Via Appia - Forum

Pełna wersja: On
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.

Właściwie rzecz biorąc, nie potrafiła dokładnie powiedzieć dlaczego czuła się tak do niego przywiązana. Pojawił się w jej życiu znikąd – martwiło ją, że przypomina to wytarty frazes. Nie miał w sobie żadnych cech typowych dla mężczyzny i nie lubiła nazywać go po imieniu. W jej głowie miał przypisy „On”, czy „Nim”.
Jednak pomimo tego wszystkiego czuła z Nim silną, ponadczasową więź, której nie potrafiła sprecyzować.
Znała Go na tyle dobrze, że wiedziała, jak mało o Nim wie. Dlatego bała się o to jak Mu dogodzić. Nie potrafiła zdecydować się na coś konkretnego. Jakoś trudno było wymyślić jakie miał upodobania. Lubił mocną czerwień szminki? Może beżowy lakier do paznokci? Albo róż. Albo czerń czy biel. Nawet fiolet.
Wiedziała, że nawet gdy zapyta, nie otrzyma jasnej odpowiedzi. W sercu czuła pewność, że raczej przemilczy tę sprawę.
W każdym wypadku, siedząc przed toaletką, którą otrzymała od babci, w odbiciu lustra patrzyła na róże. Cały bukiet leżał na jej łóżku. Zastanawiała się czy to nie trywialne – w końcu jak kwiaty, to róże, ale może by spróbować czegoś oryginalnego?
Mimo tego była Mu najzwyczajniej w świecie wdzięczna, że podarował jej te kwiaty.
Nie wiedziała, czy ten gest był po to by ją uspokoić. Teraz, gdy miało dojść do tak podniosłego wydarzenia jak randka. Randka! Rendez-vous – jak za tym tęskniła. Chociaż miała świadomość, że to co ją czeka będzie pozbawione podtekstów i właściwie nie wie czego się spodziewać, to budziło w niej pewną dozę ekscytacji.
Tak wielką, że wreszcie wyjęła swoją małą czarną z szafy i sięgnęła po zakurzoną biżuterię.
Wstała, bo wpadło jej do głowy by przygotować coś dodatkowego. Nie była narcyzem i nie śmiała sądzić, że będzie mogła skupić Jego uwagę na tyle, by zapomniał o bożym świecie. Pomyślała więc, że może otworzy wino. Albo chociaż postawi, bo z tego co kojarzyła, bardzo je lubił.
Poszła do kuchni i wyjęła ostatnią, zachowaną z prezentu, butelkę. Ojcowskie, jeszcze z lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku. Przechowywane z najwyższą starannością, by korek nie wpadł do środka i nie zniszczył wszystkiego co to wino symbolizowało.
A pierwszym i najsilniejszym skojarzeniem, jakie miała z tym winem, była rodzina.
Z zamyślenia wyrwał ją gwizd czajnika. Zagotowała wodę, by herbatą zabić czas. Zalała wrzątkiem i dolała nieco zimnej, odfiltrowanej wody, tak, by napar był gotowy do picia. Wzięła filiżankę do ręki i postawiła przy toaletce. Jeszcze po drodze wyciągnęła z szafki rajstopy – czarne dwunastki z domieszką lycry. Taksując krytycznym spojrzeniem zaczęła naciągać je na nogi.
Przez głowę przeszła jej myśl, że na tle białych kwiatów wyglądać będzie jak czarna madonna. Szybko poderwała się do malowania ust i popieściła je szminką, napełniając je czerwienią. Chciała ubrać się klasycznie, bo miała nadzieję, że mocniej trafi to w Jego gust. Z uśmiechem stwierdziła, że co jak co, ale połączenie Jego i słowa „klasyka” było w stu procentach kompatybilne.
Sięgając za plecy dopięła sukienkę. Kątem oka zauważyła czarny zarys w lustrze. Zatrzymała się w połowie ruchu. Jej źrenice padły na pedantycznie czystą taflę.
Naprawdę dobrze wyglądam w tej małej czarnej – stwierdziła, śledząc własne ruchy. Wstała. Trzy kroki w przód i już śledziła zarys sylwetki swojego odbicia. Pochyliwszy się, założyła buty – klasyczne szpilki na wysokim obcasie.
Wtedy, w końcu wypowiedziała słowo, które chodziło jej po głowie od rana.
Szkoda.
Wystarczył jej ostateczny rzut oka i na twarzy pojawił się uśmiech samozadowolenia. Była gotowa.
Ruszyła do sypialni. Nad łóżkiem rozciągał się baldachim. Obok posłania stał stolik nocny. Na nim zaś lampka i skrupulatnie obliczona dawka leku, w postaci pedantycznie ułożonych pigułek.
I gdy była już gotowa siąść pod swoim baldachimem, dopadły ją niepokojące myśli:
A co jeśli nie przyjdzie? A co jeśli nie podołam Jego oczekiwaniom i On zrezygnuje?
Odpędziła te myśli od siebie. W końcu czekał ją moment kulminacyjny, wisienka na torcie dzisiejszego wieczoru. Wzięła głębszy wdech. Ostatnia czynność, a chyba najważniejsza. Nagle złapał ją strach. By dodać sobie sił sięgnęła po zdjęcie rodziny na stoliku nocnym. Oczy męża jeszcze się do niej śmiały z wytartej fotografii, a dzieci, tamtego dnia, bez problemu nazywały ją mamą.
Pomyśleć – skonstatowała – jak dużo zmienia choroba.
I zaskoczyła samą siebie nie czując nawet grama żalu. Wyciągnęła rękę i szybkim ruchem umieściła tabletkę w ustach. Ale przy drugiej zawahała się na chwilę. Dopiero, gdy przypomniała sobie, że to przecież z miłości i innych najwyższych pobudek, zdecydowała się na tę randkę, przełknęła drugą i kolejne.
Chciała po prostu zmienić swoje życie.
Odliczyła siedem sekund, jakie pokarm potrzebuje by trafić do żołądka i opadła wygodnie na łóżko. Pod ręką miała jeszcze telefon, ale pomyślała, że nie może przecież, tak o, do Niego zadzwonić i bardzo tego żałowała.
Chciałaby chociaż mieć świadomość, że słucha. A tak musiała zaufać, polegać na wierze i przeczuciu. Pocieszało ją tylko to, że była mistrzynią intuicji, a przecież w tym wypadku była wszystkiego pewna.
Nigdy nie zastanawiała się co będzie czuć w takiej chwili. Być może podejmowała decyzję zbyt krótko. Jednak od samego początku czuła dziwny spokój.
Mogła życie oddać za to, że Bóg jej wybaczy i zrozumie.
Położyła się na wznak i tracąc świadomość, stwierdziła tylko, że zapomniała wypić herbaty.
Umm. Cokolwiek zaskakujące, in minus. Tekst ewidentnie, jak na moje oko, niedopieszczony.
Cytat:Właściwie rzecz biorąc, nie potrafiła dokładnie powiedzieć dlaczego czuła się tak do niego przywiązana.
Cytat: Dlatego bała się o to jak Mu dogodzić.
Cytat:Jakoś trudno było wymyślić jakie miał upodobania.
Cytat:śledząc własne ruchy. Wstała. Trzy kroki w przód i już śledziła zarys sylwetki swojego odbicia.
Cytat:że była mistrzynią intuicji, a przecież w tym wypadku była wszystkiego pewna.
Mniejsze i większe niedociągnięcia, interpunkcję sobie odpuściłam - ale radzę sprawdzić.

