08-04-2012, 18:48
RE: On - przez Archanioł - 08-04-2012, 19:00
RE: On - przez Kassandra - 08-04-2012, 19:13

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości