(03-01-2012, 15:03)siloe napisał(a): Hmm... Nie mam bladego pojęcia jak mam ustosunkować moją postawę do tej miniatury... Nie wiem. Miniatura ciekawa, choć nie wiem co ona miała właściwie pokazać. Mógłbyś mi to trochę naświetlić? (...)
może to poniżej troszkę naświetli?
(…)
Słuchając starca, Marcin powoli popadał w coraz większe przerażenie, a w jego skołatanej głowie krążyć zaczęły różne fantasmagorie. Mężczyzna nie mógł zrozumieć, co się mogło wydarzyć w ciągu kilku ostatnich godzin, bo oto nagle znalazł się w całkiem nowym otoczeniu i podświadomie czuł, że coś się na tym najwspanialszym ze światów, musiało całkowicie pokiełbasić. Instynkt podpowiadał mu, że jeszcze zdziwi się i to nie raz.
Starzec tymczasem rozkręcał się i z jego ust płynęły, coraz bardziej niepokojące Marcina, słowa.
- Krakóf piękny panie, pamiętam jak młody byłem tom dwa roki w cesarskich łucznikach tam służył - na to wspomnienie uśmiech zagościł na jego twarzy. - Oj, działo się wtedy, działo, ale to już bedzie czterdzieści roków na zad. Od tego czasu trzech cysorzów w Londynium na tronie przeszło.
Marcin miał coraz większy mętlik w obolałej głowie, ale postanowił robić dobrą minę do złej gry i niczemu się już nie dziwić. Jednak podczas tej dziwnej rozmowy, zauważył, że staruszek rozglądał się wokół, jakby czegoś wypatrywał albo szukał. Nagle też przerwał swój wywód, spojrzał podejrzliwie w twarz rozmówcy i zadał pytanie.
- Cosik kunia wielmożności nie widać, cyzby panocek pieszo w pole rusył?
- Eee.... Gdzież tam - jąkając się odparł Marcin. - Jeno, jak żem się zatrzymał na popas to bydlę spłoszyło się i zbiegło - niespodziewanie dla samego siebie, wpadając w ton swego rozmówcy Marcin odparł.
- Aaaa... - widać nie przekonała kmiotka taka odpowiedź. - To pewnikiem panocka podwieźć do grodu?
- O tak, dobry człowieku - kontynuował tą szopkę Marcin. - Wdzięczny byłbym wielce.(...)