Zakurzona biżuteria u jakiejkolwiek kobiety? To powinno być w fantastyce.

Trudno mi powiedzieć, co myślę o tym tekście. Jakiś taki ironiczny, prześmiewczy chwilami mi się wydaje. Dobry motyw z niewypiciem herbaty dla zabicia czasu (;
Takie trochę "wzięła - poszła - pomyślała", chwilami sztucznie. To powinno być jak rytuał, celebrowane, a w niektórych miejscach wygląda jak zbyt szczegółowy opis.
Nie, nie podoba mi się, nie czuję tego. Nie jest "beznadziejne", totalnie złe, jest... letnie.
Czytając początek tekstu (właściwie tak prawie do samego końca), miałam ochotę bardzo mocno go skrytykować. Sposób jego prezentacji (no może trochę przesadzam) woła o pomstę do nieba. Jak już działa na forum opcja wstawiania akapitów, to może warto jej użyć. O interpunkcji już pisała księżniczka - zgadzam się z nią w pełni. Kosmiczne zwroty błąkają się tu i tam, powtórzenia zresztą też. Mam wrażenie, że większość zdań można było podać czytelnikowi w bardziej przyjaznej formie. Nie wiem, kiedy powstał ten tekst, ale jeśli jest świeży, to mamy regres w stosunku do tego, co było wcześniej.
Wykonanie generalnie trochę leży. Na szczęście nie kwiczy, na plus mogę zaliczyć kreację głównej bohaterki. No i zakończenie, które trochę osłodziło wcześniejsze męki lektury, bo spodziewałam się sztampowego, schematycznego bełkotu rodem z telenoweli, a okazało się, że autor jednak chciał coś powiedzieć, pisząc to (albo tylko mi się wydaje, że chciał) I tylko za to 7/10

Arche, wracaj do formy, a nie miniatury piszesz Big Grin Jak na ciebie słabo. Nawet warsztatowo, po prostu mniej mi się podobało. Treść taka sobie. Nie nastawiłem się źle do tekstu od początku, jak Kassandra, bo wiedziałem, że na koniec coś odpieprzysz jak to zwykle jest w twoich tekstach. Co nie zmienia faktu, że jak na ciebie, to wszystkie jest... za miałkie Big Grin
Takie moje odczucia. Bierz się do roboty i pisz coś konkretniejszego Big Grin
To co częstokroć oceniacie jako błąd, typu "Mu", było celowe. Przecież chodzi o Boga Smile

Ale stwierdzam, że to dosyć kiepska miniatura, bo wykonanie mi nie wyszło. Już pomijając wtopy językowe - był to pierwszy opis zachowań kobiety jako g. bohaterki w całej mojej karierze.

A początki są trudne. Przynajmniej jakoś zacząłem Big Grin

Ogromne dzięki za odwiedziny i ocenę. Pozdrawiam! Big Grin

Cytat: To co częstokroć oceniacie jako błąd, typu "Mu", było celowe. Przecież chodzi o Boga

Jeśli chodzi o tę kwestię, to jest akurat główny atut miniatury. Wyszło spoko, nie jest nachalnie i ratuje całość, pomimo wtop językowych.
A same zachowania bohaterki nie są wcale takie najgorsze. Tylko znów zawiniło wykonanie. Całość wygląda, jak wrzucona zaraz po napisaniu Wink
Jak na moje zdania są przekombinowane i dlatego tyle niespójności w zdaniach. A to gryzie, najzwyczajniej w świecie.
Może nie przekombinowane, ale strasznie surowe. Jeśli wiesz, co mam na myśli. Gdzieś się zdarzają powtórzenia, gdzieś brakuje przecinka, gdzie indziej całość brzmi trochę dziwnie.

Nie wiem, ile upłynęło od napisania do czasu wrzucenia tekstu na forum, ale strzelam (i wygląd całości sugeruje), że niewiele.
Robienie korekty to część pisania i czasem naprawdę trzeba nad tym przysiąść, bo każdy tekst, nawet taki, który po jednym czytaniu chciałoby się wyrzucić go kosza, można jakoś oszlifować.
Ale jako ćwiczenie miniatura wyszła całkiem ok.